ROZDZIAŁ 14

Gdy z Hinatą powiesiłyśmy większość ciuchów z powrotem do szafy a parę z nich wylądowało na trawniku przed domem postanowiłam, że teraz mogę oddać się w jej ręce.

Wybrała dla mnie śliczną sukienkę na cieniutkich ramiączkach w kolorze moich oczu. Tył sukienki był troszkę dłuższy niż przód a na plecach miała śliczną koronkę z kwiatami. Gdy się przebrałam Hina nałożyła mi delikatny makijaż a ja spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.

-Może zrobiłabyś coś jeszcze z moimi włosami? -Zapytałam patrząc na jej odbicie w lustrze. Stała tuż za mną więc dobrze ją w nim widziałam.

Hina skinęła głową i zaczęła szukać szczotki a gdy ją znalazła zaczęła mnie rozczesywać jednak po chwili zobaczyłam jak w jej oczach pojawia się strach przestała na chwilę patrząc na mnie odbijającą się w lustrze.

-Co się stało? -Zapytałam niepewnie chodź przeczuwałam o co może chodzić.

Hina przesunęła szczotkę tak żebym ją widziała a to co zobaczyłam sprawiło, że do oczu napłynęły mi łzy. Wiedziałam, że w końcu to nadejdzie, ale miałam nadzieję, że nie tak szybko. Minął dopiero tydzień od pierwszej chemioterapii. Byłam załamana bo lekarze mówili, że włosy zazwyczaj zaczynają wypadać dwa tygodnie od pierwszej chemii. Nie wiedziałam co robić. Czułam jak po moich policzkach pociekły łzy które tak bardzo próbowałam zahamować.

-Masz nożyczki? -Zapytałam zgarniając wszystkie włosy do przodu i zaczęłam robić zwykłego warkocza. Hina spojrzała na mnie niepewnie.

-Przynieś proszę nożyczki. Tak czy siak wypadną a nie mam ochoty na to patrzeć. -Powiedziałam związują gumką zrobionego już warkocza.

Hina ze smutną miną i zaszklonymi oczami poszła do łazienki a po chwili wróciła z nożyczkami w dłoni. Bez słowa je od niej wzięłam i pewnym ruchem obcięłam warkocza w połowie szyi. Gruby warkocz upadł na podłogę a na moją twarz upadły krótkie kosmyki tego co na głowie zostało. Właśnie pozbyłam się moich pięknych długich do kolan włosów.

-Na pewno da się z nich zrobić perukę. -Założyłam na twarz moją ulubioną maskę z uśmiechem, podnosząc warkocz z podłogi.

-Nie musisz przede mną udawać, możesz się wypłakać jeśli tego chcesz. -Usłyszałam z telefonu Hinaty. Spojrzałam jej w oczy a po chwili mój wzrok zszedł na jej ręce. Zdałam sobie sprawę, że ona też przeszła piekło więc po części rozumie co przechodzę. Wtuliłam się w nią i pozwoliłam ujść moim emocjom a ona gładziła mnie po plecach uspokajająco.

Po dość długim czasie gdy w końcu wypłakałam wszystkie łzy a we mnie wstąpiły nowe nadzieje odsunęłam się od niej delikatnie i posłałam jej niemrawy uśmiech.

-Dziękuję. -Powiedziałam patrząc jej w oczy.

-Nie ma za co, od tego są przyjaciółki. -Napisała w telefonie.

-To teraz może byś jednak zrobiła coś z tym co na głowie jeszcze zostało? -Zaśmiałam się odwracając w stronę lustra a Hina skinęła głową i delikatnie zaczęła mnie czesać.

Denerwowałam się okropnie czekając na Hidana w salonie Hinaty. Dziewczyna zrobiła mi melisy, ale w ogóle nie pomagała. Bałam się reakcji Hidana bo moje dotąd sięgające kolan włosy, teraz nawet nie sięgały ramion. Hinata postarała się czesząc mnie i teraz na czubku głowy miałam trzy cieniutkie warkocze z tyłu związane w koka. Boki i tył był rozpuszczony luźno więc, jak to miałam w zwyczaju gdy się stresowałam, nakręcałam właśnie na palec kosmyk włosów.

Gdy usłyszałam jak rozbrzmiał dzwonek do drzwi podskoczyłam wystraszona. Hina na ten widok się uśmiechnęła po czym poszła otworzyć drzwi.

-No cześć przyszła pani Uchiha podobno jest u ciebie pewna piękna dziewczyna z którą się umówiłem. -Usłyszałam z przedpokoju a chwile po tym w pokoju stanął Hidan. Przyjrzał się mi szeroko otwartymi oczami chwile milcząc a gdy Hina szturchnęła go ramieniem odkaszlnął.

-Łał Tego się nie spodziewałem. Pięknie wyglądasz. -Powiedział a ja poczułam ciepło na policzkach.

-Dzięki. -Powiedziałam nieśmiało się uśmiechając. Chłopak uśmiechnął się po czym wyciągną w moją stronę rękę.

-Idziemy? -Zapytał z delikatnym uśmiechem a ja skinęłam głową i złapałam go za dłoń. Położył ją na swojej zgiętej ręce i ruszył do wyjścia. Zerknęłam na Hinę która pokazała mi zaciśnięte kciuki.

-To bayo. -Powiedział jeszcze Hidan a Hinata pomachała nam w drzwiach i zamknęła je za nami.

Ruszyliśmy w ciszy wolnym krokiem w nie znanym mi kierunku a po jakichś dziesięciu minutach chłopak się odezwał zerkając na mnie.

-A gdzie się podziały twoje włosy? -Zagryzłam wargę zastanawiając się czy powiedzieć mu prawdę o której na razie wiedziała tylko Hinata, Konan i Madara po czym nabrałam powietrza i powiedziałam.

-Zaczęły wypadać więc musiałam je obciąć.

-Wypadać? -Zdziwił się chłopak.

-Jakiś czas temu miałam pierwszą chemioterapie i niestety tak się dzieje.

-Masz raka? -Hidan się na chwile zatrzymał patrząc na mnie przestraszony.

-Nie bój się to nie jest zaraźliwe. -Zażartowałam.

-Ja wiem, ale. -Nie bardzo wiedział jak się zachować a mi było coraz głupiej.

-Nie przejmuj się to nic takiego. Gdzie mnie zabierasz? O ile jeszcze chcesz mnie gdzieś zabrać. -Powiedziałam nie będąc pewna czy mnie nie zostawi na środku ulicy i nie wróci do domu.

-Zwariowałaś? Jasne, że chce. Wybacz moje zachowanie po prostu mnie zaskoczyłaś. -Powiedział szybko a ja odetchnęłam z ulgą. Chłopak pociągnął mnie delikatnie zmieniając temat.

-A jak to się stało, że Hina pomyślała, że możesz ją zastąpić? -Zapytał a ja opowiedziałam mu jak poznałam Hinatę.

Byliśmy w ładnej restauracji. Przyciemnione światła, świeczki na stolikach i przepyszne jedzenie. Typowe miejsce na pierwszą randkę. Miło nam się rozmawiało opowiedziałam Hidanowi jak to ludzie których miałam za przyjaciół zostawili mnie mówiąc, żebym przestała żyć marzeniami a on opowiedział mi początki powstawania Akatsuki.

Gdy zamówiliśmy jedzenie a kelner zostawił nas samych Hidan poprosił mnie o taniec a ja nie potrafiłam mu odmówić. Tańczyliśmy razem dopóki kelner nie przyniósł naszego jedzenia.

Gdy zjedliśmy poszliśmy się przejść po parku. Na dworze zaczynało się już ściemniać, ale mi to nie przeszkadzało. Siedliśmy na ławkę i oglądaliśmy pomału zachodzące słońce. Niebo zrobiło się najpierw różowe, później przeszło w delikatną czerwień a na końcu wszystkie ładne barwy znikły zostawiając na niebie tylko ciemny granat.

-Wracamy już? Robi się zimno. -Zapytałam obserwując jak na niebie pojawiają się pierwsze gwiazdy. Poczułam na sobie wzrok chłopaka więc spojrzałam na niego.

-Mogę dać ci moją bluzę księżniczko. -Powiedział patrząc mi w oczy a ja poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Skinęłam tylko głową delikatnie a Hidan zdjął swoją bluzę i pochylając się nade mną położył mi ją na ramiona.

Poczułam skurcz w żołądku, jego twarz była stanowczo zbyt blisko mojej. Spuściłam wzrok zmieszana. Poczułam jego dłoń na podbródku. Uniósł moją głowę do góry tak żebym znów spojrzała mu w oczy. Pomału przysunął się jeszcze bliżej i delikatnie musnął moje usta po czym kawałek się odsunął jednak nadal był blisko.

Otworzyłam szeroko oczy mocno zdziwiona, ale gdy pierwszy szok minął pomału zamknęłam oczy a chłopak znów złączył nasze wargi tym razem na trochę dłużej. Delikatnie wsunął język w moje usta a ja niepewnie, jednak równie namiętnie oddawałam pocałunek.

Gdy chłopak po chwili się ode mnie odsunął przygryzłam delikatnie wargę rumieniąc się. Hidan pogłaskał kciukiem mój policzek uśmiechając się a ja odwzajemniłam gest. Mój telefon nagle odezwał się a ja podskoczyłam przestraszona.

-Przepraszam. -Odezwałam się zerkając na telefon.

-To mama muszę odebrać. -Powiedziałam a chłopak tylko skinął głową a ja kliknęłam zieloną słuchawkę.

-Słucham?

-Skarbie gdzie ty jesteś ciemno już. -Usłyszałam w słuchawce zmartwiony głos rodzicielki.

-Przepraszam jestem w parku z kolegą. -Powiedziałam niepewnie.

-Wracaj już do domu.

-Dobrze mamusiu niedługo będę. -Powiedziałam po czym rozłączyłam połączenie. Patrząc przepraszająco na Hidana.

-Chodź odprowadzę cię. -Powiedział wstając. Podniosłam się i ruszyłam w stronę mojego domu. Poczułam jak chłopak splątuje razem nasze palce.

Na moje usta wkradł się delikatny uśmiech czego chłopak zapewne nie zauważył przez panujący mrok. Szliśmy w ciszy dobre piętnaście minut. Cisza nie była krępująca raczej każde z nas myślało o udanym wieczorze. Przynajmniej miałam nadzieje, że każde z nas.

-To tutaj. -Powiedziałam stając przed drzwiami bloku i wcisnęłam guzik domofonu. Chłopak spojrzał do góry oceniając wysokość budynku.

-Ile on ma pięter? -Zapytał patrząc do góry.

-Dziesięć. -Powiedziałam po czym usłyszałam jak mama otwiera drzwi wiec je pchnęłam.

-Zaproś kolegę na górę. -Usłyszałam głos mamy w domofonie. Poczułam ciepło na policzkach.

-Chcesz wejść? -Zapytałam niepewnie a on uśmiechnął się.

-Jeśli ty chcesz księżniczko. -Pogładził mój policzek a ja skinęłam głową i otworzyłam drzwi wchodząc pierwsza.

-Na którym piętrze mieszkasz? -Zapytał gdy przeszliśmy obok windy na której wisiała kartka "awaria"

-Na siódmym. -Powiedziałam uśmiechając się.

-A ta winda długo nie działa?

-Jakiś miesiąc już będzie. -Powiedziałam czując na trzecim piętrze, że dostaje zadyszki.

-Trzeba coś zrobić żeby to naprawili.

-Taa. Już nie raz pisaliśmy prośby, ale tylko odpowiadali, że nie ma funduszy. -Powiedziałam zatrzymując się czując jak kręci mi się w głowie.

-Co się dzieje Utau? -Spojrzał na mnie przestraszony a ja próbowałam wyrównać oddech.

-To nic. Po prostu się zmęczyłam. Zaraz mi przejdzie. -Wysapałam cicho. Poczułam jak chłopak bierze mnie na ręce i rusza dalej na górę.

-Hidan co robisz? -Zapytałam czując jak policzki zaczynają mnie piec.

-Nie możesz się męczyć. -Powiedział tylko uśmiechając się zadziornie.

-Dziękuję. -Mruknęłam nieśmiało i oparłam głowę na jego ramię.

Siedzieliśmy jeszcze długo u mnie w pokoju na moim łóżku i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Mama zrobiła nam herbaty i ukroiła po kawałku jabłecznika który dziś upiekła. Nawet nie zauważyłam kiedy wybiła dwudziesta trzecia.

-Będę się zbierać księżniczko. -Powiedział Hidan gładząc mój policzek. Skinęłam tylko głową i wstałam a on zaraz za mną. Stanęłam w przedpokoju czekając aż ubierze buty i podałam mu jego bluzę w której siedziałam do tej pory.

Zarzucił ją na ramię i oparł dłoń o ścianę tuż obok mojej głowy przypierając mnie do ściany. Uśmiechnęłam się delikatnie zatapiając się w jego fioletowych tęczówkach. Chłopak delikatnie złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku.

-Do zobaczenia jutro. -Powiedział jeszcze i wyszedł z mieszkania a ja poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i zasnęłam jak zabita.

~*~*~*~*~*~

Ze względu na to, że jutro mogę nie mieć czasu rozdział dodaję dziś ^^

Mam nadzieję, że Wam się spodobał i nie macie mi za złe, że jest z perspektywy Utau.

Miłego weekendu!
Dziękuję, że jesteście i do zobaczenia w środę ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top