Rozdział 22: Followed

Harry's POV

Podskoczyłem na dźwięk dzwoniącego telefonu i zwędziłem go idąc do kuchni. Wibrował na twardym linoleumie, gdy dotarłem do wysepki, aby go odebrać; miałem nadzieję, że była to Charlotte. Wiedziałem, że nie ma na to szans. Była zraniona i potrzebowała wytchnienia ode mnie. Mogłem jej powiedzieć, że zamierzałem się zmienić i że naprawdę próbowałem, ale wiedziałem, że ona ponownie polegnie na tym.

-Twoja mała kurwa jest z nami, może zechcesz ją dostać zanim my to zrobimy- od razu wiedziałem, że to Charlie. Dźwięk jego głosu sprawił, że zacisnąłem razem pięści, a moje zęby zazgrzytały.

-Nie nazywaj jej tak kurwa Charlie, ja...

-Przyszła do nas, nie mając pojęcia co na nią czeka, kiedy my znajdziemy taką malutką ślicznotkę.

-Dotkniesz ją i przysięgam na Boga, że cię zabiję- powiedziałem chwytając kurtkę z kanapy, którą tam rzuciłem zeszłej nocy i pobiegłem w stronę drzwi.

-Nie jestem taki łatwy jak Tony, Harry- przerwał i zakończył połączenie, gdy zbiegałem na dół do frontowych drzwi.

Ciche przekleństwa wylatywały z moich ust, kiedy przemierzałem zatłoczony chodnik przez biznesmenów i bizneswomen, którzy rozmawiali przez telefon wzbudzając tylko mój niepokój o kilka poziomów...

Odblokowałem ekran komórki, żeby odczytać dane skąd dzwonił Charlie. Wiadomość była następująca "4 Seasons, New York, NY" i od razu wiedziałem gdzie była. Zamierzała spotkać się z Jake'iem.

Mówiłem jej kurwa, aby nie pakowała się w to gówno z nim! Tak naprawdę nigdy go nie spotkałem, ale wiedziałem, że pracuje dla Aiden'a. I Emmy. Byłem tak blisko jak on był z Emmy; nie mogłem nic na to poradzić.

Wybrałem numer Charlotte i czekałem tylko dwa sygnały, zanim odebrała.

-Musisz się stamtąd wydostać- wyrzuciłem z siebie niewyraźnie.

-Co?- zapytała trochę cicho, przynajmniej ciszej ode mnie.

-Jak się dowiedziałeś gdzie jestem?- spytała.

-Po prostu wyjdź stamtąd teraz- błagałem przechodząc przez taksówki i samochody na zielonym świetle. Trąbili chórem na mnie i pokazywali środkowe palce zza przyciemnianych szyb.

-Dlaczego?- zapytała ponownie nieco głośniej.

-Kurwa, po prostu się schowaj, Charlotte!- wrzasnąłem łapiąc wzrokiem róg 4 Seasons.

I nagle zakończone połączenie i gwałtowny sygnał objął moje ucho.

-Charlotte?- spytałem przechodząc przez jezdnię, znowu spotykając się z pojazdami i wściekłymi kierowcami.

Kurwa.

Nieznany POV

Podniosłem jej telefon z podłogi i przewinąłem ostatnie połączenia, odnajdując "Harry" na szczycie listy.

Nacisnąłem przycisk, aby zadzwonić i ku mojemu zdziwieniu odebrał natychmiast.

-Charlotte, o mój pieprzony Boże. Wszystko w porządku?- spytał spanikowany, co sprawiło, że na moją twarz wstąpił uśmiech. Czas na manipulację.

-Przykro mi, ale to nie ona- i z tym rozłączyłem się słysząc niewyraźne, gwałtowne słowa pochodzące z drugiego końca.

Charlotte's POV

Śrubka wreszcie się poluzowała i dotarłam do metalowej pokrywy, czołgając się małym otworem. Cofnęłam ją i spojrzałam w tył. Wydała delikatny dźwięk, powodując, że moje serce chciało wyskoczyć z piersi.

Kroki się zatrzymały i zastąpiło je pukanie w drzwi.

To było straszne, co oni robili; kostki stukały w drzwi do jakiejś melodii. Wolno i demonicznie- sprawiając, że przerażali mnie cholernie mocno.

Stukanie ustało i przez chwilę cisza wypełniła gęste powietrze tunelu dookoła mnie.

Dopóki klamka nie zaczęła się trząść gwałtownie, wyglądało i brzmiało to jakby coś odpadało.

-Och, Charlotte!- ktoś wykrzyczał.

-Wiem, że tam jesteś, laluniu!

-Wychodź, wychodź!- głos należał do mężczyzny. Warczał głośno.

W końcu klamka została rozwalona. Odbiła się od małej powierzchni, prosto przede mną.

Kiedy trzasnęła o drewnianą podłogę, obracała się przez minutę, zanim się zatrzymała zaledwie cal od mojego zakrwawionego palca.

-Nie możesz się wiecznie chować w takich dużych pokojach, laluniu- dlaczego do cholery tak mnie nazywa? Głos, który do mnie mówił, nie brzmiał jakbym go kiedykolwiek słyszała. Był nieznajomy. Sprawiał, że kuliłam się pod nim. Sposób w jaki do mnie gadał był jakby znał moje najmroczniejsze sekrety i najgłębsze myśli- nawet takie, o których Harry nie miał pojęcia.

-Nie zrobimy ci krzywdy, Charlotte- powiedział, a moje szeroko otwarte oczy przeskanowały cały pokój; ciało, cień, nawet ruch. Ale dosłownie nie było tam niczego.

Przysięgam, że widziałam go jak tu wszedł! Otwarte drzwi, więc ktoś musiał tu być... Drzwi nie mogły otworzyć się same.

Nagle, postać pojawiła się na wprost mnie. Z trudem łapałam powietrze i czułam panikę, ale moje ciało nie poruszyło się. Zatrzymałam się w tej pozycji niezdolna do ruchu. Moje palce zacisnęły się ciaśniej na metalowej pokrywie- na jedynej rzeczy, która oddzielała mnie od mężczyzny przede mną.

Moje kostki pobielały, mieszając się z krwią, która pokrywała teraz moje ciało; to nie był przyjemny widok. Dodając do tego moje oczy, które zapewne wyglądały jakby miały wyskoczyć z pieprzonych orbit i otwarte usta. Tak bym podsumowała mój wygląd. Prawdopodobnie wyglądałam jak jedna z tych idiotek z horrorów.

Starałam się ujrzeć go przelotnie, kiedy przyćmione światło przedostało się zza drzwi i udało mi się.

Jego oczy były jasnoniebieskie, oszałamiające i prawie jak lód. Jego mięsiste wargi uformowane w szeroki uśmiech, a kiedy kucał przede mną, jego ręce skrzyżowane były na otwartej przestrzeni pomiędzy umięśnionymi udami.

-My chcemy cię zabić.

Przygotowałam moje ciało do biegu, pozbywając się zamarzniętego posągu- jak w pozycji do wyjścia.

Puściłam metal i odwróciłam się, zaczynając się czołgać w głąb otworu.

Sądząc po jego umięśnionej budowie, może zająć mu trochę dłużej wejście do tunelu niż mi.

Chociaż moja głowa próbowała zaplanować strategiczne kroki, aby uwolnić się od tego mężczyzny, moje ciało było kompletnym przeciwieństwem...

Byłam nerwowa i spanikowana. Tak właściwie co tu się kurwa działo? Próbowałam podsumować wydarzenia, aby je posklejać, ale nic nie miało sensu.

Tak, zniszczenia w holu powinny być ostrzeżeniem, żeby tu nie wchodzić. I walenie powinno być również informacją, ale to był Austin i Jake. Mogłam po prostu ich zostawić...

I wiadomość.

Oboje napisali do mnie, pytając czy u mnie było wszystko w porządku. Musieli wiedzieć, co miało się stać, albo już się stało...

Ręka złapała moją kostkę, sprawiając, że się cofnęłam. Kopnęłam kogoś i uchwyt zniknął, mówiąc mi, że uderzyłam ich. Obejrzałam się w tył widząc go czołgającego się na przód.

Tunel rozdzielił się na trzy, a ja wybrałam ten po prawej stronie widząc światło na końcu.

Kiedy tam dotarłam, wyciągnęłam wsuwkę z włosów i zaczęłam majstrować przy śrubkach. Wciąż oglądałam się za siebie w poszukiwaniu osoby, która mnie śledziła, wiedząc, że była blisko.

Pierwsze dwie śrubki wypadły łatwo, ale kiedy spojrzałam w tył...

Wszystko stało się czarne...
_______________________________________
Wracam po dwóch latach. Dość sporo czasu minęło od ostatniego rozdziału. Czy ktoś jeszcze to pamięta? Mam dla kogo jeszcze pisać?
Rozdziały będą pojawiać się różnie w zależności czy będę mieć czas na przetłumaczenie ich :)
Do zobaczenia ♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top