Mirror || Little TaeJin

Wpatrywał się w wodę, gdzie widział swoje uśmiechnięte odbicie, będące całkowitym przeciwieństwem prawdziwego. Łzy spływające po policzkach zatrzymywały się na szarej koszulce, a on tylko patrzył dalej na odmienne odzwierciedlenie. Pojedyncza kropla spadła wprost do wody, rozmazując szczęśliwą twarz nastolatka, tworząc grymas, który jednak stopniowo znikał.

Chłopak nie był w stanie spoglądać już w to wesołe oblicze, więc powoli podniósł się z ziemi i odwrócił się w przeciwnym kierunku.

Już któryś raz dzisiaj upominał się, że nie powinien płakać, jednak sam siebie ignorował. Był wrażliwy i wszystko znosił bardzo boleśnie, a już szczególnie kłótnie ze swoją dziewczyną. Większość życia spędzał wesoło, lecz zdarzały się też takie właśnie sytuacje, gdy był smutny, a nawet wylewał łzy. Tak jak teraz. Jego smutek miał swoje źródło w jednej z wielu kłótni z Rosalie, ukochaną dziewczyną. No cóż, przynajmniej myślał, że była ukochana. Ciągle stwarzała wrażenie idealnej i kochającej dziewczyny, a w rzeczywistości była zimna, a uczucia innych nie obchodziły jej wcale. Zdążył przekonać się o tym już wiele razy, mimo to nie zostawił jej. Przynajmniej do dzisiaj. Czuł, że to rzeczywiście jest już koniec ich związku, choć żadne z nich nie powiedziało tego oficjalnie.

W końcu nastolatek postanowił się ogarnąć i starł łzy, kiedy stanął przed drzwiami do mieszkania.

- Wróciłem. – powiedział, gdy wszedł do ciemnego przedpokoju. Odpowiedziała mu cisza, co znaczyło, że jego ojciec ma dzisiaj termin ważnego projektu w pracy. Zdjął powoli buty i kurtkę, po czym ruszył w stronę kuchni. Przystanął, ponieważ czuł, że z powodu płaczu oczy wciąż pieką, dlatego zacisnął je mocno i odczekał chwilę. Już za moment poczuł minimalną ulgę i ponownie wrócił do wcześniejszego planu.

Otworzył lodówkę, schylił się, aby dojrzeć jej zawartość, a później do ręki wziął jogurt; sięgnął jeszcze do szuflady po łyżkę.

Przysiadł na krześle kuchennym i spojrzał w okno. W szybie dojrzał rozmazane, smutne odbicie. No tak, on sam był już szczęśliwy. Uśmiechnął się wrednie, a smutne oczy patrzyły na niego błagalnie. Zignorował to i do ust wziął wcześniej przygotowany posiłek. W końcu wstał z krzesła, wyrzucił plastikowy kubeczek, łyżkę położył w zlewie, a następnie skierował się do własnego pokoju.

Całą resztę dnia spędził, wlepiając wzrok w ekran komputera. O tym, ile czasu minęło, przekonał się dopiero wtedy, gdy spojrzał na zegarek wskazujący godzinę dwudziestą trzecią. Świadomy tego, że jutro musi wcześnie wstać, odsunął się od biurka i udał się do łazienki.

Światło oślepiło go na chwilę, ponieważ w całym domu panował mrok, ale już po chwili mógł normalnie patrzeć na lustrzane pomieszczenie. Smutny człowiek otaczał go dosłownie z każdej strony, a on tylko śmiał się bardziej, gdy tamtemu wzbierały już łzy w oczach. Sięgnął po szczoteczkę i zaczął czyścić zęby.

Potem wrócił do pokoju i od razu usiadł na miękkim materacu, który ugiął się pod ciężarem. Narzucił ciepłą kołdrę i zamknął oczy.

Dziwaczne wzorki w jego głowie zaczęły tworzyć kształty. Zaspany chłopak czuł się jak malarz, podczas gdy w jego umyśle powstawały nowe scenki, obrazy różnych sytuacji. Uczucie, które zna każdy, trudne do opisania a zarazem cudowne, towarzyszące nam każdego wieczoru, każdej nocy.

Jest. Już go widzi. Podbiega do niego i kładzie rękę na jego ramieniu. On odwraca się i patrzy z uśmiechem w smutne oczy, błagające o szczęście. Cichutki szept, którego wesoły nie zdołał dosłyszeć, rozniósł się echem po ciemnej przestrzeni otaczającej ich obu.

– Powiedz tak. – rozkazał cicho smutny. Jego przeciwieństwo tylko spoglądało na niego zdziwione, po czym wypowiedziało pożądane przez drugiego słowo. Momentalnie poczuł ucisk w żołądku i dziwne rozczarowanie, którego nie był w stanie opisać. Patrzył na twarz swojego odbicia, które pomimo stopniowego rozmywania ukazywało rozweselenie.

Głowa zaczęła boleć chłopaka, kiedy tylko otworzył oczy. Mało istotny sen zdążył wyparować z jego umysłu, gdy tylko usiadł. Przeczesał palcami swoje brązowe włosy i pomału położył stopy na podłodze. Wyciągnął z szafy szary dres, założył go i wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni.

– Chyba zaspałeś. – usłyszał chłopak po wejściu do pomieszczenia na dole. Spojrzał na swojego ojca, który z gazetą w ręce popijał kawę, a następnie swój wzrok skierował na zegar, wskazujący faktycznie późną godzinę.

– Dzięki, tato. – powiedział sarkastycznie. – Za to, że mnie obudziłeś. – mówił niby z pretensjami, ale i tak zaśmiał się.

– Więc robisz sobie dzisiaj wolne? – zapytał opiekun nastolatka, dalej błądząc wzrokiem po szarych stronach. Chłopak przytaknął tylko i skierował się w stronę lodówki. Szybko wyciągnął jakieś jedzenie, przysiadł na sofie obok taty i zaczął jeść. – Coś ty taki szczęśliwy? – ojciec podniósł brew.

– Tak jakoś, bez powodu. – odpowiedział, nawet się nie odwracając, wciąż jedząc.

– Tae, cogitatio cierpi, a ty bez powodu szczerzysz się jak głupi. Panuj nad emocjami. – mówił lekko oburzony, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaki jest jego syn. Wiele razy mu to wypominał, jednak chłopak zawsze puszczał wszystko mimo uszu i dalej robił swoje. Uświadomienie tego dziecka było naprawdę trudne, o czym dorosły zdążył się już dawno przekonać. Kiedyś niemal codziennie opowiadał mu, jak bardzo może cierpieć jego odbicie, ale z czasem zdał sobie sprawę, że to zwyczajnie nie ma sensu.

Młody przewrócił oczami i wstał z miejsca.

– To, że nie idziesz do szkoły, nie zwalnia cię z obowiązków. – powiedział jeszcze na zakończenie – Posprzątaj w domu i poucz się, ja zaraz wychodzę.

Nastolatek wrócił do swojego pokoju i odpalił komputer, aby zagrać w coś ciekawego. Wystukał komendę na klawiaturze i już po chwili zagłębił się w wirtualnym świacie. Zdążył dosłyszeć jeszcze dźwięk zamykanych drzwi i pożegnalny krzyk pana Kim.

Po godzinie odsunął się minimalnie od monitora i rozejrzał po pomieszczeniu. Zrezygnowany wstał, po czym zaczął zbierać różne rzeczy walające się po ziemi. Przechodząc do kolejnego miejsca, w którym miał posprzątać, spojrzał w lustro. Odbijał się w nim chłopak, który nie był ani smutny, ani szczęśliwy. Ojciec chciał, aby jego syn wciąż taki był, aby jego druga dusza czuła się identycznie.

– Dobra, już teraz ci odpuszczę. – powiedział jakby sam do siebie, ponieważ jedyne, co widział cogitatio, to poruszające się usta drugiego. Spochmurniał jednak, gdy na twarzy odzwierciedlenia dojrzał mały i delikatny uśmiech. Nie lubił jego szczęścia, sam wolałby być wiecznie szczęśliwy, postanowił jednak dać mu jeden dzień wytchnienia.

Poszedł do kuchni, aby pozmywać. Powolnym krokiem skierował się we właściwe miejsce i stanął przed zlewozmywakiem. Zerknął na stertę brudnych talerzy, po czym z westchnieniem wziął się za robotę.

Wszystko poszło szybko i sprawnie, a Taehyung już po chwili mógł wrócić do wcześniej planowanych zajęć. Włączył telewizor i zaczął skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś wartego uwagi. Wybrał jakiś film animowany, który – mimo swojego wieku - bardzo lubił. Oglądał uważnie, śmiejąc się co jakiś czas z zabawniejszych sytuacji, dziejących się na ekranie.

Ubrał buty i zakładając kurtkę, wyszedł z domu. Zamknął drzwi na klucz, a następnie udał się do miasta, aby spotkać się z przyjacielem.

Na miejsce dotarł dosyć szybko i od razu powędrował do miejsca, w którym się umówili. Przyjaciel przez telefon powiedział, że ma mu coś bardzo ważnego do powiedzenia i że muszą się spotkać, na co nastolatek od razu się zgodził. Zresztą, dawno się nie widzieli, bo niby chodzą do tego samego liceum, ale obaj mają też znajomych, z którymi spotykają się częściej niż ze sobą.

– Hej! – krzyknął Kim, gdy zauważył drugiego, stojącego tyłem. Chłopak odwrócił się i z poważnym wyrazem twarzy podszedł do nastolatka.

– Tae, ja przepraszam. – odrzekł, a czarnowłosy patrzył na niego jak na głupka. Nie miał pojęcia, o czym on mówi. – Za Rosalie. – sprostował, a brązowooki aż otworzył usta. Chciał coś powiedzieć, zapytać, o co dokładnie chodzi, ale widząc wzrok przyjaciela, domyślił się, co się stało. Zmarszczył brwi i podszedł bliżej. Krzyknął coś do chłopaka i mocno uderzył go z pięści. Drugi przyjął to, nawet nie próbując uniknąć ataku i minimalnie zachwiał się. W stronę czarnowłosego padła masa wyzwisk i jeszcze parę dodatkowych ciosów wymierzonych głównie w brzuch i nogi. Za którymś razem Jungkook nie wytrzymał i również zaatakował prawdopodobnie byłego już kumpla.

– Sam nie jesteś bez winy! – wrzasnął, gdy rozzłoszczony chłopak wreszcie odpuścił. – Nawet nie wiesz, jak ona się czuła!

– Ale to chyba nie powód, żeby mi ją odbierać. – powiedział łamiącym się głosem. Czemu ma ochotę płakać? I tak już nie byli razem, więc dlaczego cierpi. Może powodem było to, że okłamywała go wraz z jego najlepszym przyjacielem przez długi czas, a on nawet tego nie dostrzegł. – Nie waż się wchodzić mi w drogę. – odparł cicho.

– Stary, chodzimy do tej samej szkoły, nie ma szans, żebym nigdy cię nie spotkał. – zaśmiał się zirytowany, jak uznał Tae, zdrajca.

– To lepiej zmień szkołę, bo nie dam ci żyć, rozumiesz?! – krzyknął i złapał Jeona za kołnierz koszulki. – Masz nigdy więcej się do mnie nie zbliżać, nigdy nawet się do mnie nie odzywaj, a kiedy tylko dowiem się, że rozmawiasz o mnie za moimi plecami, obiecuję, że poznasz mnie od innej strony! – wrzeszczał mu prosto w twarz, po czym puścił i szybkim krokiem skierował się w stronę domu. Przetarł oczy, gdy poczuł lekkie pieczenie i przyśpieszył, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu.

Chłopak pięścią uderzył z całej siły w ścianę domu. Poczuł ból na kostkach na dłoni, jak również rozbolały go oczy. Załzawiony wzrok skierował na zakrwawioną dłoń i szybko wszedł do domu. Głośno zatrzasnął drzwi i udał się w stronę własnego pokoju. Usłyszał jeszcze kroki ojca i próby otarcia drzwi do pokoju, a później rozpłakał się na dobre.

– Idź stąd! – wrzasnął przez łzy do taty, będącego po drugiej stronie drzwi.

– Tae, co się stało? – zapytał pan Kim, pukając do drzwi. Odpowiedzią nastolatka była tylko cisza, a później kolejna salwa szlochu. – Jak zdecydujesz się pogadać, to przyjdź do salonu, dobrze? – rodzic odpuścił. Zdawał sobie sprawę z tego, że naleganiem nic nie zdziała, a jego syn musi sam chcieć rozmowy. Młodszy nawet nie odpowiedział.

Po godzinie postanowił wreszcie zebrać się do kupy. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo to przeżywał. Przecież Rosalie już nie była jego dziewczyną, więc czemu? Miał żal do przyjaciela, poprawka - byłego przyjaciela, któremu nie wybaczy. Ile to trwało? Od kiedy oni byli razem i nic mu nie powiedzieli? Zadręczał się tymi pytaniami przez cały czas pobytu w pokoju. Wrażliwość to coś innego, a to, co aktualnie się z nim działo, było dziwne oraz nierealne. Zachowywał się przy tym, jak po stracie matki, ale przecież ona była jego ukochaną, najbliższą osobą, a nie, szczerze, przypadkowo poznaną na korytarzu dziewczyną czy chłopakiem wplątującym się co chwila w jakieś kłopoty... Nie był w stanie tego pojąć. To, co teraz się działo, było czymś... Czymś.

– No i... zamierzasz mi powiedzieć, co się stało? – w drzwiach stanął Kim, ojciec chłopaka. Widząc pytający wyraz twarzy syna, westchnął i dopowiedział. – Miałem klucz, ale chciałem, żebyś ochłonął. Już okej?

– Tak. – wstrzymał na chwilę oddech, gotowy na powstrzymanie salwy płaczu. – Nic się nie stało. – próbował zapewnić. Tata błądził po jego twarzy powątpiewającym wzrokiem. Nastolatek wymusił najbardziej szczery uśmiech na jaki było go stać, by starszy odszedł w końcu i dał mu święty spokój. – Naprawdę.

– Więc, czemu płakałeś?

– Nie płakałem. – zaczął przeczyć, lecz już po chwili wpadł na ciekawy sposób zbycia rodzica. – Chciałem, żeby cogitatio miał taki dzień wytchnienia, czy coś. – zmyślił. Było to tak idealne wytłumaczenie, że chłopak poczuł się z siebie dumny. Jednak mina ojca wytrąciła go z tego poczucia. Niespodziewanie na twarzy taty pojawił się uśmiech.

– Wiedziałem, że są w tobie jeszcze ludzkie emocje. – klepnął młodego po ramieniu i wyszedł. Taehyung patrzył na niego zdziwiony. Czuł się też trochę zdenerwowany jego słowami. Przecież był ludzki, tak? Wcześniejsze szczęście spowodowane trafnym wymyśleniem wymówki zostało zastąpione poirytowaniem późniejszymi słowami pana Kim.. Nastolatek prychnął pod nosem. Był jak najbardziej ludzki.

Spojrzał na zegar w komputerze wskazujący dosyć późną godzinę. Stwierdził, że pójście spać będzie dosyć mądrym rozwiązaniem i jak pomyślał, tak zrobił. Już po chwili, umyty i przygotowany leżał pod ciepłą pierzyną i przekręcając się na drugi bok, próbując zasnąć.

Rano towarzyszyło mu dziwne wrażenie, że po raz kolejny miał ten sam sen. Nie myślał o tym jednak długo, ponieważ jego myśli, co jakiś czas zanikały. Chłopak złapał się za głowę, starając się pozbyć tych dziwnych objawów, co niestety nie przyniosło pożądanych rezultatów, a tylko większe zatracenie. Wmówił sobie, że jest to spowodowane narastającymi uczuciami z wczoraj i już za chwilę będzie mógł myśleć i patrzeć normalnie, bez mroczków przed oczami.

Podniósł się z łóżka i poszedł na śniadanie. Jego tata był już w pracy, a on ponownie zamierzał odpuścić sobie szkołę, ponieważ źle się czuł. Po drodze do lodówki zachwiał się delikatnie i musiał podtrzymać się jakiegoś mebla; postał chwilę. Chyba podaruje sobie jedzenie i wróci spać. Znużony już wędrował do własnego pokoju, gdy nagle przypomniało mu się, że do dzisiaj musiał wysłać ważną rzecz, o której istnieniu przypomniał sobie teraz. Zdołowany ruszył, by przygotować się do wyjścia i, ignorując mdłości, wziął paczuszkę w ręce, po czym opuścił mieszkanie.

Taehyung, idąc chodnikiem, czuł się coraz gorzej, a jedyne czego chciał, to przejście całej drogi bez jakiegokolwiek omdlenia. Jego plany zostały pokrzyżowane już po pięciu minutach, gdy zakręciło mu się w głowie i wylądował na ziemi.

– O Jezu, co się stało? – podbiegł do niego chłopak. Uklęknął przed nim i spojrzał na bladą twarz. Chłopak powoli przytomniał. – Nic ci nie jest? – zapytał przerażony. Nastolatek podnosił się wolno i nawet nie spojrzał na ucznia, mającego na sobie mundurek z jego szkoły.

– Dzięki. – wysapał. – Nic mi nie jest. – dodał, co jawnie nie zgadzało się z prawdą. Nastolatek patrzył na niego podejrzliwie i gdy już chciał się odezwać, on mu przerwał. – Muszę już iść. – był to słaby głos. Wypowiadanie słów wiązało się z mdłościami i ponownymi zawrotami głowy.

– Jestem Seokjin. – powiedział nieznajomy. Był wręcz przekonany, że wie, co dolega chłopakowi, ale musiał poświęcić jeszcze jedną noc, by móc mieć pewność. – Wiem, że się nie znamy i w ogóle, a to pytanie jest zwyczajnie bez sensu, ale czy mógłbyś przyjść tu jutro, o tej samej porze? – zapytał. Chłopak pokiwał tylko twierdząco głową, niezdolny do czegokolwiek innego. Nie obchodziło go, co tamten przed chwilą powiedział; chciał, aby zakończył swój monolog, by mógł udać się wreszcie do domu. Rzucił na pożegnanie ciche: ''A ja Tae'', a następnie oddalił się od niego.

Po powrocie do domu od razu rzucił się na łóżko i przykrył ciepłym kocem. Marzył, by całodniowe dolegliwości nareszcie go opuściły, a on mógł mieć chwilę wytchnienia. Zamknął oczy, jednak nie mógł zasnąć, odpuścił więc to sobie, podniósł się i poszedł zaparzyć sobie herbaty.

Będąc w salonie i popijając gorący napój, poczuł się trochę lepiej. Nie było to jakieś ponadprzeciętne uczucie, lecz na pewno lepsze, niż to, co towarzyszyło mu wcześniej. Z niecierpliwością czekał na wieczór, bo wiedział, że w nocy nie będzie miał problemu z zasypaniem, no, a przynajmniej nie takich jak teraz. Co sekundę zerkał na zegar wiszący na ścianie, modląc się, by czas mógł płynąć trochę szybciej. Dopił herbatę i ponownie spróbował zasnąć, tym razem na kanapie. Nieskutecznie, niestety.

– Hej! – krzyknął pan Kim, stając w przedpokoju. Godzina była już dosyć późna. – Jak tam w szkole? – zapytał rodzic, wchodząc do salonu i patrząc na syna.

– Nie byłem. – odpowiedział krótko, odwracając się do ojca. Ten widząc bladą twarz i podkrążone oczy podszedł do Tae. Zasypał go pytaniami typu: ''Jak się czujesz'', ''Nic ci wcześniej nie dolegało''... i tym podobne. Chłopak na wszystko kiwał tylko głową bądź wzruszał ramionami. Starszy, widząc brak entuzjazm, stwierdził, że syn powinien iść już spać. – Nie umiem. – odparł, gdy ojciec podsunął mu taką myśl.

– Chodź, dam ci coś na sen. – rzekł tata i szybkim krokiem poszedł w stronę szafki z lekami, pozostawiając młodego w tyle. Już po chwili wrócił ze szklanką wody i opakowaniem tabletek nasennych. Podał wszystko synowi i zaczekał, aż tamten to zażyje. Chłopak udał się do swojego pokoju, a ojciec podążył za nim.

Leżał, był po tabletkach i tylko czekał, aż zaczną działać. Już za moment poczuł się bardziej senny, a po krótkim czasie odpłynął do krainy Morfeusza.

– Powiedz tak. – znowu. Ponownie ten sam sen. Powtarza się trzeci raz. Chłopak nic nie mówi. – Powiedz to. – wypowiada po raz kolejny jego odbicie. Drugi patrzy jak odzwierciedlenie błaga o te słowa. – Powiedz. – prosi nadal, będąc coraz bardziej smutnym.

– Tak. – odpowiada w końcu Tae. Wszystko się rozmywa, a chłopak widzi diabelski uśmiech cogitatio.

Budzi się. Jest środek nocy. Leki musiały nie zadziałać. Jednak jest coś, co delikatnie go przeraża. Widzi wszystko bardzo jasno. Jest to coś, jak wzrok przez mgłę, ale nie aż tak gęstą. Tabletki są w kuchni, a on musi ponownie je zażyć. Wstaje. Idzie wprost do tamtego pomieszczenia. Wszędzie ta sama mgła. Łyka lek. Powoli kieruje się do pokoju, w którym śpi. Po drodze odczuwa senność, która jest spowodowana tabletkami i przeżyciami z całego dnia. Ponownie kładzie się i momentalnie zamyka oczy. Myślenie sprawia mu trudność. Każdy wątek w jego umyśle jest odpędzany i zastępowany przez słowo. Twierdzące słowo. Powoli zasypia... a jedyne, co siedzi w głowie chłopaka, to... ''TAK''. Litery tworzone są z różnych znaków, kolorów, jednak napis ten sam. Widzi to słowo. Staje przed ogromnym budynkiem, na ścianie którego widnieje ten wyraz. Spogląda na niego. Litery są granatowe. Taehyung odchodzi od bloku i idzie w innym kierunku. Po drodze spotyka ludzi. Wszyscy zamiast normalnej twarzy mają literę ''T''. Nastolatek biegnie. Potyka się. Patrzy na przedmiot, przez który upadł. Wiązanka gałęzi przypominająca powyginany napis... Podnosi się. Widzi zwierzęta. Tylko one są tu normalne. Pies biegający za właścicielem o przedziwnej twarzy, kot siedzący na parapecie... Tylko zwierzęta pozostały sobą. Młody Kim podchodzi do smutnego, starego psa. Kuca przy nim i wyciąga rękę. Zwierzak daje się pogłaskać, a następnie wędruje pyskiem do kieszeni nastolatka. Ten niespodziewanie znalazł w niej coś, czym może nakarmić psa. Daje mu to. Pies zjada i patrzy na żywiciela. Merda ogonem ile sił i odchodzi. Tae patrzy za nim. Pies siada. Zaraz potem zaczyna stopniowo się kurczyć. Za chwilę nie pozostaje po nim ... napis na chodniku, przedstawiający to znienawidzone słowo.

Otworzył oczy. Rozejrzał się po własnym pokoju. Przedziwne widzenie wciąż nie zanikło, lecz chłopak miał nadzieję, że po jakimś czasie przejdzie.

Kiedy siedział w salonie, przypomniało mu się, że wczoraj obiecał spotkać się z tamtym chłopakiem. Godzina była odpowiednia do wyjścia, co utwierdziło go w przekonaniu, że chyba powinien tam pójść.

– Jednak jesteś. – uśmiechnął się siedzący na ławce Seokjin. Poklepał miejsce obok z nadzieją, iż chłopak zechce go wysłuchać.

– Po co chciałeś się ze mną spotkać? – nie widział dokładnie jego twarzy. Mgła w jego wzroku mu tego nie umożliwiała.

– Wczoraj dziwnie się czułeś, prawda? – zadał pytanie, a siedemnastolatek przytaknął. – Mógłbyś opisać mi, co dokładnie ci było? – poprosił, patrząc mu w oczy. On tylko westchnął i zaczął opowiadać mu o dolegliwościach. – Dzisiaj jest już dobrze? – spytał, gdy nastolatek opisał mu wszystko ze szczegółami.

– Źle widzę. – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Jakby przez mgłę. – dodał po chwili, a chłopak był już pewien swojej teorii. Nocna rozmowa Seokjina ze swoim odbiciem przyniosła jakieś rezultaty.

– Twój cogitatio chce zamienić się miejscami. – mówi, lecz gdy widzi niezrozumienie na twarzy Tae, dodaje. – Niedługo to ty będziesz w lustrze. – wytłumaczył, a brunet zbladł. Patrzył na młodego i nie dowierzając wstał z miejsca.

– Niby skąd to wiesz?! – wrzasnął na Seokjina. – Nie możesz być tego pewien!

Chłopak tylko pokręcił głową.

– Mogę być tego pewien. Mój cogitatio mówił, że rozmawiał z twoim. Opowiedział mu wszystko.

– Niemożliwe. Niby jak rozmawiasz z własnym odbiciem? Przecież nie da się. – zaśmiał się nerwowo. Przerażało go to, a niepewność z każdą chwilą narastała.

– Można porozumiewać się przez sen. – odparł. – Tak samo można zatwierdzać układy ze swoim odzwierciedleniem, gdy śnisz. – wyjaśnił, a pod nastolatkiem ugięły się kolana. Musiał się zgodzić; więc to o to chodziło. Pozwolenie na zamianę. – Twoje odbicie powiedziało, jak je traktowałeś. Ja z moim żyję w zgodzie, ponieważ staram się trzymać emocje na wodzy, dzięki temu oboje czujemy się tak samo. – mówił dalej, ignorując stan chłopaka. – Dodało też, że polubiło nas. Chyba trochę różnisz się od niego też pod względem, no cóż, orientacji. – delikatnie się uśmiechnął, ale szybko spochmurniał.

– Można to jakoś odwrócić? – wypowiedział te słowa drżącym głosem. Odpowiedź zmroziła go.

Odwrócił się i zaczął biec. Chciał znaleźć się w domu i błagać o pomoc ojca. Nie wziął komórki, nie może teraz do niego zadzwonić. Zrobi to, jak tylko wróci i zdobędzie telefon. Poczuł mdłości i kręcenie w głowie. Widział rozmazujący się asfalt. Krztusił się własnymi łzami i niemo prosił o pomoc. Udało mu się dojść do jakiegoś budynku, szukając kogoś, kto mógłby go uratować. Nikogo jednak nie było, a mały sklepik był zamknięty. Spostrzegł cogitatio śmiejącego się w szybkie, a już po chwili nie widział nic. Słowa Seokjina, mówiące o tym, że w tym ciele pozostało mu około dziesięć minut, sprawdziły się.

– Teraz wreszcie zobaczysz jak się czułem. – powiedział niegdyś cogitatio, patrzący teraz na smutne odbicie w szybie, odwracając się na pięcie i idąc w kierunku Seokjina, którego obie osobowości zdążył się polubić. To był najpiękniejszy dzień w jego życiu. Nareszcie był człowiekiem. – Nie martw się. Będę lepszy. – uśmiechnął się podle. – Ale dopiero jutro.

__________________________

Ogólnie to jest to shot, który był wysyłany na konkurs literacki i wgl, a jedynie postacie są zmienione. W oryginalnym opo Jin był laską, więc jak gdzieś czegoś nie poprawiłam to przepraszam. Jeśli Tae jest gdzieś inaczej opisany, np. Oczy, albo imię, to dajcie znać, poprawię.
Taka rebel jestem, opo miało być do czerwca nie publikowane, kurde

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top