Rozdział pierwszy
Poczuł ogromny ból głowy później widział jedynie ciemność.
Eren- bo z tego co pamiętał tak mu było na imię-otworzył powoli oczy. Pierwszym co ujrzał było rażące go światło pochodni. Szybko wywnioskował, że jest w jakimś lochu. Otaczał go zapach stęchlizny i odór krwi. Nie mógł się ruszyć. Przy każdym najmniejszym ruchu jego ciało przechodził ogromny ból. Ręce i nogi miał związane, ale i tak nie dałby rady daleko uciec. Nie wiedział ile spał o ile można było to tak nazwać ani gdzie jest. Obok niego leżał chłopak na oko w jego wieku. Miał blond włosy do ramion i raczej wątłą posturę. Również był związany, ale był bardziej zaniedbany co dla bruneta znaczyło tyle, że chłopak był tu dłużej niż on. Na jego ubraniach była zaschnięta krew. Wokół ręki miał zapiętą bransoletkę z najprawdopodobniej numerem lub imieniem i nazwiskiem. Przez panujący półmrok Eren nie mógł dokładnie zobaczyć co tam jest. Chciał go obudzić i zapytać o coś, ale nie mógł nawet otworzyć ust. Ból był ogromny. Próbował przypomnieć sobie co się wydarzyło wczoraj. W jego głowie pozostały tylko strzępki wspomnień. Pamiętał, że wyszedł z domu żeby przejść się po kolejnej kłótni z jego przyrodnią siostrą. Właśnie co z jego rodziną? Czy zauważyli, że go nie ma? Na pewno zauważyli. Czy go szukają? Tego już raczej nie mógł być pewien. Czemu się tu znalazł? Pytania kłębiły się w jego ślicznej główce. Do pomieszczenia wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał wytatuowane kilka znaków, których znaczenia i sensu nastolatek nie rozumiał. Zielonooki z przerażeniem przełknął gile w gardle i niepewnie spojrzał na wyższego.
-Już się Obudziłeś? To dobrze. Pójdziesz ze mną. Szefostwo chce Cię widzieć -jego szorstki i niski głos zmroził krew w żyłach chłopaka. Starszy złapał nastolatka za rękę i wyciągnął z pomieszczenia, do którego Eren miał nadzieję już nie wracać. Szli długim korytarzem mijając kolejne sale, z których wydobywały się na przemian: krzyk i błagania o litość. Weszli po ogromnych kamiennych schodach na górę. Minęli kilka pokoi z tabliczkami, na których były napisane jakieś imiona i wreszcie dotarli do celu. Mężczyzna puścił ramię przed wielkimi dębowych drzwiami. Otworzył je, wepchnął go do środka i odszedł. Chłopak stał teraz sam, przestraszony przed trzema osobami. Na krześle przed mahoniowym biurkiem siedział mężczyzna o blond włosach i ogromnych brwiach, obok stała brunetka z włosami spiętymi w wysokiego mocno sfatygowanego koka. O ścianę za nimi opierał się niski mężczyzna. Miał piękne oczy i twarz, która była jednocześnie przerażająca i obojętna, ale miała delikatne rysy. To wszystko sprawiało, że chłopak nie mógł oderwać od niego wzroku. Wydawał się taki...dziwnie... znajomy?
-Pewnie chcesz wiedzieć co tu robisz i kim jesteśmy. Wszystko wyjaśni ci Levi, który będzie twoim opiekunem. To ten przystojniaczek za mną - odezwał się mężczyzna siedzący za biurkiem, a rzeczony 'przystojniaczek' tylko prychnął -Ja jestem Erwin- przedstawił się blondyn, a później wskazał na brunetkę stojącą tuż obok - Ta kobieta to Hanji. Nasz lekarz i laborant. - chłopak spojrzał z przerażeniem na ludzi stojących przed nim, a w szczególności na bruneta, który podszedł do niego i pociągnął go w stronę drzwi
- Ruszaj się bachorze -prychnął mężczyzna i zniknął za drzwiami. Wcale nie uśmiechało mu się niańczenie jakiegoś gówniarza. Wręcz przeciwnie. Wolałby teraz siedzieć u siebie w pokoju i spokojnie pić herbatę, ale nie! Bo przecież on zawsze musi zajmować się jakimiś dzieciakami. Eren bał się. Bardzo się bał. Nie wiedział co ma zrobić jednak coś kazało mu pójść za Levi'em. Wiedział, że jeżeli tego nie zrobi to będzie miał jeszcze większe problemy niż teraz. Niepewnie ruszył przed się siebie. W stosownej odległości podążał za mężczyzną. Szybko zauważył, że brunet nie zbiera go do najprawdopodobniej lochu gdzie był wcześniej, ale do jakiegoś pokoju. Stanęli przed białymi małymi drzwiami- To będzie Twój pokój -odezwał się niższy -Jest bezpośrednio połączony z moim więc nie próbuj uciekać- spojrzał na niego zimnym wzrokiem i kluczem otworzył mu drzwi następnie wpychając go do środka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top