VI Sextus
Sobotnie popołudnie.
Akademik U.A.
Dzień od rana zapowiadał się spokojnie i taki też był.
Jednak kilka osób nie mogło go określić tym mianem.
Te parę duszyczek przeżywało właśnie jedną z najgorszych chwil w życiu.
Można rzec, że cudem nie umarły przechodząc przez tę gehennę.
Na początku zaczęło się niby niewinnie, lecz w miarę upływu czasu niepewność zamieniała się w najcięższe katusze, a strach w zatrważającym tempie przechodził w paranoiczne przerażenie.
Nie. Nie była to lekcja w-fu, wizyta u dentysty, powrót rodziców z wywiadówki, wysoka temperatura na zewnątrz czy coś z tych rzeczy.
Ten moment jest zgrozą nie tylko nastolatków, ale często też wielu dorosłych.
Ale może zacznijmy od początku...
*
Kirishima od wczesnego świtu był na nogach. Z nerwów zmrurzył oko zaledwie na jedną godzinę. Teraz chodził dookoła swojego pokoju. Wyglądał przy tym na chorego. Był blady, kropelki potu spływały mu po czole, do tego trząsł się ze zdenerwowania.
- Muszę to zrobić. Muszę w końcu wziąć się w garść i sprostować całą tę sytuację jak na prawdziwego faceta przystało!
Stanął na środku pokoju i spojrzał zdeterminowanym wzrokiem na drzwi, uderzając pięścią w otwartą dłoń. Pewnym krokiem podszedł do nich i kiedy klamka była na wyciągnięcie ręki natychmiast wycofał się do swojej poprzedniej pozycji.
- To nie ma sensu. Nie dam rady. Potrzebuję pomocy.
Usiadł na łóżku i sięgnął po leżący na szafce telefon.
09:41
Sisbro 😈💜
Nagły wypadek. Za 5 minut u mnie. Sprawa życia i śmierci.
Wysłał wiadomość i opadł bez sił na łóżko. Tylko ona mogła mu teraz pomóc. Zasłonił twarz dłońmi i jęknął przeciągle ze swojej bezsilności.
W tym samym czasie, ale w innym pokoju, Kasumi rozmawiała w najlepsze z dziewczynami. Ich śmiech przerwał niespodziewanie dźwięk przychodzącej wiadomości.
Dziewczyna wzięła urządzenie w dłoń i przeczytała wysłanego przez kuzyna SMS-a.
Koleżanki z ciekawością zaglądały jej przez ramię.
- O co chodzi Kasumi? Co to za nagła sprawa? - spytała Mina, śmiejąc się przy tym.
Znała Kirishime trochę dłużej od reszty klasy, ale nie miała pojęcia, co może oznaczać ta wiadomość.
- Nie wiem, ale zaraz się dowiem.
Pokręciła głową i rozbawiona wstała z łóżka w pokoju Jirou.
Koleżanki zdążyły ją zatrzymać dopiero przy drzwiach.
- Ale powiesz nam o co chodziło jak wrócisz? - upewniała się Hagakure.
- Tak, właśnie! Musisz nam opowiedzieć wszystko! - Uraraka aż podskoczyła z emocji.
- Jeżeli mnie nie wypuścicie, to niczego się nie dowiemy.
Spojrzała na swoje nowe koleżanki roześmiana. Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie tak się ze sobą zżyją.
Ruszyła korytarzem w stronę schodów. Wchodząc po nich, była tak zamyślona całą sprawą Eijirou, że nie zauważyła schodzącej z naprzeciwka osoby. Ocknęła się dopiero po zderzeniu z nią.
- Sorki... - powiedzieli w równym czasie.
Tamiko poszła dalej, nawet nie oglądając się, kogo właśnie potrąciła. Za to druga postać odprowadziła ją spojrzeniem, aż nie zniknęła za ścianą. Po chwili wróciła do swojego pokoju. Jedynym śladem po tym wszystkim były lekkie rumieńce na jej policzkach.
Brunetka w końcu dotarła do lokum przyjaciela. Zapukała trzykrotnie w drewno i weszła do środka. A raczej została tam wciągnięta i od razu skierowana na fotel od biurka.
- To co to za problem, że tak brutalnie mnie tu sprowadzasz? - Kasumi nie potrafiła ukryć śmiechu. Cała ta sytuacja bawiła ją z każdą minutą coraz bardziej.
- Nie śmiej się! To jest poważna misja! Nie wiem czy nie najważniejsza w moim życiu!
Kirishima nie dał jej dojść do słowa ani nie tłumaczył zbytnio o co chodzi. Krążył tylko po pokoju, mrucząc pod nosem jakieś niezrozumiałe zdania.
Lekko zdenerwowana dziewczyna wstała, podeszła do przyjaciela, zatrzymała go i dała mu z liścia w twarz.
- Po pierwsze, usiądź, po drugie, oddychaj i po trzecie, powiedz mi wreszcie o co biega!
Potrząsnęła chłopakiem, żeby choć odrobinę doprowadzić go do porządku. Kirishima oddychał powoli i głęboko, próbując się uspokoić. W końcu zebrał w sobie całą męskość i opowiedział przyjaciółce, dlaczego ją tu wezwał. No, przynajmniej próbował, bo wyglądało to mniej więcej tak:
-... za...łem...ię...riyi...ni...j...ieć... - znów zaczął mamrotać bez ładu i składu.
- Weź to powtórz, ale głośniej i wyraźniej.
-...zak...się...w...dori...ale...n...w...
- Nie no, nie wytrzymam! Wychodzę!
Kirishima z przerażeniem spojrzał na kierującą się do drzwi Kasumi.
- Zakochałem się w Midoriyi, ale nie wiem jak mu to powiedzieć! - wydusił z siebie i usiadł na łóżku, chowając czerwoną jak jego włosy twarz w dłoniach.
Brunetka stała chwilę zaskoczona jego słowami. Uśmiechnęła się jednak i usiadła obok niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- No, w końcu!!! I przez takie coś wyglądasz jak wrak człowieka? - kiedy chłopak spojrzał na nią twardo, uniosła ręce w geście obrony. - Dobra, nic nie mówiłam. Przecież to mega poważna sprawa.
Tamiko nie mogła uwierzyć jak bardzo zmienił się po tym, kiedy wyznał nauczycielom, że jest zdrajcą. Dziwiło ją również jego zachowanie. Zwyczajne wyznanie uczuć było dla niego barierą niezwykle trudną do przejścia, podczas gdy wcześniej wykonywał wszystkie zadania od Ligii bez mrugnięcia okiem.
Siedzieli tak kilka minut, pogrążeni we własnych myślach.
- Wiesz co? Chyba mam pomysł jak ci pomóc. - kucnęła przed nim i odsłoniła mu oczy.
- Serio? - z czerwonych tęczówek aż tryskały iskierki nadziei.
- Serio serio. - rozbawiona dała mu pstryczka w nos.
- Na Crimson Riot'a, dziękuję! Inga jesteś wielka! - krzyknął i przytulił ją mocno, prawie dusząc.
Odwzajemniła gest, odchrząkując przy okazji.
- Przy reszcie mów Kasumi, jasne? A dziękować będziesz później jak wszystko się uda.
- Zgoda. To jaki jest plan?
*
Wszechobecną ciszę przerwało delikatne pukanie do drzwi.
Izuku skocznym krokiem podszedł do nich i uchylił je. Kiedy tylko trafił na spojrzenie czerwonych tęczówek, jego serce zaczęło bić szybciej.
Starając sie ukryć wszystkie oznaki zdenerwowania, uśmiechnął się szeroko do przyjaciela.
- Hej Eichan. Co cię sprowadza?
Na dźwięk zdrobnienia imienia, Eijirou spiął się jeszcze bardziej.
- Cześć Izuku. Masz może ochotę się ze mną przejść?
Z każdym słowem Kirishima robił się coraz bardziej czerwony i ściszał głos, że pod koniec Midoriya musiał chwilę pomyśleć, czy wszystko dobrze usłyszał.
- Jasne. Zmienię tylko koszulkę na bardziej "wyjściową". Poczekasz moment? - zaśmiał się i znów zniknął za barierą, jaką były drzwi.
Czerwono włosy nic nie odpowiedział tylko kiwnął twierdząco głową. Sam był w innych ubraniach niż wcześniej, bo:
1. musiał przecież w takiej chwili wyglądać jak człowiek i
2. jego poprzedni strój był cały przepocony.
Po kilku sekundach chłopak wyszedł z pokoju w niebiesko-czerwonej koszuli.
Lekko zarumienieni, ale uśmiechnięci wyszli na zewnątrz, gdzie Kirishima skierował ich na tyły akademika, a dokładniej pod drzewo wiśni. Mieli szczęście, w tym roku drzewo wyjątkowo obficie zakwitło. Było też znacznie oddalone od ich pokoi, więc nikt nie będzie ich podglądał.
Pod jego gałęziami rozłożony był wielki koc w czerwono-czarną kratę, a na nim talerze z przekąskami i napoje.
Midoriyi zabłysły oczy na ten widok.
- Jak tu pięknie...
Z zachwytu tylko tyle potrafił z siebie wydusić. Kiedy on wpatrywał się zaczarowany w obraz przed sobą, Kirishima nie mógł oderwać wzroku od niego.
Natura jakby to zauważyła, gdyż zawiał lekki wiatr, pod podmuchem którego kilka kwiatków oderwało się od gałązek i tańczyło w powietrzu. Niektóre wylądowały na zielonych kosmykach chłopaka, przez co ten zachichotał uroczo. A biedny Eijirou zakochiwał się w nim coraz bardziej.
- Podoba Ci się? - spytał szeptem, nie chcąc zniszczyć magicznej chwili.
- Jest wspaniale. Cieszę się, że mogę tu być z przyjacielem takim jak ty.
To ostatnie zabolało obu tak samo mocno. Chcieli czegoś więcej niż to, ale oboje myśleli, że jest to jednostronne pragnienie.
- Siadajmy do jedzenia, bo zaraz zrobi się zimne. - przerwał męczącą ciszę Kirishima, wysilając się na uśmiech.
Rozmawiali i śmiali się w najlepsze. Jasne, dla osoby trzeciej nie wyglądali wtedy na zwykłych przyjaciół. Jednak i teraz, po kilku godzinach, zapadło to diabelskie milczenie. Midoriya bawił się kocem, Kirishima zapatrzył się w swoje dłonie.
Nie mógł tak dłużej tego zostawić. Musi zaryzykować. Najwyżej dostanie kosza i będą tak jak teraz tylko przyjaciółmi... Ale czy to mu pasowało...?
Kirishima wziął głęboki oddech i spojrzał na twarz towarzysza.
- Izuku muszę Ci coś wyznać.
Chłopak wreszcie zostawił koc i spojrzał zaciekawiony na kolegę.
- A gdzie "Zuku"? Od rana jeszcze ani razu go nie użyłeś. - uśmiechnął się, próbując ukryć nerwy. A co, jeśli chłopak chce mu się pochwalić tym, że kogoś ma? Chłopaka albo, co gorsza, jakąś dziewczynę?
- Dobrze. Zuku muszę Ci wyznać jedną rzecz...
- W takim razie zamieniam się w słuch.
Midoriya przybliżył się do niego, nie odwracając oczu od jego twarzy. Minuty bez słów były niczym godziny, choć tak naprawdę to minęło kilka sekund.
- Zuku, musisz wiedzieć, że bardzo cię lubię, ale... Ale bardziej niż przyjaciela... Ja... Próbuję ci tylko powiedzieć, że... Że... Kocham cię...
Zielonooki myślał, że z tymi słowami serce wyskoczy mu z piersi. A jednak! Jednak coś do niego czuje! I jest to identyczne uczucie, którym on darzy jego!
Niższy chłopak ostrożnie wziął dłonie wyższego w swoje, na co ten spojrzał na niego zaskoczony.
- Ja też cię kocham, Eichan.
Czerwonooki nie posiadał się z radości. Przytulił do siebie mocno Izuku, co ten oczywiście odwzajemnił. Nagle jednak rozluźnił uścisk i, pochylając się lekko, złączył ich usta w niepewnym pocałunku. Midoriya bez wahania go oddał, oplatając szyję Kirishimy swoimi rękoma. Znów natura wturowała temu momentowi, zrzucając z drzewa kolejny deszcz kwiatów i dodając do tego bajeczny zachód słońca.
*
Mała jaskółka, siedząca na gałęzi nad nimi, poderwała się do lotu. Usiadła dopiero na dłoni brunetki, stojącej właśnie w oknie i podziwiającej krajobraz. Zaćwierkała parę razy. Dziewczyna uśmiechnięta spojrzała na nią i pogłaskała dwoma palcami po główce.
- Dziękuję Ci. Świetnie się spisałeś.
Wzięła papierową torebkę i wysypała jej zawartość na parapet. Zwierzątko ochoczo zabrało się za jedzenie, a ona znów spojrzała w dal przed sobą.
- Obiecuję, braciszku, że was obronię. Nawet za najwyższą cenę. Będziecie szczęśliwi. Obiecuję...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top