‣ Dangerous
— I jak po pierwszym tygodniu, kotku?
Camila pomrukuje, do czego zdążyłam się przyzwyczaić. Uśmiecham się do niej delikatnie, zanim nadziewam na widelec kawałek pokrojonego w domu mango.
— To chyba ja powinnam zapytać ciebie — odpowiadam. — Nie ty jesteś intruzem tylko ja.
— Seksownemu towarzystwu nigdy nie odmówię — powoli podnosi się z krzesła.
— Ostatnio rozmawiałyśmy o domu — zmieniam temat, wiedząc po takim czasie, że kobieta i tak nic więcej z siebie nie doda.
— Wyjaśniłyśmy już, że psychiatrzy są przy kasie.
— Chciałabym dowiedzieć się, jak wyglądał twój dom. Twoje środowisko.
— Nudno — kwituje. — Nic wartego uwagi — zaczyna chodzić po swojej części, a jej spojrzenie robi się bardziej dzikie.
To pierwszy raz, kiedy nie patrzy w podłogę lub na własne skarpetki. Marszczę lekko brwi, ale postanawiam tego nie komentować tylko zapisuję sobie w głowie, aby uwzględnić tę sytuację w notatkach.
— Mogę posłuchać nawet o czymś nieciekawym — odpowiadam. — Masz rodzeństwo?
Camila szybko unosi głowę ze wciągniętymi policzkami. Powoli rozchyla usta, a jej klatka piersiowa zaczyna mocniej unosić się i opadać, więc bardzo możliwe, że próbuje nie wybuchnąć. Najwidoczniej to kolejna z granic, o której nikt w Venom Asylum mnie nie poinformował.
— Miałam.
Ton, jakim mówi jest dużo niższy niż przeważnie i nie ma w nim krzty rozbawienia, nostalgii, ale coś, czego nie potrafię określić jednym słowem. Jednak jestem pewna, że nic dobrego nie tli się w jej głosie.
— Chciałabyś o niej porozmawiać?
Tęczówki Camili spoglądają w moją stronę, a ja całkowicie mimowolnie prostuję plecy, jakbym chciała się od niej odsunąć pomimo dzielącej nas szklanej ściany. Spojrzenie ma ciemne, wręcz mroczne i w pewien sposób przerażające swoją tajemniczością oraz nieprzewidywalnością. Przełykam powoli ślinę, po czym oblizuję usta, nie będąc pewna, jaki ruch jest odpowiedni w tym momencie.
— Nie zmuszę cię do niczego — dodaję delikatnie. — Powiesz mi coś o swoich rodzicach?
— Nie byli ciekawi.
Byli?
— Nie ma ich? — Przygryzam wnętrze policzka.
— Jestem sama — odpowiada chłodnym tonem, ściskając powoli palcami oparcie krzesła, wskutek czego jej knykcie oraz opuszki stają się znacznie jaśniejsze.
— Przykro mi to słyszeć — kiwam lekko głową. — Możesz ze mną porozmawiać na ich temat, jeśli uważasz, że...
— To przeszłość — wcina. — Do przeszłości się nie wraca.
— Utrata bliskich jest bolesna, ale nie musisz się zamykać. Możemy spróbować o tym dyskutować, może zrobić ci się lżej z biegiem czasu i...
Podskakuję w miejscu, kiedy Camila chwyta mocniej krzesło, po czym ciśnie je w kierunku ściany, wywołując taki hałas, że serce podskakuje mi do gardła. Nerwowo sięgam do własnych włosów, aby nerwowo je przeczesać, gdy brunetka przemierza swoją część pomieszczenia tylko po to, aby rzucić przedmiotem w przeciwległą ścianę. Żyły na jej szyi zostają znacznie uwydatnione, brązowe tęczówki coraz bardziej są pochłaniane przez rozszerzające się źrenice, a oddech staje się szybszy i cięższy.
— Camila, nie po...
Zaciskam usta w wąską linię, kiedy krzesło uderza w szklaną ścianę, a ja natychmiastowo odpycham się stopami, wywołując nieprzyjemne piśnięcie przez poślizg nóg po podłodze. Przykładam dłoń do mostka i wypuszczam drżący wydech, nie rozumiejąc tak nagłej zmiany w jej humorze. W jej zachowaniu.
Gdyby nic nas nie dzieliło to również rzuciłaby czymś we mnie?
Pytanie odbija się w mojej głowie nieustannie, wzmagając niepokój co do tego, co wydarzy się za kolejny tydzień. Jak mam, do cholery, poznać granice kobiety, kiedy każda próba ich znalezienia mogłaby kończyć się w taki sposób, jak teraz? To niedorzeczne, że ci idioci nie dali mi pełnej dokumentacji odnośnie mojej własnej pacjentki!
— Musisz się uspokoić, Camila — mówię powoli, a ona przywołuje na wargi uśmiech.
Ale nie jest to nawet ten uśmiech, kiedy sprośnie żartuje. Ten należy do tych przerażających i niezwiastujących niczego dobrego. Z takim wyrazem twarzy wcześniejszy niewinny wygląd brunetki zostaje zamazany, a przede mną pojawia się kompletnie inna odsłona — tak niebezpieczna, że zaczynam snuć przypuszczenia na temat dużo głębszych, niż podejrzewałam, problemów, które dotknęły ją w dzieciństwie. Człowiek nie rodzi się zły. Może się taki stać na własne życzenie albo wskutek pewnych wydarzeń, które mogły w pewien sposób zatrzeć sumienie.
— Wychodzimy — dłoń Valery'ego zostaje położona na moim ramieniu, a to wzmaga wściekłość kobiety, która wydaje z siebie ciche warknięcie—dosłownie—co powoduje podniesienie krzesła z ziemi rozpoczęcie uderzania nogami przedmiotu o szybę, jakby chciała się dostać na drugą stronę.
Natychmiastowo słucham mężczyzny, wychodząc za nim w pośpiechu z pomieszczenia. Moje serce bije tak niesamowicie szybko i mocno, że nadal czuję, jakby było w moim gardle, a nawet głowie. Całe moje ciało pulsuje, tak na dobrą sprawę, a to nie jest dobry znak.
Biorę kilka głębokich oddechów po oparciu pleców o zimną ścianę. Zielone oczy Valery'ego uważnie obserwują moją reakcję, ale aktualnie mam ją w głębokim poważaniu. To pierwszy taki wypadek podczas naszych sesji, więc mam prawo odreagować wzburzone emocje w swój sposób.
— Nie tylko na to ją stać — mówi cicho, opierając się o ścianę po przeciwnej stronie szerokiego korytarza.
— Co masz na myśli?
— Nie bez powodu ktoś z tobą jest — posyła mi niewielki uśmiech, kiedy mruży lekko powieki, przybierając taki wyraz twarzy, jakby coś wspominał. — I nie bez powodu Hiller dała ci dwa tygodnie przed wpuszczeniem do jednego pokoju bez zastosowania środków bezpieczeństwa.
— Byłoby mi łatwiej, gdyby ktokolwiek traktował i mnie, i Camilę poważnie. Gdyby ktoś pomyślał o tym, że jako jej psychiatra potrzebuję pełnej oraz dokładnej dokumentacji na temat własnego pacjenta, to uniknęłabym takich sytuacji. Jak mam poznać jakiekolwiek granice, które ma skoro nic o niej nie wiem? — Patrzę na niego z wyrzutem. — Nie jestem cudotwórcą. Potrzebuję informacji, żeby te sesje miały sens, Valery.
— Stąpasz po cienkim lodzie, Lauren.
— Stąpam po nim od kiedy poszłam na studia, aby stać się psychiatrą, Valery.
— Zobaczę, co da się zrobić z papierami — wzdycha ciężko, przecierając twarz. — Ale nie miej mi za złe, że cię nie ostrzegałem. Nie bez powodu pewne rzeczy są utajnione.
— Jestem profesjonalna.
— Każdy tak mówi.
— Chcę jej pomóc — mierzę bruneta zdeterminowanym spojrzeniem.
— Bez alkoholu nie przejdziesz przez te papiery o zdrowych zmysłach — odpycha się od ściany, po czym prostuje plecy. — Zrób sobie wolną niedzielę i przejrzyj to, co będę w stanie załatwić.
— A co z Camilą?
— Musi być sama ze sobą — wsuwa dłonie do kieszeni spodni. — Nikt inny jej nie pomoże oprócz tej drugiej strony.
— Drugiej strony?
— Czasami trzeba dogadać się z własnymi demonami, Lauren.
◦◦◦
Idąc za radą Valery'ego, nalewam sobie do kieliszka trzecią porcję słodkiego, czerwonego wina po poprawieniu swoich okularów w stylu retro — u góry mają grubszą, czarną oprawkę, a na dole cienką i metalową, aby podtrzymać szkiełka. Mężczyzna załatwił mi kilka skserowanych urywków z utajnionych akt Camili, zaznaczając, że przejrzenie ich jest na własną odpowiedzialność.
Wydaje mi się, jakby nic nie mogło zepsuć spokojnego, niedzielnego dnia po spędzeniu go w przyjemny, odprężający sposób, zwieńczając zasłużoną, gorącą kąpielą oraz winem. Przez chwilę wiercę się na krześle, aby znaleźć najbardziej wygodną pozycję, po czym otwieram teczkę, w której znajdę chociaż kilka odpowiedzi o tajemniczej brunetce.
Zatrzymuję w ustach alkohol po przeczytaniu pierwszych zdań. Natychmiastowo rozumiem sens słów Valery'ego, ponieważ w ciągu paru sekund zdaję sobie sprawę, że to nie są zwykłe akta. Nigdy wcześniej nie miałam takiego przypadku, a to z kolei potwierdza unikanie Venom Asylum przez moich współpracowników jak ognia.
Prawie krztuszę się winem, gdy postanawiam przeczytać kilka zdań zaznaczonych żółtym zakreślaczem.
Ojciec znaleziony z nożem wbitym w plecy.
Musiała na to patrzeć? Była tego świadkiem?
Matka popełniła samobójstwo.
Została jej tylko siostra?
Pięciolatka została zgwałcona, a później uduszona.
Chryste.
Dziesięciolatka znaleziona w pokoju — uśmiechała się, kiedy patrzyła na swoje zakrwawione dłonie.
Natychmiastowo wciskam kartkę do teczki, odkładając głośno kieliszek z alkoholem, który odrobinę się wylewa na białe biurko.
W co ja się wpakowałam?
◦◦◦◦◦◦
Co myślicie o dialogach między Camilą a Lauren?
Jaką historię Camili obstawiacie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top