Rozdział 2
Razem z mamą wróciłyśmy dość późno. Słońce już zaszło zostawiając za sobą świat bez blasku. Wydawałoby się, że jesień jest magiczną i wyjątkową porą roku... ale nie nocą, a zwłaszcza na takim odludziu jak to. Mieszkamy ponad 30 kilometrów od najbliższego miasta. Czasami kiedy jestem sama w domu obawiam się, że ktoś napadnie na nasz dom.
***
Po zjedzonej kolacji wspólnie z mamą posprzątałyśmy ze stołu i pozmywałyśmy naczynia. Około godziny dziewiątej postanowiłam pójść na strych. Od kiedy się tutaj przeprowadziliśmy codziennie tam chodzę. Czuję się tam tak... magicznie. Nie wiem dlaczego, ale to miejsce jest dla mnie wyjątkowe. Od kiedy pierwszy raz tutaj weszłam poczułam, że to jest moje miejsce. Opuszczony strych.
Otworzyłam drzwi, które prowadziły do góry. Zapaliłam światło. Żareniówki posłusznie zaczęły świecić. Schody skrzypiały pod moim ciężarem, tworząc scenę niczym z horroru. Poczułam zapach stęchlizny i starego drewna. Pomieszczenie rzadko kiedy było wietrzone. Nikt oprócz mnie tutaj nie przychodził. Mama uważa, że to miejsce jest przestarzałe i pełne niepotrzebnych szpargałów. Dla mnie te rzeczy są ciekawe. Opowiadają o miłości moich dziadków, kuzynów. Informacje są nawet z czasów moich pradziadków, którzy żyli w okresie II wojny światowej. Fascynuje mnie to pomimo, że nie jestem zbyt dobra z historii.
Strych był zrobiony na kształt trójkąta. Na końcu znajdowało się duże okno z widokiem na pola. Zapaliłam światło. Pomieszczenie momentalnie się rozświetliło. W powietrzu był wyczuwalny kurz, który drapał w nos i gardło. Niektóre rzeczy były doszczętnie przez niego oblepione. Panował tam grobowy spokój. Słyszalne były poćwierkiwania ptaków zza okna. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Nareszcie mam trochę czasu dla siebie - stwierdziłam.
Po raz setny wzięłam się za penetrowanie strychu. To mnie bardzo odprężało. Mogłam zapomnieć choć na chwilę o codziennych problemach. Wzięłam się za przeszukiwanie pudła, które stało przy oknie.
Dużo książek, zdjęć i ozdób. Zaczęłam przeglądać fotografie. Niektóre były jeszcze czarno-białe. Jedno z nich przedstawiało mojego dziadka stojącego obok okna i babcię malującą się przy toaletce. Była ona dość duża. Najwięcej miejsca zajmowało lustro. Miało śliczne zdobienia.
- Szkoda, że babci już nie ma - zasmuciłam się.
Odwróciłam zdjęcie.
Rocznik 1979
Pamiętam, że babcia była bardzo żwawa. Nigdy się nie poddawała i zawsze patrzyła na świat optymistycznie. Odłożyłam zdjęcie na bok. Wzięłam następne. Widniało tam to samo małżeństwo, które stało przy toaletce. Wskazywali na nie rękoma. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Następne co wyjęłam to książkę. Okładka była miękka jednak nie widniał na niej żaden rysunek.
- Dziwne - pomyślałam. - Każda, jakakolwiek książka ma chodź by kilka zdobień.
Otworzyłam księgę.
Bertha 1996 rok
- Babcia pisała książkę? - zdziwiłam się. - Nigdy o tym nie wspominała.
Popatrzałam na następną stronę. Była już pożółkła. Nie znajdował się tam żaden tekst, tylko białe kartki.
- Po co miałaby zakładać książkę, w której nie było nic zapisane? - prychnęłam. - Bez sensu.
***
Około godziny dwudziestej trzeciej postanowiłam zejść ze strychu. Chciałam to zrobić jak najciszej, aby mama mnie nie usłyszała. Zgasiłam światło i powoli zaczęłam schodzić w dół. Uważałam na to, aby przypadkiem nie natrafić na stopień, który skrzypiał.
Na dole zamknęłam za sobą drzwi wychodząc z przedsionka. Światła były już pogaszone, co utrudniało mi poruszanie się. Szłam po omacku dotykając różnych przedmiotów, w tym ścian, aby się nie przewrócić i dojść do swojego pokoju. Gdyby rodzicielka się obudziła, miałabym problemy.
Niestety zawadziłam o coś nogą, przez co z braku równowagi upadłam z hukiem na ziemię.
- Huhh... zawsze przy jej pokoju. Zawsze - pomyślałam.
Usłyszałam kilka kroków.
- No pięknie. Już po mnie - wywróciłam oczami i przywarłam do ściany.
Matka otworzyła drzwi. Nie zapaliła światła, przez co miałam jeszcze jakąś szansę na ratunek.
- Allie? Jesteś tutaj? - powiedziała.
Jej głos poniósł się po korytarzu. Wstrzymałam oddech. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważy. Kobieta wyszła ze swojego lokum po czym poszła w stronę mojego pokoju. Nadal do końca nie wiedziałam jak mama to robi, że jest w stanie odnaleźć się w domu po ciemku.
Kiedy usłyszałam, że weszła do mojego pokoju, szybko pobiegłam do łazienki. Zapaliłam światło i odkręciłam wodę. Zaczęłam myć rękę. Usłyszałam tupot mamy. Zapukała do łazienki.
- Allison? - zapytała.
- Tak - oznajmiłam zakręcając wodę i otwierając drzwi.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - zdziwiła się.
- Śnił mi się koszmar i wstałam przemyć twarz wodą. Za moment się położę - skłamałam.
- Dobrze, bo już myślałam, że znowu siedzisz na strychu - uśmiechnęła się lekko. - To dobranoc.
- Dobranoc - powtórzyłam po rodzicielce, po czym zamknęłam drzwi. - Uff...
Całe szczęście, że mama nabierała się na to, że śnią mi się koszmary. Tak naprawdę to ostatni sen jaki mi się śnił był około 3 miesiące temu. Nie mam pojęcia dlaczego. Wyszłam z łazienki idąc do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zapaliłam światło.
Pokój nie był zbyt duży. Znajdowało się w nim łóżko, komódka, duże biurko i drewniana szafa. Był on utrzymany w morskich odcieniach. Za oknem widać było pola rozciągające się aż za horyzont, a także jeden stary, opuszczony dom.
***
Wzięłam ubrania z komódki i poszłam się przebrać w piżamę. Jako, że mam dopiero piętnaście lat nie maluję się. Czasami tylko podkreślę oczy lub usta. Nic więcej. Po przebraniu się odłożyłam ubrania do szafy po czym wskoczyłam do łóżka. Przykryłam się po uszy kołdrą i zamknęłam oczy.
Po kilku minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Hejkaa wszystkim!!! Oto drugi rozdział :) Wiem, że jest dość nudno, ale obiecuję, że od następnych już będzie się coś dziać XD Bo jak na razie to jest więcej opisów niż dialogów :// Następny już zaczęłam pisać, także może niedługo się pojawi! Zachęcam do komentowania #żebrak XD Pozdrawiam wszystkich!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top