13
Posiłek, który przygotował dla mnie Kaveh, był niesamowicie przepyszny. Już dawno nie jadłem tak dobrej kolacji. Nawet moja matka nie potrafiła tak gotować. Musi teraz obracać się w grobie z zazdrości. Chwaliłem blondyna praktycznie co kilka minut. Mężczyzna za każdym razem śmiał się, kazał mi się uspokoić oraz konsumować posiłek w ciszy. Ostatniego nie mogłem spełnić. Jeszcze przed usiądnięciem do stołu zaproponowałem słodkie wino z mojego prywatnego składzika. Nie odmówił.
- Odpal jeszcze świeczkę, a poczuję się, jak na prawdziwej randce. - zaśmiał się, biorąc spory łyk czerwonego trunku.
- Nie mam świeczek, ale zawsze mogę odpalić papierosa i postawić na środku stołu.
- Fuj. - skrzywił się. - Żartujesz, prawda?
- Nie wiem, sam stwierdź, czy żartuję. - uśmiechnąłem się.
Oczywiście, że żartowałem. Ale świeczek naprawdę nie miałem. Był to dla mnie zbędny element, który tylko leżałby w szafie i zbierał kurz.
Po zakończonym posiłku odniosłem talerze do zlewu. Nie widziałem większego sensu siedzenia przy stole w jadalni, więc z naszą rozmową przenieśliśmy się do salonu. Usiedliśmy wygodnie na kanapie, w dłoniach dzierżąc kieliszki z winem. Może to przez alkohol, ale tematy nam się kleiły i przyjemnie nam się dyskutowało. Lubiłem obserwować blondyna i poznawać jego reakcje.
- Jesteś strasznie nieromantyczny. - prychnął. - Dlatego nie masz dziewczyny. Powinieneś bardziej się starać i być gotowy na KAŻDĄ sytuację. Kto wie, co może się wydarzyć.
- Rozumiem, że masz na myśli trzymanie ów świeczek w szafce, gumek w portfelu oraz pierścionka w kieszeni? - uniosłem brew.
- Na przykład! - fuknął. - Ale z pierścionkiem bym nie przesadzał. Masz kasę, mieszkanie, wygląd... Raczej jesteś inteligentny. Masz wszystko. Każda by chciała mieć takiego faceta dla własnych benefitów. Musisz uważać, z kim się spotykasz... Inaczej Cię wykorzystają.
Blondyn lekko czerwony podciągnął kolana do brody i pustym wzrokiem wpatrywał się w półpełny kieliszek. To dopiero jego druga lampka. Po naszym wieczornym wyjściu myślałem, że mężczyzna ma silną głowę do alkoholu. Nie spodziewałem się, że teraz tak szybko odpadnie. Co prawda ostatnio piliśmy piwo. Czy to możliwe, że Kaveh miał słabą głowę do wina... i był już lekko wstawiony? Jego policzki i nos były zaróżowione, zeszklone oczy powoli zaczynały błądzić po pomieszczeniu, a na dodatek, zaczynał ględzić jak rodzic, którego dziecko ledwo skończyło osiemnaście lat i zaczęło dorosłe życie... Ale nie miałem co narzekać. Rozgadany Kaveh był na swój sposób uroczy.
- Martwisz się o mnie? - zapytałem, chcąc drążyć dalej ten temat.
- Może trochę...? - podrapał się po karku. - Ludzie są materialistami. Zawsze będą robić wszystko na swoją korzyść i szukać dla siebie wygodnego miejsca. Masz o wiele więcej do zaoferowania, niż ja, więc też jesteś bardziej narażony na fałszywych ludzi. Szczerze to zazdroszczę Ci tego, ale jednocześnie współczuję Ci...
- Możesz być spokojny. Nie lubię być otoczony ludźmi i wolę mieć garstkę zaufanych osób wokół siebie. Nikt mnie nie wykorzystał, bo trzymam wszystkich na dystans. Dlatego też nie byłem skłonny do współpracy, ale tę historię już znasz... - wziąłem łyk trunku. - A ty? Byłeś kiedyś wykorzystany? - nie zdążyłem ugryźć się w język. Kurwa, ja i moja ciekawość. - Nie zrozum mnie źle! Jeśli nie chcesz odpowiadać, to nie musisz. Po prostu brzmisz, jakbyś był bardzo obeznany... W tej sprawie.
- Praktycznie cały czas. - jego głos posmutniał. - Ja naprawdę się staram... Nie rozumiem, co jest ze mną nie tak?
- To znaczy?
- Wszyscy mnie zostawiają! - odłożył z impetem kieliszek na stolik, aż podskoczyłem. - Alhaitham. Wiem, że nie jesteś w moim zasięgu, ale powiedz. Nie! Wymyśl... Co Ci się we mnie podoba?
Prawie się zakrztusiłem. Kaveh przybliżył się do mnie i usiadł na swoich łydkach, czekając na moją odpowiedź. Jego rubinowy wzrok wbił się we mnie, jakby próbował prześwietlić moje myśli. Nie wiedziałem, co mogę mu powiedzieć. A co jeśli znowu palnę jakąś głupotę? Muszę to dokładnie przemyśleć. Może zamiast "podoba", powinienem podstawić sobie słowo "podziwiasz" albo "doceniasz". Tak będzie mi łatwiej.
- Tak czysto bez znaczenia?
- Czysto bez znaczenia.
- Nie znam Cię za długo, więc.. Ekhem.. - odchrząknąłem i wziąłem głęboki wdech. - To lubię Cię za Twój talent do rysowania. Rzadko spotykam ludzi, którzy pielęgnują swoje zdolności i są z tego dumni. Lubię też to, że w przeciwieństwie do mnie jesteś prospołeczny i z łatwością potrafisz się dogadać. Dziś odkryłem, że jesteś też świetnym kucharzem! - nie przestawał wiercić we mnie dziury. - Ogólnie uważam, że jesteś... atrakcyjny.
- Gdzie? - przybliżył twarz do mojej.
- Co to za pytanie? - odsunąłem się lekko.
- Odpowiedz mi gdzie. - zmarszczył brwi. - Chcę wiedzieć, co Ci się we mnie podoba.
- Ugh... Będę tego później żałował. - mruknąłem do siebie, czując na plecach powiew konsekwencji. - Najbardziej przyciągają moją uwagę Twoje oczy. Nie mogę od nich oderwać wzroku. Podoba mi się ich głęboka czerwień do tego stopnia, że za każdym razem, gdy je widzę, próbuję dobrać odpowiednią definicję do ich koloru.
Blondyn nie spodziewał się tej odpowiedzi. Odwrócił zmieszany głowę. Widziałem cień uśmiechu na jego twarzy i rumieńce na policzkach. Myślę, że ta odpowiedź była dla niego satysfakcjonująca.
Po krótkiej chwili Kaveh wrócił do swojego normalnego stanu, pewnie zabrał kieliszek z mojej dłoni i odłożył go na stolik obok. Nie wiedziałem do końca, co się dzieje. To jakiś kolejny test, czy zamierza znowu zrobić coś wbrew mojej woli? Jego ruchy były zdecydowane, jakby wiedział, co robi i dlaczego. Ponownie przybliżył do mnie swoją twarz.
- Każdy mi mówił, że moje oczy są straszne, jak u demona. A Tobie się podobają. - zaśmiał się krótko. - Teraz moja kolej!
- Kolej na co? - zmarszczyłem brwi. - Kaveh, jesteś pijany...
- Cicho siedź i słuchaj! - burknął. - Co mi się w Tobie podoba... Podoba mi się, że jesteś opanowany. Jesteś szczery, a to cenię sobie najbardziej. A z innych rzeczy... Lubię Twoje usta. Są wredne i wypowiadają słowa, które mnie ranią, ale gdy mnie całowały, czułem komfort i bezpieczeństwo... Chciałbym to poczuć jeszcze raz...
Dystans pomiędzy nami znacznie zaczął się zmniejszać. Jak tak dalej pójdzie... Znowu to zrobimy.
- Kaveh, będziesz tego żałował. - ściszyłem swój głos.
- Nie.
Poczułem jego wargi na swoich. Na początku delikatnie muskał mnie do wolnej wardze i przejeżdżał po niej językiem. Podobało mi się to. Nie odepchnąłem go, a pozwoliłem na robienie ze mną, co chciał. Gdy poczuł, że ma większy dostęp, przygryzł tę wargę i pogłębił cały pocałunek, głośno przy tym mrucząc w moje usta. Objąłem go w talii i szarpnąłem do siebie tak, że usiadł okrakiem na moich biodrach. Jego ręce owinęły się wokół mojej szyi, przyciągając mnie bardziej do swojego ciała.
Jego pocałunek był słodki jak wino, które piliśmy i był tak samo uzależniający. Chciałem więcej. Jedna dłoń zatopiła się w jego włosach, podczas gdy druga zaczęła szukać kontaktu z jego skórą. Dopiero przy talii znalazłem dojście. Wyciągnąłem jego bluzkę zza spodni i już swobodnie przejechałem dłonią wzdłuż pleców blondyna. Jemu też to się podobało.
Wiedziałem, że to wszystko robi się niebezpieczne, gdy zaczął delikatnie poruszać biodrami, ocierając się o mnie. Czułem to. Kurwa... Co ja wyprawiam. Dlaczego mi się to podoba? Dlaczego chcę więcej? Dlaczego z nim?
Kaveh oderwał się ode mnie. Opadł głową na moje ramię, próbując złapać oddech. Mój wzrok wbił się w przestrzeń pokoju. Co to było? Nie sądzę, że jestem na tyle pijany, by nie myśleć logicznie. Ale... Gdy z nim jestem, dzieje się ze mną coś dziwnego. Nie umiem tego wytłumaczyć. Nie potrafię go odepchnąć. Wątpię, że zaspakajam tylko swoją ciekawość, ale... Nie mogę też powiedzieć, że Kaveh mi się podoba. Nigdy nie myślałem o byciu z mężczyzną. Nie wyobrażałem tego sobie. Jak? Całe życie sypiałem z kobietami. Nie powinienem być teraz zdegustowany? To już drugi raz... Drugi raz robię coś, co jest wbrew mojej naturze.
- Kaveh?
Blondyn nie odpowiedział. Oddychał płytko i stał się ciut cięższy. Zasnął?
- Śpisz?
Nie odpowiedział mi. Westchnąłem. Musiał zasnąć. Odchyliłem głowę do tyłu, łapiąc się za nią dłonią.
- Co ja wyprawiam?...
***
Ohayo~
Update do biedronek: Do dziś je znajduję w pokoju xD
To dopiero 13 rozdział, a ja mam tyle pomysłów... Nie będzie tak szybko scenki 18+. Nie liczcie na to. Książka będzie dłuższa niż zakładałam (przynajmniej tak myślę na ten moment) i chcę by akcja była w miarę logiczna, a nie cyk jedno spotkanie, bzyknięcie i happy end. Nu, nu, nu.
------------------
Też widzę, że doszło tu trochę osób. Witam serdecznie ♥
Jako, że pewnie jesteście tu nowi (starym czytelnikom też przypomnę, a co! xD) i nie czytaliście innych książek zamieszczam przypomnienie co do aktualizacji rozdziałów i ogólnie całego mojego grafiku ^^
• Prowadzę dwie książki na raz:
Mad Love, którą aktualizuję w niedzielę.
I... Love's comin' with me (Xiaother), którą aktualizuję w środy.
Nie przewiduję dodawania więcej rozdziałów w ciągu tygodnia, gdyż jestem zaoczną studentką, a także dziennym pracownikiem :') Zwyczajnie nie mam czasu i chęci. Moja praca wiąże się z siedzeniem przed komputerem bite 8h. Na studiach zdarza się, że jest to 6h. Marzę by odpocząć od ekranu komputera... serio.
• Wszelkie informacje na temat zmian zamieszczam zazwyczaj na tablicy, ponieważ docieram wtedy do obserwujących z kilku książek. Logiczne :D
• Scenki 18+ oznaczam wykrzyknikiem ---> (!), staram się umieścić je w jednym rozdziale, by wrażliwsi czytelnicy omijając rozdział nie mieli braków w historii ^^
• Nie gryzę... Można mnie pytać o wszystko i nic :) Nie zdradzam zbytnio moich pomysłów do przodu. Ale! Nie znaczy to, że nie można pytać. Jak uznam, że jest to zbyt w przyszłość, po prostu napiszę, że nie chcę tego zdradzać na ten moment ;)
• I WAŻNE: Rozdziałów nie mam po planowanych, napisanych na zaś. Piszę je na żywioł :) Ten przykładowo zaczęłam wczoraj wieczorem i dokończyłam dziś rano. Czasami przysiadam do nich w dniu publikacji o 20:00 :'D
------------------
Więc tyle z ogłoszeń :)
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top