Rozdział 1.
Baker Street - ulica, którą każdy chciałby chociaż raz zobaczyć podczas pobytu w Londynie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. To właśnie tutaj mieszka detektyw, który czuje pociąg do zagadek różnej maści. Jeśli ktoś nie żyje, a policja nie potrafi odróżnić samobójstwa od zabójstwa, wtedy wkracza on. Arogancki dupek, który mianował się wysoko-funkcyjnym socjopatą. Kiedyś współpracował z Johnem Watsonem, aczkolwiek były lekarz wojskowy postanowił wreszcie założyć rodzinę, przez co oddalił się od Holmesa. Od kilku tygodni przechodnie mogą zaobserwować na tej ulicy częste wybuchy w mieszkaniu 221B, a także mężczyznę w płaszczu i szarej czapeczce, który strzela do taksówek, które się nie zatrzymały. Tak, takie widoki przyciągały ludzi niczym magnez.
Tego dnia jednak panowała błoga cisza. Dotychczasowy spokój na ulicy przerwał pisk opon motoru. Czarny Kawasaki ZX-14R połyskiwał w słońcu, a ludzie patrzyli się w tamtym kierunku zaciekawieni. Postać zsiadła z pojazdu, a następnie poprawiła czarne, skórzane rękawiczki. Zdjęła kask, a na jej ramiona wysypały się kaskady blond włosów. Trzymając przedmiot w ręce podeszła do jednej z kamienic, a następnie zastukała do drzwi pod numerem 221B. Ich zielona barwa delikatnie drażniła jej wzrok, który po chwili wbiła w trampki na koturnach. Że ona sobie w nich radziła na tym demonie prędkości, i że robiła to w brawurowy sposób... Jeździła niczym zawodowiec, więc nie dziwiły jej niedowierzające spojrzenia i słowa typu: "kobieta nie może tak jeździć!" Były to dla niej pochwały wysokiej rangi.
Drzwi uchyliły się delikatnie, kiedy nacisnęła klamkę. Westchnęła głośno, ponieważ myślała, że ktoś ją obsłuży. Zaraz wyzwą ją od złodziei i włamywaczy... Nie zamierzała nawet kryć się ze swoją obecnością w mieszkaniu, dlatego zatrzasnęła drzwi wejściowe, po czym ruszyła na górę do miejsca, gdzie powinna uzyskać kilka ważnych odpowiedzi na swoje pytania. Dlaczego miałaby nie skorzystać z okazji? Może wreszcie uda jej się spotkać z bratem nim wypełni zadanie? W końcu zmieniła na własne potrzeby plan Jima, by móc chociażby ujrzeć członka rodziny.
Schody zaskrzypiały niemiłosiernie, gdy buty zetknęły się z pierwszym schodkiem. Prychnęła idąc dalej. Rozglądała się chwilę chcąc poznać każdy szczegół kamienicy, a gdy znalazła się przed przymkniętymi drzwiami walnęła je czubkiem obuwia, na co te momentalnie ustąpiły. Nie omiotła nawet pomieszczenia wzrokiem, ponieważ znała je na pamięć. Każdy rozkład pokoi i mebli. Te dziwne, wzorzyste tapety zapadły jej w umyśle, a minka namalowana żółtym spreyem zawsze ją rozśmieszała. No tak, zawsze wyobrażała sobie zamiast tej minki twarz Jima i wybuchała niekontrolowanym śmiechem.
Ujrzała postać z burzą ciemnych loków na głowie, która nawet nie zwróciła na nią uwagi. Prychnęła pod nosem, siadając w fotelu znajdującym się naprzeciw czarnego mebla, w którym siedział mężczyzna. Wyglądał jakby spał, lecz ona dobrze wiedziała, że znajduję się teraz w tym swoim "Pałacu pamięci". Była stałą czytelniczką bloga Watsona, i często zamieszczała tam swoje spostrzeżenia. Lekarz po prostu je usuwał, gdyż w większości znajdowały się wulgaryzmy, ale to była tylko gra. Tak samo jak zabawa w związek z dziewczyną. Clara... Była to jej najlepsza przyjaciółka, dlatego uznała, że będzie najlepszą kandydatką na "żonę". Kiedy jednak Clar zakochała się w jakimś Francuzie, Harry postanowiła ją zostawić. I tak "rozeszły się" pod pretekstem "alkoholizmu" Harriet, którego nigdy nie było. Przykrywka Moriartego.
Kobieta chrząknęła, a następnie uderzyła butem w piszczel Sherlocka, co skomentował głośnym przekleństwem. Blondwłosa posłała mu znudzone spojrzenie i ironiczny uśmieszek, a następnie wstała z fotela patrząc się na detektywa wyczekująco. Czekała. Czekała na dedukcję, lecz takowej się nie doczekała. Najwidoczniej ciemnowłosy potrzebował jakiejś wskazówki co do jej osoby.
- Gdzie znajdę Johna Hamisha Watsona? - spytała dzwięcznie, a detektyw wstał z dotychczas zajmowanego przez siebie miejsca.
- Niewiele osób zna jego drugie imię.. - wymamrotał, marszcząc brwi, a kącik jego ust lekko drgnął ku górze - Jak mniemam mam przyjemność z kimś z rodziny, lecz znam Johna wystarczająco długo, by wiedzieć, że ma tylko i wyłącznie siostrę. Miło mi cię poznać, Harriet. Sherlock Holmes... - podał jej dłoń, którą przyjęła z lekkim oporem - Twój brat mówił, że masz problemy z alkoholem, a tymczasem nie widać po tobie konsekwencji nadmiernego picia. Poza tym przyjechałaś motorem, z tego co widzę po twym ubiorze jest jednym z lepszych. Wyścigowy? - potarł policzek dłonią - Znalazłaś jakąś bardzo dobrą pracę skoro stać cię na takie wydatki, a jeszcze kilka lat temu miałaś stary telefon, który twoja była żona oddała Watsonowi. Zawsze chciałem cię poznać, ale sądziłem, że jesteś starsza, bo na to wynikało z opowieści Hamisha. Ile masz lat? Dwadzieścia pięć? - zmarszczył brwi, jakby usiłował włamać się do jej umysłu, aby wydobyć z niej wszystkie informację.
- Również jest mi niezmiernie miło. Cieszę się, że mogę poznać przyjaciela brata. - uśmiech nie schodził jej z twarzy, a słysząc jego pytanie wybuchnęła śmiechem - Cieszę się, że jestem jeszcze postrzegana jako atrakcyjna dwudziestopięciolatka. - skrzywiła się nieznacznie - Aczkolwiek skończyłam dwadzieścia osiem lat, Sherlocku. Ale to normalne, że nie trafiłeś z wiekiem. Wiele osób ma z tym problem.
W salonie zapanowała krępująca cisza, którą przerwał Holmes. Podszedł do szafki i tam zapisał na kartce informacje, które były potrzebne Harriet, aby jej plan się powiódł. Wpatrywała się w niego z lekko zmrużonymi oczętami. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę, by podać jej karteczkę. Bez zbędnej gadaniny ruszyła w stronę wyjścia, lecz Holmes podążał za nią.
- Nie myśl nawet, że pojedziesz ze mną na Rosie. - prychnęła, patrząc się na szlaczki znajdujące się na papierze.
- Kto normalny nazywa motor? - pytanie zawisło w powietrzu - Nawet nie mam zamiaru wsiadać na to coś. Zabiłabyś nas na pierwszym lepszym skrzyżowaniu. - poprawił swój płaszcz i szalik, po czym krzyknął na nadjeżdżającą taksówkę.
Harry skomentowała zachowanie i słowa detektywa głosnym warknięciem, a następnie założyła na głowę kask. Wsiadła na Rosie, którą kupiła za swoje pierwsze zarobione, choć w czarny sposób, pieniądze. Włożyła kluczyk do stacyjki, przekręciła. Głośny warkot sprawił, że na jej twarzy znów zawitał uśmiech. Ruszyła do przodu zostawiając w tyle Holmesa, który usilnie starał się złapać czarną taksówkę.
Brown Street 17. Budynek z czerwonej cegły, do którego podróż zajęła jej piętnaście minut przez korek. Jakaś mila drogi od Baker Street. Możliwe, że kiedyś się to przyda. Takie informacje zawsze są pomocne przy akcjach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top