|Pustka|


Dziewczyna szybko pognała w stronę wyjścia, a blondyn zrozumiał jej zachowanie jako zaproszenie do wyścigu. Zielonooki tuż przy sporych rozmiarów aucie wyprzedził przyjaciółkę i wsiadł do samochodu z chytrym uśmieszkiem, ówcześnie go zamykając.

-O? Nie chcesz mnie wpuścić?- zatrzymała się i spojrzała na chłopaka- Cóż lepiej dla mnie, pamiętaj mam blisko do domuu!- prychnęła i skierowała się w kierunku piekarni.

-Nie! Czekaj! Już Cię wpuszczam!- poderwał się i w jak najszybszym tempie wysiadł z pojazdu- Chodź

-Nie.- powiedziała udając stanowczą- Było mnie wpuścić, teraz cierp.

-Pojedziesz, czy tego chcesz czy nie- model zwinnie złapał granatowowłosą i przerzucił przez ramię

-Ej! Ja nie jestem workiem treningowym Panie Agreste!- krzyknęła podczas gdy on starał się nie stracić równowagi

-A może jednak? Nie wiem jak ty, ale ja zawsze chciałem być takim workiem.- wyszczerzył swoje białe zęby, i gdyby nie fakt, że dziewczyna była przez niego trzymana pewnie dostałby od niej w czoło

-E, ja zawsze wolałam być ciastkiem- odparła prosto z mostu

-Ciastkiem? To nie ma sensu, każdy by mógł Cię zjeść!-zaśmiał się Agreste

-No fakt, ale jakby było to ciastko z AGRESTE'M to nikt by się go nie tknął

-Czemu niby? Jestem nieskazitelnie wspaniały.

-Odstraszałoby wyglądem- prychnęła

-Pff, jakbym był ciastkiem to zostałbym sprzedany jako pierwszy!- upierał się

-No tak.-przyznała mu rację- Ktoś by Ciebie kupił, aby wyrzucić do kosza i zrobić przyjemność ludzkości.- zaśmiała się wrednie

-Przynajmniej nie musiałbym się już z Tobą użerać

-Yep. Świat byłby o wiele piękniejszy. Lepiej by się na nim żyło, i takie tam- zaśmiała się kiedy dochodzili do auta

-Ale nie byłoby nikogo kto by Cię denerwował- uśmiechnął się do niej perfidnie i posadził dziewczynę na tylnim siedzeniu

-To prawda, ale i tak musisz jeszcze poćwiczyć granie na nerwach- zaśmiali się wspólnie.  (Czemu wyobraziłam tu sobie Adiego grającego na dudach? ;-;~ autorka)

-DOBRA! MOŻEMY JUŻ JECHAĆ?! MACIE WSZYSTKO WYJAŚNIONE?!- krzyknęła Alya kiedy już siedzieli na swoich miejscach

-Tak. Stefan możesz już wystartować!-zielonooki zręcznie zapiął swoje pasy

-Pan Stefan jest bardzo miły.- przyznał Nino- A co się stało z gorylem?

-Chyba ma chorobowe, czy coś w tym rodzaju.- chłopak wzruszył ramionami

-Mari masz zapas żywnościowy, tak?- zagadnął chłopak Alyi

-Tak, tak. O tutaj- powiedziała pokazując na różową torbę z logo piekarni jej rodziców

-Dobrze, z głodu nie umrzemy- zaśmiała się okularnica- A co tam u was?

-O co Ci chodzi?- dopytała dziewczyna, nic nie rozumiejąc

-A NO DOBRZE! ONA CHCE ZOSTAĆ CIASTKIEM, A JA WORKIEM TRENINGOWYM! DODATKOWO REGULARNIE MNIE OBRAŻA, I MALTRETUJE PSYCHICZNIE, ZRESZTĄ  FIZYCZNIE TEŻ!- wzburzył się blondyn

-Maltretować to ja dopiero mogę zacząć- uśmiechnęła się syderczo- To nie była nawet rozgrzewka mój drogi

-Oh...

-Dobra, czyli mam rozumieć, że wszystko jest na starych dobrych śmieciach?- spytała mulatka, a oni natychmiastowo przytaknęli głowami- To wspaniale!

-I to jak...-przyznał blondyn wbijając wzrok w widok za oknem

I nagle świat stanął w miejscu. Zamknęli oczy, modląc się w duchu aby nie stało się to, co podejrzewali. Lecz na nic się zdały ich błagania. Długa limuzyna została doszczętnie zmasakrowana przez tira, który spowodował wypadek.

Odpłynęli tuż przed uderzeniem. Tak jakby coś przeczuwali, i chcieli tego uniknąć. Nie czuli bólu, tak jak ich przyjaciele. Nie czuli nic. Stracili panowanie nad własnymi ciałami. Ich dusze uwolniły się, opuściły ciała. Wybrały się w podróż, oraz zgodziły  na udział w najgorszym z koszmarów.

Nikt nie ostrzegł ich przed tym, czego zaznają. Nie powiedział na co muszą uważać, ani jak się obronić. Nie wskazał kierunku, w którym mają się udać, aby nie zacząć grać w grę sterowaną przez okrutny los. Zmienił ich w pionki, nic nie znaczące marionetki, którymi sterował bez ich pozwolenia.

Strach ogarnął ich umysły. Ból sparaliżował reszki ciał. Lecz najgorsza była myśl, że, być może,  już nigdy nie wrócą. Że nie zobaczą tej pięknej i jedynej w swoim rodzaju panoramy Paryża. Że nie uratują, niczego nieświadomego zagubionego człowieka. Że nie staną się już bohaterami. Ona nie stanie się już nigdy taka odważna, a on nie będzie prawdziwym sobą. Wszystko zniszczyło się w ułamku sekundy. Ich piękna wizja przyszłości zaczęła się sypać. A oni nie mogli nic zrobić, stali się bezsilni.

Wszystko stało się tak szybko. Tak szybko stracili nadzieję, tak szybko przestali odczuwać własne oddechy. Obraz wcześniej wyrazisty, i pełny barw nagle stał się nijaki, szary. Ciemność pokryła ich doszczętnie, zablokowała dostęp do ich własnej podświadomości. Związała im ręce, nogi. Zniewoliła. Najgorszy z koszmarów zaczął się spełniać. Wszystkie lęki znalazły się na jednej szklanej, przejrzystej tafli lustra. Przeraźliwy krzyk odbił się głośnym echem od niewidzialnych ścian w jej głowie.

Otworzyła oczy, a pierwszym co zobaczyła była biel. Rozejrzała się dookoła. Nie była zamknięta w żadnym ciasnym pokoju, nawet nie była związana. Znajdowała się na czymś w rodzaju wody, widziała w niej swoje smutki, łzy. Potrafiła je odczytać jak z otwartej księgi.

Nie widziała żadnego horyzontu. Żadnej ściany, sufitu. Można by powiedzieć, że znalazła się w otwartej  przestrzeni. Która nie ma początku, ani końca. Gdyby spróbowała  biec przed siebie, to nigdy by nie skończyła. Biegła by w nieskończoność, albo nawet dłużej.

Jednak ta pustka, którą ją wypełniała. Dokładnie tak jakby ktoś wyrwał jej z piersi kawałek serca, i kazał żyć dalej. Po chwili zdała sobie sprawę, czego jej brakuje. Dotknęła ręką prawego płatka swojego ucha, poczuła małe kolczyki, które pod wpływem jej dłoni po prostu się rozsypały.

Wiedziała co zrobiła, chociaż nie potrafiła wyjaśnić dlaczego tak się stało. Jej wnętrze wypełniła jeszcze większa pustka. Jednym dotknięciem zniszczyła małe niewinne stworzonko, które tak wiele dla niej znaczyło. Czuła się winna, a jej serce podzieliło się na miliard małych kawałków.

-T...Tikki? C...Co się stało?- załkała upadając na przejrzystą wodę, która natychmiastowo stała się czarna.

Zobaczyła w niej siebie, kiedy pierwszy raz stała się niesamowitą Biedronką. Brakowało jej pewności siebie, i odwagi. Bała się, że kolejny raz zawiedzie tych, na których jej zależy. Lecz tak się nie stało, a jej kwami wspierało ją,  doradzało oraz ocierało łzy, pocieszało. A ona zniszczyła to wszystko zaledwie jednym dotknięciem....

xxx
Witam!
Sama nie wiem czy dobrze opisałam ich wypadek 😒
Ale nie chciałam aby było na zasadzie "uderzyli w tira, proszę o oklaski"
Oceńcie sami 😘

Co waszym zdaniem stanie się w następnym rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top