Let me breathe || YoonSeok

Ostatni cios wymierzony w mężczyznę stwierdził o zwycięzcy. Sędzia podnoszący rękę przeciwnika patrzył z żalem na drugiego, pokiereszowanego, leżącego na ziemi. Może teraz leżał spokojnie, ale w rzeczywistości wszystko się w nim gotowało. Jednak musiał zachować pozory i czym prędzej wstać, by nie ukazywać słabości. Patrzył gniewnie na zwycięzcę dzisiejszej walki, wówczas, gdy sędzia mówił o wygranej Namjoona.

Wychodząc z budynku poczuł podmuch zimnego wiatru, uderzającego w jego twarz. Zarzucił dużą torbę na ramię i schował dłonie do kieszeni, by chociaż trochę zastopować nadciągające zimno. Odczuwał straszny mróz na całym ciele, a w szczególności na policzkach i nosie, które swoją drogą musiały być już czerwone z zimna, co nie do końca było widoczne, przez fioletowe siniaki na całej twarzy, jak i ciele, zaliczając do tego pożądanie pękniętą wargę. Bokser nie do końca zwracał uwagę na pokaleczoną skórę, która wyglądała tak po każdej walce. Jedyne co było w tamtej chwili dla niego ważne, to fakt, iż przegrał. Porażka była dla niego boleśniejsza niż seria ciosów wymierzonych przez przeciwnika. Nie potrafił przyjąć tego do wiadomości, a targające nim emocje powoli chciały już wyjść na wierzch.

Jadąc do domu windą uderzył w jedną ze ścian. Nie było to mocne, ponieważ Yoongi bał się, że coś może się stać, jednak on wiedział, iż na tym się nie zakończy. Stanął przed drzwiami do mieszkania i przekręcając klucz, wszedł do środka. W powietrzu unosił się mocny aromat kawy. Min ściągnął buty i kurtkę, stawiając torbę na ziemi, po czym poszedł w kierunku salonu, w którym świeciło się światło. Na kanapie dojrzał swojego chłopaka mocno powyginanego, lecz śpiącego, a przed nim na stoliku duży kubek, pobrudzony kawą, jaka już dawno musiała zostać wypita.

Bokser podszedł do blondyna i mocno pociągnął za kołnierz koszulki, zmuszając do wstania. Hoseok otworzył zaspane oczy i spojrzał na czarnowłosego. On nawet nie zawahał się przed uderzeniem drugiego, śpiącego w twarz, powtarzając to parę razy. Przecież ten miał na niego czekać. Miał czuwać, aż on nie wróci. Przegrana była jego winą, ponieważ nie trzymał za niego kciuków, nie kibicował mu. To wszystko jego zasługa.

Jungowi udaje się zepchnąć z siebie wściekłego Mina, a następnie uciec do toalety, by móc się zamknąć.

- Nie skończyłem! - wrząsnął, biegnąc za nim. Na całe szczęście młodszy zdołał zatrzasnąć drzwi na czas, a drugi nie mógł ponownie go zaatakować. Starszy walił w drzwi przez jakiś czas, ale po około pięciu minutach, rzucając wiązankę przekleństw, poszedł do sypialni, by położyć się spać.

Hoseok siedział pod drzwiami, dusząc się łzami. Czuł ból na całej twarzy i reszcie ciała. Błagał swojego chłopaka, by ten przestał, by skończył go bić, ale tamten jak w amoku wymierzał ciosy. Dwudziestotrzylatek miał dosyć. Początek tego związku był jak z bajki. Wszystko zmieniło się, gdy Min coraz częściej pojawiał się na ringu. Jung dostawał za każdą drobnostkę, lecz nic nie mógł na to poradzić. Było tylko jedno wyjście, o którym wolał nawet nie myśleć.

Mężczyzna wstał z zimnej podłogi i spojrzał w lustro. Szczerze, ten widok nie zszokował go aż tak. Bywało gorzej. Zauważył delikatny ślad pobicia, więc jutro będzie mógł dostrzeć ogromnego siniaka pod okiem. Później jego uwagę przykuła, dopiero co, wypływająca z nosa krew, a do tego straszny ból. Możliwe, że nos jest złamany, ale nie mu to oceniać. Miał już tego dosyć. Jego chłopak kolejny raz to zrobił. Ponownie wyżył się na nim, obwiniając o wszystko, co mu się przytrafiło.

Hoseok do ręki wziął skrawek papieru toaletowego i uprzednio ścierając krew z nosa, zatkał krwotok. Patrzył we własne oczy i czuł ponowny nawał łez. Usiadł na podłodze i przysunął się do ściany. Bał się wyjść, więc postanowił, że spędzi tę noc w toalecie. Przymknął mokre oczy i wyciągając papier z nozdrzy spróbował zasnąć.

Sen przeszedł po dosyć długim czasie, przyczyną czego było wciąż mocno bijące serce młodszego. Nie pomagał temu odczuwalny ból w każdym możliwym miejscu na całej klatce piersiowej oraz twarzy.

- Otwórz te drzwi, kurwa! - krzyki obudziły pobitego, który poczuł strach, zaraz po usłyszeniu wrzasków.

- Nie! - odpowiedział, stając się, by jego głos nie drżał, jednak walenie w drzwi i natarczywe ciągnięcia za klamkę dodawało obaw.

- Chcę mi się lać, otwieraj! - czarnowłosy wciąż nie dawał za wygraną.

- Lej w gacie, nie otworzę! - Jung czuł łzy zbierające się w oczach. Bał się. Tak cholernie bał się Yoongiego. Do jego uszu dobiegło głośne kopnięcie w drzwi.

- Jeżeli w tej chwili nie wejdziesz, będziesz miał przejebane. - syknął starszy, sprawiając pojawienie się ciarek na ciele Hoseoka. Trudno zrozumieć, jak z ciągle szczęśliwego, uśmiechniętego i wiecznie pozytywnie nastawionego mężczyzny zrobiła się osoba smutna, pozbawiona kontaktów z jakimkolwiek starym znajomym, poniżana przez drugą połówkę. To on zawinił, ponieważ dał się tak traktować.

W tamtej chwili walczył ze sobą, podejmując decyzję o sytuacji, która będzie miała miejsce już za moment. Powoli wstał i podszedł do drzwi. Nie spiesząc się przekręcił klucz, by po chwili do środka wparował Min, przyszpilając młodszego do najbliższej ściany, kompletnie ignorując dodatkowy ból sprawiany przez wybijający się wieszak na ręczniki prosto w plecy.

- Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś nic nie wartą kurwą, która nie ma prawa tak się zachowywać. - wycedził przez zęby, przyprawiając Junga o skurcz w żołądku. Cierpiał przez słowa padające z ust boksera, niemal jak przez jego ciosy, które miał okazję poczuć już po chwili. Odpychając Mina od siebie ponownie uciekł, pozostawiając partnera samego. Siedział na kanapie, wylewając smutki na własną twarz i koszulkę, gdy przed nim stanął Yoongi. Zerknął na niego przerażonym wzrokiem, by za moment znaleźć się w jego ciepłym uścisku. - Przepraszam, skarbie. - mruknął mu do ucha drugi, mocniej go ściskając. Cudowne uczucie rozchodzące się po ciele młodszego pozwoliło zapomnieć o żółtofioletowych siniakach, powstających przez dzisiejszy wieczór. Delikatnie odwzajemnił czynność, kładąc głowę na ramieniu Mina. - Chodź spać. - zażądał po chwili bokser, łapiąc swojego chłopaka za rękę. On jedynie kiwnął głową z bladym uśmiechem, nie będąc w stanie zrobić nic więcej.

Oboje położyli się na dużym łożu, a Yoongi wtulił się w ciepłe ciało Hoseoka. Uśmiechnął się czule, gładząc go po policzku i niemalże nieśmiało całując w czoło

- Dobranoc. - szepnął do ucha partnera, od razu słysząc odpowiedź i udał się do krainy snów.

Nad ranem Mina obudził trzask z kuchni. Nie spiesząc się wstał z łóżka i pokierował w stronę szafy, by się ubrać, a następnie w kierunku hałasu. Cicho podszedł do kucającego tyłem Junga, po czym, gdy wstał złapał go w pasie, ignorując przyspieszony oddech i ciarki u młodszego.

- Co robisz? - spytał w jego kark, gdy tamten trzęsacymi rękami odkładał rondel, odpowiedzialny za pobódkę Yoongiego.

- Chciałem zrobić ci owsiankę. - odparł, kładąc dłoń na tej trzymanej przez drugiego na jego talii. Uśmiech wstąpił na twarz Hoseoka, gdy partner złożył delikatny pocałunek na jego szyji.

- Nie chcę mi się jeść. - stwierdził przygryzając płatek ucha prawie że białowłosemu. Tamten mruknął jedynie i odwrócił twarzą do niego, złączjąc ich wargi ze sobą. Na początku nieśmiały pocałunek zmienił się w agresywny, za sprawą starszego. Odrywając usta Jung cicho westchnął, wciągając powietrze. Mocny uścisk na nadgarstku poprowadził go w stronę sypialni. Bokser popchnął partnera na łóżko, powodując jęk bólu, spowodowany uderzeniem w siniaki i rany na plecach. Czarnowłosy usiadł okrakiem na drugim i momentalnie wlepił w niego swój wzrok. Ponownie złączył ich wargi i podciągnął Hoseoka do siadu. Szybko pozbył się jego koszulki, ściągając później swoją. Spojrzał na siniaki młodszego i spowrotem go położył. - Wiesz, że to twoja wina. - uśmiechnął się czule, jeżdżąc palcami po obrażeniach.

- Tak. - mruknął smutno, mając żal do mężczyzny. Tamten schylił się i językiem zaczął kreślić ślady na szyji i klatce piersiowej Junga. Zassał się na lewym sutku młodszego, a prawy zaczął pieścić dłonią, słysząc jęki chłopaka. Wolną ręką zaczął gładzić twarz partnera, która stawała się pomału różowa. Oderwał się od ciała Hoseoka, po czym rozpiął pasek jego spodni i ściągnął je. Chwilę odczekał, zanim pozbył się własnego ubioru, lecz za moment oboje leżeli nadzy. Yoongi podniósł nogi białowłosego i wszedł w niego bez przygotowania. Do jego uszu dobiegł krzyk drugiego, więc odczekał chwilę, by chociaż trochę oszczędzić mu bólu. Po chwili zaczął się w nim poruszać, nachylając się, by zacząć go namiętnie całować. Hoseok zaczął jęczeć mu wprost do ust z przyjemności, pomieszanej z bólem. Z jego oczu powoli wpływały łzy, które Min zlizał, gdy skończył całować tamtego. - Yoongi. - szepnął przez jęki młodszy. Starszy rozlał się w środku drugiego i wyszedł z niego. Dojrzał rozczarowanie na twarzy niespełnionego Junga i uśmiechając się chytrze, zszedł głową do jego krocza, by wziąść w usta jego penisa. Poruszał głową w górę i w dół, delikatnie przygryzając co jakiś czas główkę narządu. Napędzany przez jęki, ruszał głową coraz szybciej, aż w końcu tamten, wydając z siebie głośny pomruk zadowolenia, doszedł. Czarnowłosy połknął słoną substancję i nachylił się nad rozpalonym Hoseokiem. Ucałował go w czoło, pozostawiając trochę jego własnego nasienia na twarzy.

- Chodź się umyć. - wydał rozkaz, na który tamten niechętnie wstał. Był obolały. Min widząc to złapał go jedną ręką w talii, a drugą pod kolanami, by wziąść go na ręce. Szedł z nim, jak z najdroższym skarbem, do momentu, gdy nie znaleźli się w łazience i nie odstawił go do kabiny, by zaraz samemu do niej wejść i puścić ciepłą wodę, zmywającą z nich maź, powstałą przed chwilą. Przygniótł młodszego swoim ciałem, przystawiając jego plecy do kafelek. - Kocham cię, skarbie. - odparł, całując go w czoło.

- Ja ciebie też. - odpowiedział mu, uśmiechając się czule Hoseok. - Yoongi, jestem głodny. - dodał jeszcze, sprawiając, że partner zaczął dokładnie myć ich obu, by zaraz mogli udać się do kuchni po jedzenie, które zjedli dosyć powoli.

- Kurwa! - wrząsnął na całe mieszkanie Min, rozbijając kubek z gorącą kawą na ziemi. Wstał z kanapy i chcąc iść ochłonąć na balkonie, wpadł na swojego chłopaka. Widział niezrozumienie na jego twarzy, a zaraz potem przerażone, zamykane, pod wpływem uderzenia, oczy. Zignorował chwytającego się za nos mężczyznę i odpychając go dokończył swoją podróż.

Jego przegrana walka aktualnie była pokazywana w telewizji, a bokser nie mógł wytrzymać, gdy widział twarz swojego przeciwnika i upokorzonego siebie.

Położył dłonie na metalowej balustradzie i odchylił głowę do typu. Przymknął powieki i głośno wciągnął powietrze. Musi zapalić.

Spowrotem wszedł do salonu, kierując się następnie do sypialni, w której trzyma papierosy. Widok, jaki zastał spowodował u niego jeszcze większe zdenerwowanie.

- Co ty, do cholery, robisz?! - krzyknął podchodząc do chowającego ubrania do torby Hoseoka.

- A nie widzisz?! Pakuję się, mam zamiar wreszcie to skończyć! - odparł wrzaskiem. Niestety nie dane było mu zakończyć wcześniejszą czynność, ponieważ bokser brutalnie pociągnął go za włosy, powalając na łóżko.

- Nie będziesz nigdzie szedł. - powiedział wówczas, gdy rozpinał pasek w swoich spodniach i podchodził do Junga. Mocno chwycił go za nadgarstki i usiadł na nim okrakiem.

- O co ci chodzi, cwelu?! - wrzeszczał młodszy, miotając się, kiedy tamten związywał jego ręce paskiem i mocował je do ramy łóżka. - Zdejmij mi to! - rozkazał, szarpiąc mocno rękami, co nie przyniosło efektów. Jak tamten mógł przymocować jego dłonie tak mocno, używając do tego zwykłego paska od spodni?

- Pokazuje ci tylko, kto tu rządzi. - odrzekł dwudziestoczterolatek. Zsunął swoje spodnie do kolan, to samo robiąc z dżinsami drugiego i mocno wbił się w niego. Nie czekając na komfort Hoseoka szybko poruszał własnym penisem w środku tamtego. Ignorował płacz Junga, krzyki i prośby o zaprzestanie, nie zwalniając swoich ruchów. Sapał głośno z każdym ruchem, gotowy na spełnienie, które przyszło już po paru kolejnych pchnięciach, rozlewając się we wnętrzu białkowłosego. Wyszedł z niego i podciągnął spodnie, zostawiając bliskiego omdleniu mężczyznę, wciąż przywiązanego do łoża i opuścił pomieszczenie.

Młodszy dławił się łzami, podczas kolejnej, tym razem udanej próby pozbycia się przedmiotu na nadgarstkach oraz ignorując nasienie Yoongiego wypływające z jego wnętrza, trzęsacymi się dłońmi, zapiął spodnie. Chwycił prawie całkiem spakowaną torbę i szybko wybiegł z pokoju. Biegiem zmierzał w stronę drzwi wyjściowych, ale na swojej drodze spotkał boksera, który przed chwilą na niego wpadł. Korzystając z chwilowego nierozgarnięcia starszego, popchnął go na ścianę i łapiąc w rękę buty i kurtkę wyszedł z domu. Ubierał jednego buta skacząc na jednej nodze, powtarzając czynność przy drugim, po czym w biegu założył kurtkę.

- Jung! - usłyszał za sobą odbijający się echem głos Mina. Nie słuchał go i biegł dalej, mało nie spadając ze schodów. - Kurwa, Jung! - był coraz bliżej. Nagle białowłosy poczuł dłonie na swoich ramionach i zimne oparcie na plecach. - I co zmierzasz zrobić? - spytał, prawie, że sycząc starszy.

- Iść jak najdalej od ciebie. - dpowiedział drżącym głosem.

- Nie masz nawet gdzie. - zaśmiał się nerwowo bokser. - Musisz zostać.

- Odpierdol się ode mnie, mam ciebie dosyć. - wycedził przez zęby Jung. - Tyle czasu mnie katowałeś, już starczy. - odepchnął od siebie słabiej napierającego czarnowłosego.

- A zresztą rób co chcesz. - omal nie szepnął Yoongi. - Ale nie waż się wracać. - Mówił do pleców odchodzącego mężczyzny. - Bo nie będę za tobą tęsknić, Hoseok. - poczuł łzy na policzkach, goszczące tam po bardzo długim czasie, lecz Jung nie mógł ich zobaczyć, jak równeż dosłyszeć ostatnich, cicho wypowiedzianych słów, które ledwo opuściły usta Mina.

Chwiejnym krokiem wrócił do mieszkania i głośno zatrzasnął drzwi. Jeżeli sąsiedzi nie zwrócili uwagi na wcześniejsze krzyki, to teraz napewno zaintrygowali się kolejnym hałasem. To wszystko jednak nie obchodziło już Yoongiego. W końcu jego partner nie wytrzymał i miał ku temu słuszność. Mężczyzna nie był pewien, czy może go jeszcze nazywać swoim chłopakiem, lecz po chwili rozmyślań o wszystkim, co mu zrobił i był pewien, że już nie miał nawet prawa do myślenia tak o nim.

Hoseok przecierał słoną wodę, która wypływa z jego oczu oraz nosa i myślał, co teraz zrobi. Min miał rację. Gdzie pójdzie?

Nie.

Nie powinien nawet tak myśleć. Nieważne gdzie, byle dalej od tego tyrana. Wyciągnął komórkę i od razu wszedł w kontakty. W pierwszej kolejności dostrzegł onaczony gwiazdką numer, podpisany "Yoo-Min~", a od razu poczuł ogromny ucisk w klatce piersiowej. Zjechał na dół i wybrał kontakt o nazwie "Jimin" i połączył się z nim. Odczekał dwa sygnały, po,czym usłyszał głos przyjaciela, pytający o aktualny stan Hoseoka, wesołym głosem.

- Yoongi. - wyszeptał jedynie, czując drżenie głosu. Nie czekał nawet chwili na pytanie o miejsce swojego pobytu i pośpieszne "Zaraz będę".

Uderzenie szkła w blat stołu było naprawdę głośne, ale pijany Min nie zadręczał się nawet obawą, że butelka mogła się rozbić. Od godziny siedział na kanapie i zapijając smutki, opróżnił już całą butelkę whisky. Na zmianę płakał i brał łyk alkoholu. Czuł, że nie ma już czym płakać, a obecny stan nie pozwolił mu się nawet na chwilę skupić. Wstał z sofy i slalomem powędrował do sypialni. Spojrzał na rozkopaną pościel i skórzany pasek, leżący na ziemi. Podchodząc do łóżka dojrzał zaschniętą spermę i krew, brudzącą narzutę. Stopniowo tracąc trzeźwość złapał za zdjęcie schowane w zwyczajnej, brązowej ramce, przedstawiającej go trzymającego śpiącego Junga na swoich kolanach. Na twarzy starszego mężczyzny gościł delikatny uśmiech, spowodowany słodką mimiką tamtego. Dłoń Mina gładziła policzek drugiego, wyglądający jakby odebrany porcelanowej lalce. Yoongi mocno uderzył przedmiotem o ziemię, powodując pęknięcie szkła, które aż posypało się. Chwilę później szeroko otworzył oczy i uświadamiając sobie, że zniszczył nie tylko zdjęcie, a jeszcze ich związek, nie mówiąc już o psychice Junga, uklęknął nad zniszczonym przedmiotem.

- Przepraszam. - wymamrotał, zabierając fotografię z podłogi i przypadkiem kalecząc dłonie szkłem. - Naprawdę cię przepraszam.

Natłok myśli nie pozwolił mu spać. Leżący na kanapie Jimin, który już dawno drzemał nie przeszkadzał mu, a dawał świadomość, że mimo, iż z nim nie rozmawia, to nie jest sam. Westchnął głośno, lecz tak, by nie obudzić przyjaciela. Czuł się taki... Pusty. Nic nie znaczący. Wciąż zdruzgotany całym dniem przymknął oczy i powstrzymał natłok łez. Mocniej ściskając pierzyne podniósł się do siadu, po czym spowrotem położył. Przecież nigdzie nie pójdzie. Zwyczajnie chciał tylko zasnąć, zapominając chociaż na chwilę o Yoongim, ale zdawał sobie sprawę, że nie porzuci myśli o nim tak kd razu. Potrzebował czasu. Dużo czasu, który zawsze mógł okazać się niewystarczający.

Zwłoki. Prawie tym był Hoseok. Jak inaczej nazwać człowieka, który stopniowo znika? Jest jak martwe ciało, rozkładające się. Pozytywny mężczyzna. - Kiedyś. Nawet wówczas związku z Minem nie był takim wrakiem jak teraz. Tamten stał się dla niego narkotykiem, którego pragnął z każdym dniem coraz mocniej, znając wszelkie konsekwencje. Całkowicie uzależnił się od boksera i mimo tego, co mu robił, nie potrafił poradzić sobie z wcześniejszą decyzją. Gnił. Wszystko w nim umierało. Całe szczęście, pojawiające się choć na chwilę, kiedy Yoongi mówił, że go kocha. Całe te wspomnienie pozwalało zniknąć tym złym, jednak tęsknota zabijała go. Samobójstwo. Tak to można określić. Jego decyzją było odejście. Postąpił słusznie, ale z każdą chwilą w to wątpił. Min znęcał się nad nim. Kochał go. Obwiniał za wszystko. Był delikatny. Odbierał szczęście. Dawał je. Rozdarcie władało umysłem Hoseoka i nie dawało dostarczyć do niego nawet słów Jimina. "Yoongi". Przez barierę w głowie dostawały się pojedyncze słowa. "Walka". Dlaczego Park po tych słowach obraża czarnowłosego? Czemu nazywa go zwyrodnialcem i najgorszym z możliwych?

Obudził się z transu po usłyszeniu, że ten "skurwysyn" przegrywa. Wstał z kanapy i ignorując swój koszmarny wygląd pobiegł do przedpokoju. Na bose stopy pospiesznie włożył buty, a do ręki wziął kurtkę, po czym wyszedł z mieszkania. Krzyki kumpla wydawały się zanikać, gdy zbiegał ze schodów. Potknął się na jedym ze stopni, w odpowiednim momencie łapiąc równowagę i wybiegł z klatki.

Boli. - Pomyślał Min, gdy po raz kolejny oberwał od przeciwnika w brzuch. Nie pozwolił sobie jednak odpuścić i również zaatakował, będąc pewien, że spowodował to samo cierpienie Seokinowi. Był jednak w gorszym stanie, co tylko utwierdzało kręcenie w głowie. Jego forma na ostatnich walkach była tragiczna, co jednak nie przeszkadzało mu w ich uczestnictwach. Przecież nikt tego nie zauważał. Aż do teraz. Bo przecież łatwo dostrzec mdlejącego mężczyznę, opadającego na rozkojarzonego rywala.

Narkotyk. Doskonałe przedstawienie sytuacji. Konsekwencje się pojawią, ale po co się nimi przejmować, gdy przed sobą ma się ukochaną osobę? Zawsze jest jednak inne wyjście. To nie musi być złe uzależnienie. Hoseok poważnie utknął w miłości do Yoongiego. Min się leczy. Panuje nad swoją agresją. Od momentu, kiedy obudził się w szpitalu, a na krzesełku obok siedział Jung, płacząc i wpatrując się w niego, stwierdził, że musi się zmienić dla nich obu. Patrzenie na jego smutną twarz powodowało ból w sercu. Jednak Yoongi miał jeden warunek. Jeżeli jeszcze raz skrzywdzi chłopaka, tamten będzie musiał odejść, bez względu na wszystko.

Całe szczęście od roku żadna z takich sytuacji nie miała miejsca, a oni wiedzą, że przeżyją ze sobą wiele długich lat, zapominając o przeszłości.

- Yoongi? Myślisz, że oddychanie jest proste?

- Zależy jakim powietrzem oddychasz.

- Zepsutym.

- Więc w końcu umrzesz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top