Część dziesiąta
Nie sądził, że aż tyle osób kupuje choinkę na ostatnią chwilę. Akurat w jego domu to było normalne, ponieważ zawsze odkąd tylko pamiętał, ubierali świąteczne drzewko dzień przed świętami. Był zdziwiony od momentu, w którym Liam z trudem odnalazł wolne miejsce parkingowe i jego zaskoczenie rosło z każdym kolejny krokiem, gdy zbliżali się do małego świątecznego jarmarku, gdzie mieli znaleźć idealną choinkę.
Żałował, że Harry nie pojechał razem z nimi, ale mama poprosiła loczka by został i pomógł porozwieszać świąteczne lampki przed domem. Oczywiście Doris od razu postanowiła zostać razem z nim w domu, chociaż zawsze uwielbiała wybierać najładniejszą choinkę do ich domu. Wkurzało go to, że myślał teraz o Harrym i to w dodatku w ciepły sposób, to nie powinno mieć miejsca, ale te kilka dni zaczęły coś w nim zmieniać. Uśmiechnął się, spoglądając w ciemne niebo oświetlone jasnymi gwiazdami. Na jego twarz spadały maleńkie płatki śniegu, a mróz przyjemnie szczypał go w policzki. Kochał zimę, to była zdecydowanie najpiękniejsza pora roku. Odetchnął głośno i zauważył zaciekawione spojrzenia swoich przyjaciół.
-Co? – zapytał, z uśmiechem przechodząc obok nich.
-Dlaczego tak się uśmiechasz? – Niall naciągnął mocniej czapkę na swoją głowę i potarł zmarznięte dłonie.
-Po prostu przypomniałem sobie, jak bardzo kocham zimę – wyjaśnił Louis i widząc, że nie idą za nim, zatrzymał się i obrócił w ich stronę – choinka sama się nie wybierze.
-Och tak, jasne – zreflektował się Horan – to może podzielimy się, ja i Gemma pójdziemy w tę stronę, a ty i Liam w drugą? – zaproponował, chcąc, jak najszybciej wybrać odpowiednie drzewko i wrócić do ciepłego domu. W przeciwieństwie do Louisa uważał, że lato to najcudowniejsza pora roku.
-Jestem za – zgodził się szatyn i ruszył we wskazanym kierunku z Liamem drepczącym mu po piętach.
Mijali tłumy ludzi krążących w kółko, szukających w choinkach czegoś, co sprawi, że zdecydują się wziąć je do domu. Louis przyglądał się drzewkom i zastanawiał się, czy właściwie różnią się od siebie czymkolwiek po za wielkością. Jego mama chciała dużą choinkę, więc cieszył się, że ma ze sobą Liama, który będzie ją niósł do samochodu. Mimo zimna czuł się naprawdę dobrze, świąteczne piosenki rozbrzmiewały głośno, sprawiając, że dosłownie każdy czuł atmosferę zbliżających się świąt. Nucił pod nosem jedną z piosenek, przechadzając się między alejkami, gdy przypomniał sobie pewną sprawę, o której chciał porozmawiać z Liamem.
-Li – zagadnął lekko, nie chcąc wystraszyć przyjaciela, który milczał od dłuższego czasu – ostatnio przypadkowo słyszałem fragment twojej rozmowy i...
-Przypadkowo? – parsknął Liam, patrząc na Louisa, który uciekł wzrokiem – bądźmy szczerzy, podsłuchiwałeś tak samo, jak na studiach.
-Dobrze, może trochę podsłuchiwałem, ale nie możesz mnie winić, jestem ciekawski od urodzenia, mam to w genach.
-I co w związku z tym, co usłyszałeś? – zapytał mężczyzna, przerywając bełkot Tomlinsona.
-Ja po prostu nie wiedziałem, że z kimś się spotykasz – wyrzucił z siebie szczerze, nie chcąc owijać w bawełnę i stosować jakiś dziecinnych podchodów, w końcu byli dorosłymi ludźmi.
-Och... och, słyszałeś tę rozmowę – wydukał Payne i zarumienił się od razu – to dość nieoczekiwane. Ktoś jeszcze wie?
-Co? Nie, nikomu nie powiedziałem, nie jestem paplą, przecież wiesz – powiedział obronnie szatyn i uśmiechnął się, widząc, jak skrępowany jest Liam – no weź, Li, znamy się od lat, widziałem cię w tak wielu zawstydzających sytuacjach, że nie musisz się wstydzić tego, że masz faceta, przynajmniej teraz nie będziesz musiał wynajmować sobie udawanego chłopaka, tak jak rok temu na ślub swojej siostry. Chociaż facet był całkiem, całkiem, z tego, co widziałem na zdjęciach, ale jednak był wynajęty, więc się nie liczy.
-No właśnie – wyszeptał Liam i gdyby mógł uciec, to pewnie właśnie by to zrobił, ale stał sztywno obok Louisa i wydawał się robić coraz mniejszy z każdą upływającą minutą.
-Powiesz coś więcej? Bo jak na razie nie wiele wyjaśniłeś – zachęcił go z uśmiechem i pociągnął w stronę ogromnej, dostojnej choinki, którą widział z daleka.
-Bo to jest właśnie on – wyjaśnił Payne, patrząc znacząco na Louisa, który teraz zupełnie nic nie rozumiał.
-Jaki on? – cierpliwość starszego była już na wyczerpaniu, a wcześniej uważał, że to Harry jest trudnym partnerem do rozmowy.
-No ten udawany chłopak.
Spojrzał szybko na przyjaciela i zamarł, wpatrując się w niego z niedowierzaniem, bo nigdy w życiu by na to nie wpadł. W jego głowie wszystko nagle pojaśniało i stało się klarowne, zagadka rozwiązana.
-Nie gadaj! – wykrzyknął z uśmiechem i poklepał go mocno po plecach – nie mogę w to uwierzyć, wyhaczyłeś takiego przystojniaka!
-Jakiego przystojniaka? – zapytała Gemma, która podeszła do nich razem z Niallem.
-Liam spotyka się z Zaynem! Uwierzycie? Z tym gorącym kolesiem, który udawał jego faceta na weselu rok temu! – wykrzykiwał podekscytowany Louis, będąc tak głośno jak to tylko możliwe.
-Dobrze dla niego, prawda? – zapytał uśmiechnięty Niall, widząc prawie skaczącego szatyna.
-Dzięki za bycie subtelnym, Lou – parsknął Liam, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Nie ma za co, Liam! Nadal nie mogę w to uwierzyć – mówił, a jego oczy były jednym wielkim szczęściem – a teraz kupmy tę choinkę i jedźmy do domu, muszę powiedzieć wszystkim o tym, że nasz Liam ma chłopaka – zarządził i usłyszał głośny śmiech Gemmy, który był tak inny od tego Harry'ego. Zaskoczyło go własne spostrzeżenie, ale nie skupił się na tym zbyt długo, ponieważ chciał obgadać z przyjaciółmi jeszcze jedną sprawę przed powrotem do domu – posłuchajcie, chciałem z wami pogadać i teraz tak zupełnie poważnie, uważam, że musimy coś zrobić z tym zauroczeniem Doris.
-Zgadzam się z Lou – powiedział od razu Niall, zaskarbiając sobie groźne spojrzenie Gemmy – wybacz skarbie, ale w przeciągu tych dni obserwowałem trochę sytuację i wydaje mi się, że dla dobra małej należy to przerwać. Ona ma obsesję i najlepiej sprowadzić ją na ziemie teraz, niż czekać i pozwolić rozwijać się temu uczuciu.
-Im szybciej to się stanie tym lepiej – wtrącił Liam i Lou z zaskoczeniem zauważył, że wszyscy się zgadzają.
-Dobra – mruknęła kobieta – ale zrobimy to tak, by nie cierpiała zbyt mocno.
-Świetnie, to ktoś ma jakiś pomysł? – rozejrzał się po twarzach przyjaciół, czekając na jakieś propozycje.
-Może po prostu Lou z nią pogada? – zapytała kobieta, ale chyba wszyscy wiedzieli, że to nic nie da.
-Albo powiemy jej, jaki beznadziejny jest Harry, Lou na pewno znajdzie milion powodów, dla których nie warto spotykać się z Harrym – zaproponował Liam.
-To za mało, ona nie uwierzy Louisowi, ani nikomu z nas – powiedział powoli Niall, gdy szli z kupioną choinką w stronę samochodu – a co jeżeli... – urwał nagle i popatrzył na Louisa z czymś dziwnym w oczach – Harry jest gejem, prawda? Więc mógłby mieć chłopaka i gdyby Doris zobaczyła go na przykład całującego się z kimś, wtedy zrozumiałaby, że Hazz nie jest dla niej i odkochałaby się automatycznie.
-Świetny pomysł, tylko skąd znajdziemy dzisiaj kogoś, kto będzie udawał faceta, nie żeby Harry nie był atrakcyjny, ale jest totalnym, antyspołecznym gburem – zauważył Lou i chociaż plan Horana wydawał się dobry, to miał zdecydowane wady, był niewykonalny.
-A co, jeżeli mamy idealnego kandydata na udawanego faceta? – blondyn zawiesił swój głos i czekał na jakąś reakcję z ich strony.
-Na mnie nie patrzcie – rzucił od razu Liam – nie będę udawanym chłopakiem Harry'ego.
-Nie o ciebie mi chodziło, w tobie Doris nie widziałby żadnej konkurencji – żachnął się Niall i wszyscy zaśmiali się z ponurej miny Liama.
-To w takim razie, kto będzie... och – twarz Gemmy rozjaśniła się – jesteś geniuszem Niall! To idealne i zadziała na sto procent.
-Oświecicie nas? – Louis był już znudzony i teraz szczerze miał ochotę tylko na gorącą herbatę.
-Ty, Louis, będziesz udawał chłopaka Harry'ego przez całe święta, dzięki czemu Doris się odkocha i wszyscy będziemy szczęśliwi. Zero złamanych serc, ponieważ jesteś jej bratem i będzie cieszyła się twoim szczęściem – wyjaśniła wszystko Gemma.
-Że co?! – krzyk szatyna rozniósł się po całym parkingu – to dziwaczny pomysł i głupi, ja i Harry nie cierpimy się, to się nie uda.
-Uda – powiedziała twardo kobieta – teraz wrócimy do domu, a później pogadasz z Harrym, wyjaśnisz mu wszystko, poudajecie trochę przez święta i ta cała farsa dobiegnie końca. Zgadzasz się? Dla dobra swojej siostry i ochrony jej serca przed złamaniem? – zapytała i Louis poczuł, jak wszyscy gapią się na niego w oczekiwaniu.
-No dobra, niech wam będzie, ale jeżeli zabije Harry'ego w trakcie, to Liam broni mnie w sądzie, a ty Niall opłacasz mi dobrego psychologa.
-Masz to jak w banku – Niall wsiadł do samochodu i zanucił coś pod nosem – a teraz zawieźmy choinkę do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top