Epilog
Spojrzałam przez okno na bawiących się w ogródku Madarę, Boruto i Himawari. Szybko przywykli do nowej sytuacji. Po rozwodzie od razu wprowadziliśmy się do Madary który na to nalegał. Naruto walczył o wyłączne prawa rodzicielskie, ale po sytuacji z tym jak uderzył Boruto przed kamerami sąd odrzucił to bez większego rozpatrywania, pozwalając mu jedynie na spotkania co weekend, i to pod nadzorem.
Pierwszy rok minął, ale ani Boruto ani Himawari nie chcieli się z nim spotykać. Boruto dlatego, że znał całą prawdę a Hima? Może dlatego, że do tamtej sytuacji też go praktycznie nie widywała i nie czuła potrzeby by to się zmieniło? Nie wiedziałam. Wiedziałam za to, że Madara stanął na wysokości zadania i stał się ojcem na jakiego oboje zasługiwali.
Dara spojrzał na mnie dysząc ciężko zmęczony przez bieg za piłką. Uśmiechnęłam się do niego a on machnął do mnie ręką żebym do nich przyszła. Wzięłam miskę z pokrojonym w małą kostkę arbuzem i ruszyłam na podwórko. Madara podszedł do mnie i klęknął przede mną trzymając ręce na moich biodrach. Pocałował mój wystający brzuch uśmiechając się do mnie.
-Tato nauczymy Yamiego grać w piłkę!? -Krzyknął sprzed bramki Boruto, podbijając piłkę na kolanie. Prawdę mówiąc na początku byłam w szoku, że chłopiec tak szybko zaczął się do niego zwracać w ten sposób, ale byłam szczęśliwa bo to znaczyło, że w pełni go zaakceptował.
-Daj mu się najpierw urodzić. -Zaśmiałam się podając Himawari miskę z arbuzem.
-Nawet nie wiesz jak was kocham. -Szepnął Madara patrząc na mnie z dołu.
-Nas? -Zapytałam udając, że go nie rozumiem.
-Tak, całą czwórkę. -Powiedział po czym wstał i razem spojrzeliśmy na zajadających się owocem Boruto i Himawari po czym położyliśmy dłonie na moim brzuchu w którym kwitło nowe życie.
No i to by było na tyle kochani.
Jak prawie wszystkie moje historie, ta też, wyszła dość krótka, ale nie ma co na siłę przedłużać. To co ułożyłam sobie w głowie jeszcze zanim zaczęłam pisać, wszystko jest zamieszczone, więc takim miłym akcentem kończę tą historie.
Równocześnie chciałabym bardzo podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze jesteście wspaniali (tu sobie wstawcie serduszko bo ja tego kompa nie ogarniam i ledwo nawiasy znalazłam XD)
Puki co żegnam się z wami. Na nowe opowiadania z mojej strony na razie nie macie co liczyć bo moja wena mnie przestała lubić, ale może kiedyś coś jeszcze napiszę.
No to cześć Robaczki! Bez odbioru.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top