IV Quartus
Zakapturzona postać zmierzała do budynku, w którym znajdowały się dormitoria uczniów. Z zabezpieczeniami poradziła sobie bez żadnych problemów. Kamery, czujniki ruchu i dźwięku nie stanowiły dla niej żadnej przeszkody.
Deszcz padał coraz mocniej. Burza nie ustępowała, wręcz przeciwnie, nabierała na sile. Tajemnicza osoba głębiej ukryła głowę w kapturze. Idąc szybkim tempem dotarła w odpowiednie miejsce po trzech minutach. Spojrzała w górę, aby upewnić się czy okno od jego pokoju znajduje się na pewno w tym miejscu. Poprawiła spadający jej z ramion plecak i zaczęła się wspinać na czwarte piętro. Kolejna łatwa czynność dzisiejszej nocy. Jednak jak wszystkim wiadomo, nic nie trwa wiecznie. Będąc na odpowiedniej wysokości i przy właściwym oknie, zaczęła główkować nad sposobem dostania się do środka. Spróbowała od najprostrzego, czyli delikatnie pchnęła je do przodu. O dziwo ustąpiło, co było oczywiste, gdyż na zewnątrz było dosyć ciepło. Właściciel pokoju zapewne chciał go nieco przewietrzyć przed snem i zapomniał, aby je zamknąć. Postać weszła cicho do środka. Oczyma prawie tak ciemnymi jak noc omiotła wszystko, co znajdowało się wewnątrz. Wzrok zatrzymała na dłużej przy łóżku, na którym spał on. Nieznana osoba podeszła bliżej.
Obraz jego śpiącego zawsze ją rozczulał. Włosy zazwyczaj postawione do góry, teraz swobodnie opadały na twarz o męskich i równocześnie łagodnych rysach. Postać uśmiechnęła się, ogarnęła mu włosy z czoła i złożyła na nim prawie nieodczuwalny pocałunek.
- Już niedługo się zobaczymy i wszystko będzie takie jak dawniej. Obiecuję. - wyszeptała na pożegnanie i uciekła tą samą drogą, którą przyszła.
Jedynym śladem jej obecności tutaj był pozostawiony na szafce nocnej czerwony kwiat.
Lycoris radiata, zwany również czerwoną pajęczą lilią lub kwiatem śmierci...
*
Promienie słońca wdzierały się do pokoju Kirishimy, drażniąc jego zaspane oczy. Po jakimś czasie dalsze próby powrotu do Krainy Snów brutalnie przerwał mu odgłos budzika. Chłopak ledwo żywy wyciągnął rękę, chwycił telefon i wyłączył denerwujący dźwięk. Wygrzebał się spod ciepłej kołdry i skierował kroki w stronę łazienki. Po umyciu zębów i ułożeniu włosów zaczął przebierać się w szkolny mundurek. W trakcie zapinania koszuli, Kirishima dostrzegł jakiś czerwony kwiat leżący na szafce. Szybko dokończył ubieranie się i wziął roślinkę w palce.
- Skądś ją kojarzę... - zamyślił się, a po chwili jego źrenice zwężyły się w niemym szoku.
- Nie. To niemożliwe. Tylko ona zawsze zostawiała swój ulubiony kwiat obok mojego łóżka. - z zamyśleń i wpatrywania się w znalezisko wyrwał go odgłos pukania do drzwi.
Ukrył szybko kwiat w jednej z szuflad i otworzył drzwi. Widok za nimi zaskoczył go drugi raz tego dnia.
- Hej Kirishima. Wybacz jeśli przeszkadzam, ale długo nie przychodziłeś na śniadanie, więc pomyślałem, że zobaczę czy wszystko okej. - Midoriya posłał mu jeden ze swoich uśmiechów.
Uśmiechów, które były dla chłopaka jak woda na pustyni lub światło po wiekach ciemności.
- J-jasne, że wszystko dobrze. Po prostu trochę zaspałem i to dlatego. Ale już idę, więc nie musisz się martwić. - czerwonowłosy również się uśmiechnął, choć, według niego, nie tak pięknie jak zielonowłosy.
Szli do kuchni razem, nie zamieniwszy ze sobą nawet słówka. Deku jako pierwszy postanowił przerwać tę grobową ciszę.
- Kirishima-kun mogę zadać ci pytanie? - niepewnie zaczął Izuku rumieniąc się przy tym.
- Już to zrobiłeś. - zaśmiał się Kirishima. - Ale jasne. Pytaj śmiało o co tylko chcesz.
Rozpromieniona twarz chłopaka przyprawiła zielonowłosego o jeszcze większe rumieńce. Przełknął ślinę, a czując nagły przypływ odwagi, spojrzał mu w oczy i powiedział:
- Mogę mówić ci Eichan? - teraz chłopak wyglądał jak dojrzały pomidor.
Kirishima wewnętrznie piszczał i skakał z radości, jednak na zewnątrz poszerzył i tak już wielki uśmiech.
- Oczywiście, ale pod jednym warunkiem. - Midoriya posłusznie czekał na to, co powie jego przyjaciel. - Ja mogę mówić ci Zuku.
Rumieńce na policzkach Midoriyi były już minimalne, oczy zabłysnęły szczęściem, a usta otwarły się ukazując białe jak śnieg zęby.
- Zgoda Eichan. - rozpromienieni dotarli na śniadanie, a następnie całą klasą poszli na zajęcia.
*
- I tak przedstawia się wasz grafik na następny tydzień. - Aizawa swoim sennym głosem potrafił sprawić, że innym także odechciewało się żyć.
Grafik był taki jak zawsze: różnego typu treningi wytrzymałościowe, ratunkowe, sprawdzające pracę w grupach i samemu, szybkość reagowania na zmiany otoczenia i wiele innych podobnych.
Lekcja wychowawcza wyglądała jak każda poprzednia. Wszystkie informacje zostały przekazane w ciągu pierwszych dwudziestu minut, reszta miała być przez nich wykorzystana na co chcą. Ale nie tym razem.
Eraserhead uciszył rozpoczynającą się wrzawę uderzeniem dłoni o blat biurka. Wszystkie dwadzieścia par oczu zwróciły się w jego stronę.
- Mam jeszcze jedną wiadomość, więc jakbyście mogli wytrzymać tę parę dodatkowych minut, to byłbym wdzięczny.
Cała klasa słuchała go zaciekawiona.
*
W tym samym czasie pewna dziewczyna przemierzała korytarze U.A. Znalezienie sali klasy 1-A było nie lada wyzwaniem. Zajęta szukaniem i własnymi myślami nie zauważyła nawet, że ogląda się za nią każdy chłopak i dziewczyna na korytarzu. W pewnym momencie uderzyła w czyjeś plecy.
- Uważaj jak chodzisz ślamaza... - Monoma Neito z 1-B pierwszy raz w swoim życiu nie wiedział co powiedzieć.
Stała przed nim przepiękna dziewczyna uśmiechnięta od ucha do ucha. Chłopak otworzył usta, lecz nic nie powiedział. Wybałuszył tylko oczy.
- Wybacz, szukam klasy 1-A, ale nie wiem gdzie ona jest. Pokażesz mi drogę? - odezwała się miłym głosem.
Neito stał bez ruchu. Nie potrafił wydusić z siebie żadnego sensownego zdania. Koniec przerwy zbliżał się nieubłaganie, a oni stali na środku korytarza w niezręcznej dla dziewczyny sytuacji. Wtedy też z odsieczą przyszedł mu Tetsutetsu.
- Hej Monoma, musimy iść pod klasę. Zaraz zaczną się lekcje. - Tetsutetsu kątem oka spojrzał na powód, przez który jego przyjaciel mógł zaliczyć niezłą reprymende od Blood King'a. Niestety podzielił tym samym jego los.
- Hej, szukam 1-A. Pytałam twojego kolegi, ale on chyba nie wie.
- 1-A... Ko... Znaczy no ona ten... Musisz iść tam... A... później... No ten tego... - zaczął się jąkać.
- Hej chłopacy! Co wy wyrabiacie? Lekcja się już dawno zaczęła. - Kendo była nieźle zdenerwowana. W końcu jest przewodniczącą i musi wszystkich pilnować.
- Wybacz, to chyba moja wina. Szukam 1-A, a oni chcieli mi tylko pomóc. - Kendo też zwróciła uwagę na dziewczynę, ale ona w porównaniu do płci męskiej szybko opanowała zachwyt.
- Musisz iść do końca korytarza, skręcić w lewo i po lewej stronie będą wielkie drzwi. Nie martw się na każdych jest cyfra i litera odpowiedniej klasy. - powiedziała, ani na moment nie odrywając wzroku od nowej.
- Wielkie dzięki! - dziewczyna przytuliła ją i pobiegła w dobrą stronę - I przepraszam za kłopot z tymi dwoma! - zdążyła krzyknąć zanim zniknęła za zakrętem.
Trójka znajomych stała w tym samym miejscu jeszcze kilka sekund, po których biegiem ruszyła do swojej klasy. Dla takiego spotkania warto było spóźnić się kilka minut na zajęcia.
*
- Dołączy do nas nowy uczeń. A dokładnie to uczennica.
Dziewczyny popatrzyły na siebie porozumiewawczo. Cieszyły się, że ich grono się powiększy.
- Mam nadzieję, że będzie seksowna. - Mineta znowu zacząłby pewnie mówić o jakiś zboczonych rzeczach, lecz zdenerwowane spojrzenie Aizawy kazało mu zamilknąć.
- Bądźcie dla niej mili, albo długo nie pożyjecie. Czemu tak sądzę? Jak będzie chciała to sama wam powie. - Aizawa wstał i zaczął rozkładać swój śpiwór.
- A! I jeszcze jedno; zrobiliśmy jej osobny test, ponieważ dołączyła do nas po pierwszym semestrze. Jej wyniki przewyższyły te najlepszych z naszej klasy. Uzyskała 100% ze wszystkiego.
Wszyscy byli w olbrzymim szoku. Dziewczyna przeskoczyła Bakugou i Todorokiego?! W ich głowach krążyło jedno pytanie: co za Indywidualność musi posiadać, żeby być tak
dobrą, iż przyjmują ją w drugim półroczu i to bez żadnego sprzeciwu?
Grupowe rozmyślanie przerwał dźwięk odsuwanych drzwi. Dwadzieścia głów odwróciło się, aby zobaczyć nową znajomą. Ta jednak stała w pewnej odległości, więc nie mogli dostrzec żadnych szczegółów.
Aizawa, siedzący pod ścianą, wychylił się do przodu.
- Wejdź moja droga. - zachęcił ją gestem ręki.
Dziewczyna pewnym krokiem weszła do środka.
Od tego momentu w życiu tych osób miały zajść wielkie zmiany. Zmiany, których sami mogli nie udźwignąć, a ona przyszła tu po to, by nieść je za nich. A tych, których one przygniotą, uratować od śmierci pod nimi, nawet wtedy, gdy oznaczać to może poświęcenie własnego życia.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top