11.Skopiowałeś moją wystawkę.
21 Lipca 2021
Patrzył oniemiały na grę siatkarzy z Nekoma. Kilkakrotnie Kuroo przyłapał go na gapieniu się i posyłał cwaniacki uśmiech, a Hinata w odpowiedzi natychmiast patrzył w bok, udając, że wcale nie gapił się i zaraz znów ostrożnie zaczął obserwować. Mayumi była wybitnie zła, bo nie tylko musiała nosić bluzę jakiegoś przerośniętego idioty, to jeszcze złamała paznokieć. Menadżerka Nekoma była na tyle uprzejma, że użyczyła jej pilniczek do naprawienia skazy i zaraz zniknęła opierniczyć znów Lev'a za odbieranie piłki twarzą a nie ręką.
- Znów się gapisz.
- Nic nie poradzę, lubię sport... - Westchnął ciężko, opuszczając oczy na swoje stopy. - Mniejsza. - Mruknął, widząc wymowny uśmieszek kuzynki, rozsiadł się wygodniej. - A jak tam to całe Pokolenie Cudów?
- Mam już całkiem sporą listę metod na ukrycie zwłok. - Powiedziała całkiem poważnie, piłując paznokcie. - Lynax ogarnęła czarne worki, a Fireball łopaty i samochód. Wszystko załatwione. - Dmuchnęła, pozbywając się resztek pyłu z palców. Skrzywiła się. - Wyglądają okropnie... Aaahh, tyle zapuszczania na nic, bo durny buc z krzywą fryzurą pieprzną mnie piłką i jeszcze straciłam kawę!
- Przecież odkupił ci.
- Nie zmienia to faktu, że nadal oberwałam piłką. - Prychnęła. Zerknęła na telefon. - Mama napisała, że przygotowała na dziś dodatkowy futon dla ciebie, będziesz spać ze mną w pokoju.
- Przykro mi, że tak to się potoczyło z twoim tatą... - Mruknął, na co May zacisnęła mocniej wargi. - Przepraszam, nie powinienem wspominać tego człowieka.
- Było minęło, żyjemy, prawda? - Uśmiechnęła się nieco słabo. - A jak twoje opory przed...
- Topnieją. - Westchnął, znów obserwując grę zawodników Nekoma. - Byłem pewien na stówę, że Karasuno wie kim jestem i nie chciałem do siebie dopuścić innych myśli. Nadal się waham, ale... - Zmarszczył brwi. - Sam nie wiem już co myśleć.
- Shōyō, a może z nami zagrasz? - Kuroo jak cień pojawił się obok, na co Hinata niepewnie podskoczył spłoszony. - Nie daj się prosić. Będzie zabawnie, zobaczysz. - Uśmiechnął się szeroko, gdy otrzymał niepewne skinięcie głową na zgodę. - Kenma! Shōyō z nami zagra!
Czuł jak robi się odrobinę czerwony, gdy niemal cała drużyna Nekoma zwróciła na niego spojrzenie. Westchnął ciężko i niechętnie zdjął bluzę, zostawiając ją pod opieką Mayumi. Wyszedł niepewnie na parkiet, gdzie Kuroo na szybko wyjaśnił mu co ma robić. Został postawiony na pozycji czegoś, co nazywali Libero, więc mógł odbierać jak chciał piłkę, ale nie mógł przekroczyć konkretnej linii. Przemknął spojrzeniem po wszystkich, uważnie analizując ich ruchy, a kiedy piłka znalazła się w miejscu bez gracza, Hinata natychmiast się tam pojawił i jednym lekkim kopnięciem wybił ją w górę. Kuroo zagwizdał z uznaniem i zaatakował. Nie była to prawdziwa rozgrywka w siatkę i czuł, że dają mu spore fory, bo nie zna zasad do końca, ale powoli zaczynał wyłapywać co mógł w danym momencie wykonać. Ściągnął brwi, obserwując Kenmę i jego wystawienie piłki do atakującego.
- Dawaj Shō! Pokaż na co stać te twoje królewskie cztery litery!
Prychnął, a na wargi wpełzł kpiący uśmiech. Może i nie znał gry, ale wiedział, że pewne rzeczy mógł zrobić po swojemu. Piłka poleciała poza boisko i leciała wprost na aut, więc błyskawicznie pojawił się przy krawędzi, odbił od niej w tył i, ku zaskoczeniu graczy, odwzorował ruch przekazania, który wykonał Kenma. Dostrzegł kątem oka ścianę za plecami, więc ugiął nogi w kolanach i wyciągnął do tyłu dłonie, zamortyzował uderzenie i odepchnął się robiąc salto w przód, lądując idealnie ponownie w obrębie boiska. Jego drużyna zdobyła punkt, ale gracze nie wznawiali gry, patrząc na niego jak na niezwykły okaz w zoo, co natychmiast sprawiło, że uniósł ramiona w górę i zgarbił, próbując się ukryć przed palącymi spojrzeniami.
- Shōyō, to było ekstra! - Kuroo natychmiast uwiesił się na nim ramieniem, mierzwiąc mu włosy dłonią drugiej ręki. - Normalnie jak Spiderman, haha!
- T-To nic takiego... - Wymamrotał niepewnie. - Umiem to przez trenowanie parkour z Malin...
- Malin?
- Mój kumpel. - Potarł ramię. - Moi znajomi specjalizują się w różnych rodzajach sportów. Fireball i Lynax grywają w koszykówkę od dziecka, Itsunika uczęszczała na balet, a Malin to wolny strzelec lubujący się w parkour, ale nie pogardzi zagrać w różne inne sporty... Uczęszczam też z moją młodszą siostrą na zajęcia z baletu, nie są zbyt zabawne, ale jej bardzo zależało, więc, no...
- Było jeszcze dwóch, którzy najbardziej lubowali się w siatkówce jak walnięci. - May wtrąciła. - Ale straciliśmy kontakt jakoś w drugiej gimnazjum i nic nie wiemy, co z nimi. Resztę udało się zgadać przed początkiem tego roku, bo wszyscy znów mieszkamy niedaleko siebie, przynajmniej na razie. - Przyjrzała się uważnie kuzynowi. - Nie spinaj się tak, Shō. Widziałam z jaką werwą i radością teraz grałeś, nawet jeżeli to babski sport, jak to uroczo nazywasz.
- Bo to babski sport...
- Ale jakie ładne z nas baby, nie chłopaki? - Kuroo zaśmiał się, napinając mięśnie jak do jakiegoś taniego magazynu. - A te bicki, to normalnie, miau~! Idealnie kobiece, nie uważacie?
Reszta drużyny parsknęła śmiechem, ale tylko Kenma patrzył niczym drapieżnik w Shōyō, jakby chciał wyczytać coś z niego i znaleźć na nurtujące pytania. Ostatecznie podszedł, marszcząc mocno brwi.
- Skopiowałeś moją wystawkę.
Hinata zamrugał kilkakrotnie. To nie było pytanie, a rzeczowe stwierdzenie faktów. Zerknął na Kuroo, a następnie na Mayumi. Czy właśnie zrobił sobie nowego wroga, mimo, że nie planował i chciał zwyczajnie zagrać? Brakowało mu bluzy z kapturem, w której mógł się skryć przed światem.
- No, tak...
- Jak?
- W sumie to dobre pytanie. - Wtrącił chłopak z blond irokezem. - Podobno nie grałeś w siatkówkę na poważniej i nie widziałeś nigdy naszych treningów, więc jak to wytłumaczysz, ha?!
- Ja... No, sko-skopiowałem... jego ruch... - Shōyō mówił coraz ciszej, uparcie wbijając przestraszone spojrzenie w panele. - To taka... mo-moja um-umiejętność... Prze-przepraszam, nie chciałem was zdenerwować... - Machinalnie schował się za Kuroo.
Wyglądał jak przestraszony kociak, który próbuje skryć się za tatą kocurem. Kenma nie wyglądał na złego, wręcz był zafascynowany i zaintrygowany tym chłopakiem. Nigdy nie grał w prawdziwą siatkówkę. Poznał skromne zasady dopiero chwilę temu, a jednak był w stanie idealnie odwzorować jego wystawienie i, co więcej, wykonał skomplikowany ruch ciałem na odbicie się od ściany i powrót na boisko bez obrażeń. To już czyniło z niego interesujący przypadek.
- Jak wy tak możecie Małego Księcia straszyć, wy źli ludzie! - Kuroo wyraźnie czując drżącego za nim Hinatę, postanowił odwalić coś komicznego. - Ranicie serducho waszego kapitana! - Przygarnął gwałtownie do siebie oszołomionego chłopaka i objął zaborczo rękami. - Tak się nie godzi! Toż to legenda jest, a wy odwalacie coś takiego! Wstydźcie się, wy!
Zapadła martwa cisza. Wszyscy patrzyli to na kapitana, to na drobnego rudzielca w jego rękach, to znów na tego pierwszego i tak kilka razy. Lev był pierwszym, który się odezwał, wskazując na Shōyō, popatrzył na Aritsu:
- Ari-Senpai, czemu Kuroo-Senpai nazywa tę małą krewetkę per Mały Książę? Ma na myśli, że on to Królewska Krewetka czy coś?
Mayumi ryknęła śmiechem. Reszta drużyny miała niedowierzające miny i chyba ich system zbiorczy przegrzał się, a teraz robił krótki rebooting, bo spojrzeli jak jeden mąż dziwnie na Lev'a.
- Nie wiem, ale też nie rozumiem o co chodzi. - Aritsu zmarszczyła brwi, przekrzywiając głowę w bok z założonymi rękami przed sobą. - Może jest z poziomu specjalnego, który trzeba jakoś odblokować?
- Shōyō Hinata jest legendą swojego rocznika w dziedzinie sportu. - Kai wtrącił, zwracając na siebie uwagę dziewczyny. - To duże zaskoczenie, że ty jesteś... - Odchrząknął krótko i uśmiechnął się przyjaźnie. - Mieć taką umiejętność kopiowania jak ty, to pewnie dar i przekleństwo, co?
Shōyō podniósł na niego onieśmielone spojrzenie, ale zaraz opuścił wzrok i skinął krótko głową. Dlaczego każdy siatkarz Nekoma, którego poznał był dla niego taki wyrozumiały, jakby doskonale go rozumieli? Czemu? Yaku najwyraźniej zrozumiał jego tor myślenia, bo parsknął cicho i wskazał na Kenmę.
- Kenma jest naszym sercem i umysłem Nekoma, idealnie wyłapuje i analizuje wszystko, co się wokół niego dzieje, ale nie lubi się przemęczać. - Uśmiechnął się pokrzepiająco. - To jeden z naszych asów w rękawie. W drużynach siatkarskich często można spotkać co najmniej jednego lub dwóch takich graczy i uwierz lub nie, ale tutaj nie da się grać samemu.
- Drużyna jest jak części ciała! - Yamamoto zakrzyknął z entuzjazmem. - Bez jednej teoretycznie można działać, ale nie jest to wygodne. Nawet jeżeli używasz głowy, to potrzebujesz karku do poruszania nią, a rąk do układania włosów, łapiesz?
- Chyba tak... - Wymamrotał cicho, gdy Kuroo odstawił go w końcu na ziemię. - Dziękuję, wiecie, za wszystko... - Uśmiechnął się nieśmiało. - Siatkówka jest bardziej zabawna niż przypuszczałem.
- Z bandą kotów, to nie mogło się nie udać Królewska Krewetko! - Lev zakrzyknął z entuzjazmem.
Na co reszta parsknęła śmiechem. Rosjanin jednak nie widział niczego dziwnego w tym, co powiedział i uśmiechał się promiennie dumny z siebie. Resztę treningu, Shōyō z niemałą radością mógł pograć z chłopakami, co im również zrobiło frajdę. I nie tylko z faktu, że trenowali z legendą sportu, ale kimś uzdolnionym w kopiowaniu ich ruchów, przez co musieli się nieźle napocić i nawymyślać coś, co zaskoczy chłopaka. Pod koniec dnia Kuroo zaproponował, że odprowadzi Mayumi i Shōyō na przystanek autobusowy, a Kenma i Aritsu postanowili dołączyć, bo i tak mieszkali nieopodal bruneta, do tego mieli po drodze.
- Ach, właśnie, Shōyō! - Zakrzyknął nagle brunet. Hinata spojrzał ciekawie. - Mówiłeś przy naszym pierwszym spotkaniu, że jakaś drużyna chce ciebie u siebie. O kim mówiłeś? No jeżeli to nie tajemnica, oczywiście.
- Jesteś zbyt ciekawski, Kuro. - Kenma westchnął ciężko, choć jego również to intrygowało.
- Karasuno chcą, żebym do nich dołączył. - Shōyō poprawił listonoszkę, która zsuwała się z jego ramienia. - Bałem się, że chcą mnie z powodu przeszłości, no i nie chciałem się wplątywać w kolejny sport...
- Zwłaszcza taki, który nazywasz per Babski Sport. - Mayumi parsknęła rozbawiona.
- To też. - Wywrócił oczami. - Ale kiedy spotkałem ciebie przy automatach, to moi znajomi dowiedzieli się, że nawet nie wiedzieli że ja to Mały Książę, bo nie skojarzyli czy coś. Teraz sam nie wiem, co o tym myśleć...
- Karasuno i Nekoma przez lata były znane ze Śmieciowej Wojny. - Aritsu wtrąciła z namysłem. - Kruki kontra Koty, walki były zawzięte i legendarne, ale wtedy trener Ukai odszedł na emeryturę i Karasuno straciło swój posłuch, a Śmieciowe Wojny zamarły.
- Śmietnikowe jak już. - Kuroo uśmiechnął się z pobłażaniem. - Ale fakt, nasze drużyny często miewały takie sparingowe treningi i nawet dochodziły do ćwierćfinału, gdzie się ścierali w Śmietnikowej Wojnie. Jakbyś dołączył do nich, to moglibyśmy wznowić tę tradycję.
- Mogłoby być interesująco zagrać znów przeciwko tobie, Shōyō. - Kenma uśmiechnął się nieznacznie, patrząc na rudzielca. - Twój styl gry jest na innym poziomie, więc to powoduje swego rodzaju wyzwanie.
- Tak! Mógłbyś wejść do specjalnego poziomu bez potrzeby szukania odpowiedniej kombinacji! - Aritsu zakrzyknęła rozochocona. - To dopiero byłby gamebreaker!
- Widać, że oboje bardzo lubicie gry. - Mayumi wyszczerzyła się, a widząc zamyśloną minę kuzyna, jej uśmiech się poszerzył. - Oooo, znam tą minkę, Shō~! Masz ochotę dać szanse babskiemu sportowi, przyznaj się!
Popatrzył na nią zaskoczony, spojrzał w górę z udawanym namysłem i skinął z lekko niepewnym uśmiechem. Dziewczyny pisnęły zachwycone, a Kuroo potarmosił mu włosy dłonią. Kenma skinął z uznaniem głową.
- Potrzebuje tylko kogoś, kto nauczy mnie podstaw gry, żebym nie zbłaźnił się znów przed nikim... - Westchnął ciężko. - Nie lubię wkraczać do poważnej gry bez przygotowania, nawet małego...
- Chyba znam kogoś odpowiedniego. - Oczy Mayumi zalśniły niebezpiecznie. - Zajmę się tym, o nic się nie bój.
- Kiedy tak mówisz, to tym bardziej się obawiam...
Mimowolnie uśmiechnął się, wyciągając telefon. Może nie będzie aż tak źle?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top