Rozdział trzeci.


Las jest taki piękny i kolorowy, gdy budzi się z mrocznej otchłani nocy do życia codziennego. Niebo jest dziś czyste jak łza. Promienie wschodzącego słońca przebijają się przez gęste konary drzew, sprawiając, że świat przybiera różnobarwnych odcieni.

Kręcę się w kółko z uśmiechem. Jestem szczęśliwa i spokojna, nic mnie nie dręczy. Liczy się tylko ta chwila, w której się teraz znajduję.
Gdy zaczyna kręcić mi się w głowie, śmiejąc się, upadam na ziemię. Mech łagodzi upadek, jest taki miękki i puchaty. Zamykam oczy i uspakajam oddech.
Spoglądam w niebo i obserwuję je z szerokim uśmiechem na twarzy.

Szmer, który słyszę w oddali, odrywa mnie od myśli. Podnoszę się pospiesznie i niepewnie rozglądam. Cisza, nigdzie nic nie widzę.

To pewnie tylko zwierzę — myślę.

Ponownie kładę głowę na ziemi, lecz tym razem już nie jestem sama. Spoglądam w bok, tajemniczy nieznajomy, jak gdyby nic leży obok mnie. Tak jakby był u mojego boku od samego początku.

Leżę nieruchomo, gdyż nie potrafię zrozumieć całej tej sytuacji. Nikt nic nie mówi, wokół nas panuje cisza. Jakby na chwilę zatrzymał się cały świat.

Gdy w powietrzu czuję tańczący podmuch wiatru, a na niebie pojawiają się ciemnobrunatne chmury, drżę. Zamykam oczy, pierwsza kropla spada na moją twarz. Słyszę, jak zaczyna padać rzęsisty deszcz, lecz nic nie czuję. Coś osłania mnie przed nim. Otwieram oczy, tajemniczy mężczyzna leży na mnie, to jego ciało chroni mnie przed deszczem. Jego piękne brązowe oczy patrzą na mnie, a gdy z jego ust wydostają się słowa,

MA KRÓLOWA,

budzę się we własnym łóżku.
____________________

To znów był sen. Spoglądam na zegarek, pierwsza w nocy.

Siadam i przecieram zaspane oczy.
Co się dzieje?
Czy te sny mogą coś oznaczać?

Wstaję z łóżka i podchodzę do okna. 

Ostatnio stał na ulicy i patrzył na mnie, przynajmniej tak mi się wydawało. Ciekawe czy i tym razem też tam będzie?

Uchylam okno i powoli wyglądam przez nie. Rozglądam się uważnie i ... widzę go. Stoi tam, gdzie poprzednio i patrzy na mnie. Jego czerwone oczy przyciągają mój wzrok. Nagle czuję przyjemny dreszcz, który przechodzi po całym moim ciele. Zamykam powieki i przegryzam z rozkoszy wargę, bo mam wrażenie, jakby jego usta całowały moją szyję. Przechylam głowę w bok i przejeżdżam ręką po niej, czuję podniecenie. Zaczyna kręcić mi się w głowie, upadam i nawet nie wiem kiedy zasypiam.

— Lili wstawaj! — Budzi mnie krzyk mamy.

Podnoszę się do pozycji siedzącej i przecieram twarz. Rozglądam się uważnie. Jestem w swoim łóżku?

Jak ja się na nim znalazłam?
Co tu się dzieje?
Czy to znów był sen?

Bezsilna na tę całą sytuację, powoli wstaję i jak zawsze udaję się do łazienki, by wykonać poranne czynności i się ubrać. Następnie schodzę na dół i zaczynam jeść śniadanie.

— Kochanie wszystko w porządku? Znów musiałam cię budzić — pyta przejętym głosem mama.

— Tak, wszystko ok — mamroczę pod nosem.

— Wyglądasz na nie wyspaną? — Patrzy na mnie badawczo, jakbym coś ukrywała i się nie myli. Jednak jak mam jej to wszystko wytłumaczyć?

— Mam ostatnio dziwne sny i dlatego się nie wysypiam — przyznaję cicho i  delikatnie wzruszam ramionami, udając, że to nic takiego.

— Rozumiem, a chcesz może o tym porozmawiać, na przykład dziś wieczorem, przy kolacji? — pyta spokojnie, gładząc moją dłoń.
Moja mama jest psychologiem, więc jak zawsze zadaje dziwne pytania i wszystko chce wiedzieć. Jak widać, weszło jej to w krew.

— Nie mamo to tylko sny, nic się nie dzieje. Muszę już iść na uczelnię — mówię, z rozmachem zakładając torbę na ramię.

— No dobrze. Miłego dnia skarbie.

— Pa mamo.

Gdy wchodzę do budynku pełnego ludzi, od razu wpadam na zielonookiego szatyna. Dominik na przywitanie przytula się do mnie i całuje w policzek. Z uśmiechem odwdzięczam się tym samym.

— Hej — mówi, nadal trzymając mnie w objęciu.

— Część — odpowiadam, wtulając się w niego.

— To jak gotowa na kolejny dzień? — pyta, przeczesując palcami jeszcze wilgotne włosy od porannej kąpieli, co sprawia, że sterczą na wszystkie strony.

— Nie bardzo — mówię, przywracając przy tym oczami. — Ostatnio słabo sypiam, z chęcią wróciłabym do domu i wtuliła się w swoją pościel.

— Dasz radę kochana, wierzę w Ciebie. — Puszcza oczko. — Niestety moja droga, czas na pierwszy wykład — dodaje z uśmiechem, następnie przytula mnie jeszcze mocniej do siebie.

— No chodźmy, chodźmy, profesor Shmit nie lubi spóźnialskich.

Wchodzimy do sali, w której oczywiście panuje hałas. Witamy się ze wszystkimi znajomymi. Gdy zajmujemy swoje miejsca, do pomieszczenia wchodzi jakaś kobieta. Rozgląda się po sali surowym wzrokiem i na chwilę zatrzymuje go na mnie. Patrzy w moje oczy i nagle jej szara tęczówka zmienia się w czerwień. Przerażona szybko odwracam wzrok. Gdy spoglądam ponownie, ona jest już przy biurku i jakby nic przegląda notatki. Zerkam na Dominica, który zachowuje się normalnie, jakby niczego nie widział.

Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy, co tu się dzieje?

— Witam wszystkich, jestem profesor Alice Grith. Na jakiś czas zastąpię panią profesor Shmit.

No i znowu zastępstwo!

Wykład z panią Grith mija szybko i znośnie. Na szczęście nigdy nie miałam problemu z nauką, więc na pewno dam sobie radę. Chociaż mam wrażenie, jakby z nią było coś nie tak, no i te oczy. Znowu to samo wrażenie czerwonych tęczówek. O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego tylko ja to widzę?

— I co sądzisz o nowej nauczycielce? — pyta mój przyjaciel.

— Ujdzie! — odpowiadam, przewracając przy tym oczami.

— No weź, fajna jest przecież. Lepsza niż profesor Shmit.

— Fajna czy ładna? — pytam, śmiejąc się przy tym.

— Oj nie czepiaj się — odpowiada Dominic, a na jego twarzy pojawia się zaczerwienienie.

Wychodząc z pomieszczenia, czuję lekki ból głowy. Sprawia mi on straszny dyskomfort, ale staram się go ignorować. Niestety im dalej idziemy, moja głowa jeszcze mocniej mi dokucza. Ucisk, który czuję, powoduje mi niesamowity ból, którego nigdy wcześniej nie czułam. Przed oczami pojawiają się mroczki, nie wiem jak sobie z nim radzić, więc opieram się o ścianę. Gdy ból przybiera na sile, obiema rękami łapię się za głowę i kulę ciało.

— Li nic ci nie jest? — pyta przejętym głosem mój przyjaciel.

Gdy podnoszę wzrok, aby spojrzeć na Dominica i odpowiedzieć na jego pytanie, widzę JEGO tajemniczego nieznajomego z moich snów. Rozmawia z nową profesorką. Gdy zerka w moją stronę, ból się wzmacnia. W jego oczach dostrzegam... przerażenie. Ból głowy staje się jeszcze silniejszy, przed oczami pojawia się ciemność, mdleję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top