‣ Good girl

Schodzę aż na samo trzecie minusowe piętro, żeby wyśledzić archiwum za jakimiś niepozornymi drzwiami. Tym razem nie ma żadnych pielęgniarzy, czy pacjentów, ale i tak w miarę pośpiesznie przechodzę z jednego końca korytarza do drugiego. Adrenalina krąży w moich żyłach, dodając więcej determinacji, żeby chociaż zlokalizować dokładne położenie celu tej ryzykownej wycieczki tuż po sesji z Camilą.

W głowie nadal biję się z myślami odnośnie siniaków na boku kobiety. Tuż po tym nieszczęsnym szukaniu archiwum udam się do Hiller, żeby przedyskutować tę sprawę. Tak nie może być. Z tego wszystkiego — z tych wszystkich ciągłych niewiadomych — zaczęłam zastanawiać się, czy nie podniesiono na nią ręki wtedy, kiedy Iris poszła przede mną do sali, po czym nagle Camila stała się agresywna w stosunku do mojej osoby. A przynajmniej próbowała taka być. Na niekorzyść całego Venom Asylum jest fakt, iż pielęgniarze zaskakująco powoli zareagowali, kiedy normalnie prychają, chrząkają, czy komentują pod nosem to, jak kobieta zbliża się do mnie na własną rękę z pokojowymi zamiarami.

Zaczynam tracić cierpliwość.

Teoretycznie powinnam ją tracić przez skomplikowanego pacjenta, ponieważ tak zdarza się najczęściej w tym zawodzie, natomiast w praktyce mam dość tej placówki i najchętniej przeniosłabym Camilę gdzieś indziej i dopiero w bezpiecznym, porządnym oraz profesjonalnym miejscu zajęłabym się dogłębniej jej prywatnymi problemami.

Przestaję myśleć o możliwościach złożenia wniosku o przeniesienie przy wystarczającej dokumentacji z zaniedbaniami, kiedy moją uwagę przykuwają białe — a przynajmniej kiedyś tego koloru musiały być — drewniane oraz popękane drzwi z zamkiem starej daty na te duże klucze. To może okazać się ułatwieniem, jeżeli nie zdobędę odpowiedniego klucza, a uda mi się wygooglować, jak tego typu zabezpieczenia oszukać przy pomocą czegoś innego — na pewno coś znajdę.

Przybijam sobie mentalną piątkę, kiedy stary, pościerany napis widnieje na samej górze drewnianej powierzchni, zaczynając się od liter "AR", a kończąc na "UM" z ledwie widocznym "I" pomiędzy tymi znakami oraz brakiem pozostałych.

Oczywiście daję sobie próbę i naciskam na klamkę, która skrzypi, sprawiając, że serce podchodzi mi do gardła i natychmiastowo rozglądam się na boki. Na szczęście nadal nikogo nie ma.

Cóż, mniejsze szczęście w tym, że pomieszczenie jest zamknięte.

Wzdychając ciężko wycofuję się jak najszybciej na normalny poziom, po czym skierowuję się do gabinetu Hiller, jakbym wcale nie próbowała dostać się do niesamowicie "strzeżonego", zakazanego miejsca.

◦◦◦

— Gdzie jest wasze archiwum? — Pytam niedyskretnie, siadając na niewygodnym krześle. — Kto ma do niego dostęp i dlaczego nie ja?

Piwne oczy Hiller przypatrują mi się z czystym zniesmaczeniem ewidentnie na całą moją osobę. Cóż, ja również nie jestem zadowolona z tej wizyty w parnym, śmierdzącym gabinecie ze skrzypiącymi meblami, ale muszę chociaż stworzyć pozory, że nadal walczę o dobrowolne przekazanie mi akt Camili.

— Są utajnione.

Powstrzymuję wywrócenie oczami.

— Posłuchaj mnie uważnie, Hiller — nie silę się już na milusi ton. — Potrzebuję tych akt, bo inaczej nie pomogę Camili. Jeżeli mi ich nie dostarczysz to po prostu załatwię tę sprawę inaczej. Mój szef z tobą rozmawiał i nadal nie dociera do ciebie, że nie jestem jakąś stażystką, czy praktykantką, której możesz wszystkiego zakazywać? Wiem doskonale do czego mogę mieć dostęp. Akta oraz notatki moich poprzedników są podstawą — przesuwam lekko palcami po swoim udzie, jakbym wcale nie wykonywała przeciwieństwa tiku pokazującego moje wysokie zirytowanie. — Już i tak w tej chwili rozważam przeniesienie mojej pacjentki. 

— Od kiedy jesteście na "ty"?

— Na jutrzejszej sesji zamierzam być z nią sama. Skończyła się moja pobłażliwość względem was. Jestem profesjonalnym psychiatrą i potrafię radzić sobie z własnymi podopiecznymi. Jeśli będę potrzebowała jakiegoś pielęgniarza to go zawołam, zrozumiałaś?

— Nie wydajesz mi poleceń.

— Może i nie — podnoszę się z miejsca. — Ale dostrzegam wszystkie wasze zaniedbania, lepiej miej to na uwadze — wskazuję na nią luźnym gestem palcem. — I nie zamierzam przymykać na to oka.

◦◦◦  

— Hallo, Camila.

Uśmiecham się do kobiety, przyglądając się jej sylwetce siedzącej na łóżku. Domyśliłam się, że pomimo początkowego oporu ze strony Hiller będę miała możliwość na sesję sam na sam z Camilą.

— Jak ci minął dzień?

Odsuwam krzesło od jasnego stolika, po czym zajmuję miejsce. Nadal przyglądam się kobiecie nawet wtedy, kiedy układam na blacie obiecanego jej banana.

— Masz dzisiaj gorszy humor?

Dopytuję ją, patrząc na to, jak obejmuje zgięte nogi ramionami. Camila jedynie opiera podbródek w miejscu pomiędzy kolanami, skupiając beznamiętne, przymrużone spojrzenie na podłodze. Nawet nie chodzi po pomieszczeniu, jak miała to w zwyczaju. Zaczynam się poważnie martwić.

Odczekuję jeszcze jakieś pięć minut w ciszy, po czym powoli podnoszę się z miejsca i podchodzę do brunetki. Nie siadam obok niej, ale kucam przy niskim łóżku tak, żeby spojrzała na moją twarz zamiast na ziemię. I faktycznie — przez kilka sekund nawiązujemy kontakt wzrokowy, ale szybko go przerywa. W moim mniemaniu jest to ucieczka w obawie zamiast z powodu kiepskiego humoru.

— Jesteśmy tutaj same — mówię cicho. — Potrafię odróżnić wzrok oraz mimikę osoby, która ma nieprzyjemny dzień od tego, gdzie przejawia się ukrywany strach — oblizuję lekko usta. — Cokolwiek w sobie tłamsisz... Możesz mi to powiedzieć, Camila. Wspominałam o tym wiele razy, ale powtórzę po raz kolejny: chcę ci szczerze pomóc przejść przez blokady, które masz. Chcę ci pomóc w pokonaniu strachu i również w tym, abyś mogła wyjść z ośrodka i zaczęła inne życie. Nie zamierzam iść z czymkolwiek do Hiller, czy innego pracownika tej placówki. Cokolwiek mi powiesz to zostaje tylko dla mnie. 

Staram się mówić to wszystko łagodnym oraz cichym tonem, żeby nie poczuła żadnej presji. Oczywiście cierpliwie czekam na jakąś reakcję, ale kiedy kobieta jedynie odwraca wzrok postanawiam wstać i usiąść obok niej, aczkolwiek zachowując wystarczająco dużą odległość, żeby nie zaburzyć przestrzeni osobistej Camili. Złączam ze sobą dłonie i układam je luźno na udach, krzyżując nogi w kostkach oraz zaczynając jednocześnie machać odrobinę nogami bez celu.

Nie mam pojęcia, ile siedzimy w ciszy, ale możliwe, że mija nam połowa sesji. Słońce zdążyło, prawie że całkowicie wzejść — co widać po naszych cieniach. Dzisiaj był wyjątkowy słoneczny dzień, zwiastujący nieprawdopodobny przymrozek, więc chociaż po pogodzie mogę mniej-więcej określić, jak długo tak milczymy.

Hamuję chęć spojrzenia na kobietę, kiedy słyszę pojedyncze pociągnięcie nosem. Zaciskam tylko na moment usta, zanim wstrzymuję powietrze, gdy Camila poprawia się w miejscu.

— Dlaczego chcesz mnie stąd zabrać? — Pyta szeptem, zaczynając strzykać nerwowo kostkami u palców, wykręcając je z pomocą obu kciuków jednocześnie.

— Bo uważam, że możemy wspólnie coś zmienić. Na dobre.

Odpowiedzią jest kolejne pociągnięcie nosem.

— Tylko żeby ci pomóc potrzebuję też twojej pomocy. Muszę wiedzieć, jakie masz granice. Wczoraj prosiłam cię o to, żebyś się nad nimi zastanowiła.

— Jestem złym człowiekiem.

Tym razem zerkam na jej profil — lewy policzek ma mokry od łez, choć twarz pozostaje sama w sobie obojętna z mimiki.

— Nie wierzę w to.

Ta krótka odpowiedź owocuje tym, że Camila przekręca całkowicie swoje ciało w bok, przez co jej głowa może spocząć na moim ramieniu. Nie wykonuję żadnego ruchu, mając na uwadze to, że nie zawsze akceptuje dotyk oraz to, że ma siniaki na boku i zawsze istnieje możliwość, że nie tylko w tym miejsce.

Mimowolnie się uśmiecham, gdy kobieta sama chwyta moje przedramię i przerzuca je luźno przez własne barki, po czym trzyma lewą dłonią moją rękę, trzymając ją blisko policzka oraz ust. Nie poruszam palcami w żaden sposób — ani właściwie całym ciałem tylko się relaksuję, wskutek czego Camila bardziej wtula się w moje ciało, moszcząc głowę częściowo opartą na ramieniu, a częściowo na szyi.

— Zły człowiek by tego nie zrobił.

Nie odpowiada tylko przeplata moje palce własnymi.

— Jesteś dobra, Camz.

◦◦◦◦◦◦

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top