32
Kaveh
,,Byłem tylko ciekawy, jak to jest być z drugim facetem. Było fajnie, ale to jednak nie dla mnie."
,,Wiesz... Tak naprawdę to mam narzeczoną, która jest w ciąży. Nie mogę jej tego zrobić."
,,Tak, wiem, że też jesteś mężczyzną, ale ten jeden raz moglibyśmy zrobić to po ciemku? I mógłbyś nie wydawać dźwięków? Strasznie to irytujące."
,,Dlaczego nie potrafisz się otworzyć? Przecież widzisz, że się staram!"
Przeciągnąłem się ospale, powoli otwierając oczy. W moich myślach niczym echo odbijały się zdania, które usłyszałem już jakiś czas temu od moich byłych chłopaków. Dawno wyleczyłem się z tego i od miesięcy nie śniłem o tych dupkach... Do dziś. Cały sen poszedł na marne. I dzień też zepsuty.
Uniosłem się delikatnie na łokciach. Obraz przede mną jeszcze był rozmazany. Musiałem się do końca nie obudzić. Przynajmniej w pięćdziesięciu procentach, ponieważ czułem ból swojego ciała, a w szczególności w partiach od pasa w dół. Zupełnie tak jakbym uprawiał wczoraj seks. Ale to niemożliwe. Z kim niby miałbym...
Zmarszczyłem brwi. Odwróciłem się, patrząc na miejsce po mojej prawej stronie. Zobaczyłem słodko śpiącą twarz Alhaithama z lekko rozchylonymi ustami i potarganymi włosami. Spojrzałem przed siebie, zamrugałem kilka razy i powróciłem wzrokiem na miejsce obok. Nie śniło mi się to? Chwyciłem kołdrę i uniosłem ją do góry. No nie. Byłem kompletnie nagi. On z resztą też.
Przejechałem dłonią po swojej twarzy, ciężko wzdychając. Czyli naprawdę się z nim przespałem i to mi się nie przyśniło.
...
Aaaagh! Do cholery Kaveh, co w Ciebie wstąpiło?! Prawda, podobał Ci się, ma zajebiste ciało, nie jest brzydki i na swój sposób jest inteligentny. Docenia Twoją pracę, nigdy nie ma do Ciebie pretensji. Do tego prawdopodobnie odwzajemnia Twoje uczucia... Ale to nie znaczy, że miałeś mu wskoczyć na biodra!
Właśnie! Wczoraj się ze sobą kochaliśmy. Ale co z dzisiaj? Mam powtórzyć swój los tak samo, jak z poprzednikami? Dlaczego do cholery się na to zgodziłem, przecież wiedziałem, jak to może się skończyć!
Proszę Państwa, właśnie w głowie Kaveha odbywa się debata o jego przyszłości! Maszyna losująca zwolniła swoje prawdopodobne zakończenia i zaczęła je prezentować! Która odpowiedź będzie prawidłowa? Czy będzie to:
a) Alhaitham stwierdzi, że była to pomyłka,
b) Powie, że jednak nie może być z facetem,
c) Będzie udawał, że nic się nie stało,
czy d) Może jednak się do mnie przekona...
Oczywiście, mam obawy. Po tylu przypadkach każdy, by miał. Sam nie chciałem się zakochać, ale.. Gdyby czuł do mnie nie chęć, to nie proponowałby tego głupiego okresu próbnego, na którym nawiasem mówiąc skorzystałem. Nie całowałby mnie i nie dotykał po całym ciele. No i nie trzepałby mnie tak ostro, jak wczoraj, wiedząc, że jestem mężczyzną. Prawda?
- Sam jestem sobie winny. - mruknąłem, naciągając skórę na twarzy. - Nie powinienem tego żałować.
Położyłem się obok śpiącej twarzy Alhaithama. Siwowłosy spał jak gdyby nigdy nic. Nie miał pojęcia, jak w tej chwili walczę ze swoimi myślami i próbuję się wewnętrznie uspokoić. Jak mantra będę sobie powtarzał, że jeśli chciałem uniknąć zranienia, to mogłem się nie zgadzać na to wszystko. Sam sobie mogę podziękować za tę karuzelę emocji. Nie mam nawet jak zwalić na niego winę! Z początku mnie ostrzegł, że nic nie może mi zagwarantować.
- W sumie nie byłoby tak źle, gdybyśmy oficjalnie zostali parą. - szepnąłem. - Ze wszystkich potencjalnych kandydatów ty jesteś najbardziej poważny i męski. Może to dlatego, że całe życie byłeś hetero? - zaśmiałem się cicho.
Opuszkami palców odgarnąłem mu włosy z czoła. Kontynuowałem swoją wędrówkę poprzez jego skroń, policzek aż do warg. Jego skóra była delikatna, ale na żuchwie mogłem wyczuć poranny zarost. Było to dosyć seksowne. Przejechałem po jego dolnej wardze. Kusiło mnie, by go pocałować, ale to chyba jeszcze nie ten moment, gdzie mogę sobie na to pozwolić. Najpierw muszę go zapytać, czym my jesteśmy.
Siwowłosy mruknął coś pod nosem, po czym chwycił mnie jednym ramieniem w talii i przysunął do siebie. Moje serce zaczęło bić szybciej. Zaskoczył mnie.
- Nie śpisz? - zapytałem, gdy chował swoją twarz w zagłębiu mojej szyi. Nawet nie otworzył oczu.
- Mhm... - mruknął. - Jeszcze minutka...
Zaśmiałem się cicho pod nosem i przytuliłem go do siebie. Jak duże dziecko.
- Może nie będzie tak źle, jak myślałem.
Alhaitham
Obudził mnie dźwięk napastujących powiadomień. Z zamkniętymi oczami chwyciłem telefon i przyciskiem wyciszyłem jego głośność. Ziewnąłem, mocno przy tym się przeciągając. Pokój był oświetlony przez promienie słońca, co musiało oznaczać, że jest wczesne popołudnie. Długo spałem. Ale już dawno nie czułem się tak wypoczęty i spełniony.
Obróciłem głowę, by spojrzeć na blondyna. Przynajmniej taki miałem zamiar. Ale Kaveha nie było obok. Zaniepokoiło mnie to. Wyszedł i nic nie powiedział? Na stoliku nie ma żadnej karteczki. Może to te powiadomienia? Chwyciłem telefon, by zobaczyć, kto próbował się do mnie dobijać. Dostałem pełno wiadomości od chłopaków i wydawnictwa, ale wśród nich nie było ani jednej wiadomości od blondyna. Raczej nie uciekł po udanej wspólnej nocy... Wszystko poszło dobrze... Czy może jednak nie?
Rozejrzałem się gorączkowo po pokoju. Nie było ubrań, które wczoraj w szale lądowały na podłodze, a miejsce, na którym spokojnie spał Kaveh, było zimne. Nie widziałem też innych śladów po obecności blondyna.
A co jeśli go zraniłem? Obiecałem, że na niego nie spojrzę, że go nie dotknę. A ja zrobiłem na przekór wszystkiemu, o co prosił. Fakt zgodził się na to, ale może zrobił to impulsywnie pod wpływem chwili i teraz żałuje? Nie chcę, by doszło do jakiegoś nieporozumienia.
Wstałem z łóżka i założyłem na siebie dresowe spodnie. Może jest gdzieś w mieszkaniu, a ja niepotrzebnie panikuję.
I tak też było. Kaveh stał przed kuchenką, ubrany w moje dresy oraz fartuszek, zawodowo smażąc jajka na patelni. Oparłem się o kredens i odetchnąłem z ulgą. Naprawdę myślałem, że uciekł.
- Widzę, że księżniczka wstała. - uśmiechnął się na mój widok, zakładając ręce na piersi. - Wiesz, ile zdążyłem zrobić, gdy ty sobie słodko chrapałeś? Zrobiłem pranie, posprzątałem, zdążyłem wstąpić po bułki i kończę pichcić śniadanko. A ty co?
Zaśmiałem się na jego słowa. Brzmiał jak rasowa żona, która opiernicza swojego męża. Podszedłem do niego, stanąłem metr przed nim, szarmancko opierając się o lodówkę. Miałem nadzieję, że wyglądam dla niego pociągająco topless, rozczochrany i ledwo kontaktujący. Przynajmniej tak sobie to wyobrażałem.
- A ja z przyjemnością zjem to, co przygotowałeś. - uniosłem kącik ust. - A później wynagrodzę Twoje starania.
***
Yoo~
Dzisiaj wyjątkowo chciałam pokazać, co się dzieje w głowie Kaveha - czyli chaos xD
Główny zamysł był taki, by pokazać Wam, że jest on świadomy praktycznie wszystkiego i chcąc nie chcąc jest przygotowany na różne zakończenia.
Kolejny rozdział za tydzień, chyba że znowu coś mnie trafi :)
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top