5. Wyprowadzka

-Jeśli chcesz, możesz przenieść się do mnie na jakiś czas. Może jak zobaczy, że chcesz z nim skończyć to się opamięta. -Powiedziała Utau trzymając moją dłoń.

-A co na to twój narzeczony? Nie będzie zły, że obca baba z dwójką dzieci wbija mu się na chatę? -Zapytałam niepewnie.

-Pogadam z Hidanem. Na pewno nie będzie miał nic przeciwko. -Powiedziała uśmiechając się.

-Sama nie wiem. Naruto dziś rano przy tej kłótni powiedział, że porozmawiamy jak wróci z pracy. -Westchnęłam.

-To chociaż przyprowadź mi na noc dzieciaki zajmę się nimi a wy będziecie mogli na spokojnie sobie wszystko wyjaśnić.

-No dobrze, niech tak będzie. Dziękuję ci Utau. -Uśmiechnęłam się do niej słabo a ona przytuliła mnie jeszcze dodając siły.

Po długiej i szczerej rozmowie z Utau poszłam do domu. Spakowałam dzieciakom piżamy, ubrania na jutro, poduszeczki i kocyk Himawari z którym spała po czym poszłam ich odebrać z przedszkola i szkoły.

Gdy siedzieliśmy przy stole jedząc obiad powiedziałam im, że dziś przenocują u mojej koleżanki z pracy bo ja muszę coś załatwić. Himawari z początku marudziła, ale gdy Boruto obiecał jej opowiedzieć wieczorem bajkę zgodziła się.

Gdy zjedliśmy obiad pozwoliłam im jeszcze wziąć jakieś zabawki i ruszyłam pod adres który Utau zapisała mi w pracy na kartce. Gdy zadzwoniłam dzwonkiem a drzwi otworzył mi mężczyzna o siwych włosach zaczesanych do tyłu w pierwszej chwili pomyślałam, że pomyliłam mieszkania.

-Właśnie w takich chwilach żałuję, że można mieć tylko jedną żonę. -Powiedział uśmiechając się zadziornie.

-Em... Ja chyba pomyliłam mieszkania. -Powiedziałam patrząc jeszcze raz na kartkę od koleżanki.

-Jeśli jesteś Hinata to dobrze trafiłaś. Wejdźcie, Uta miesza ciasto wiec nie mogła otworzyć. -Powiedział otwierając szerzej drzwi.

Spojrzałam zachęcająco na Boruto żeby wszedł pierwszy. Nie uszedł jednak mojej uwadze, jego ostry wzrok spoczywający na mężczyźnie. Zdziwiłam się trochę, ale nie zwróciłam na to większej uwagi wchodząc zaraz za nim i ciągnąc za sobą nogę, której uczepiła się Himawari.

-Kto mi pomoże zrobić ciasteczka? -W progu stanęła uśmiechnięta Utau. Poczułam jak Himawari podskakuje delikatnie do góry, ale nie odsunęła się ode mnie ani o centymetr.

-Chodźcie. Powiedziała po czym znów zniknęła.

-Ach te kobiety. -Zaśmiał się Hidan i poszedł za dziewczyną. Położyłam dłoń na ramieniu Boruto i ciągnąc go delikatnie ruszyłam w tym samym kierunku z dalej uczepioną nogi córką.

-Siadajcie zrobić wam coś do picia? -Zapytał Hidan włączając czajnik z wodą.

-Jeśli to nie problem to poproszę herbatę. -Powiedziałam próbując oderwać Himawari od mojej nogi.

-A ty młody? -Zapytał patrząc na Boruto. Chłopiec ściągnął brwi gniewnie.

-Nie jestem młody. -Powiedział groźnie a Hidan nagle spoważniał choć miałam wrażenie, że nie jest to prawdziwa powaga.

-Oh... Pan wybaczy. Więc jak mam się do pana zwracać? -Zapytał podchodząc krok w jego stronę.

-Mam na imię Boruto. -Powiedział dalej patrząc na niego spod byka.

-A ja jestem Hidan i tak właśnie możesz na mnie mówić. No chyba, że wolisz na przykład: najlepsze ciacho w mieście. -Powiedział po czym dostał od Utau ścierką po głowie co rozbawiło chłopca bo się uśmiechnął.

-Ał! No co? Prawdę mówię! -Żachnął się siwy patrząc na narzeczoną.

-Nie prawdę. -Powiedziała Utau wywracając oczami.

-Jak nie prawdę, jak prawdę. Sama powiedz jestem ciacho. -Hidan przyciągnął dziewczynę do siebie.

-Nie jesteś. -Zaśmiała się.

-Kłamiesz skarbie. -Powiedział nie puszczając jej z objęć.

-Dobra niech ci będzie tylko mnie puść. -Zaśmiała się dziewczyna.

-A jak nie puszczę?

-To sam będziesz piekł te ciasteczka.

-Wygrałaś. -Westchnął Hidan puszczając Niebieską

-To co mło... Znaczy Boruto? Soku? -Znów odezwał się do chłopca.

-Nie trzeba. -Powiedział naburmuszony a ja westchnęłam zastanawiając się czy to był dobry pomysł z przyprowadzeniem ich tu.

Hima nie chciała puścić mojej nogi Boruto zachowywał się jak jakiś gbur i nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Przetarłam twarz dłonią zastanawiając się co robić.

-Spokojnie kochana poradzimy sobie z nimi. -Szepnęła mi Utau do ucha po czym kucnęła koło mnie patrząc na Himawari. Złapała kosmyk swoich włosów i połaskotała nim dziewczynkę po nosie a mała zachichotała cicho.

-Potrafisz piec ciastka? -Zapytała a ta tylko potaknęła główką.

-Wiesz ja ostatnio dawno nie piekłam i zapomniałam jak to się robi może mogłabyś mi pomóc hm? -Utau patrzyła jej w oczka, ta spojrzała na mnie na chwilę a gdy uśmiechnęłam się do niej zachęcająco znów skinęła głową i w końcu puściła moją nogę idąc za niebieskowłosą.

-No to kobietki ja wam nie będę przeszkadzał idę sobie pograć. -Powiedział Hidan pomału kierując się w stronę wyjścia z kuchni.

Zauważyłam jak Boruto ruszył się niespokojnie na swoim krześle. Wiedziałam, że opcja grania jest bardzo ciekawa dla niego i byłam ciekawa czy przestanie strzelać dziwne fochy i pójdzie się bawić. Odchrząknął cicho i się odezwał.

-Ja jestem mężczyzną wiec nie będę siedział w kuchni. Mogę też iść grać? -Zapytał patrząc na Hidana.

-No nie wiem, mam chyba tylko jednego gamepad'a. -Powiedział Hidan i podrapał się po brodzie.

-Ja zabrałem swojego. Tak na wszelki wypadek. -Powiedział zerkając na mnie ukradkiem.

-No to chodź. -Machnął na niego a blondyn jak oparzony zerwał się z miejsca ruszając za mężczyzną. uśmiechnęłam się delikatnie wiedząc, że teraz na pewno jakoś się dogadają.

Siedziałam na werandzie patrząc w ciemniejące niebo i co jakiś czas odpisując Darze. Pisaliśmy o jakiś pierdołach a ja coraz mniej rozumiałam z tej rozmowy. Było dużo po dziewiątej a Naruto jeszcze nie wrócił. Telefon znów zawibrował a ja spojrzałam na ekran.

Dara: To jak będzie?

Ja: Ale z czym?

Dara: Atani czytałaś w ogóle co piszę?

Ja: Przepraszam nie mogę się skupić :(

Dara: Co się dzieje?

Ja: Mam problemy... Nie chcę Cię nimi zadręczać.

Dara: Nie zadręczasz mnie. Chyba po to są przyjaciele by sobie pomagać prawda?

Ja: Akurat z tym mi nie pomożesz

Dara: Skąd wiesz?

Ja: Miałam porozmawiać z mężem, ale jak zwykle się spóźnia...

Dara: O czym porozmawiać?

Ja: O naszym małżeństwie... Ostatnio praktycznie nie wraca do domu a ja mam dość czekania na niego.

Dara: Rozumiem. I chyba miałaś rację, w tej sprawie nie pomogę.

Ja: Wiem.

Dara: A jak chcesz to rozwiązać?

Ja: Nie wiem... Miałam nadzieje, że po dzisiejszej kłótni wróci szybciej z pracy i zacznie się trochę bardziej przejmować rodziną, ale patrząc na godzinę chyba się pomyliłam...

Dara: Ehh... Przykro mi

Ja: Niepotrzebnie. To się zaczęło tak dawno sypać, że już nawet zapomniałam jak to jest gdy ktoś cię kocha...

Dara:  :(

Westchnęłam cicho i spojrzałam na zegarek który pokazywał dwadzieścia pięć po dziesiątej.

Ja: Wiesz co mam dość czekania... Idę spakować moje rzeczy.

Dara: Trzymaj się poradzisz z tym sobie. W razie czego zawsze masz mnie :*

Ja: Nie mam innego wyjścia...

Zablokowałam telefon i wstałam wciskając go do kieszeni starej rozciągniętej już bluzy. Z małego schowka w przedpokoju wyjęłam walizkę i poszłam do pokoju Himawari. Rozłożyłam torbę na łóżku i zaczęłam do niej chować ciuchy. Kilka bluzek, parę par spodni, majtki, skarpetki. Gdy część szafy dziewczynki zapełniło pół walizki poszłam do pokoju syna i tam zrobiłam to samo po czym zaniosłam walizkę do przedpokoju. Ze schowka wyjęłam mniejszą torbę i dużą materiałową siatkę. Pochowałam do niej wszystkie szkolne książki Boruto i razem z plecakiem zaniosłam obok walizki z ciuchami po czym poszłam pakować siebie.

Czułam jak po policzkach pociekły mi łzy. Nie chciałam tego tak kończyć. Na prawdę miałam nadzieje, że wróci dziś wcześniej i porozmawia ze mną jak dawniej. Spojrzy mi w oczy i zapewni, że mnie kocha, że zacznie być ze mną jak na normalne małżeństwo przystało. Wytarłam łzy z policzków i pociągnęłam nosem. Zapięłam pełną torbę i spojrzałam na zegarek. Jedenasta czterdzieści. Nagle drzwi frontowe trzasnęły a ja poczułam ucisk w żołądku.

-Hinata?... -Do moich uszu dobiegł przestraszony głos Naruto i szybkie kroki w stronę sypialni.

-Hina skarbie co robisz? -Zapytał wpadając do pokoju. Widziałam strach w jego oczach na widok torby w mojej ręce.

-Nie mam już siły Naruto... Odchodzę. -Powiedziałam starając się, żeby dolna warga mi nie drżała.

-Proszę cię... Nie możesz... Ja sobie bez ciebie nie poradzę... -Powiedział załamanym głosem a po moich policzkach pociekły łzy.

-Nie widać żebyś sobie nie radził... -Odparłam omijając go i wychodząc z sypialni.

-Skarbie proszę cię... Wiem, że zawaliłem, ale daj mi jeszcze jedną szanse. -Mówił idąc za mną.

-Dostałeś ją, czekałam dziś na ciebie do dziesiątej wieczór. Skończyłam z tym. -Raz po raz wycierałam policzki idąc w stronę przedpokoju.

-Hina proszę cię. Nie możesz tak po prostu odejść. Gdzie pójdziesz? Co z dziećmi? -Prychnęłam pod nosem odwracając się w jego stronę.

-Teraz cię to interesuje? Tyle razy gdy cię potrzebowałam cię nie było. Tyle razy musiałam prosić o pomoc Sakure, Nejiego, moją siostrę czy rodziców a ty po tym całym czasie się zastanawiasz co z dziećmi? Do tej pory się nimi nie interesowałeś. -Mój głos drżał gdy nieświadomie coraz bardziej go podnosiłam a ramiona zaczęły się trząść z nerwów.

-Wiem, że spieprzyłem, ale proszę cię... Daj mi jeszcze jedną szansę postaram się być więcej przy tobie, przy dzieciach... -Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Westchnęłam cicho nie wiedząc co robić. Naruto przysunął się do mnie chcąc mnie przytulić jednak odsunęłam się przypominając sobie chwile gdy zmuszał mnie do stosunku.

-Muszę się zastanowić. Będę u Utau. -Powiedziałam łapiąc w drugą rękę walizkę z rzeczami dzieciaków.

-U kogo? -Zapytał zdziwiony a ja prychnęłam pod nosem.

-Nawet nie wiesz jak ma na imię moja jedyna koleżanka.

-Przepraszam skarbie. -Westchnął smutno.

-Wiesz gdzie pracuje. W razie czego możesz mnie tam szukać. -Powiedziałam zmęczona i ruszyłam do samochodu. Rzadko do niego wsiadałam bo nie czułam się pewnie za kierownicą, ale nie zamierzałam iść z tymi wszystkimi rzeczami i to w nocy.

Zapakowałam wszystko do bagażnika i ostatni raz spojrzałam na smutny wzrok męża, po czym bez słowa wsiadłam do pojazdu i ruszyłam w kierunku domu Utau.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top