28

Po dziesięciominutowej rozmowie odłożyłem telefon na biurko. Westchnąłem ciężko, spoglądając przy tym na blondyna, który znudził się słuchaniem Nilou i postanowił dokończyć swój rysunek. Nie wiedziałem, co mam myśleć o sytuacji z Razim. Najchętniej zadzwoniłbym do Cyrusa i zapytał, czy to prawda, ale po ostatniej akcji... wolę mu się nie narażać. Już wystarczająco mi pomógł, niwelując wszystkie dowody i plotki z ostatniego bankietu. 

Wstałem od biurka i podszedłem do blondyna. Był tak skupiony, że nie zauważył, jak zaglądałem mu przez ramię na jego dzieło. Rysunek przedstawiał dwóch mężczyzn, siedzących na plaży i beztrosko śmiejących się do zachodzącego słońca. Dobrane przez niego kolory idealnie odzwierciedlały sielankową atmosferę, jaka panowała przez ostatnie rozdziały książki...

Szczerze mówiąc, nie byłem jej pewny. Historia nie była porywająca, a przedstawiony świat nie był mroczny i niebezpieczny. Było to coś innego. Bałem się. Bałem się odbioru moich poważnych fanów na wieść o gejowskiej powieści. Wiedziałem, że mogłem wiele stracić i moja "reputacja" może w niektórych obszarach mocno ucierpieć. Im byłem bliżej publikacji, tym bardziej obawiałem się konsekwencji, jakie za sobą niosła. 

- O czym tak myślisz? - Kaveh odwrócił głowę w moją stronę. - Sapiesz mi nad uchem, nie mogę się skupić... W ogóle mi przeszkadzasz!

- Ale wredny. - zaśmiałem się. - Zapisałeś swoją pracę, czy mam nagle odciąć zasilanie?

Blondyn szybko kliknął kombinację CTRL + S i zmierzył mnie surowym spojrzeniem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. W niektórych sytuacjach potrafił być naprawdę uroczy. Znaczy.. starał się wyglądać groźnie i to było urocze. Kaveh miał parę twarzy, które zdążyłem już poznać. Smutną i depresyjną, gdy przyznawał, że nie ma szczęścia w miłości. Romantyczną, gdy byliśmy na naszej pierwszej randce w diabelskim młynie. Dziecinną, gdy rywalizował ze mną na samochodzikach. Szczerą, a zarazem beztroską, gdy jest pijany na umór. Poważną za każdym razem, gdy zaczyna swój wielki projekt... Nie wiem, ile twarzy jeszcze przede mną chowa, ale wiem, że chciałbym poznać je wszystkie. 

- To.. Nilou Ci powiedziała, że ten dupek napisał książkę? I w dodatku dobrą, tak?... - zaczął. - Myślisz, że da radę być bestsellerem?

- Nie wiem. - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Krytycy w wydawnictwie zwykle nie mylą się w swoich osądach. Gdy wyczują arcydzieło, od razu ogłaszają to autorowi. Miałem tak w przypadku moich poprzednich dzieł. - westchnąłem. - Publikacja książki Raziego będzie pokrywać się z moją. Nie ukrywam... Jestem zestresowany. Nie jestem niczego pewny i...

- Nie musisz się martwić. - blondyn złapał mnie za dłoń. - Czytałem fragmenty i Twoja książka nie będzie wcale gorsza. Sam widziałem, ile wysiłku w nią wkładasz i jak starasz się opisywać wszystko zgodnie z prawdą. 

- Myślę, że nie rozumiesz. Mojej poprzednie książki celowały w zupełnie innych odbiorców, a ta..

- A ta będzie wyjątkowa. - przerwał mi. - Alhaitham, żałujesz, że poświęciłeś na to wszystko czas? Twoi fani przeczytają każdą Twoją książkę bez względu na gatunek! A nawet jeśli to im się nie spodoba, to poczekają na inną publikację. 

Miał trochę racji. Nie powinienem być negatywnie nastawiony. Wiedziałem, na co się piszę i od początku mogłem wypierać ten pomysł z głowy Cyrusa. Zgodziłem się na to i byłem świadomy konsekwencji. Po prostu im bliżej deadline'u... Tym bardziej czuję się niespokojny.

- Nie żałuję tej decyzji. - odpowiedziałem. - Można powiedzieć, że dzięki temu poznałem Cię.

- Mów najbardziej cringowe teksty, jakie przychodzą Ci do głowy, a i tak nie pójdę z Tobą do łóżka.

Zaśmiałem się głośno i usiadłem obok niego. Nasze biodra stykały się ze sobą. Nie to miałem na myśli, gdy wypowiadałem te słowa. Ale odpowiedź blondyna znacznie poprawiła mi humor. 

- A co mam mówić, by podbić serce Kaveha?

- Mówić? - mężczyzna złapał mnie za podbródek i uniósł do góry. - Nie ma takich słów, które by sprawiły, że mimowolnie oddam się w Twoje ręce.

- Na pewno? - uniosłem brew. - A koch...

- E, e, e! - zasłonił dłonią moje usta. - To zostaw tylko dla osoby, która będzie dla Ciebie najważniejsza na świecie. Nie możesz rzucać tych słów na wiatr.

- Może to ty jesteś najważniejszy?

Złapałem go za tą dłoń i pocałowałem jej wnętrze. Blondyn zarumienił się lekko, odwracając twarz. Nie byłem romantykiem i w wielu przypadkach nie wiedziałem, co robić. To wszystko było instynktowne. Podświadomość kazała wykonać mi dany ruch i tyle. Nie mówię, że nie miałem doświadczenia. Chodziłem z paroma dziewczynami, ale z żadną nie czułem większej potrzeby pokazywania sobie uczuć. Może dlatego wszystkie te związki kończyły się rozstaniem.

- Wygrałeś. - mruknął po chwili ciszy.

- Jeśli nie chcesz tego robić, to zrozumiem. Nie będę Cię do niczego zmuszał. Ale chciałem, żebyś wiedział, że jestem gotowy. - spojrzałem mu głęboko w oczy. - Wiem, że się obawiasz. Skłamałbym, gdybym powiedział, że sam nie mam obaw... Mogę Ci tylko obiecać, że dam z siebie wszystko i po fakcie zaopiekuję się Tobą. Nie zranię Cię.

Blondyn nachylił się do mnie i pocałował mnie delikatnie w policzek. Miejsce, w którym mnie dotknął, zaczęło przyjemnie mrowić. Nie odsuwając się za daleko, przeniósł swoje mokre usta na moje wargi. Nie zrobił nic specjalnego. Złączył je w zwykłym, krótkim pocałunku. Było to zwykłe muśnięcie, a poczułem w nim więcej uczuć, niż gdy rzucaliśmy się sobie w objęcia przy namiętnym pocałunku. Jego dotyk był gorący, ale przyjemny. Podobało mi się jego ciepło i subtelność. Przyjemne mrowienie wypełniło całe moje ciało. Przez cały ten czas nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Nie mogłem wywnioskować, o czym teraz myśli ani co czuje. Miałem nadzieję, że przeżywa coś podobnego, jak ja.

- Dobrze, zgadzam się. - wyszeptał. - Ale pod jednym warunkiem.

- Jaki to warunek?

- Zrobimy to, gdy skończysz pisać epilog. Po tym zadecydujemy, co dalej ze sobą robimy.

Wiedziałem, co ma na myśli. Jeśli po seksie uznam, że to nie było to i kierowałem się tylko ciekawością, to nasze drogi się rozejdą. Tak, jak umawialiśmy się od początku. 

Pokiwałem twierdząco głową. 

- Dobrze. Dotrzymam słowa do końca.



***

Yoo~ 

Wybaczcie, że rozdział krótszy niż zwykle, ale nie chciałam już rozpisywać kolejnej sceny :') Zostawiam Was z tym, co jest i lecę spać... 

Czekają mnie ciężkie dni w pracy... Dodajcie mi otuchy :'D

Do napisania,
Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top