Rozdział pierwszy.

Budzę się cała zmarznięta, moje ciało drży. Delikatnie pocieram rękoma zimne ramiona. Przez chwilę nie mogę otworzyć powiek, gdyż zbyt mocno razi mnie światło słoneczne. Gdy moje oczy przyzwyczajają się, spoglądam w górę i widzę... drzewa(?).

Co jest? Gdzie ja jestem? Ostatnie co pamiętam, to jak kładę się spać do własnego łóżka!

Rozglądam się uważnie, jestem w lesie. Leżę na zimnym i jeszcze mokrym od porannej rosy mchu. Otaczają mnie suche liści i połamane gałęzie. Wokół mnie nie ma nikogo, ani niczego co mogłoby pomóc mi w odnalezieniu drogi do domu.

Dlaczego nic nie pamiętam?
Co działo się w nocy?
Dużo pytań krąży po mojej głowie, ale najpierw muszę jakoś wydostać się z tego lasu, tylko jak?

Nie tracąc czasu, wstaję i otrzepuję ubranie z liści i innych paprochów. Ruszam przed siebie, bo nic innego mi nie pozostało. Idę tam, gdzie podpowiada mi intuicja. Czuję, jakby coś mnie prowadziło. Jakby coś wskazywało mi drogę.

Po dłuższym czasie wędrówki, w oddali widzę chatkę. Zmęczona, ale pełna nadziei uśmiecham się. Pomalutku i ostrożnie ruszam w jej kierunku. Rozglądając się przy tym, czy nikogo nie ma w pobliżu, bo tak naprawdę nie wiem, gdzie jestem i kogo mogę tu spotkać.

Udało się(!), jestem przy domku. Podchodzę jeszcze bliżej i przyglądam mu się uważnie. Mały, szary domek, ze starymi, białymi, drewnianymi oknami. Muszę przyznać, że wygląda na zadbany, ale to nie jest teraz ważne, bo dziwna niewidzialna siła ciągnie mnie w jego stronę.
Podchodzę bliżej drewnianych schodków. Delikatnie i niepewnie wchodzę po nich, a one trzeszczą pod naciskiem moich stóp.
Gdy na ostatnim stopniu zauważam piękny, srebrny medalion, w kształcie księżyca, ze zdziwienia marszczę brwi. Niepewnie sięgam po niego. Gdy medaljon znajduje się na moich dłoniach, po moim ciele przechodzi zimny dreszcz, a nieprzyjemny powiew wiatru tylko to potęguje. Moje ciało drętwieje, nie potrafię się poruszyć. Oczy nie mogą oderwać się od jego piękna.

Ogromny i głośny huk dochodzący z domu sprawia, że wracam do rzeczywistości. Zerkam na dom z przerażeniem. Co to było? 
Gdy ponownie spoglądam na dłonie, medalionu już nie ma. Rozglądam się wokół w poszukiwaniu, lecz nigdzie nie mogę go znaleźć!
Gdzie on się do cholery podział?

Spoglądam na drzwi i po raz kolejny czuję, że powinnam tam wejść. Jestem przerażona. Mimo to wyciągam dłoń do klamki i powoli ją naciskam. Gdy je otwieram, dźwięk echem rozchodzi się po pomieszczeniu. W domu zastaje mnie mrok. Ciemność okala całe wnętrze. Niepewnie wchodzę do środka, nie mogąc na to nic poradzić.

Coś, co ciągnie mnie do tego wnętrza, jest silniejsze od mojego rozsądku.

Stawiając wątpliwie krok za krokiem, wchodzę przerażona do ciemnego pomieszczenia. Deski podobnie jak reszta tego domu skrzypią pod moim ciężarem. Moje serce nagle przyspiesza, a ciało przeszywa dreszcz. Czuję powiew wiatru, więc spoglądam w bok. Przed moimi oczami miga postać, niesamowicie zwinna i szybka.

Nerwowo zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu. Niestety nic nie widzę. Zamykam oczy i próbuję się uspokoić. Nabieram kilka uspakajających oddechów, machając przy tym rękoma. Słyszę jak bicie mojego serca, rozbrzmiewa po całym pokoju, gdy zwalnia, zapada cisza. Gdy ponownie czuję na ciele delikatny powiew wiatru, powoli otwieram powieki. Przed moją twarzą, może kilka centymetrów ode mnie, stoi mężczyzna. Nie widzę go zbyt dobrze w ciemności, co tylko potęguje mój strach.

Jak to możliwe, że jest tak blisko mnie? Jak to się stało, że nie usłyszałam, jak do mnie podchodzi?

Przestraszona odruchowo odskakuję w bok. Gdy wracam wzrokiem, tajemniczego mężczyzny już nie ma. Rozglądam się po pomieszczeniu w jego poszukiwaniu. I nic, tylko ciemność. Przerażona zaczynam się wycofywać. Tak samo, jak wcześniej krok za krokiem, tylko znacznie szybciej, kieruję się w stronę drzwi. Gdy czuję zimną rękę na mojej dłoni, zatrzymuję się. Jego dłoń jest tak chłodna, że lodowaty dreszcz znów przeszywa moje ciało na wskroś. Tylko że tym razem jest jednak inaczej, intensywniej. Postać mężczyzny wyłania się z ciemności, czuję, jak moje serce ponownie zaczyna bić szybciej. Tym razem to nie jest strach. Moje oczy, widzą niezwykle przystojnego mężczyznę. Rysy jego twarzy są delikatne, usta wypukłe. Spojrzenie jest tak zmysłowe, że moje kolana aż się uginają. Do tego ta sama co poprzednio, niewidzialna siła, niesamowicie ciągnie mnie do niego i nie pozwala mi odejść.

Mężczyzna nic nie mówi, tylko patrzy na mnie. Lustruje każdy centymetr mojego ciała. Przygląda się mi uważnie, jakby z niedowierzaniem. Wygląda na to, że podobnie jak ja, nie rozumie, co tu się dzieje.
Nie potrafię się ruszyć pod wpływem jego wzroku, więc stoję również, wpatrując się w niego. Gdy nasze oczy spotykają się i spojrzenia równają, w jego oczach widzę błysk. Brąz jego tęczówki zmienia się w złoty, a z jego ust wydobywają się słowa:

MA KRÓLOWA

_____________

Gdy budzę się, moje całe ciało jest rozpalone. Pot spływa po ciele. Włosy, ubranie są mokre.

Co to był za sen?

Spoglądam na zegarek, jest pierwsza godzina. Zapalam lampkę i przymrużam oczy. Gdy przyzwyczajam się do światła, wstaję i podchodzę do szuflady. Wyjmuję świeżą bieliznę i czystą piżamę. Otwieram okno aby przewietrzyć pomieszczenie, następnie udaję się do łazienki, by wziąć prysznic.

Gdy woda oblewa moje ciało, czuję odprężenie. Każdy mięsień mojego ciała, wreszcie zaczyna się rozluźniać. Zamykam oczy, a woda spływa po moich włosach. Twarz tajemniczego mężczyzny pojawia się w mojej głowie. Ten sen był taki prawdziwy, taki realny...

Słyszę szmer, przestraszona otwieram szeroko oczy. Za zaparowaną szybą, dostrzegam jakiś cień. 
Ktoś jest w moim pokoju? 
Szybko przecieram parę, ale nikogo nie widzę. Pospiesznie wychodzę spod prysznica, otulam ciało ręcznikiem i powoli wracam do pokoju, w którym nikogo nie zastaję. W pomieszczeniu za to panuje niesamowity chłód.
Kątem oka zauważam coś świecącego na łóżku. Podchodzę, aby przyjrzeć się mu uważnie. To medalion, ten sam co w moim śnie! Przerażona tym co widzę, szybko chowam go do szuflady. Następnie podchodzę do okna, aby je zamknąć, jednak coś przykuwa moją uwagę, a raczej ktoś.
Po drugiej stronie ulicy stoi mężczyzna, intensywnie wpatrujący się w mój dom. Zaciekawiona wyglądam przez nie i uważnie mu się przyglądam. Ciemność nie pozwala mi dokładnie dostrzec jego twarzy, ale czuję, że to on, mężczyzna ze snu.

***
Witam Was moi kochani 😊

Długo mnie tu nie było, więc bardzo stęskniłam się za wami.
Wielu z was pytało, kiedy kolejna książka.
                 Oto i ona 🙃😊🙂
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział  Was zaciekawił i pozostaniecie ze mną do końca.

Pozdrawiam cieplutko 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top