Nieufność dziecka.
- Nazywam się Mephisto Pheles.
Chociaż posiadam wiele innych imion. Jestem dyrektorem Akademii Prawdziwego Krzyża i obecnie pełnię rolę twojego opiekuna, ponieważ Fujimoto Shiro musiał wyjechać w delegację. A twój brat pojechał na kolonie.
- Kiedy skończył w oczach chłopca zobaczył jedynie nieufność i strach? Przed czym? Może wyglądał podejrzanie, ale bez przesady. Chociaż...
Czasami zajmował się Amaimonem jak był mały, ale Rin to co innego. Od najmłodszych lat starano się odseparować go od demonów. Tylko by się skomplikowało gdyby się o nich dowiedział i o swoim pochodzeniu.
Taak... lepiej i teraz to przemilczeć.
- Chcę dowodu. -
- Co proszę? -
- Dowód. Daj mi go. Skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukujesz. Dużo osób już tak robiło. - Ostatnie zdanie wymówił tak cicho, że Mephisto tego nie usłyszał. Odłożył niebiesko włosego na ziemię i zaczął czegoś szukać po szufladach.
- Gdzie ja to położyłem? - Nie mogąc znaleźć poszukiwanego przedmiotu, wrócił do Okumury, który nie ruszył się ani na krok. Przykucnął i zaczął mówić w języku nieznanym dla Rina.
- Eins, zwei, drei! - Po krótkiej wyliczance w wyciągniętej dłoni mężczyzny pojawił się najpierw dym, a następnie niewielki krzyż na srebrnym łańcuszku.
- Wisiorek Shiro! Jak to zrobiłeś? - Maluch nie pojmował, jak po wymówieniu kilku słów można wyczarować krzyżyk?
- Jak? Tajemnica, ale powiedzmy, że jestem wyjątkowy. Dał mi go abyś mi uwierzył i zaufał. - Kłamał. Każdy egzorcysta miał identyczny, pokazanie mu go nie jest problem. Sądził jednak, że będzie nieco trudniej przekonać malucha.
Z jego rozmyślań wyrwał go dziecięcy głosik, który wesoło nawoływał nowego opiekuna.
- Powiedz, prooooszę powiedz! Jak to zrobiłeś? -Nieugięcie domagał się satysfakcjonującej go odpowiedzi.
- Magia. - Odparł z uśmiechem na ustach.
- Pokaż coś jeszcze! Proszę. - Niebiesko oki obdarzył demona wzrokiem, który skutecznie uniemożliwiał mu odmówienie.
- Dobrze, ale najpierw musimy zejść do jadalni. Pora coś zjeść. - Wziął chłopca na ręce i zaczął iść. Przeszedł przez korytarz, zszedł schodami. W końcu dotarł do celu podróży. Jednym ruchem dłoni otworzył masywne drzwi i wszedł do środka.
Im oczom ukazało się ogromne pomieszczenie. Umieszczony po środku stół, mógł zmieścić z 16 osób. Podobnie jak w sypialni, wisiał żyrandol, a ściany dekorowały przeróżne obrazy.
- Ślicznie. - Tylko tyle mógł wymówić, nigdy nie był w tak wspaniałym miejscu. Po chwili do głowy wpadło mu kolejne pytanie.
- Sam tu mieszkasz? -
- Raczej tak. Wyjątkiem są tacy goście jak ty. - Odpowiedział kładąc małego na jednym z krzeseł.
- Jesteś trochę za niski, ale to nic. - Podniósł Rina, a na jego miejscu położył poduszkę, która z nikąd pojawiła się w jego ręce.
- Teraz lepiej. - Sam usiadł na przeciwko Okumury i rozpoczął wyliczankę, na sam koniec puszczając do Rina oczko. Na stole pojawiły się różnorodne dania śniadaniowe. Kolorowe kanapki, kieliszki z owocowymi sokami i wiele więcej. Niebiesko włosemu zaparło dech w piersiach.
- Weź to, na co masz ochotę. -
- A ty nie będziesz jadł? - Spytał się go, a w jego niebieskich oczach nadal widniało niedowierzanie.
- Nie jestem głodny. -
Mephisto wygodnie oparł się na krześle i oglądał jak chłopiec zajada z ogromnym apetytem.
"Przeuroczy.
Taki niewinny, bezbronny. Zupełnie nie wie z kim ma doczynienia. Mógłbym go teraz bez problemu wrzucić do Gehenny, do jego prawdziwego ojca. Pewnie by nawet nie wiedział co się dzieje...
Nie.
Pobawię się z nim jeszcze trochę, może być interesująco. Mam nawet świetny pomysł..."
Zadowolony z postanowienia zaczął rozmyślać, jak wprowadzić swój plan w życie.
_________________________________________
Weeeee napisałam ^^ jestem taka happy >.<
Cóż to nasz Mephi może planować?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top