VII Septimus
Całe trzy następne dni Kirishima był wniebowzięty. Nadal nie mógł uwierzyć w to, że Midoriya czuje do niego to samo, co on. Uśmiech ani na moment nie schodził mu z twarzy, a gdy tylko w zasięgu jego wzroku pojawił się niższy chłopak, niewyobrażalnie się poszerzał.
Tę radosną nowinę zachowali, jak na razie, wyłącznie dla siebie. Oczywiście nie mieli pojęcia, że jedna ich koleżanka już o tym wie, ale po co psuć tak miłą atmosferę?
No niestety, życie lubi sobie kpić z żyjących. Sielanka musiała się w końcu skończyć.
Kirishima siedział w swoim pokoju, przykryty kocem, nieustannie wpatrzony w telefon. Mimo tego, że widzieli się z Midoriyą zaledwie kilka minut temu, nie potrafili wytrzymać bez siebie tych paru godzin przeznaczonych na sen.
W końcu młodość rządzi się swoimi prawami.
Jednak i tym razem los postanowił odebrać komuś chwilę szczęścia.
Teraz prawie śpiący Kirishima został brutalnie odepchnięty od bram krainy Morfeusza i odesłany na ziemię przez pewien dźwięk.
Zamglony wizją odpoczynku umysł w pierwszej chwili nie wiedział, co się dzieje. Dopiero po krótkim namyśle rozpoznał w dźwięku sygnał przychodzącego SMS-a. Chłopak złapał telefon z szafki nocnej. Z tyłu głowy myślał, że Izuku pewnie uraczył go jakimś słodkim i kochanym pożegnaniem. Lecz to, co zobaczył na pewno nie było w tym momencie najbardziej oczekiwaną rzeczą. To nie była wiadomość od zielonowłosego. Żeby przyswoić wszystkie przekazane w niej informacje, musiał przeczytać ją kilka razy.
Wiadomości od szefa były zwykle pochwałami. Zdarzały się dokładne wskazówki, co do wykonywanej misji albo daty i miejsca kolejnych spotkań.
Obecna była wyjątkowo niepokojąca. Nadano w niej najwyższy kod bezpieczeństwa: kod Alfa. Wszyscy członkowie Ligii mięli udać się do starej bazy umieszczonej w obskórnym barze. Na miejscu otrzymają bardziej szczegółowe dane.
Oczywiście czas przybycia też był ściśle określony. Za najmniejsze spóźnienie otrzymaną karą, w najlepszym przypadku, były poparzenia lub rany cięte.
Czerwonowłosy spojrzał na zegarek. Była godzina 23:23, w bazie mięli się stawić do północy. Rzucając kołdrą w ścianę, zerwał się z łóżka, przebrał w czarne dresy, trampki i obszerną bluzę z kapturem, który zarzucił na głowę. Do celu dzieliła go godzina drogi szybkim chodem, więc jeśli chciał cało wrócić do akademika, musiał biec.
Pod osłoną nocy, cichym, lecz szybkim krokiem, przemierzał korytarze budynku. Wyciszył telefon i wyłączył lokalizację. Na zewnątrz uderzył go podmuch zimnego powietrza. Chowając twarz głębiej w bluzie, pobiegł przed siebie.
*
Całe szczęście, chłopak dotarł do budynku w tym samym czasie, co większość członków Ligii. W środku czekał już na nich Kurogiri. Przeniósł wszystkich do prawdziwego miejsca spotkania.
Zebrani nie mogli się nadziwić, gdzie ich teleportowano. Znajdowali się w ogromnej sali konferencyjnej w jednym z otaczających ich wieżowców. Ściany utrzymane były w ciemnej szarości, podłoga obita była deskami jaśniejszego odcienia tego koloru. Pośrodku, na białym dywanie, stał hebanowy stół, wokół którego ustawione były krzesła, ilością odpowiadające liczbie znajdujących się wewnątrz osób. Mury jednej ze ścian zostały zamienione na ogromne przyciemniane okna. Wszystko oświetlała pojedyncza lampa, konstrukcją przypominająca słońce.
Każdy rozglądał się zaciekawiony, dopóki nie usłyszeli głośnego odchrząknięcia. Liczne pary oczu spojrzały w kierunku źródła odgłosu. Siedzący u szczytu stołu zniecierpliwiony Shigaraki stukał jednym palcem o blat. Zgromadzeni pośpiesznie zajęli miejsca, według ustalonej przez niego hierarchii. Kirishima usiadł po jego prawej stronie, będąc tylko dwie osoby od niego. Gdy zapanowała grobowa cisza, błękitnowłosy spojrzał na stojącego przy drzwiach Kurogiriego.
- Wprowadź go.
Kurogiri skinął głową i otworzył drzwi, przez które wszedł ubrany w biały kitel mężczyzna. W ręku trzymał dość obszerną teczkę wypełnioną zapewne papierami. Tomura rozłożył się wygodniej na krześle i z wzrokiem mogącym zabić zwrócił się do nowo przybyłego.
- Tylko się sprężaj. Nie mam najmniejszej ochoty wysłuchiwać ich późniejszego pierdolenia o tym, że za długo musieli cię znosić.
W geście zrozumienia, doktor włączył wielki ekran za nim i otworzył teczkę.
- Dwa tygodnie temu, w naszym laboratorium, miało miejsce nagłe zdarzenie. Zbiegł jeden z naszych obiektów, konkretnie Obiekt 001-TK...
- I co my mamy niby z tym wspólnego? Mamy złapać wasze zwierzątko, bo nie potrafiliście go odpowiednio pilnować? Chyba sobie kpisz! Oczywiście, że się tym zajmiemy! - przerwał nagle Twice, jednak zamilkł pod wpływem ręki Dabiego na swoim ramieniu.
Doktor nawet nie uniósł wzroku znad teczki. Wyciągnął za to z kieszeni na piersi okulary i założył je. W chwili, gdy znalazły się one na jego nosie, na ekranie wyświetlił się obraz. Było to zdjęcie młodej dziewczyny. Znaczącą różnicą między tymi robionymi obecnie, a pokazywanym było to, że wyglądało ono jak zrobione na komisariacie. Jej twarz nie wykazywała żadnych emocji. Była pusta.
Kirishima bujał się na krześle i prawie z niego spadł, widząc wyświetloną postać. Fartem nikt nie zwrócił uwagi na jego nerwowy ruch. Przetarł kilka razy oczy, szczypał w rękę, ale to nie był sen. Pomimo braku jakiejkolwiek zmarszczki czy uśmiechu, nawet wymuszonego, w brązowych oczach dalej mógł zauważyć maleńką iskrę słońca, widoczną tylko dla niego. Tuż obok niej znalazł coś, co potwornie go zaniepokoiło; cień chęci mordu.
Z zamyślenia wyrwał go chichot. Spojrzał na siedzącą na przeciw niego Togę.
- Czyżby nasz Eijirou znalazł sobie obiekt westchnień? - spytała, udając, że próbuje zakryć wścibski uśmieszek rękawem za dużego swetra.
- A nawet jeśli, to co? Zazdrosna, że to nie jesteś ty? - chłopak także uśmiechnął się wrednie. W tym momencie hamował się jak tylko mógł, by nie odrąbać blondynce własnoręcznie głowy.
Himiko nic już nie mówiła, tylko z coraz większym zadowoleniem patrzyła na niego ukradkiem.
Doktor w tym czasie rozdał wszystkim plik kartek.
- Dałem wam wszystkie informacje, jakie powinniście o niej wiedzieć, włącznie z miejscami, gdzie była ostatni raz widziana i gdzie mogła się udać. Chcę również zwrócić waszą uwagę na to, że ta dziewczyna jest bardzo ważna dla All For One i jego badań. Macie ją tu sprowadzić żywą, nieważne w jakim stanie.
Zebrani czytali pobieżnie otrzymane papiery, spoglądając z niechęcią na mężczyznę w fartuchu. Każdy wolałby teraz robić cokolwiek innego, byleby tylko nie szukać jakieś uciekającej nastolatki.
Po spotkaniu, większość złoczyńców jak najszybciej opuściła mury wieżowca. Kirishima także zamierzał wyjść.
- Zaczekaj. Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę.
Czerwonowłosy zamknął z powrotem drzwi i odwrócił się do przywódcy.
- Doktorek powiedział mi, że znałeś się z tą małolatą. Powiedz, gdzie ona jest i miejmy tę sprawę z głowy.
- Czy gdybym wiedział, to pytałbyś mnie teraz o to?
Oboje patrzyli na siebie nieufnym wzrokiem. Żaden nie zamierzał ustąpić. Wyglądali tak, jakby spotkało się dwóch przywódców wrogich mafii.
Po chwili, Shigaraki wykrzywił usta w przerażający grymas, który zapewne miał być uśmiechem.
- Nie wątpię. Dobra, spadaj już do domu. Pewnie dziewczyna na ciebie czeka. - zadrwił z podwładnego.
- Dobrze wiesz, że nie mam dziewczyny, ani nic z tych rzeczy. - w oczach Kirishimy płonęła złość. Jeszcze nikomu z organizacji nie udało się doprowadzić go do limitu jego spokoju.
Tomura w odpowiedzi jedynie poszerzył "uśmiech".
- Oczywiście, oczywiście. W takim razie wracaj do przyjaciół.
Kirishima nic nie powiedział. Odwrócił się na pięcie i opuścił budynek. Spośród wielu wcześniej zgromadzonych, wewnątrz zostały cztery osoby.
Shigaraki spojrzał przez okno na oddalającą się postać zdrajcy U.A.
- Pilnujcie naszego małego kochasia. Ostatnio nie mówi nam wszystkiego.
Dabi i Toga kiwnęli głowami, także wychodząc.
- Nie tylko ty umiesz oszukiwać, Eijirou Kirishima...
*
Midoriya siedział zdenerwowany na łóżku. Nie należało ono jednak do niego. Nie był to nawet jego pokój. Obecnie znajdował się w pokoju swojego chłopaka.
Dlaczego tu był?
Nasz biedny zielonowłosy bohater nie mógł zasnąć, więc o czym pomyślał? Że bliskość kochanej osoby na pewno zaradzi temu problemowi. Przyszedł więc pod drzwi wyższego i spróbował zapukać cicho. Zdziwienie ogarnęło go, gdy te otworzyły się pod wpływem delikatnego zetknięcia się z kostką jego palca. Popchnął je tylko po to, aby przywitała go pustka. Wszedł do środka, rozejrzał się, lecz dalej nikogo nie znalazł. Zamknął za sobą drzwi, włączył telefon i wybrał numer Kirishimy. Natychmiastowo odpowiedział mu głos, mówiący, że "abonent jest chwilowo niedostępny". Podjął jeszcze kilka prób, ale każda kolejna kończyła się tak samo jak pierwsza. Usiadł na pościeli, decydując, że tu poczeka.
Nie wiedział oczywiście, że Eijirou od dobrej godziny jest na tajnym zebraniu.
Odpędzając zmęczenie, czekał. I czekał. I czekał. Kiedy miał już opaść na poduszki, usłyszał dźwięk naciskanej klamki. Rozpoznając w przybyłym swojego chłopaka, rzucił się mu w ramiona. Kirishima odwzajemnił gest po krótkim zdezorientowaniu.
- Gdzie byłeś? Czemu nie odbierałeś telefonu?
Kirishima przez moment stał w ciszy, nie wiedząc, co ma powiedzieć. W końcu uśmiechnął się i mocniej przytulił zielonowłosego.
- Byłem na spacerze i wyłączyłem telefon, bo miał słabą baterię. Przepraszam, że przeze mnie się martwiłeś.
Izuku uniósł głowę i spojrzał w oczy ukochanego.
- Wybaczam ci, ale następnym razem zostaw chociaż jakąś wiadomość.
Kirishima zaśmiał się, składając na włosach Midoriyi pocałunek.
- A co ty tak właściwie robiłeś w moim pokoju? - spojrzał na niższego i uniósł jedną brew. Midoriya przeniósł tylko wzrok na podłogę.
- Nie mogłem zasnąć, więc pomyślałem... No wiesz, że... Może byśmy razem... - zarumienił się i schował twarz w ramieniu drugiego.
Rozbawiony Kirishima wziął go na ręce w stylu "księżniczki" i położył na łóżku, samemu kładąc się obok niego. Przykrył ich kołdrą, składając całusa na jego czole, objął go i przysunął bliżej siebie.
- Śpij dobrze.
To powiedziawszy, zamknął oczy. Wtulił twarz w zielone kosmyki, chłonąc ich kojący zapach. Izuku chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. Umościł swój nos w zagłębieniu jego szyi. Delikatny zapach męskich perfum uspokoił go. Zasnęli w swoich objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top