‣ Current results
Dzień szesnasty.
1. Pacjentka dokonała pierwszego znaczącego przełomu — przeszła przez własną granicę odrzucania bliskości względem drugiej osoby, a ponadto bardziej się otworzyła podczas trwania mojego prywatnego testu Rorschacha.
2. Uważa się za winną jakiemuś wydarzeniu — akceptuje złe działania z przeszłości i pokazuje wyrzuty sumienia razem ze strachem (prawdopodobnie odwołała się do stanu w swoim "drugim ja").
3. Podopieczna zauważyła "drugie wcielenie" w tablicy numer 6. Poniekąd odwołała się do samej siebie — podała dokładną interpretację, jako wykreowany charakter w człowieku, który czasami "przejmuje kontrolę".
4. Kluczowy wynik zostaje pokazany podczas reakcji na ostatnią tablicę. Pacjentka dostrzega dwie "złe" postacie, które albo ze sobą walczą, albo chcą zranić trzecią, będącą pomiędzy nimi. Porównuje biały kształt do dziecka, które jest niewinne, a czarne "postacie" mogą wywołać w niej negatywną zmianę. Prawdopodobnie sytuacja, którą odczytała z tablicy przypomniała jej o tragicznych wydarzeniach z czasów dzieciństwa.
Rezultat: Podtrzymuję tezę o zaburzeniu tożsamości. Pacjentka wyraźnie zna swoje "drugie oblicze" i bardzo się go boi. Uważa, że sprowadziło ją na złą drogę; przyczyniło się do nieodpowiednich wyborów. Mimo to, bardzo istotne staje się wykazanie skruchy za popełnione, nieznane mi, czyny. Podejrzewam, że pacjentka próbuje ukryć za momentami agresji oraz nieprzyzwoitym zachowaniem, czy też komentarzami swoje prawdziwe uczucia. Nie odrzucam jednak opcji, w której takie postępowanie pomaga jej oderwać się od poczucia winy i "drugiego ja".
Dzień dwudziesty czwarty.
1. Pacjentka miewa gorsze dni. Staje się małomówna i nad wyraz bezbronna. W takich momentach pokazuje wyraźne zmęczenie, ale nie potrafię odnaleźć jego źródła. Czym mogłaby być wyczerpana?
2. Wahania nastrojów oprócz ekspresji agresji są pokazywane w normie. Podopieczna nie wykazuje jakichkolwiek oznak "nienormalności" o którą ją posądzają.
3. Podejrzewam używanie nielegalnego Flunitrazepamu na pacjentach. Nastrojowość i ciągłe zmęczenie są głównymi skutkami ubocznymi częstego użycia tego środka. Pacjentka pytała o jego znajomość w dniu trzecim. Nie kontynuowała tematu, kiedy chciałam nakierować rozmowę na właściwy tor i dowiedzieć się więcej na ten temat — obawiała się pielęgniarzy. Ich obecność stanowi coraz większy problem. Podopieczna nie chce się otwierać w ich obecności i tym samym nie ma większego progresu.
4. Iris Hiller oraz pielęgniarze zajmujący się pacjentką są podejrzliwi. Na każde zbliżenie podopiecznej do mojej osoby — za każdym razem w celu przyjaznym — reagują gwałtownie, co dezorientuje kobietę. Każda z próśb o pozostawienie ich (ponieważ zawsze jest dwóch) na zewnątrz sali zostaje odrzucone. Nie mam żadnej okazji, aby spędzić czas w bardziej "luźnej" atmosferze z podopieczną.
Rezultat: Dostrzegam coraz więcej niedopatrzeń oraz zaniedbań ze strony Venom Asylum for the Insane. Mój przewodnik neguje każdą z próśb o usunięciu gwałtownych pielęgniarzy z sali podczas sesji. Pacjenci przeważnie są bardzo wycieńczeni chociaż ich rutyna nie jest w żaden sposób męcząca — przybliża mnie to do większego przekonania odnośnie używania środków odurzających. Muszę dowiedzieć się więcej na ten temat, aczkolwiek nikt nie jest w stanie pomóc. Jedno jest pewne: VA nie jest takie, jak mogłoby się wydawać. Pracownicy nie próbują wspierać emocjonalnie i pomagać pacjentom. Są nimi widocznie zirytowani i zachowują się, jakby przychodzili wykonywać swoją pracę za karę.
Dzień trzydziesty pierwszy.
1. Po namowach Iris Hiller oraz wielokrotnych konsultacjach z moim szefem — Jamesem Hetfieldem — doszło do kompromisu. Mogę wykorzystać pierwszą połowę z dwugodzinnej sesji na spędzenie czasu w pokoju pacjentki bez nadzoru pielęgniarzy.
2. Podopieczna szczerze się ucieszyła na wiadomość o braku gwałtownych pracowników. Myślę, że w dniu jutrzejszym mogłoby dojść do kolejnego kroku w przód.
3. Po dowiedzeniu się o wyjątkowej sesji, pacjentka chętniej odpowiadała na pytania i tym razem nie wykazywała cienia złośliwości — wielokrotnie żartowała, utrzymując od początku do końca przyjemną atmosferę.
4. Pielęgniarze wykazali niezadowolenie z podjętej decyzji o zmianie sesji. Dostałam wielokrotne ostrzeżenia, że mogę tego pożałować, gdy będę sam na sam z własną pacjentką. To kolejny raz, kiedy pracownicy starają się mnie nastraszyć w pewien sposób. Uważam to podejście za nieodpowiednie i nieprofesjonalne z racji tego, że oprócz krótkich komentarzy nie podają mi racjonalnych argumentów, dla których mogłabym uwierzyć na słowo. Ponadto nadal nie mam dostępu do akt pacjentki — bez nich pojawia się możliwość zatrzymania w pewnym momencie progresu w sesjach. Kończy mi się czas.
Rezultat: Podopieczna nie czuje się komfortowo wśród pracowników Venom Asylum. Wie, że reagują gwałtownie i niejednokrotnie odstraszają, kiedy próbuje bardziej się otworzyć lub zbliżyć do mnie fizycznie. Wykazują po raz kolejny zaniedbania ze swojej strony — brak komfortu tłumaczy początkowy trud oraz brak zaufania ze strony pacjentki. Jak mogłaby mi ufać skoro w jej oczach byłam kolejną osobą, która chce zająć sobie czas, aby zarobić na swoje wydatki, a tak naprawdę nie zamierza wyciągnąć pomocnej dłoni? Zaczynam mieć drobne podejrzenia — w przypadku sprawdzenia się tezy o zaburzeniu tożsamości — że podopieczna czuła i czuje się tak bardzo osamotniona i pozostawiona z problemami, że wytworzyła sobie w podświadomości drugą osobowość, która pomimo złego "wpływu" i pchania do "podjęcia" niewłaściwych decyzji jest jej jedynym przyjacielem, z którym może w myślach rozmawiać.
Zamykam dziennik po przeczytaniu ostatniej zgromadzonej notatki. Pod koniec każdego tygodnia czytam je od nowa, choć zaczynam znać ich treść na pamięć, aby zacząć wysuwać w przód wnioski. Nie mogę pominąć żadnego najdrobniejszego elementu, ponieważ jeśli to zrobię to mogę nie być w stanie pomóc Camili. Zdążyłam przekonać się o ogromnym zaniedbaniu jej osoby i przyklejeniu etykiety "wariatki", a to mogło zaowocować tym, iż w to uwierzyła. Muszę zacząć wprowadzać drugą część mojego planu, czyli przekonanie jej, że jest taka, jak inni i to, że ma z czymś problemy nie oznacza, że jest złą osobą i jednocześnie znajduje się w odpowiednim miejscu i powinno być ono jej paskudnym domem do końca życia. Ciężko jest przekroczyć barierę ciągłej nieufności, ale pokładam dużo nadziei w jutrzejszym dniu. Może poczuje się bardziej komfortowo i opowie mi o sobie więcej. Może poznam ją od strony, o której nie miałam pojęcia.
Cóż, zobaczymy. Na razie pewne jest tylko jedno: z tego całego ośrodka tylko ja próbuję naprawdę jej pomóc i poznać prawdziwą Camilę, a nie kolejną maskę — nie jestem głupia, wiem, jak zręcznie potrafi je zmieniać. Jestem świadoma tego wszystkiego i może dostanie się do akt pomogłoby zrozumieć bardziej. Byłabym o krok naprzód, ponieważ znałabym każdą z jej osobistych granic i nakierowała rozmowy tak, aby poczuła komfort po raz pierwszy i, tym samym, zaczęła sama opowiadać.
Wystarczy trochę wiary, prawda?
◦◦◦◦◦◦
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top