‣ Sass with class
Krzyżuję ramiona pod piersiami, przełykając niechęć, gdy rozglądam się pod ciemnym pomieszczeniu. Nie dość, że meble są wiekowe i panuje tutaj nieprzyjemny zapach to jeszcze jest duszno zamiast przyjemnie ciepło. Mam szczerą nadzieję, że opuszczę biuro Hiller jak najszybciej.
— W jakiej sprawie zostałam wezwana? — Pytam, kiedy kobieta rozsiada się na wygodnym krześle, kompletnym przeciwieństwie mojego. — Za piętnaście minut zaczyna się moja sesja z Camilą.
— O niej właśnie chcę porozmawiać — jej piwne tęczówki przyglądają się jakiemuś obiektowi za mną.
— Słucham — nakładam nogę na nogę w idiotycznym oczekiwaniu.
— Nie pochwalam sposobu przeprowadzania sesji.
— Och?
— Pozwalasz sobie na zbyt wiele w moim ośrodku.
— Jest pani jedynie pracownikiem — zauważam, unosząc brew. — Jestem nadzorowana tylko dlatego, aby zachować bezpieczeństwo w skrajnie okropnych sytuacjach.
— Masz tupet.
— Och, przeszłyśmy sobie na "ty"? — Kiwam lekko głową. — W takim razie uważnie mnie posłuchaj, Iris... — Oblizuję odrobinę usta. — Nie jesteś moim szefem. Nikt nie ma prawa wciskać nosa w sposób, w jaki realizuję sesje. Każda jest przeprowadzona z myślą o komforcie mojej podopiecznej. Zdążyłam zauważyć, że nikt tutaj o to nie dba.
— Pracuję tutaj o wiele dłużej — kobieta mruży złowróżbnie powieki. — Nie masz pojęcia o pracy w tym miejscu. Jesteś tylko stażystką.
— I tu się mylisz — wskazuję na nią palcem. — Nie jestem ani stażystką, ani praktykantką, która będzie pozwalała na to, aby ludzie dookoła nią dyrygowali. Jestem profesjonalnym psychiatrą z wystarczającym stażem i sukcesywnie zakończonymi terapiami, które potwierdzają, że wiem, co robię. Nie potrzebuję żadnego nakierowania, jakbym była świeżo po studiach i nadal nie miała bladego pojęcia o własnej specjalizacji — prostuję bardziej plecy. — To nie jest projekt, w którym mam dostać dobrą opinię. Doradzam zapoznanie się z jego szczegółami nie tylko przez ciebie, ale pielęgniarzy, ponieważ nie będę znosiła ciągłych ostrzeżeń z waszej strony odnośnie pacjentki, która znajduje się tutaj od lat i nadal nikt nie potrafił jej pomóc. Moim jedynym zadaniem jest dotarcie do niej, wsparcie, danie kredytu zaufania, jeśli ona mi go da oraz całkowita pomoc przy zmaganiu się z osobistymi problemami — powoli się podnoszę. — Mój szef traci cierpliwość co do waszego ciągłego unikania tematu akt Camili. Nie wspominając o notatkach moich poprzedników. Nie mam punktu zaczepienia, od którego mogłabym stworzyć dokładny plan działania i dopasować go pod podopieczną w taki sposób, aby nie czuła się przeze mnie atakowana. Mogę zapewnić, że przy takim podejściu do profesjonalisty, mój szef postanowi się tutaj pojawić i zrobić porządek. To nie my tracimy na braku współpracy, ale wy pieniądze oraz pacjentka, która potrzebuje pomocy od bardzo, bardzo dawna.
Hiller ma rozchylone usta w kompletnym szoku, a ja nawet nie czuję satysfakcji. Wiem, że mogłabym, ponieważ kobieta jest strasznie upierdliwą osobą, która sieje tutaj postrach — z tego, co zdążyłam zaobserwować. Nie potrafię mieć poczucia wyższości w tym momencie, chociaż naprawdę powinnam, ponieważ bardziej przybija mi blokada, która uniemożliwia kompletne porozumienie między mną a Camilą. Naprawdę zależy mi na tym, żeby jej pomóc, ale zwyczajnie nie jestem w stanie, kiedy placówka tak bardzo to utrudnia przez tuszowanie przeszłości.
Mam swój mały plan, gdy dostanę te papiery i uważam tę opcję za bardzo rozsądną i fair względem Camili. Problem tkwi w braku dokumentacji. Oby James naprawdę zrobił tutaj porządek tak, jak obiecywał.
— Uznaję tę rozmowę za zakończoną — stwierdzam, poprawiając mankiet koszuli przy prawym nadgarstku. — Moja sesja zaczyna się za kilka minut, obowiązki wzywają — nie siłując się na pożegnanie, obracam ciało na pięcie i opuszczam gabinet.
Wypuszczam ze świstem powietrze, kiedy znajduję się już na korytarzu. Ta bezsensowna rozmowa zszargała jedynie moje nerwy. Chyba nigdy nie zrozumiem tej kobiety. Całej tej placówki, tak na dobrą sprawę. Od pierwszego roku studiów byłam uczona, żeby faktycznie wychodzić do pacjentów, ponieważ niejednokrotnie boją się podjąć ten pierwszy krok albo uważają, że nie ma dla nich nadziei i powinni zostać w ośrodkach do końca życia. Mój świętej pamięci mentor nie był ograniczonym, schematycznym człowiekiem, wskutek czego sama mam dziwaczne podejście do podopiecznych, ale nigdy w złym sensie. Odniosłam wiele sukcesów, które potwierdziły, że podążam dobrą drogą. Słowa Hiller niczego nie zmienią.
Zanim schodzę całkowicie na minusowe piętro, gdzie powinnam mieć sesję z Camilą, spotykam Valery'ego, który zagaduje mnie na tyle, że prawie z opóźnieniem go zbywam. W międzyczasie mija nas Hiller, ale ignoruję ją kompletnie i jeszcze przez krótką chwilę rozmawiam z mężczyzną, zanim odnajduję na korytarzu Valentinę, która będzie mi dzisiaj towarzyszyła. Całe to rodzeństwo jest całkiem w porządku, natomiast pielęgniarze pilnujący Camilę są nieprzyjemni, gwałtowni i odpychający przez głupie prychnięcia, uwagi mamrotane pod nosem albo przewracanie oczami. Nie dziwne więc, że kobieta nie chce się otwierać przy takich ludziach.
— Hallo, Camila — zmieniam swój ton na o wiele milszy i uśmiecham się do brunetki, która unosi zaczepnie jedną z brwi.
— Czego ode mnie chcesz?
— Słucham? — Oblizuję powoli usta. — Przyszłam na czas.
Mina kobiety pokazuje jawny grymas, a kiedy wstaje z kanapy odchodzi w najdalszy kąt sali. Obserwuję ją początkowo w ciszy, przyglądając się temu, jak ostrożnie przykłada dłonie do ściany, a następnie czoło.
— Coś się stało — stwierdzam cicho. — Jeżeli chciałabyś o tym porozmawiać to...
— Wyjdź — chrypie, zamykając powieki.
— Mogę spytać dlaczego?
— Nie chcę cię tu widzieć — zaciska tak mocno szczękę, że jej żuchwa zostaje uwydatniona.
— Zrobiłam coś nieodpowiedniego, Camila? — Bardzo powoli ruszam w stronę brunetki.
— Po prostu wyjdź — dłonie kobiety są tak mocno przyciśnięte do ściany, że gdzieniegdzie skóra staje się jaśniejsza.
— Chciałam...
— Nie pojawiaj się tutaj — podrywa się gwałtownie do całkowitego pionu. — Lepiej dla ciebie.
— Nie rozumiem. Możemy spokojnie porozmawiać? — Zatrzymuję się kilka centymetrów od niej.
— Nie mamy o czym — wykrzywia usta w dziwnym grymasie. — Lepiej uciekaj, zanim się zdenerwuję.
— Nie wystraszysz mnie.
— Czyżby?
Jestem w stanie rozchylić usta, gotowa rzucić błyskotliwszą odpowiedzią, ale powstrzymuje mnie ręka, która owija się wokół mojej szyi. Całe ciało sztywnieje momentalnie, a oczy rozszerzają się w szoku na ten niespodziewany ruch. Mrugam kilkukrotnie powiekami, nim odważam się spojrzeć w tęczówki Camili — źrenica jest tak bardzo powiększona, że wydają się kompletnie czarne.
— Camz — szepczę delikatnie i sięgam dłonią do jej nadgarstka.
Palce, które luźno oplatały moją szyję zaczynają wywierać presję, gdy dotykam ciepłej skóry. Wypuszczam drżący, urywany oddech, kiedy Camila nie kryje się z problemem dotyczącym dotlenienia — jej klatka piersiowa porusza się szybko oraz nierównomiernie.
— Przegięłaś.
Wyczucie czasu — mam ochotę prychnąć, kiedy pielęgniarz kobiety reaguje dopiero teraz. To śmieszne w ironiczny sposób, bo najmniejszy ruch brunetki w moim kierunku uważał za nieodpowiedni i musiałam go powstrzymywać, a teraz doprowadził do takiej sytuacji. Wydaje mi się, jakby zareagował na pokaz. Tutaj wszystko chyba jest na pokaz.
Krzywię się, kiedy mężczyzna ciągnie ramiona Camili do tyłu i wygina je w wyraźnie bolesny sposób. Mimo to, kobieta nie wykazuje żadnego niezadowolenia, wręcz przeciwnie — jest uśmiechnięta. Puszcza mi oczko, gdy pocieram palcami skórę szyi i rozchyla usta, jakby chciała coś skomentować, ale ostatecznie nic nie mówi, ponieważ pielęgniarz ciągnie ją w kierunku drugich drzwi.
Valentina odprowadza mnie w ciszy w kierunku schodów — nie mam ochoty zadawać pytań, czy komentować podejrzanie opóźnionego zachowania jej oraz drugiego mężczyzny. W mojej głowie odtwarza się wyraz twarzy Camili, która początkowo wydawała się...jakby zraniona. Później obojętna. Na sam koniec agresywna. Próbuję odpowiedzieć sobie na pytania dotyczące tego wybryku, ale nie jestem w stanie zrozumieć do chwili minięcia Hiller.
Parszywa suka uśmiechnęła się do mnie w najbardziej złośliwy sposób.
◦◦◦◦◦◦
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top