Rozdział 22: Anger
Szybko skupiłam się na matmie. Nie wiedziałam, co mogłabym zrobić w tym momencie.
Z Mią i Aidenem, i całą paczką Aidena.
Jak Mia mogła mi to zrobić?
Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od zerówki i obiecałyśmy sobie, że żaden chłopak nie stanie między nas.
Ale widocznie Aiden złapał ją bardzo głęboko w swoje szpony.
Z trudem łapałam powietrze, kiedy jakaś ręka chwyciła mnie za ramię, odrywając mnie tym z głębokich myśli.
-Tak mi się coś wydaje, że Mia cię zdradziła, huh?- drwiący ton Aidena docierał do moich uszu.
Dreszczyk przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa.
-Nie jesteś wkurwiona?- zapytał.
-Dlaczego nie możesz zostawić Mii w spokoju?- spytałam odwracając się.
Mocno chwycił mnie za ramię i przygwoździł do ściany.
-Ponieważ to by się nie wydarzyło- odpowiedział. Uderzyłam go, gdy wychodziliśmy ze szkoły.
Kopnęłam go w jaja i zaczęłam biec.
Skurwysyn.
Upadłam na ziemię i zobaczyłam pięciu chłopaków.
-Powiedz dobranoc- odezwał się jeden.
A potem zapanowała ciemność.
...
Obudziłam się w ciszy.
Kiedy otworzyłam oczy, rozglądnęłam się i ujrzałam ciemny pokój.
Gdzie ja kurwa jestem?
Pamiętam tylko trochę, gdy paczka Aidena mnie przewróciła.
A teraz jestem tutaj.
Przeszukałam kieszenie w celu znalezienia telefonu, ale go nie znalazłam.
Po prostu zajebiście.
Zeszłam z tego ogromnego łóżka i na palcach podeszłam pod drzwi. Lekko skrzypnęły i wyjrzałam na korytarz widząc kilka okien.
Wyszłam zza drzwi i delikatnie je zamknęłam, gdy szłam korytarzem, usłyszałam kilka męskich głosów dochodzących ze schodów.
Dotarłam do pobliskich drzwi i szybko je zamknęłam. Wkrótce zorientowałam się, że jest to garderoba, wiedząc że to moja ostatnia szansa wygrzebałam płaszcz.
Usłyszałam kroki i wstrzymałam oddech.
Proszę nie zatrzymujcie się.
Proszę.
Zatrzymali się.
Kurwa.
Kiedy drzwi lekko się otworzyły, ujrzałam oczy zwrócone na mnie.
Jestem skończona.
-Nie ma jej tutaj Aiden- głęboki głos zawołał.
On wyraźnie mnie widział. Nie widział?
-Nie tutaj!- dotarły do mnie inne krzyki.
-Czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz?- wrzasnął, jego głos był pełen wściekłości.
-Ty ją kurwa zostawiłeś ty skurwysynie!- krzyknął idąc korytarzem.
Chłopak, który mnie zobaczył szybko zamknął drzwi.
Aiden popchnął chłopaka na ziemię i mogłam usłyszeć nagły huk.
-Miałeś tylko jedno zlecenie Austin, jedno zlecenie! I zawaliłeś!
Rozpoznałam mężczyznę, kiedy Austin go popchnął.
-Ona jest niewinna, bezużyteczna dla nas! Ona nie ma dla nas znaczenia!- parsknął Austin, zbliżając się do niego.
-Nie ma znaczenia? Nie ma znaczenia?- zapytał.
-Możemy zrobić Harremu coś bardzo strasznego, on wreszcie mógłby się dowiedzieć, że to co zrobił Taylor było nie w porządku!- wrzasnął.
Taylor?
Harry nigdy nie wspominał o niej.
-To by go zrujnowało!- rzucił Austina na ziemię i wyszedł do reszty chłopaków.
Stałam wciąż blisko drzwi, kiedy się otworzyły. Ujrzałam wchodzącego Austina i zamykającego drzwi.
Gdy się do mnie zbliżył, nie byłam pewna czy mam mu dziękować czy krzyczeć.
Postanowiłam nie robić nic.
Kiedy jego twarz skupiła się na mnie, poinformował mnie, że mam być cicho poprzez 'ciiiii'. Nadal tak stałam, kiedy podszedł obok mnie.
Patrzyłam jak zmierza w stronę wielkiej skrzyni, dotarł do ściany i podniósł wieko. Schodził na dół i zwrócił się do mnie:
-Chodź.
Nie mając innego wyjścia, weszłam do skrzyni. Poczułam jego rękę na dolnej części pleców, którą kierował mnie po pustej przestrzeni. Szłam tak dopóki nie usłyszałam jego głosu:
-Stop.
Było tu ciemno i ciasno, dzięki Bogu, że nie mam klaustrofobii, ale mam padaczkę.
Każdy myśli, że nie mam, mogłam poczuć jak moje ciało się rozgrzewa.
Odwróciłam się do niego i mogłam stwierdzić, że nie jest taki jak reszta.
Miał miłe oczy i ciepły uśmiech. Miał nieco niechlujnie ułożone brązowe włosy, które delikatnie opadały mu na czoło. Był umięśniony, ale też delikatny.
-Jestem Austin- powiedział, wyciągając dłoń. Podałam mu swoją.
-Charlotte- delikatnie się uśmiechnął.
-Dlaczego mnie chronisz?- zabrałam rękę.
-Jesteś niewinna i musisz trzymać się od tego z daleka- powiedział drapiąc się po plecach
-Kiedy mówisz 'trzymać się od tego z daleka' co masz na myśli?- spytałam oplatając moje nogi.
-Od Harrego, jego gangu i nas- wymamrotał.
Gangu?
On odnosi się do Louisa, Nialla, Liama i Zayna.
To prawda, że mieli tatuaże i piercingi, ale czy na pewno nie byli w gangu, byli?
Harry miał kilka sekretów kiedy mnie poznał, ale to normalne.
-Wiem, że Tony i Aiden zrobili to Kate i przez to czuję się zagubiona.
-Więc wiesz, że to co Tony i Aiden zrobili Kate jest nie w porządku.
Skinęłam.
-I Harry miał prawo być wściekły, ale wybrał złą osobę w nieodpowiednim czasie- powiedział.
-Taylor nią jest?- zapytałam.
Skinął.
-Swift. Taylor Swift.
Moje oczy otworzyły się szerzej, kiedy te słowa wypłynęły z jego ust.
-Jestem jej bratem.
Austin Swift.
O Boże.
-Co takiego Harry zrobił Taylor?- wymamrotałam bojąc się odpowiedzi.
-Oni byli w związku i kiedy zdał sobie sprawę, że ona przekazuje nam informacje, wściekł się.
-Co to znaczy, że się wściekł?- spytałam.
Potrząsnął głową.
-Nie powinienem ci tego wszystkiego mówić.
Dokładnie go obserwowałam.
-Bił ją przez jakiś czas.
Myśli plątały się po mojej głowie.
Bił ją?
To nie brzmi jak Harry.
Jak bardzo się zawiódł po Kate?
Ale ważniejsze, dlaczego utrzymywał to w tajemnicy?
-Przepraszam- wyszeptałam.
-Nie trzeba. Czy widziałaś ją teraz? Ona stała się silniejsza- powiedział, a uśmiech rozciągnął się na końcówkach jego ust. Bardzo ją kochał.
-Powinniśmy stąd iść- powiedział.
-Gdzie ja idę?- spytałam.
Szybko odwrócił się do mnie.
-Po prostu idź za mną.
Zrobiłam tak jak powiedział i podążałam za nim
...
Gdy doszliśmy do końca, otworzył małe drzwi. Wyszedł pierwszy i przytrzymał je ręką. Wyskoczyłam i je zamknął.
Zauważyłam ogromne łóżko i dywan z oknem.
-Czy mógłbyś dać mi mój telefon?- spytałam.
-Oczywiście- wyciągnął ze swojej kieszeni i podał mi go.
Szybko wykręciłam numer do Harrego i czekałam na połączenie.
-Gdzie ty do cholery jesteś?- zapytał zmartwionym głosem Harry.
-Jestem u Aidena...
-Zaraz będę.
Austin spojrzał na mnie.
-On tu przyjedzie.
Skinął i podszedł do drzwi. Gdy je zablokował, skierował się do okna, aby je otworzyć. Było całkiem ciemno, około godziny 2 w nocy. Powietrze było zimne. Więc postanowiłam poczekać aż Harry przyjdzie.
-Naprawdę przepraszam za to, że sprawiam ci problem- powiedziałam patrząc na niego gdy burzył swoje włosy.
-Nie. Jest w porządku.
Skinęłam i skrzyżowałam ręce, aby chronić się przed zimnem.
Szybko go przytuliłam. Jego ramiona oplotły moje ciało, a ja zbliżyłam usta do jego ucha.
-Dziękuję.
Skinął przybliżając mnie.
-Charlotte- zakaszlał Harry z zewnątrz. Puściłam go szybko i pośpieszyłam do okna. Pomógł mi wyjść i przytrzymał okno, abym mogła dostać się do jego ramion.
To coś co było w Harrym to było to, że mnie przeraża, a jednocześnie sprawia, że czuję się bezpieczna.
Pocałował tył mojej szyi, wysyłając tym dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Musimy się stąd wydostać- powiedział, pośpieszając nad do SUV'a.
Kiedy usiadłam na miejscu pasażera, zobaczyłam resztę chłopców- albo gangu, odkąd się dowiedziałam w nocy.
-Chcę, żebyś trzymała się od niego z daleka- powiedział Harry jednocześnie kierując samochodem.
Kim on myśli, że jest?
-A co jeśli tego nie chcę?- spytałam i spojrzałam na niego.
-Zrobisz to- odpowiedział, patrząc z powagą na drogę.
-Harry, on był miły, pomógł mi ilekroć z nim rozmawiałam. Proszę- splunęłam.
-Nie będziesz albo to będzie koniec jego życia- powiedział z jadem w głosie.
-Kim ty kurwa myślisz, że jesteś?- wrzasnęłam, patrząc na niego.
-Dość tego!- powiedział.
-Ja nie mam dość Harry! I dlaczego nie powiedziałeś mi o Taylor? O tym, że ją biłeś?- krzyknęłam całym powietrzem zgromadzonym w moich płucach.
-Zamknij się kurwa i zapnij pasy!- wrzasnął patrząc na mnie.
Jego oczy nie były już zielone.
One były czarne.
_____________________________________________________________________________
przepraszam, przepraszam, przepraszam :c
Nie dodałam wczoraj rozdziału bo nie miałam czasu, a na dodatek to był mój pierwszy dłuższy rozdział. Kolejny też będzie taki długi, więc też mi nad nim zejdzie :/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top