5

Zajęliśmy nasze miejsca przy zarezerwowanym stoliku. Cyno od razu udał się do baru, by zamówić dla nas drinki. Zostaliśmy sami z Tighnarmi. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że w środku będzie tyle ludzi. Spodziewałem się paru osób na krzyż, ale nie tłumów. Myślałem też, że będą tu sami faceci, ale udało mi się wyłapać w tym tłumie parę kobiet. Widocznie klub nie ograniczał się tylko do jednej płci.

Cały bar prezentował się dość... normalnie. Nie rzygał tęczą i oczojebnym różem. Podłoga w całości była wyłożona czarnymi, brokatowymi kafelkami, które mieniły się za każdym razem, gdy padło na nie światło reflektorów. Wystrój był ciemny, stonowany, a jedynymi wyróżnikami były jaskrawe, neonowe elementy. Nie było też typowej klubowej muzyki. W tle leciała ABBA, do której w rytm mrugały kolorowe światełka. 

Gdy rozeznałem się z całym miejscem, swój wzrok przeniosłem na Tighnariego. Dietetyk siedział ze wzrokiem wbitym w Cyno, który z uśmiechem na twarzy bajerował barmana.

- Odnoszę wrażenie, że kiedyś już tu był. - mruknął, zakładając ręce na piersi. - Albo wszystko spływa po nim jak po kaczce.

- Patrząc na Was dwóch, to mógłbym stwierdzić, że Cyno odstaje od reszty, a ty faktycznie należysz do tego miejsca.

- Jeszcze jedno słowo o moim ubiorze, a gwarantuje, że...

- Chłopaki! - przerwał mu białowłosy, który w rękach dzierżył kolorowe drinki. - Mam dla Was coś specjalnego! Tę ambrozję przyszykował dla nas Dan, który na wieść, że jest to nasz pierwszy raz, postanowił zrobić coś wyjątkowego.

- Cynooo! - warknął ciemnowłosy. - Na jaką cholerę powiedziałeś, że to nas pierwszy raz?! To, co trzymasz, to powitalny drink, który dostaje każdy nowicjusz. To tak, jakbyś dokonał coming out przed całym tłumem, wliczając w to Twoich rodziców, babkę i sąsiada!

- A ty skąd o tym wiesz? - zapytałem. Nari zmieszał się na moje pytanie.

- Wystarczyło poczytać trochę o nich na Facebooku. 

- Ej, ej! Nie zapominajmy, po co tu jesteśmy! - Cyno usiadł pomiędzy mną, a Narim. - Po pierwsze, Alhaitham ma się porozglądać i poobserwować inne pary, żeby oswoić się z tematem. Po drugie, to tylko drink. Nie przesadzaj! A po trzecie, nie siedźmy z kołkiem w dupie, tylko się rozluźnijmy! To nasz czas wolny!

Westchnąłem, biorąc duży łyk tego specyfiku. Był dobry, ale nie było w nim nic wyjątkowego. Wódka, trochę soku i limonka do dekoracji... Nie czułem nawet alkoholu.


***


Dopiero po chwili zrozumiałem sens tego drinka. Skubany miał opóźnione działanie. Już po kilku minutach poczułem, jak robi mi się gorąco. Na szczęście była to tylko reakcja mojego ciała i pozostawałem w pełni świadomy tego, co robię. Cyno też dobrze się trzymał, ale nie mogłem powiedzieć tego samego o ciemnowłosym. Okazało się, że Tighnari ma bardzo słabą głowę do tego typu drinków. 

Oprócz pijanego kolegi miałem na głowie gorszy problem. Byliśmy tak naprawdę jedynymi osobami, które dostały powitalnego drinka. I jak w normalnym świecie nie wzbudzałoby to żadnej sensacji, to tutaj wszystko rządziło się swoimi prawami. Co chwila ktoś do nas podchodził i zagadywał, nie dając ani chwili spokoju. Moi współtowarzysze też nie byli za bardzo pomocni.

- Pierwszy raz? - zaśmiał się jakiś chłopak, nachylając w naszym kierunku. Była to już może piąta osoba w ciągu godziny. - Co Was tutaj sprowadza?

- Szukamy dla kolegi drugiej połówki. - Cyno dumnie objął Tighnariego, który już ledwo kontaktował.

- Naprawdę? Patrząc na niego, to raczej nie narzeka na brak powodzenia. - uśmiechnął się, patrząc w moją stronę. - Jestem Chang, a ty?

Miałem już powoli dość. Było mi duszno i kręciło mi się w głowie.

- Idę zapalić. - mruknąłem do Cyno, ignorując natarczywego chłopaka.

Na zewnątrz w końcu mogłem odetchnąć świeżym powietrzem. Poza mną przed wejściem do lokalu było parę osób. Jedni podobnie, jak ja wyszli, by ochłonąć lub zapalić, a drudzy kontynuowali swoje podrywy w spokojniejszym otoczeniu. Nie byłem pewny, czy wyniosę stąd jakąś konkretną wiedzę na temat homoseksualistów. Może tylko tyle, że w swojej grupie są naprawdę otwarci i pewni siebie. Trochę to przykre, że w świetle dziennym ich zachowanie jest kompletnie odwrotne. 

Wypuściłem dym z ust i oparłem się o zimną ścianę. Zamknąłem oczy, delektując się błogą ciszą i spokojem...

- Mam Ciebie dość!

... Przynajmniej na chwilę.

Automatycznie mój wzrok przeniósł się na parę kłócących mężczyzn. Mimo że stali na uboczu, to słyszałem głośno i wyraźnie każde ich wypowiedziane słowo. Nie chciałem ich podsłuchiwać. Miałem zamiar dokończyć fajkę i wrócić do tych dwóch zapijaczonych debili.

- Dlaczego nie potrafisz mnie zrozumieć?! W przeciwieństwie do Ciebie, ja nie łażę po klubach i nie szukam sobie zastępstwa, będąc w związku!

- A co miałem robić, gdy ty masz mnie kompletnie w dupie! Ciągle tylko praca i zlecenia. Nie masz nawet dla mnie czasu. Męczę się z Tobą!

Przymrużyłem nieco oczy. Wydawało mi się, że sylwetka jednego z mężczyzn jest mi dość znajoma. 

- Jesteś dupkiem...

- Skończyłeś? Chyba nie musimy sobie mówić, że to jest już koniec. - jeden z nich odwrócił się i zaczął iść w stronę lokalu.

Blondyn, który został na lodzie, zacisnął dłonie w pięści. Pomimo tego, że było ciemno, widziałem, jak się trzęsie ze zdenerwowania. Wszystko by się zgadzało. Ta reakcja była bardzo podobna do tej, którą ostatnio zaszczycił mnie Kaveh. 

- Żebyście obaj zdechli!!!

Blondyn krzyknął na tyle głośno, że z pobliskiej rudery wyleciała gromada nietoperzy. Facet, za którym krzyczał, zatrzymał się, odwrócił i wracając do niego, uderzył w twarz tak, że blondyn upadł na ziemię. Nie usłyszałem już, co do niego powiedział. Oddalił się, pozostawiając Kaveha samego.

Walczyłem z tym, by podejść i zapytać, czy wszystko w porządku. Tylko, czy to pytanie nie byłoby głupie? Przecież wyraźnie widać, że nic nie jest w porządku. Plus jestem jego pracodawcą. Nie byłoby to niekomfortowe spotkanie? No i.. Właśnie nieświadomie wyjawił przede mną swoją orientację seksualną. Raczej nie miał w planach jej wyjawiać.

Nim zdążyłem posegregować w głowie "za" i "przeciw", blondyn wstał, otrzepał się i powoli zaczął iść przed siebie. W moim kierunku. Na ucieczkę było już za późno i spotkanie było nieuniknione. Gdy uniósł głowę, nasze spojrzenia się skrzyżowały, a Kaveh zamarł w miejscu.




***

Yo!

Niektórzy już widzieli, że zebrałam się do kontynuacji Xiao x Aether. Tak, jak wspominałam poprzednio: gdy zajdą zmiany w moich terminach publikacji ogłoszę je na tablicy ^^

Tutaj powoli zaczynamy się rozkręcać, heheh...

Dziękuję ♥
Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top