22
Gdy ja trawiłem to, co powiedział blondyn, do stolika zdążyła wrócić Nilou.
- Ta daa!
Rudowłosa postawiła na stoliku trzy kieliszki wypełnione czerwonym winem. Z niedowierzaniem wpatrywałem się w zawartość cieczy, która była nalana idealnie do krawędzi naczynia. Pomijając już fakt, że nalewanie całego kieliszka mija się z jakąkolwiek etykietą... Jak ona do cholery to przeniosła, nie ulewając ani kropli?! Zadowolona z siebie dziewczyna rozdała nam kieliszki i zajęła miejsce naprzeciw naszej dwójki, kontynuując dyskusję.
Spoglądałem kątem oka na Kaveha, który uważnie odpowiadał jej na każde pytanie, upijając przy tym łyk za łykiem.
Miałem fleshbacki.
Nie wiem, czy to dobry pomysł, by blondyn chwytał za kieliszek. Osobiście nie miałbym nic przeciwko, gdyby Kaveh ponownie stracił nad sobą kontrolę... Chciałbym wiedzieć, jak daleko potrafi zabrnąć ze swoją "natarczywością". Może tym razem, by nie zasnął i sprawy zaszłyby o wiele dalej, doprowadzając do większego zbliżenia. Normalnie byłbym tego ciekaw i z chęcią bym to przetestował, ale jednak znajdywaliśmy się w miejscu publicznym, w pracy, wśród ludzi. Wolałbym, żebym był jedną ofiarą jego upitego stanu. Jest tu wiele oczu, które śledzą każdy jego ruch.
- Chyba lepiej, jak nie będziesz pił. - mruknąłem do blondyna, odsuwając od niego symbolicznie kieliszek.
- A ty co? Jego rodzic? - zaśmiała się rudowłosa. - Z tego, co widzę, Kaveh jest dorosłym, odpowiedzialnym za siebie mężczyzną, który sam potrafi podejmować decyzje. Jak chce pić, niech pije.
Spiorunowałem ją wzrokiem. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, dumna ze swojej prowokacji. Nie mogę jej przecież powiedzieć, że ostatnim razem pijany blondyn wdrapał się na mnie i zaczął się o mnie ocierać. Co jak co, ale aż tak jej nie ufam.
- Kaveh ma niską tolerancję na alko...
Nim zdążyłem dokończyć, blondyn gwałtownie chwycił kieliszek i upił go do połowy. Spojrzał na mnie surowym, krwistym wzrokiem, wierzchem dłoni ocierając swoje wargi. Przełknąłem ślinę. Żebyś ty wiedział, jak ten gest... wyglądał prowokacyjnie w tej chwili.
Alhaitham skup się. Wypił na raz pół jebitnie dużego kieliszka wina. Przecież to gwarantuje katastrofę!
- Nilou ma rację! Nic mi nie będzie, jak wypiję kieliszek.
- Tylko że to pięć kieliszków w jednym! - mruknąłem, przejeżdżając sobie dłonią po twarzy. - A zresztą... Rób, jak uważasz. Ale, gdy tylko poczujesz, że tracisz nad sobą kontrolę, poinformuj mnie.
- Woow... Wykapany ojciec. - prychnęła rudowłosa. - Zaczynam odnosić wrażenie, że nie jest to tylko Twój ilustrator. Zbyt się o niego troszczysz jak na chłodnego Alhaithama.
- Pracuje dla mnie. To chyba wystarczający powód, by o niego dbać. - przekręciłem oczami. - Ty nie zasługujesz na moją uwagę.
Nilou roześmiała się głośno, skupiając na sobie wzrok ludzi. Otarła łzę z kącika oka i przeniosła swój wzrok na blondyna, który wpatrywał się beznamiętnie w kieliszek. Pusty kieliszek.
- Kiedy ty zdążyłeś to wypić? - spojrzałem na niego zaskoczony.
- Więc, Kaveh... - dziewczyna zignorowała mój komentarz. - Powiedz, czy rzeczywiście nasz Al tak się o Ciebie troszczy?
- Haitham jest moim ch..
- Cholernie dobrym przyjacielem. - zasłoniłem mu usta dłonią. - Więc to normalne, że o niego dbam, tak? Tak. - uśmiechnąłem się szeroko. - Wybaczysz nam na moment? Muszę go gdzieś zabrać.
Wstałem od stołu i pociągnąłem blondyna za sobą. Nie wiele brakowało i ten debil powiedziałby jej prawdę. Myślałem, że to oczywiste, że trzymamy naszą relację w tajemnicy. Jakby... I tak jest tylko po to, bym mógł się dowiedzieć, co do niego czuję. Nie musimy na ten moment tego upubliczniać! Cyno i Nari są wystarczającą publicznością.
Skierowaliśmy się w stronę stołów z przekąskami, które na ten moment nie były oblężone. Wziąłem głęboki wdech, próbując zebrać myśli.
- Czy ty zgłupiałeś? - spojrzałem na niego spod byka. - Co jej chciałeś powiedzieć? Że chodzimy ze sobą? Nilou jest jedną z tych normalnych osób, ale to nie znaczy, że możesz jej ufać w stu procentach! To jest osoba, którą widuję tylko na takich bankietach i pierwsze co dzieli się ze mną plotkami o innych autorach. Nie chcę, żeby wiedziała o mnie i o Tobie za dużo.
- A Twoja nagła interwencja nie była bardziej podejrzana? - uniósł brew. - Tak, chciałem jej to powiedzieć, ale w formie żartu. - złapał się za głowę i westchnął. - Może za szybko wypiłem i nie przemyślałem tego, więc przepraszam. Nie sądziłem, że tak zależy Ci na opinii innych.
Zaakcentował ostatnie słowa. Wziął talerzyk i zaczął wściekle nakładać sobie łakocie ze stołu. Przekręciłem oczami. Domyślam się, że w dalszym ciągu chodzi o Nilou. Nie wiedziałem, że Kaveh jest aż takim zazdrośnikiem. Szczerze, było to nawet urocze. Jego wzrok był ostry, policzki lekko zaróżowione, a dolna warga delikatnie zagryziona.
- Nie obchodzi mnie opinia innych. - powiedziałem poważnym tonem. - Nie chcę łączyć naszego życia prywatnego z zawodowym. Tylko o to chodzi. - przybliżyłem się do jego ucha. - Myślisz, że ja czuję się dobrze, widząc, jak te hieny pożerają Cię wzrokiem? Mógłbyś nie być taki uroczy, to chociaż nikt by się za Tobą nie oglądał.
- Co ty... - spojrzał na mnie zaczerwieniony.
- Witam Pana Alhaithama.
Spojrzałem w oczy osobie, która przerwała nam wymianę zdań. W duszy już czułem się niepocieszony, widząc trzyosobową grupkę autorów, z którymi nie miałem dobrych kontaktów. Anaya, Furat i Razi zawsze trzymali się razem. Ten ostatni szczególnie działał mi na nerwy. Próbował udawać światowego pisarza z dziedziny kryminałów, gdzie udało mu się wydać dwie lokalne książki. Naturalnie był moim rywalem.
- Pana widzę tu pierwszy raz. Jest Pan nowym pisarzem? - Razi wyciągnął dłoń w stronę Kaveha.
- Nie, jestem artystą. - uścisnął jego dłoń. - Współpracuję z Alhaithamem.
- No proszę. Nasz sławny pisarz potrzebował pomocy do urozmaicenia swojej książki. - zaśmiała się Anaya. - Ale czekaj. Nie piszesz teraz innego gatunku?
- Właśnie! Słyszałam, że to coś pokroju youth adult!
- Szukacie inspiracji w mojej osobie czy tylko trujecie mi powietrze? - mruknąłem. - Radziłbym się zająć własnymi projektami. Słyszałem, że niektórzy mają pewne problemy. - spojrzałem wymownie na Raziego. - Gdzie Twój debiut?
- Już niebawem. - zacisnął zęby.
Widziałem, jak co chwilę zerka w kierunku blondyna, który przysłuchując się z boku, zaczął zajadać się tym, co wcześniej położył sobie na talerzyk. Jak tylko skończy, wychodzimy. Nie mam zamiaru siedzieć tu ani sekundy dłużej.
- Nie chciałbyś współpracować ze mną?
- C-co? - Kaveh zakrztusił się winogronem. - Chyba nie rozumiem.
- Ilustracje do moich książek nie musiałyby być takie frywolne. - zaśmiał się. - I miałbyś o wiele lepsze towarzystwo od tego kryminalnego impotenta.
Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć. Powstrzymał mnie gromki śmiech blondyna. Wszyscy spojrzeliśmy na niego, nie wiedząc, o co chodzi i co go tak rozbawiło. Wątpiłem, że śmiał się z jego komentarza. To cała konwersacja jest raczej żenująca.
Gdy blondyn nieco się uspokoił, otarł łezkę z kącika oka i odchrząknął. Podszedł do Raziego i złapał go za ramię, przybliżając się do jego ucha. Myślałem, że zamierza mu coś wyszeptać. Ale to, co powiedział, na pewno było słychać na drugim końcu sali.
***
Yooo~
Szczęśliwego Nowego Roku! ♥
Że też tak się złożyło, że publikowałam rozdziały w same Święta :'D Dowiecie się, co powiedział Kaveh dopiero w 2024 :)
Do napisania!
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top