Rozdział 4
Następny dzień 13:00:
Matteo:Właśnie się obudziłem i poczułem,że ktoś na mnie leży,ale zaraz sobie przypomniałem,że to jest Luna bo wczoraj z nią spałem bo się bała tego koszmaru.Chciałbym,aby było już tak zawsze.Nie chcę jechać na te studia do Oxfordu chcę tu zostać przy Lunie założyć z nią rodzinę i wziąść ślub wiem za daleko wychodzę w przyszłość.
Fede:Budzę się i widzę zamyślonego Matteo.Matteo o czym myślisz?
Matteo:Ja nie chcę wyjeżdżać do Oxfordu chcę z nią tutaj zostać.
Fede:Wiem widzę to.Ale tata zawsze może zmienić zdanie.
Matteo:Mniejmy nadzieję.Nagle widzę,że Luna się chyba budzi,ale ta jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.Uśmiechnąłem się pod nosem i pocałowałem ją w czoło.
Fede:Wiesz zazdroszczę ci trochę.
Matteo:Czego?
Fede:Ty już poznałeś dziewczynę którą kochasz tylko nie umiesz jej powiedzieć tego co czujesz.Walcz o nią zanim ktoś inny to zrobi.
Matteo:Wiem.I spojrzałem na nią.
Luna:Właśnie się obudziłam spałam całą noc na Matteo pewnie było mu nie wygodnie.Matteo tak strasznie cię przepraszam przez moje kaprysy pewnie się nie wyspałeś.
Matteo:Nie Luna właśnie było mi wygodnie i się do niej uśmiechnąłem chcesz to możesz jeszcze poleżeć.
Luna:Dziękuję i pocałowałam Matteo w policzek.
Matteo:Nie ma za co.I pogłaskałem ją po głowie.Idziemy może już na śniadanie co? Spytałem Luny i Fede.
Fede,Luna:Tak jasne.
Matteo:Zeszliśmy na śniadanie.Cześć Mamo,tato.
Luna:Dzień Dobry Państwu.
Fede:Cześć mamo,Cześć tato.
Państwo Balsano:Cześć dzieciaki.
Pan Balsano:Wiesz Matteo musimy ci coś powiedzieć i powiemy to akurat teraz przy Lunie i Fede.
Matteo:Chodzi o studia w Oxfordzie?
Pan Balsano:Tak.Podjeliśmy decyzję i jeżeli nie chcesz tam jechać musimy z mamą uszanować twoją decyzję.Nie jedziesz do Oxfordu.
Matteo:Dziękuję i wyściskałem rodziców.
Luna:Matteo widzisz mówiłam ci,że wszystko bedzie dobrze.I go przytuliłam.
Matteo:Bo ty zazwyczaj zawsze trafiasz w dziesiątkę i pocałowałem ją w policzek.
Fede:To jak idziemy do Rollera to opić i się zaśmiałem?
Matteo:Jasne.Luna chodź z nami.
Luna:Już idę. Zaczęłam ubierać moje buty.I przez przypadek o mały włos bym się nie przewróciła ale złapał mnie za rękę Fede.
Fede:Oj i się zaśmiałem.Nic się nie stało?
Luna:Nie skąd,dzięuję za pomoc.
Fede:Drobiazg i się zaśmiałem.
Matteo:To jak idziemy?
Luna:Ta jasne chodźmy.I poszliśmy w stronę Rollera.Gdy już byliśmy usiedliśmy razem przy jednym stoliku.Podszedł do nas Pedro.
Pedro:Cześć co podać?
Luna:Mi to co zwykle i chciałam podać banknot Pedro ale Matteo zatrzymał mi rękę.
Matteo:Ja zapłacę za nią,za siebie i za Fede.I podałem odpowiednią ilość pieniedzy.
Luna:Matteo nie musisz za mnie płacić mam pieniądze powiedziałam.
Matteo:Wiem ale po co masz je wydawać skoro jestem gentelmenem i ja zapłacę przybliżyłem się do niej.
Luna:Oj i niechcący wylałam koktalj na Matteo koszulkę.Ojej Matteo ja naprawdę nie chciałam przepraszam przecież wiesz jaka ja jestem zawsze taka zakręcona nie wiem po prostu co robię i zaczęłam wycierać Matteo koszulkę ale wiesz to się da zmyć wodą z solą albo cukrem.
Matteo:Zaśmiałem się i powiedziałem spokojnie nic się nie stało.Spojrzeliśmy sobie w oczy i przybliżyłem się powoli do niej aż w końcu ją pocałowałem ale tym razem to ja wylałem koktajl na jej spódniczkę.Ale wtopa Luna strasznie cię przepraszam nie wiem co ja robię naprawdę nie chciałem,ale ona zamiast na mnie wrzeszczeć pocałowała mnie.
Luna:Już myślałam,że się nie uciszysz.I się zaśmiałam.
Matteo:Jeśli chcesz możesz mnie tak częściej uciszać.Podobało mi się nawet.I się zaśmiałem.
Luna:Nawet?Ach tak rozumiem...I już miałam odchodzić i udać obrażoną ale Matteo pociągnął mnie w stronę siebie aż usiadłam na jego kolana.
Matteo:Podobało mi się nawet bardzo i pocałowałem ją w policzek.
Luna:Dobra,ale teraz idę się przebrać.Bo wyglądam paskudnie.I się zaśmiałam.
Matteo:Wyglądasz ślicznie,a nie paskudnie.
Luna:Matteo chodzi mi o tą spódniczkę i się zaśmiałam.
Matteo:Dla mnie to ty możesz tak zostać.
Luna:Ale jednak pójdę.I poszłam do garderoby.
Fede:Ale bracie ten pocałunek to przebił wszystko zaśmiałem się.
Matteo:Oj no nie śmiej się.To był przypadek.
Luna:Wróciłam ubrana na nowo kolorowa spódniczka i niebieska bluzka.Już jestem powiedziałam do chłopaków.
Fede:Gdy na nią spojrzałem nie mogłem wydusić ani jednego słowa.Ale nic nie powiedziałem tylko się uśmiechnąłem.
Matteo:Wyglądasz wystarzałowo.Powiedziałem.
Luna:Dziękuję.
Matteo:Sama prawda.I pogłaskałem ją po dłoni.Idziemy się przejść Luna?
Luna:Tak jasne chodźmy.
Matteo:Podałem jej swoją dłon i szliśmy powoli.
Fede:Siedzę sam i dosiada się do mnie Ambar.
Ambar:Hej Fede co słychać?
Fede:A dobrze,a u ciebie?
Ambar:Świetnie.A ty co taki zamyślony?
Fede:A wiesz nie ważne.
Ambar:Okey nie będę wypytywać.A nie widziałeś Luny i Matteo?
Fede:Poszli razem na spacer.
Ambar:Spacer? Coś się między nimi wydarzyło?
Fede:Wiesz Matteo pocałował Lunę po czym wylał na nią koktajl ona poszła się przebrać i Matteo zaoferował spacer.
Ambar:W końcu odważył się ją pocałować po trzeźwemu.
Fede:Ja myślałem,że nawet taki pocałunek nie nastąpił i się zaśmiałem. Ciekawe czy teraz będą razem co nie?
Ambar:Mam nadzieję.Mam dość tych gadanek Luny,a wiesz co Ambar Matteo mnie dziś przytulił,powiedział,że jestem cudowna.Normalnie taka zakochana więc może jak będą ze sobą to będą więcej czasu spędzać razem co nie?
Fede:Pewnie tak.
Ambar:Dobrze,że w końcu przyjechała ona najlepiej go rozumie.Zna odpowiedź na każde pytanie potrafi każdego pocieszyć kiedy nawet ona jest smutna.
Fede:To musi być wyjątkową osobą Matteo ma szczęście,że trafił na taką dziewczynę.
Ambar:Tak to prawda.On dla niej zrobiłby wszystko jakby ktoś stanął im by na drodze chyba bym zabiła.
_______________________________________________________________________________
Matteo Wiesz miałem to zrobił już wieki temu ale byłem tchórzem.Luna podobasz mi się nawet bardzo.Jesteś wyjątkową osobą i zrobiłbym dla ciebie wszystko.Zostaniemy parą?
Luna:Wiesz Matteo może najpierw zobaczymy jak to będzie,a potem zobaczymy co z tego wyjdzie co ty na to?
Matteo:Mi pasuje.Chciałem ją pocałować ale nie wiem czy mogę.
Luna:Matteo chyba chciał mnie pocałować ale się zawahał więc sama go pocałowałam całowaliśmy się dość długo.Stykaliśmy się swoimi nosami i patrzyliśmy w oczy.
Matteo:Tym razem to ja ją pocałowałem.Idziemy do mnie?
Luna:Tak.Zaczęliśmy się całować od samego progu drzwi,ale się od niego oderwałam.Matteo,a twoi rodzice?
Matteo:Są na konferencji.
Luna:Wskoczyłam Matteo na biodra i skierowawyliśmy się do jego pokoju.
Matteo:Doszliśmy do salonu ale usłyszeliśmy czyjś głos.
Pan Balsano:Matteo,a może przeniósł byś się z Luną do swojego pokoju?
Luna:Od razu zeszłam z jego bioder i zrobiłam się czerwona jak burak ze wstydu.Tak samo jak Matteo.
Matteo:Emmm jasne i wziąłem ją za rękę i poszlismy do góry.
Pani Balsano:Ale ich zawstydziłeś zaśmiałam się.
Pan Balsano:Wiesz nie chciałem im przerywać ale jeszcze chwilę to by się zaczęli tu przy nas rozbierać zaśmiałem się.
Pani Balsano:Wsumie racja.I się zaśmiałem do domu wszedł Fede.
Fede:Cześć mamo,cześć tato.
Rodzice:Cześć synku.
Pani Balsano:Wiesz idź lepiej do swojego pokoju bo akurat pokój Matteo jest zajęty?
Fede:Czym?
Pan Balsano:Wiesz Luna i Matteo nie wiadomo co oni tam robią weszli tutaj gdybym im nie zwrócił uwagi to chyba by się zaczęli zaraz tu rozbierać przy nas tak byli zajęci sobą.
Fede:Rozumiem i się zaśmiałem sztucznie.I poszedłem do swojego pokoju.
Matteo:Ale wtopa zaśmiałem się.
Luna:Wiesz chyba pomyliły ci się dni z tymi konferencjami i też się zaśmiałam.
Matteo:Chyba tak i pocałowałem ją w szyję.Usłyszałem jej śmiech. Coś nie tak?
Luna:Nie tylko mnie strasznie gilgoczesz i się zaśmiałem.
Matteo:Ach tak? I zacząłem ją gilgotać.
Luna:Matteo proszę przestań mnie gilgotać i się śmiałam.
Matteo:Magiczne słowo?
Luna:Pocałowałam go.
Matteo:Wiesz myślałem,że coś mi powiesz ale to podobało mi się znacznie bardziej.Zostaniesz na noc?
Luna:Jeśli nie przeszkadzam to z chęcią i się uśmiechnęłam.
Matteo:Pewnie,że nie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top