ROZDZIAŁ 2
2208 słów :D
Znów pewna istotka mi marudziła, że chce już rozdział więc dodaje.
Ciesz się Juri!
Wczoraj do 3 w nocy pisałam 6 rozdział i w końcu go skończyłam
*tłumy klaszczą*
Serio jestem z siebie dumna bo 6 rozdział zaczęłam pisać ze 3 miesiące temu i za cholerę go skończyć nie mogłam, ale w końcu jakoś ruszyło :D
Dobra nie przedłużając miłego czytania! :)
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Szłam cicho za Madarą rozglądając się po okolicy. Widziałam stare obdrapane budynki. Na chodniku co kilkanaście metrów stały drzewa. Delikatny chłodny wiatr ruszał ich listkami. Zauważyłam jak Madara co chwile zerka za ramie czy idę za nim. W pewnym momencie się odwrócił w moją stronę i poirytowany powiedział.
-To bez sensu, czemu idziesz z tyłu? nie gryzę przecież, chodź koło mnie. -Przygryzłam wargę niepewnie i podeszłam bliżej niego. Uśmiechnął się do mnie zawadiacko i powiedział.
-No teraz można iść. -westchnęłam cicho i ruszyłam obok niego. Delikatny chłodny wiatr powiewał moje włosy do tyłu. Chwilę szliśmy w ciszy którą on przerwał patrząc na kurtkę mojego byłego.
-To jego prawda? Tego o którym śpiewałaś?
-Tak... -Powiedziałam cicho.
-Po co ją nosisz, skoro sprawia ci to ból? -Zapytał patrząc mi w oczy. Wzruszyłam ramionami.
-Sama nie wiem. -Powiedziałam cicho odwracając wzrok.
-Długo z nim byłaś? -Zapytał wsadzając ręce do kieszeni.
-Półtorej roku. -Westchnęłam cicho przygryzając delikatnie wargę.
-Kiedy zerwaliście? -Zapytał patrząc przed siebie i idąc pomału.
-Dwa tygodnie temu. -Sama nie wiedziałam czemu mu to mówię. Mogłam po prostu powiedzieć, że to nie jego sprawa, ale jakoś nie umiałam. Z niewiadomych powodów chciałam żeby to wiedział.
-Dlaczego się rozstaliście? -Zadał kolejne pytanie.
-Zdradzał mnie... Cały czas... Praktycznie od samego początku... -Westchnęłam cicho i stanęłam przed swoimi drzwiami.
-Tutaj mieszkam dziękuje, że mnie odprowadziłeś. -Mruknęłam cicho patrząc na swoje buty.
-Nie ma za co. -powiedział kładąc palec pod moją brodą i unosząc delikatnie głowę tak żebym spojrzała mu w oczy. Kolejny raz zatopiłam się w jego czarnych źrenicach, czułam jak niebezpiecznie zbliża się do moich warg.
Położyłam rękę na jego klatce piersiowej i delikatnie go odepchnęłam. Widziałam zdziwienie i rozczarowanie na jego twarzy. Chyba nie tego się spodziewał, ale ja nie jestem jedną z tych głupiutkich nastolatek które by się oddały każdej napotkanej gwiazdce show biznesu. Westchnęłam cicho.
-Pójdę już. -Odwróciłam się łapiąc za klamkę, ale położył rękę na moim ramieniu. Wystraszyłam się, na pewno nie często dziewczyny mu odmawiają i nie da się spławić tak łatwo...
-Umówisz się ze mną na kawę? -Zapytał a ja się zdziwiłam. Spodziewałam się raczej tekstów w stylu "mnie się nie odmawia". Przygryzłam wargę niepewnie, westchnęłam cicho.
-Ostatnio nie mam nastroju na spotkania... -Powiedziałam po czym pomału weszłam do domu zostawiając zdziwionego chłopaka przed drzwiami.
Zamknęłam drzwi na klucz. Na pewno pierwszy raz ktoś mu dał kosza, ale trudno w obecnym stanie nie nadaje się na żadne spotkania.
Weszłam do swojego pokoju ściągnęłam z siebie ciuchy i położyłam się pod kołdrę. Jeszcze trochę się kręciłam myśląc o Madarze a po około godzinie zasnęłam.
~*~
#Madara#
-Tutaj mieszkam dziękuje, że mnie odprowadziłeś. -Usłyszałem jej cichy głosik.
-Nie ma za co. -powiedziałem kładąc palec pod jej brodą. Delikatnie uniosłem jej głowę tak żeby spojrzała mi w oczy. Spojrzałem w jej piękne oczy i pomału przysunąłem się żeby ją pocałować.
Poczułem jej dłoń na klatce. Odsunęła mnie od siebie. Zdziwiłem się. Poczułem coś czego nigdy wcześniej nie czułem. Żadna dziewczyna mnie wcześniej nie odtrąciła. To było takie dziwne dla mnie. Usłyszałem jej ciche westchnięcie.
-Pójdę już. -Odwróciła się łapiąc za klamkę, Nie mogę jej pozwolić tak odejść, położyłem jej rękę na ramieniu.
-Umówisz się ze mną na kawę? -Zapytałem z nadzieją. Przygryzła wargę, westchnęła cicho.
-Ostatnio nie mam nastroju na spotkania... -Powiedziała po czym pomału weszła do domu. Usłyszałem jak klucz w zamku się przekręca. Zgarnąłem włosy do tyłu. Co tu się właściwie stało? Jesteś pierwszą która powiedziała nie... Potrząsnąłem głową żeby wyrzucić z niej dziwne myśli i ruszyłem do domu.
~*~
#Hinata#
-Hinata spóźnisz się do szkoły! -Jak przez mgłę usłyszałam krzyk mamy. Jednak mój zmęczony organizm nie pozwolił otworzyć mi oczu. Nie dane mi jednak było dłużej pospać bo usłyszałam jak ktoś z hukiem otwiera drzwi do mojego pokoju po czym usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki tuż przy uchu.
-Wstawaj leniu bo za 20 minut zaczynają się lekcje! -Przykryłam ucho poduszką i jęknęłam.
-Ino błagam zlituj się. -Dziewczyna westchnęła, siadła na brzegu łóżka i ściągnęła mi z twarzy poduszkę.
-Uj... Matko wyglądasz strasznie. -Powiedziała bez ogródek.
-Domyślam się. -Jęknęłam cicho.
-Co jest? Znowu nie mogłaś spać?
-Yhm... Czuję się jak zombie. -Dziewczyna westchnęła i wstała z łóżka.
-To śpij po szkole przyniosę ci zeszyty. -Powiedziała i wyszła z pokoju, usłyszałam jeszcze jak mówi mojej mamie, że nie wyglądam za dobrze i lepiej jakbym została w łóżku, ale więcej nie zdążyłam usłyszeć bo odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Stałam przed dyskoteką z siatką z zakupami w dłoni. Patrzyłam na blond czuprynę splataną z różowymi kosmykami. Całował ją na moich oczach. Chciałam podejść do niego i go powstrzymać, ale zaczęłam spadać w przepaść.
Próbowałam się czegoś złapać, ale nie miałam czego. Po chwili jednak poczułam silny uścisk na moim ramieniu Spojrzałam w górę i zobaczyłam czarne jak noc tęczówki. Patrzyły w moje oczy przeszywając wzrokiem.
Usłyszałam natarczywy dzwonek do drzwi. Zaraz jaki dzwonek? W tej przepaści nie ma dzwonka... Ktoś dalej uparcie wciskał przycisk a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że to co widzę to sen a ktoś się dobija do drzwi. Z trudem otworzyłam oczy, zaspana dowlekłam się do drzwi i je otworzyłam.
-Matko ty to masz spanie. Od piętnastu minut tak dzwonie. -Westchnęła Ino rzucając plecak na podłogę przy drzwiach.
-Nie dziw się od dwóch tygodni śpię po trzy, cztery godziny na dobę jak już udało mi się zasnąć to nie mogłam wstać. -Mruknęłam przecierając twarz.
-I jeszcze ten dziwny sen... -Westchnęłam cicho.
-Jaki sen? -Zapytała zaciekawiona blondynka.
-No wiesz.. On i ona razem buzi, buzi i ja spadająca w przepaść. -Westchnęłam cicho patrząc przed siebie nie obecnym wzrokiem.
-To już nie pierwszy raz ci się śni, ale czemu mam przeczucie, że tym razem to nie był koniec? -Zapytała patrząc na mnie uważnie.
-Bo... Tym razem mnie ktoś złapał...
-Żartujesz? Kto? -ożywiła się od razu.
-Kojarzysz zespół Akatsuki?
-No jasne teraz chyba każda nastolatka ich słucha.
-To główny wokalista. -Powiedziałam i przygryzłam delikatnie wargę.
-O matko, ale ty masz wybujałą wyobraźnię Hina. -Usłyszałam jej melodyjny śmiech.
-Taa... -Mruknęłam tylko patrząc na swoje bose stopy.
-Coś nie tak? -zapytała zdziwiona patrząc na mnie.
-Prawdę powiedziawszy poznałam go wczoraj.
-Chyba sobie ze mnie jaja robisz? -Patrzyła na mnie w szoku tymi swoimi błękitnymi tęczówkami. Westchnęłam i pokręciłam przecząco głową.
-Wczoraj jak nie mogłam zasnąć to pomyślałam, że pójdę się przejść i przypadkiem na niego wpadłam. -Ino patrzyła na mnie z uchylonymi ustami i oczami wielkimi jak denka od słowików. Na jej twarzy malował się totalny szok. Złapała mnie za rękę i pociągnęła do mojego pokoju mówiąc.
-Musisz mi wszystko dokładnie powiedzieć! -I tak właśnie zrobiłam. Wszystko dokładnie jej opowiedziałam a ona tylko kręciła z niedowierzaniem głową.
-Hina idiotko jak mogłaś go tak zostawić? Przecież to gwiazda! Wiesz jak 'jemu' skoczyła by gula jakbyś się pokazała z taką gwiazdą. -mówiła Ino załamują ręce nad moją głupotą.
-Tylko ja nie jestem gotowa żeby się z kimkolwiek wiązać a co dopiero z kimś takim... Przecież to Madara Uchiha wielki gwiazdor z Akatsuki zmienia laski jak rękawiczki a ja nie chce kolejny raz cierpieć. -Mruknęłam opadając na poduszkę. Ino tylko westchnęła.
-Najlepszym lekarstwem na złamane serce jest nowa miłość Hinata. -Westchnęła i wstała. -Przemyśl to jeszcze, ja się będę już zbierać.
-A zeszyty? -Zapytałam zdezorientowana też wstając.
-Nic nie zadali do domu więc możesz przynieść mi je rano do szkoły. -powiedziała wygrzebując z plecaka zeszyty i kładąc mi je na łóżko.
-No dobrze dziękuje. -uśmiechnęłam się a ona odwzajemniała uśmiech a po chwili już jej nie było. Za to w mojej głowie było. Było tysiąc myśli na minutę, może Ino ma rację? Może powinnam spróbować z kimś innym? Ale co mam poradzić na to, że wciąż czuje to cholerne kłucie w sercu? Że wciąż widzę przed oczami jak się całuje z tą różową landryną...
Poczułam coś mokrego na policzku. Podniosłam rękę i wytarłam niekontrolowane łzy z policzka po czym siadłam do biurka i zaczęłam przepisywać lekcje.
~*~
Dni mijały. W nocy nie mogłam spać. W dzień nie mogłam jeść. Schudłam tak, że noszenie spodni bez paska było nierealne. Moje oczy wiecznie były podkrążone i spuchnięte.
W szkole siadałam w pierwszej ławce żeby nie musieć na niego patrzeć, na przerwach zamykałam się w toaletach. Próbował ze mną rozmawiać coś tłumaczyć, ale ja nie chciałam słuchać, widziałam co robił na własne oczy...
Dziś mija piąty tydzień od zerwania. Właśnie wracałam ze szkoły do domu. Szłam pomału szurając po betonie nogami. Nie miałam nawet siły ich podnosić... Kiedy ja ostatnio coś jadłam? Westchnęłam cicho zastanawiając się. Dawno, ale co mam poradzić, że gdy tylko próbuje coś przełknąć zbiera mnie na wymioty.
W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś melodyjnym głosem wymawia moje imię. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w czarne tęczówki Madary.
-Czyli jednak to ty. -powiedział bardziej do siebie niż do mnie i delikatnie się, uśmiechnął.
-C..cześć. -Mruknęłam cicho.
-Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze. -powiedział pomału do mnie podchodząc.
-N..nie wszystko w p..porządku. -Powiedziałam ledwo słyszalne. Poczułam jak kręci mi się w głowie, zachwiałam się niebezpiecznie a on mnie złapał za łokieć pomagając ustać na nogach.
-Jesteś strasznie blada, chodź usiądziesz na chwilę. -powiedział ściągając mi z ramienia plecak i prowadząc do najbliższej ławki. Usiadłam i przymknęłam oczy.
-Co się stało? na prawdę źle wyglądasz.
-To nic po prostu nie wysypiam się ostatnio. -mruknęłam cicho jakoś nie miałam ochoty mu się tłumaczyć.
-Jeść tez chyba przestałaś bo wyglądasz jak kościotrup.
-Nie twoja sprawa. -westchnęłam cicho. Chłopak wzruszył ramionami i wstał.
-Nie to nie, narka. -Położył mój plecak na miejscu na którym przed chwilą siedział i pomału odszedł. Widziałam jak kilka metrów dalej jakaś dziewczyna prosi go o autograf a on bezwstydnie zmacał ją przy okazji po tyłku a ona była zadowolona. Matko skąd się biorą takie laski!?
Gdy chłopak całkiem zniknął z horyzontu pomału wstałam i wolnym krokiem poszłam do domu. Na siłę wcisnęłam w siebie kilka łyżek zupy i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zatopiłam się w książce.
Ostatnio strasznie dużo czytałam żeby przestać myśleć o moim byłym. Jednak to nie zawsze pomagało. Czasem czytałam po kilkanaście razy jedno zdanie i tak go nie rozumiejąc, albo łapałam się na tym, że tempo wpatruję się w jedno miejsce na kartce.
Moje życie było kompletnie pozbawione kolorów. Miałam ochotę zasnąć na zawsze. Odłożyłam książkę na szafkę. Dziś z niej nic nie zrozumiem. Położyłam się na plecach i wpatrzyłam w sufit a po chwili poczułam jak po mojej skroni leci łza. Nie wycierałam jej, nie widziałam sensu za chwilę na jej miejscu zjawi się następna. I właśnie tak się stało. Gdy łza zniknęła w moich granatowych włosach zaraz pojawiła się następna i następna i kolejna.
Nie mam pojęcia ile tak leżałam. Nie mam pojęcia ile łez wypłynęło z moich oczu. Usłyszałam ciche kroki na schodach. Wytarłam szybko oczy i przetrzepałam trochę włosy żeby je przesuszyć. Wzięłam szybko książkę i udawałam, że czytam. Usłyszałam pukanie i zanim cokolwiek opowiedziałam drzwi się otworzyły a w nich ujrzałam Ino i Tenten.
-Z nią serio jest źle... -jęknęła zrezygnowana Tenten przyglądając się mi dokładnie.
-Wiem dlatego mam to. -Powiedziała Ino machając dużą kosmetyczką. -Hina do łazienki umyć tą zapłakaną buźkę.
-A..ale ja wcale nie... -zaczęłam, ale Ino mi przerwała popychając do łazienki.
-Tak, tak nie płakałaś yhm. Umyj twarzyczkę i wyjdź do nas. -Powiedziała i zamknęła drzwi od łazienki. Westchnęłam i podeszłam do zlewu. Odkręciłam zimną wodę i przepłukałam twarz i wytarłam w ręcznik. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki.
Ino na moim biurku porozkładała chyba cały sklep kosmetyczny. Westchnęłam cicho patrząc na nią zrezygnowana.
-Nie wzdychaj tylko siadaj. -powiedziała ciągnąc mnie na krzesło. Posłusznie usiadłam. Tenten grzebała w mojej szafie. Popatrzyłam na Ino.
-Mogę wiedzieć co wy wyprawiacie? -Zapytałam zrezygnowana.
-Szykujemy cię na imprezę. -powiedziała wyciskając na palec podkład.
-A może ja nie mam ochoty na imprezy...
-Hinata pewnie o tym zapomniałaś przez tego idiotę, ale w poniedziałek będziesz mieć osiemnastkę. Twoja mama dzwoniła do mnie zmartwiona i prosiła żebyśmy cię jakoś rozerwały bo nie może juz patrzeć jak się zadręczasz. Wiec czy tego chcesz czy nie idziesz z nami się zabawić. -Powiedziała ostrym tonem patrząc mi w oczy.
Westchnęłam tylko i kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam a ona uśmiechnęła się triumfalnie i zaczęła nakładać podkład pod moimi oczami. Po 15 minutach męczarni jakoś udało jej się zakryć te sińce i delikatnie podkreślić moją urodę.
Gdy Ino skończyła, Tenten podała mi fioletową sukienkę z rękawem 3/4 nad łokciem miała cienki pasek z koronki a pod piersiami sznureczek związany w kokardkę.
Wzięłam od niej sukienkę i poszłam do łazienki się przebrać. Spojrzałam w lustro. Ino odwaliła kawał dobrej roboty z tym makijażem. W ogóle nie było widać sińców jednak gdy ktoś dokładnie spojrzy w oczy zobaczy, że są czerwone.
Wyszłam z łazienki a dziewczyny teatralnie zagwizdały. Zarumieniłam się czego pewnie nie było widać przez tonę podkładu i innych pierdół na mojej twarzy.
-To teraz idziemy zaszaleć! -pisnęła podekscytowana Ino ciągnąć mnie za rękę po schodach. Zaraz za nami szła Tenten. W przedpokoju założyłam na nogi białe baleriny.
-Hinata -usłyszałam mamę i się odwróciłam. Podała mi kilka banknotów uśmiechając się.
-Dziękuje. -powiedziałam biorąc od niej pieniądze i uśmiechając się delikatnie.
-Nie ma za co. Baw się dobrze. -Uśmiechnęła się szeroko. Włożyłam pieniądze do portfela a portfel do małej białej torebeczki do której też wsadziłam telefon i paczkę chusteczek. Zdjęłam z wieszaka biały sweter zapinany na guziki i wyszłam z dziewczynami jak to stwierdziły: na poszukiwanie szczęścia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top