Rozdział piąty.

— Mówiłem Annie, żeby tego nie robić! Mogłem zrobić jej krzywdę.

— Wiemy o tym panie, ale musieliście spróbować.

— Zostawmy to. Masz ją teraz pilnować! Nic nie może się jej stać!

— Oczywiście panie, zajmę się tym.

__________

Otwieram oczy. Spoglądam w bok i napotyka zatroskany wzrok mamy.

— Hej skarbie, jak się czujesz? — szepcze.

Unoszę lekko głowę, aby się podnieść, ale ból, który czuję, sprawia, że zdezorientowana opuszczam ją ponownie na poduszkę. Nie jest to ten sam ból co wcześniej, ale nadal jest nieprzyjemny.

— Ała moja głowa. Mamo, co się stało? — pytam, rozglądając się po pomieszczeniu.

— Spokojnie, powoli — mówi, całkiem obca mi osoba. — Trochę panienka spała, trzeba się przyzwyczaić.

Przekręcam powoli głowę w stronę nieznanego mi głosu i napotykamy zupełnie obcą mi twarz.

— Kim pani jest? — pytam zdenerwowana i gwałtownie obracam twarz w drugą stronę, co ponownie sprawia mi ogromny ból. — Mamo kto to?

Kobieta niechętnie odsuwa się od łóżka.

— Skarbie, spokojnie. To pielęgniarka. Ta pani będzie dbać o ciebie — odpowiada mama z lekkim niepewnym uśmiechem. — Wasz nowy rektor bardzo się przejął. Był tak miły i przysłał do nas pielęgniarkę. Ma czuwać nad tobą przez jakiś czas.

— Nowy rektor? Co tak właściwie się stało? Nic nie pamiętam. Ostatnie to ten okropny ból.

— Skarbie zemdlałaś w szkole — mówi, gładząc mnie po ręce.

— Zemdlałam? Dlaczego? To przez ten ból? — kontynuuję zadawanie pytań.

— Tak skarbie. — Kiwa głową. — Lekarz mówi, że to silny atak migreny — dodaje zatroskanym głosem.

— Hm... to ciekawe — szepcze zdziwiona pielęgniarka. — Nic nie pamiętasz? Na pewno nic sobie nie przypominasz? Nic a nic? — Tym razem mówi głośniej.

— Nic, przecież już powiedziałam! Dlaczego... — krzyczę podenerwowana. Ręka mamy w mgnieniu oka wędruje na moje ramię, co sprawia, że milknę i nie kończę zdania.

— Dobrze rozumiem. Przepraszam, nie chciałam panienki zdenerwować.

Nie wiem, dlaczego tak krzyczę i dlaczego jestem taka zła. Co się ze mną dzieje?
Nie znam tej kobiety, nie powinnam tak ostro na nią naskakiwać. O co tu chodzi? Do tego nic nie pamiętam. Ostatnią rzeczą w mojej pamięci jest ten potworny ból głowy i tyle.

— Powinnaś odpocząć. — Z rozmyślań wybudza mnie głos kobiety. — Zostawimy panienkę samą.

Kiwam tylko głową na zgodę. Muszę się w spokoju ogarnąć i uspokoić. Spróbować sobie przypomnieć co zdarzyło się w szkole.

Gdy zamykają się drzwi, układam się wygodnie na łóżku. Wyjmuję słuchawki i włączam cicho muzykę w telefonie. Przypominam sobie rozmowę z Dominikiem o nowej pani profesor, a później pamiętam tylko ten okropny ból.

Pół dnia leżę w swoim łóżku. Nic a nic nie mogąc sobie więcej przypomnieć z wydarzeń z uczelni. Mam przeczucie, że coś ważnego się stało, do tego ta rozmowa, którą słyszałam. On mówił o mnie, jestem tego pewna i na pewno nie był to sen. A może miesza mi się w głowie?

Ciekawe kim mógł być ten mężczyzna? — zastanawiam się otwierając szufladę komody, w poszukiwaniu kremu do rąk. Niespodziewanie natrafiam na coś zimnego. Unoszę powoli ciało do pozycji siedzącej i wyjmuje metalowy przedmiot. To medalion, który znalazłam na swoim łóżku w noc pierwszego snu, w noc zaćmienia. Przyglądam się mu uważnie, jest przepiękny. Postanawiam założyć go na szyję.

Późniejszym popołudniem do pokoju wchodzi starsza kobieta z siwiejącymi już włosami. Na twarzy ma lekki promienny uśmiech, który tylko uwydatnia zmarszczki. Jednak niebieski kolor jej tęczówki sprawia, że zupełnie o nich zapominam i skupiam się tylko na nich. W młodości musiała być piękną kobietą. Jak to się stało, że nie zauważyłam ich wcześniej?

— Jak się panienka czuje? — pyta ostrożnie, spoglądając na mnie czule.

— Dobrze, dziękuję. — Uśmiecham się.

— Widzę, że pojawił się lepszy humor — mówi, siadając na łóżku.

— Tak, zgadza się. — Robię krótką przerwę, by nabrać powietrza. — Chciałam przeprosić, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie powinnam tak odzywać się do pani, a tym bardziej krzyczeć — mówię z lekko opuszczoną głową, a w mym głosie pobrzmiewają wyrzuty sumienia. — Jest pani tu, aby mi pomóc, a ja tak źle się odnoszę.

— Nic nie szkodzi kochana. Ja naprawdę się nie gniewam. Nie takie chimery znosiłam w swoim życiu — mówi z uśmiechem, machając przy tym lekko dłońmi. — Piękny naszyjnik! — dodaje spoglądając na moją szyję.

— Dziękuję — szepczę, dotykając go dłonią.

— Do twarzy ci w nim. Powinnaś go ciągle przy sobie nosić. — Czułość w jej głosie sprawia, że się uśmiecham.

Milknę na chwilę, trzymając w dłoni wisior. Przypominam sobie sen, w którym go znalazłam i zastanawiam się, skąd on wziął się w moim pokoju? Od kogo może być? Gdy myślę o tajemniczym nieznajomym, ból głowy powraca.

— Co się dzieje? — pyta, przyglądając mi się badawczo.

— Głowa, znowu mnie rozbolała, ale już jest dobrze — uspakajam staruszkę.

— Odpocznij, skarbie. Musisz się przespać, to pomoże wrócić ci do sił.

Okazuje się, że to bardzo miła i życzliwa pani. Nie mam pojęcia, dlaczego tak na nią wcześniej naskoczyłam. Kobieta czuwa nade mną cały dzień i dba o mnie. Sprawia, że dzień mija mi przyjemnie i do tego nieziemsko gotuje, jej dania są po prostu pyszne.

Kolejne dni mijają mi również na odpoczynku. Pani Agnes, bo tak ma na imię moja pielęgniarka, nie spuszcza mnie z oka. Nadal nic nie pamiętam z tamtego dnia. Prawdziwa pustka. Tak jakby ktoś wymazał mi to z pamięci. Na szczęście czuję się już lepiej, więc wreszcie pozwolono mi wrócić na studia.

Mamy poniedziałek, dziś wracam do normalności. W progu uczelni już czekają na mnie moi przyjaciele.

— Hej, jak się czujesz? — pyta Bella przytulając mnie na powitanie.

— Jest ok. Będę żyć — żartuję, machając przy tym dłonią. — Naprawdę odpoczęłam za wszystkie czasy.

— Tęskniliśmy — rzekli równocześnie.

— Wiem, ja też — mówię, a następnie robię krótką przerwę, gdyż nie jestem pewna czy powinnam zapytać. — Dominic, co tak właściwie się stało? Bo ja za bardzo nic nie pamiętam.

— Nie wiem. — Wzrusza ramionami. — Też chciałbym to wiedzieć. Rozmawialiśmy, a ciebie nagle rozbolała głowa, a potem zemdlałaś. Nowy rektor pojawił się koło nas w sekundzie i zabrał cię do pielęgniarki. Nam kazał się rozejść.

— Czyli rektor naszej uczelni zabrał mnie do pielęgniarki? — Hm... to ciekawe! Może on mi pomoże przypomnieć, co stało się tego dnia.

— Tak, zgadza się — przyjaciel kiwa głową na potwierdzenie swoich słów. — Li, o czym myślisz?

— Muszę koniecznie porozmawiać z rektorem. Może dzięki niemu uda mi się coś przypomnieć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top