Dawni znajomi.
Witam, jest to rozdział przeprosinowy. Pewnie wiecie, że niedawno pojawiła się aktualizacja Wattpada (przynajmniej na telefon). Przez to za nic nie potrafię odnaleźć się w edycji opka, więc niechcący cofnęłam publikację wszystkich rozdziałów. Dlatego też musiałam opublikować je jeszcze raz, dlatego mieliście powiadomienia o rozdziałach. Sama byłam załamana, ponieważ myślałam, że utraciłam wasze komentarze (szczególnie, iż były bardzo fajne rozmowy). Na szczęście u mnie nic się nie usunęło, chciałam się zapytać czy wam też wszystko działa? Jeszcze raz przepraszam za moją głupotę i zapraszam do czytania.
_________________________________________
Przez resztę dnia Mephisto zabierał Rina do najróżniejszych miejsc. Najpierw poszli na lody. Okumura wziął swoje ulubione, waniliowe i były pyszne. Z lodami w rękach powędrowali do pobliskiego lasu. W parku było za dużo ludzi i hałasu. Nie to co las, cisza i spokój "I o wiele więcej tu demonów. No mój chłopcze, jak zachowasz się z nimi w towarzystwie tym razem?"
Pheles lubił sprawdzać reakcje podopiecznego w różnych sytuacjach. Pokazywanie demonów należało do jego ulubionych testów.
Po pół godzinie marszu byli już w samym środku lasu. Rin zszedł z ramienia Mephista i wędrował kawałek przed nim. Zapadał zmrok, otoczenie nazbierało nowego wymiaru. Ptaki ucichły, zwierzyna leśna pouciekała do swych kryjówek przed drapieżnikami. Co chwila ciszę przerywały odgłosy syczenia, wycia, czy warczenia demonów wszelakiej maści, które z niewiadomych powodów nie zbliżały się do Rina i jego opiekuna. Gałęzie drzew uginały się pod własnym ciężarem, zakrywając nocne już niebo i tym samym odcinając od jedynego źródła światła. Jednak ta przerażająca scena, z rodu najgorszego koszmaru nie przeszkadzała żadnemu ze spacerowiczów. Okumura bacznie obserwował otoczenie, aby zapamiętać każdy szczegół wycieczki. Nie bał się, wręcz przeciwnie czuł podekscytowanie tą niecodzienną wyprawą. W pewnym momencie Rin został zmuszony do zatrzymania. Przed nim znajdowała się przedziwna kreatura, która powoli zbliżała, a raczej człapała w stronę chłopca.
- Nii, co to jest? - Mephisto zbliżył się do Okumury i spojrzał we wskazaną stronę. Stworzenie wyglądem przypominało zwykłego gada. Chodziło na czterech łapach. Ciało pokryte łuskami, posiadało wiele drobnych znaczków. Z pleców wzrastały małe skrzydła, a na głowie po dwie pary rogów. Długi i gruby ogon ciągnął się za nim, zostawiając na ziemi ślady.
- Nie jest duży. - Rin miał rację. Gadzina sięgała niebiesko włosemu zaledwie do kolan.
- Radziłbym nie podchodzić. Jest mały, ale także i niebezpieczny. Nazywają je Salamandrami. - Opiekun nie powiedział nic więcej, a podopieczny nie pytał. Ominęli stworzenie i poszli dalej, w sam środek mrocznego lasu.
Wrócili do domu po północy. W trakcie powrotu sen zmorzył Rina, przez co Mephisto musiał go zanieść z powrotem do łóżka. Oczywiście Pheles nie zamierzał nieść malucha przez pół miasta, pstryknął palcami i po chwili znalazł się i pod drzwiami dziecięcego pokoju.
Następnego dnia
Dzisiaj głównie spacerowali po uliczkach. Obiad zjedli na mieście, w którego skład wchodziły tradycyjne Japońskie dania, uznane przez obydwóch za wyjątkowo smaczne. Po posiłku postanowiono, że wrócą do rezydencji, ponieważ stos papierów na biurku Mephista sięgał pod sufit.
- Dyrektorze, gdzie jest Rin? - W drodze powrotnej zaczepiła ich grupka uczniów Akademii, którzy chodzili razem z Okumurą do klasy. Trzech chłopców i dwie dziewczyny bacznie przyglądali się swojemu dyrektorowi (not. aut. Wszyscy wiedzą o kogo chodzi, więc nie będę opisywać postaci).
- Jest na specjalnej misji. - Kłamał bez najmniejszego zająknięcia, tak jakby była to prawda.
- Jak to? Dlaczego nic nie wiedzieliśmy? - Tłum zaczął dopytać się o przyjaciela, zasypując Phelesa górą pytań. Natomiast osoba, którą rozmowa dotyczyła skryła się za peleryną opiekuna. Rin nie miał najmniejszej ochoty na spotkanie z tymi dzieciakami, zresztą nawet ich nie znał. Skutecznie zasłaniał się kawałkiem materiału. Tylko końcówka ogona wystawał po za kryjówką.
Najbliżej Okumury stała Shiemi, ledwie zauważyła czarną "kitę" i powoli zajrzała za plecy dyrektora. Zaskoczona odskoczyła od Mephista nie wiedząc co zrobić. Przyjaciele spojrzeli na dziewczynę oczekując wyjaśnienia jej niecodziennego zachowania.
- Shiemi spokojnie, co się dzieje? - Shima skutecznie uspokajał Moriyame.
- T-tam, m-m-ma... - Szok i niedowierzanie, skutecznie uniemożliwiały dokończenie zdania.
- Weź wreszcie skończ. -
- Bon! Stresujesz ją. - Shima powstrzymał przyjaciela, który chciał potrząsnąć Shiemi za ramiona.
- Weź głęboki wdech i powiedz o co chodzi. - Konekomaru, który zawsze cicho siedzi postanowił pomóc znajomym w uspokojeniu dziewczyny. W między czasie Mephisto zabrał Rina i wrócił do domu, zostawiając zajętą grupkę samą sobie.
- N-n-nie mo-możliwe. - zielono oka nie potrafiła uwierzyć w to co zobaczyła. W duchu modliła się aby to była pomyłka, przewidzenie, jednak czuła, że to prawda. Po dłuższym czasie zbierania myśli, jak ma przekazać nowinę przyjaciołom, zaczęła opowiadać co ujrzała.
- Shiemi, powiesz nam o co chodzi? - Wbrew pozorom Shima potrafił uspokoić.
-Tak. Za plecami Pana Phelesa stał chłopiec. -
- I co w tym dziwnego? - Bon nie dawał za wygra i domagał się szczegółowej odpowiedzi.
- On wyglądał jak Rin. Miał ogon, oraz niebieskie włosy i oczy. To na pewno był Rin, tylko jakby stał się dzieckiem. - Nawet Shiemi nie wierzyła swoim słowom, a jednak to był on. Okumura. - Jesteś tego pewna? - Bon wierzył Moriyamie. Nie jest typem osoby, która żartuje w takich sprawach.
- Tak. -
- Musimy to sprawdzić. Ostatnio wszyscy egzorcyści dziwnie się zachowują, nie pozwalają nam odwiedzić profesora Okumurę, który nadal nie wrócił ze szpitala i przez pewien okres obserwowali nasze zachowanie. - Po podsumowaniu ostatnich zdarzeń przez Bona, wspólnie uzgodnili, aby śledzić dyrektora i tajemnicze dziecko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top