‣ 13 days
— Humor dopisuje?
Camila stuka opuszkiem palca w szklaną ścianę, przyglądając się każdemu fragmentowi mojej części sali. Wyraz jej twarzy jest wyjątkowo łagodny, możliwe, że z powodu postępu — przez wszystkie te dni utrzymywałyśmy odpowiedzi na pytania podstawowe albo co uważamy na jakiś przypadkowy temat. Nie mogłam za bardzo pchać kobiety w kierunku wielkiego zwierzania, więc dobrą taktyką było zaczynanie od najprostszych informacji. Czasami zdarzało się, że brunetka chętnie dzieliła się swoją opinią, co dawało mi nadzieję, że współpraca będzie owocna.
— Jutro cię wpuszczą? — Opieram się wygodniej o krzesło, słysząc standardową odpowiedź pytaniem na pytanie.
— Myślę, że pojutrze.
— Dlaczego?
— Jutro jest ostatni dzień, powiedzmy, okresu próbnego.
— Co za non...
Przekręcam głowę, kiedy drzwi od sali otwierają się, co zadziwia wszystkich. Do środka wchodzi Iris Hiller, która ma skrzyżowane za plecami dłonie. Jej piwne oczy beznamiętnie patrzą na Camilę, która bardziej prostuje plecy i przyciska dłonie do szkła.
— W czymś pomóc? — Pytam, będąc nadal zdezorientowana przyjściem starszej kobiety.
— Kontynuuj — kiwa leniwie chudą dłonią, a ja powoli odwracam się do brunetki, mając zmarszczone brwi.
— Więc...jak się dzisiaj czujesz, Camila?
Brązowe tęczówki nie odwracają się w moim kierunku nawet na chwilę. Kobieta wciąż patrzy na Hiller.
— Bywało lepiej.
— Stało się dziś coś nadzwyczajnego?
— Ta sama nuda — wypycha dolną wargę, odpychając ciało od dzielącej nas ściany. — Może będzie ciekawiej, kiedy przestanie być między nami granica.
— Jak myślisz, że przebiegnie nasze spotkanie, kiedy nie będziemy rozdzielone?
— Hmm...
Camila zaczyna chodzić wokół pomieszczenia w sposób, który już doskonale pamiętam. Obserwuję ją jednak przez cały czas, aby zobaczyć zamyśloną minę, gdy spogląda na skarpetki.
— Ciekawiej — mamrocze. — Może będę czuła się mniejszą wariatką, kiedy będę z kimś twarzą w twarz.
— Nie uważam cię za wariatkę. Rozmawiałyśmy o tym, Camila.
— Miejsce, w którym jesteśmy mówi coś innego.
— Zawsze możemy się postarać, abyś stąd wyszła, prawda? — Unoszę brwi. — Masz jakieś plany, które chciałabyś zrealizować, gdy opuścisz VA?
— Pieprzyć się z tobą?
Chrząkam cicho.
— Mam na myśli pójście do szkoły, na studia albo pracę?
— Skończyłam szkołę. Mam nawet wyższe wykształcenie.
— Nie wspominałaś o tym.
— Bo nie pytałaś.
— Byłaś dobrym typem ucznia?
— A jak myślisz? — Na jej ustach formuje się filuterny półuśmiech.
— Cóż, myślę, że nie należałaś do tego leniwego grona. Mylę się?
— Nie — siada na krześle po turecku. — Mam ponadprzeciętną inteligencję.
— Coś konkretnego interesuję cię najbardziej, Camila?
— Ludzka psychika — poprawiam się na miejscu, będąc zaskoczona taką odpowiedzią. — I twoje ciało.
— To bardzo ciekawe, co powiedziałaś. Uczyłaś się w tym kierunku?
— Na własną rękę — wzrusza ramionami.
— W jakiej pracy się widzisz? Chciałabyś łączyć ją ze swoimi zainteresowaniami?
— Nah — macha niedbale dłonią. — Nie chciałabym być w otoczeniu świrów na własne życzenie.
— Co w takim razie odpowiadałoby twoim standardom?
— Hmm — mruży lekko powieki. — Praca za biurkiem z klimą i na dobrą sprawę nierobienie niczego ciekawego brzmiałoby obiecująco.
— Z pewnością, przyznaję, Camila — uśmiecham się do niej. — Gdyby można tak łatwo znaleźć taką wymarzoną pracę... — Kobieta przekręca lekko głowę.
— A ta praca? — Kiwa na mnie podbródkiem. — To twój cel?
— Owszem. Zawsze chciałam pomagać ludziom. W ten, czy inny sposób... To wciąż pomoc, prawda?
— To trochę przykre.
— Moja praca? — Potakuje ruchem głowy. — Dlaczego tak uważasz?
— Bo gdy wyciągasz do świra palec, ten odetnie ci całe ramię.
◦◦◦
Idę powoli za jasnowłosą kobietą, która ma tak bardzo wyprostowane plecy, że zastanawiam się, czy nie nosi jakiegoś wspomagacza. Bije od niej tak dziwnie nieprzyjazna aura, że czuję się, jakbym miała trafić na dywanik u dyrektora, chociaż jestem dorosła. Coraz bardziej przekonuję się, iż fatalne podejście do pacjentów jest powodem, dla którego wszyscy uznają Venom Asylum za miejsce, gdzie znajdują się ci "nie do odratowania". Jak mieliby pozbyć się własnych demonów skoro nikt nie chce wyciągnąć pomocnej dłoni?
Razem z Hiller wchodzimy do bardzo ciemnego gabinetu, który wzmaga moją niechęć do jej towarzystwa. Normalnie jestem uprzejmą oraz tolerancyjną osobą — przysięgam. Po prostu jest coś w tej kobiecie, co mnie odpycha i nie chodzi o wygląd.
— Pielęgniarze, z którymi byłaś na sesjach dawali mi sprawozdanie, jak sobie radzisz — mówi po zajęciu ze mną miejsc—jej krzesło wydaje się niewątpliwie wygodne, natomiast moje jest okropnie irytujące i do tego skrzypi.
— Jakie wnioski? — Pytam od razu, aby jak najszybciej opuścić ten gabinet.
— Okropne — moja mina rzednieje. — Jesteś zbyt łatwowierna. Ona nie jest taka na co dzień, zdajesz sobie z tego sprawę?
— Zamiast wydawać o mnie takie opinie wystarczy podejść i zapytać wprost — odpyskowuję. — Oczywiście, że zdaję sobie sprawę z tego, że teraz zachowuje się inaczej. Mam uwagi, które trzymam dla siebie. Na chwilę obecną poznaję ją od najbardziej banalnych podstaw, żeby później wszcząć robienie kroków w przód. Nie widzę potrzeby pośpiechu.
Na twarzy kobiety pojawia się grymas, a piwne tęczówki pokazują, że dla niej jestem żałosna przez taką postawę, ale mam to w głębokim poważaniu. Najwidoczniej nie jest wystarczająco dobra skoro nie potrafiła pomóc Camili przez tak długi czas.
— W poniedziałek chcę się z nią zobaczyć bez żadnej przeszkody między nami — mówię stanowczym tonem. — Wypełniłam swoją część słownej umowy, więc czas na was.
— Został ci jeszcze jeden dzień — krzyżuje ramiona pod piersiami. — Wszystko może ulec zmianie.
— Szczerze wątpię — powoli podnoszę się z krzesła. — To, że jestem tutaj gościem na okres minimum dwóch miesięcy nie oznacza, że mam być traktowana jak jakaś stażystka, praktykantka albo uczennica — wsuwam lewą dłoń do kieszeni eleganckich spodni w czarnym kolorze. — Przychodzę tutaj w konkretnym celu, a nie dla opinii. Jeśli chce pani na mnie skarżyć, jak w szkole to proszę bardzo, droga wolna. Uprzedzam, że mój szef nie znosi tego typu sytuacji. Marnowanie czasu kosztuje.
Odwracam się bez pożegnania, zostawiając za sobą zaskoczoną zołzę, ale szczerze? Naprawdę mam gdzieś to, co sobie o mnie myśli; to, za jak bardzo głupie uważa moje metody; to, jak uważa się za wyższą, jakby znała Camilę lepiej, choć w rzeczywistości może być osobą, która udaremnia brunetce opuszczenie Venom Asylum.
◦◦◦◦◦◦
Następny będzie dłuższy.
Co myślicie o dialogach, które występują między Lauren a Camilą; tikach, o których Lauren wspomina i dotychczasowej akcji? Chciałabym poznać wasze opinie na więcej niż słowo lub jedno zdanie. W ten sposób dowiem się, gdzie bardziej podkręcić akcję, a gdzie spróbować was zaskoczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top