30

O nic nie pytałem. Kaveh zaciągnął mnie do sypialni i bez słowa pchnął na łóżko. Myślałem, że się na mnie rzuci, ale nie taki miał plan. Zamiast zająć się mną, podszedł do komody, w której znajdowały się moje ubrania i zaczął w niej szperać. Oparłem się wygodnie o zagłówek, obserwując poczynania blondyna. Na podłodze po kolei lądowały moje koszulki, bielizna, skarpetki... 

- Szukasz czegoś? - zapytałem, gdy przeniósł się na kolejną szafę.

Mógłby powiedzieć mi, czego potrzebuje, a nie robić zbędny bałagan w moim pokoju. W ten sposób wszystko poszłoby sprawniej, a ja nie musiałbym czekać... Eh... Już mnie głowa boli na myśl o sprzątaniu...

- Znalazłem.

Blondyn wskoczył na łóżko, trzymając w dłoni swoją zdobycz — dwa czarne krawaty. Spojrzałem na niego zaniepokojonym wzrokiem. Raczej nie byłem zastawiony na sadystyczno-masochistyczne zabawy. 

- To nie jest nic, o czym myślisz. - zaprzeczył. - Po prostu... Mam jeden warunek. Nie chcę, żebyś mnie widział i dotykał.

- Znowu? Wiesz, jak męczyłem się ostatnim razem? Nie masz serca?

- To nie tak... - chwycił za materiał mojej koszuli. - Uświadomiłem sobie, że to może być nasza pierwsza i ostatnia noc. Tak jak ty, chcę dotrzymać słowa, ale... Obawiam się, że jak mnie zobaczysz to zamiast być podnieconym, poczujesz się zdegustowany. I nie mów, że tak nie będzie. Nie wiesz tego. Chcę tylko mieć swojego rodzaju zabezpieczenie.

Pociągnął koszulę do góry, rozbierając mnie. Jego łagodny wzrok wbił się na dłuższą chwilę w moją klatkę piersiową. Przejechał opuszkami palców po moich mięśniach, pozostawiając po sobie to samo przyjemne mrowienie, co poprzednio.

Jeśli ponowne oślepienie mnie, sprawi, że Kaveh poczuje się bezpieczniej, to nie mam z tym problemu. Chcę, żeby czuł się komfortowo w każdym aspekcie. Nie chcę, żeby się bał. Oczywiście, nie pasuje mi to, że znowu nie będę go widział. Ponownie będę skazany tylko i wyłącznie na swój dotyk. Chciałem w końcu go zobaczyć i podziwiać jego erotyczną twarz, gdy już będziemy blisko. Najwyraźniej dziś jeszcze nie jest ten dzień. Muszę poczekać, aż Kaveh mi zaufa i sam odsłoni się w pełnej okazałości.

- Jeżeli to ma sprawić, że poczujesz się pewniej. - podałem mu jeden z krawatów. - Tylko nie związuj za mocno. Moje nadgarstki są cenne.

- Jak sobie życzysz. - szepnął do mojego ucha, gdy nachylił się, by związać z tyłu moje dłonie. 

Chwycił drugi krawat i najdelikatniej jak potrafił, zawiązał go na moich oczach. Nie miałem co liczyć na prześwity. Otoczyła mnie ciemność.

↓ 18+ ↓

Pomimo że był to nasz drugi raz, czułem taką samą ekscytację jak ostatnio. Moje zmysły wyostrzyły się i stałem się czuły na dotyk. Kaveh muskał mnie swoimi dłońmi, ugniatając mięśnie brzucha i cały tors. Czułem się, jakbym był głównym bohaterem jakiegoś erotycznego opowiadania, w którym skończyłem na niegrzecznym masażu. Mógłbym go wtedy otrzymać w ramach prezentu na wieczór kawalerski... I pomysłodawcą byłby Cyno. 

Odgoniłem od siebie zbędne myśli i skupiłem się na blondynie. Piął się swoimi dłońmi w górę, zahaczając po drodze o moje sutki. Swoją wędrówkę zakończył na moich policzkach. Złapał je i delikatnie uniósł moją twarz. Instynkt podpowiedział mi, że najprawdopodobniej Kaveh chce mnie pocałować. Nie czekałem długo. Jego miękkie, mokre wargi połączyły się z moimi, a język wdarł się do środka. Był agresywny. Czułem narastające we mnie podniecenie. Łapałem oddech pomiędzy mruknięciami i krótkimi przerwami na zaczerpnięcie powietrza. Co parę sekund Kaveh jęczał prosto w moje usta. Z początku myślałem, że jest tak podniecony... Dopiero po dłuższej chwili usłyszałem cichy plaskający dźwięk. 

- Czy ty robisz to, co myślę?

- Muszę jakoś... go zmieścić, nie? - wydyszał. - Nie miałem czasu... by się wcześniej... przygotować.

Kurwa, Kaveh. Nawet nie wiesz, jak mnie teraz torturujesz. Jak mam usiedzieć spokojnie, a na dodatek nic nie widzieć, gdy ty bawisz się w najlepsze.

- Długo nie wytrzymam. - mruknąłem, unosząc swoje biodra.

- Czuję. - zaśmiał się. - Załagodzę Twoje libido.

Blondyn przeniósł swój ciężar ciała na moje nogi. Poczułem, jak swoimi smukłymi palcami, wsuwa się pod materiał spodni. Jednym zwinnym ruchem ściągnął je ze mnie, pozostawiając całkowicie nagiego. Dłonią złapał mojego penisa i delikatnie zaczął wykonywać powolne ruchy w górę i w dół. Wzdychałem za każdym razem, gdy kciukiem zaczepiał o główkę, podrażniając mnie. Nie byłem przeciwnikiem gry wstępnej. Lubiłem to. Ale do cholery, chciałbym przy tym widzieć drugą osobę. Do dłoni Kaveha dołączył jego język. Zacisnąłem pięści i zagryzłem dolną wargę. Cholera... Cholera! Przejechał nim kilka razy od dołu do góry. Nie robił nic więcej. Widział, że jestem w pełnym wzwodzie. Bawił się mną w najlepsze, podczas gdy ja konałem...

Jego ciało oderwało się ode mnie, a materac się ugiął. Przez chwilę nie czułem jego obecności. Musiał w tym momencie również się rozebrać.

Domyślałem się, w jakiej pozycji to wszystko się rozegra. Ugiąłem kolana i w ciszy czekałem na jego kolejny ruch. No, może nie w kompletnej ciszy. Słyszałem jego niespokojny oddech i moje głośne bicie serca. Byłem podekscytowany. To był moment, w którym miałem się przekonać o własnych uczuciach i orientacji.

Poczułem, jak cienka warstwa lateksu otula mojego penisa. Nie miałem gumek w pokoju ani nawet przy sobie. Skubaniec musiał wziąć je ze sobą. Od początku wiedział, jak ta noc się skończy. 

- Skąd znałeś mój rozmiar? - mój głos odbił się echem po pomieszczeniu.

- Miałem go w ustach, nie pamiętasz? - szepnął mi do ucha. - Bardzo dobrze orientuje się w tych tematach... Musiałem zwiedzić parę sklepów, zanim znalazłem odpowiedni rozmiar. Doceń.

Nie zdążyłem nic odpowiedzieć. Mężczyzna zawisł nade mną i złapał mojego członka. Poczułem, jak czubkiem dotykam jego tyłka. Moje serce biło jak oszalałe. Chciałem już w nim być. Powstrzymywałem się, by nie unieść bioder i "przez przypadek" nie wejść głębiej. Musiałem być cierpliwy. Dla niego. 

Wszedł.

Jego wnętrze było ciasne i ciepłe. Otulał mnie z każdej strony. Chryste, jak było mi przyjemnie. Odchyliłem głowę do tyłu, by kompletnie nie zwariować. Słyszałem, jak blondyn powstrzymywał się od jęków. Nie wiedziałem, czy nie chciał, czy się bał... Ale to dodatkowo mnie rozjuszało. Myśl, że musi się powstrzymywać, że jest na skraju szaleństwa tak, jak ja... Podniecało mnie to. 

Westchnął głośno, gdy dotarł do samego końca. Zatrzymał się, próbując uspokoić oddech. Nie byłbym sobą, gdybym to teraz ja go trochę nie podburzył. Bez uprzedzenia uniosłem biodra. Blondyn jęknął i dłonią oparł się o moją klatkę piersiową.

- Alhaitham! - warknął.

- Myślisz, że pozwolę Ci bezczynnie siedzieć? - uśmiechnąłem się i ponowiłem swój ruch. - Pokaż, na co Cię stać.

- Żebyś się nie zdziwił.

Mężczyzna, w dalszym ciągu oparty o moją klatkę piersiową, zaczął się rytmicznie unosić i opadać. Wzdychałem do jego ruchów i dźwięku obijających się o siebie ciał. Co jakiś czas zwiększałem mu tempo, wysuwając swoje biodra do przodu. Było mi tak przyjemnie... Brakowało mi tylko dotyku jego skóry... Denerwowało mnie też to, że nie widziałem jego twarzy. Jaką minę teraz robił? Było mu przyjemnie? A może pożerał mnie wzrokiem jak bestia swoją ofiarę... Musiałem go zobaczyć.

- Kaveh... - jęknąłem. - Rozwiąż mnie. Chcę Cię zobaczyć.



***

Yoo~

Zdecydowałam, że rozbiję scenkę 18+ na dwa rozdziały ^^ 

I... chciałam się pochwalić: Nie mam pojęcia, jak do cholery działają algorytmy Wattpada, ale MAD LOVE znalazło się na 1 miejscu pod hasztagiem "bl" (na 10k opowieści) oraz na 9 miejscu pod hasztagiem romans (na 62k opowieści). Jest to stan z 02.03.2024r.

Ostatni raz podobny wynik miałam kilka lat temu, jak pisałam opowiadania z miraculum :') 

Nie wiem, jak działają algorytmy, ale jestem pewna, że to się stało dzięki Wam ♥ Nawet jeśli to chwilowe statystyki to bardzo Wam dziękuję za poświęcenie czasu dla mnie i MAD LOVE ^^

Do napisania!
Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top