Rozdział 14: Feel Again
(Kilka nocy później)
Przykryłam sie ciasno kołdrą i zamknęłam oczy. Nagle zadzwonił telefon na szafce obok łóżka. Chwyciłam go ręką i szybko przyłożyłam do ucha. Przywitał mnie bardzo dobrze znany mi głos Harrego.
"Co robisz?"- spytał szybko..
"Czy słyszałeś kiedykolwiek o 'Halo?'"- uśmiech wkradł się na moje usta, gdy usłyszałam chichot po drugiej stronie słuchawki.
"Przestań być taką mądralą przez cały czas Char"- zażartował.
"Skoro tu jesteś, to naprawdę powinieneś już to wiedzieć"- odpowiedziałam bawiąc się łańcuszkiem, który mi podarował.
Gładkie srebrne końcówki papierowego samolociku były delikatne i chłodne, kiedy je dotykałam.
Nie ściągałam go od tego dnia w którym mi go dał.
"Cóż, powinnaś się rozluźnić, ponieważ to nie jest atrakcyjne."
"Ja nie próbuję być atrakcyjna, ja próbuję iść do koledżu-"
Przerwał mi.
"To był żart Charlotte."
"Co ma wspólnego pójście do koledżu z byciem mądralą?"-zapytał.
"Żeby iść do koledżu musisz być mądry, mądralo. Rozumiesz?"- wybuchnął śmiechem, a to spowodowało, że kąciki moich ust się uniosły.
"Jesteś głupia"
"Przestań być taki okrutny Harry. Boże"- droczyłam się. Na pare chwil zapanowała między nami cisza. Czekałam aż się odezwie.
"Mogę cię o coś zapytać?"-poczułam jak moje serce podskakuje na to zwyczajne pytanie.
"Tak, oczywiście"- odpowiedziałam.
"Więc-"
Przerwałam mu, gdy nagle usłyszałam stukanie.
"Co to?"- spytał od razu.
"Ktoś puka do drzwi"- odpowiedziałam wstając z łóżka.
Zimna drewniana podłoga była szokiem dla moich gołych stóp, kiedy opuszczałam sypialnę. Chwyciłam kardigan, aby założyć go na krótkie spodenki i podkoszulek.
Za tymi drzwiami jak te, z pewnością nie było piekła.
"Jest prawie 12 w nocy, kto chciałby o tej porze do ciebie wpaść?"- spytał i nagły błysk niepokoju wtargł się w jego słowa.
"Sprawdzę to, geniuszu"- powiedziałam, a on czekał cierpliwie po drugiej stronie słuchawki.
"Tylko się nie rozłączaj"- dodał. Spięłam włosy w niechlujnego koka i ruszyłam w stronę drzwi.
"Dobrze, dobrze."
Podeszłam do drzwi i zajrzałam przez wizjer, ale nic nie zobaczyłam. Światło na korytarzu było zgaszone. Popchnęłam drzwi, ale musiałam je odblokować. Gdy je otworzyłam, światła z miasta przenikały przez szyby i oświetlały zasłony. Wydawało się, że było pusto.
"Kto to?"- spytał Harry, a ja ponownie rozejrzałam się po korytarzu.
"Cóż, nikt"- odpowiedziałam drapiąc się po szyi.
"Wracaj do środka Charlotte"- odpowiedział ostro.
Martwił się.
Wydawało mi się, że coś przed chwilą zamigotało. Ktoś szedł w moim kierunku z drugiego końca korytarza. To nie było powolne, normalne chodzenie, to było szybkie i gwałtowne. Prawie jakby ktoś cię o coś oskarżał. Przez chwilę miałam wrażenie, że moje stopy przykleiły się do podłogi. Nie mogłam się ruszyć. Byłam przerażona. I kiedy ten horror nadejdzie, nie będziesz w stanie nic zrobić. Możesz z tym walczyć, ale jeśli nie masz wystarczająco siły, żeby to powstrzymać, przegrasz. I w tej właśnie chwili, nie mogłam nic, byłam kompletnie wstrząśnięta. Oszołomiona. Przestraszona. Zaskoczona. Jeszcze chwilę temu, korytarz był zupełnie opustoszały.
"Halo? Wracaj do środka"- odezwał się znowu Harry. Jego głos sprawił, że się otrząsnęłam i zatrzasnęłam drzwi. Stałam po drugiej stronie i się ostrożnie przyglądałam. Tej osobie, która była na korytarzu. Nie było wyraźnie widać, ale czy jedyną rzeczą oddzielającą ciebie od tej rzeczy, której się obawiasz, nie był po prostu strach? Wiedząc, że ta rzecz, którą widzisz była prawdziwa, tak blisko ciebie. Pukanie do drzwi było głośne i gwałtowne.
"Charlotte, co się stało?"- byłam cicho. Przesunęłam blokadę i popędziłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i je zablokowałam.
"Tam ktoś jest"- powiedziałam szybko do telefonu, kiedy patrzyłam na drzwi.
"Co? Kto?"- spytał.
"Nie-nie wiem. On szedł w moim kierunku, ale nie mogłam ujrzeć jego twarzy i-"
"Gdzie jesteś?"-przerwał Harry. Usłyszałam szelest z drugiego końca słuchawki.
"Jestem w łazience"
"Wejdź do szafy i bądź cicho"- rozkazał.
"Nie mów mi co mam robić Harry-"
Przerwał mi ostrym tonem, którego jak dotąd nie słyszałam.
"Nie ma teraz na to czasu Charlotte, schowaj się do szafy."
Otworzyłam małe drzwi szafy i je zamknęłam. Przesuwałam się w tył dopóki nie trafiłam na koniec i schowałam się wśród płaszczy.
"Dobrze, bądź cicho, a ja się rozłączę. Ale zaraz tam będę. Zostań tam gdzie jesteś i się nie ruszaj. Zrozumiałaś?"- nadal byłam cicho.
"Charlotte"- odezwał się łagodnie, a ja mu odpowiedziałam.
"Tak"- i się rozłączył.
Wiem,że to nie pora na walkę z Harrym, ale nienawidzę tego, kiedy jest taki nadopiekuńczy. Gdy był taki wymagający, chciałam go po prostu udusić.
Dlaczego on nie mógł być normalny? On wtedy naciska, naciska, naciska, naciska i naciska dopóki nie dostanie tego czego chce. I on zawsze to robił. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek się rozczarował, pewnie tak. Ale czasami, wydaje mi się, że nie. On traktuje wszystko jako żart dopóki nie skończy się jego płyta albo nie skończy się źle. Potem zda sobie sprawę. On nie pomyśli, zanim coś powie. Nie potrafi kontrolować swojej złości. To jest tylko kilka złych rzeczy z nim związanych, które czasami zastanawiają. Czy przypadkiem dobre rzeczy nie przeważają tych złych.
Oczywiście, że przeważają.
On spawił, że czuję się tak, jak nikt jeszcze tego nie dokonał.
On zmienił całą perspektywę mojego dnia zwykłymi gestami, albo sprawił, że czułam się jakbym była w siódmym niebie. Sprawił, że czułam się bezpieczna. Nie czułam strachu, kiedy strach był wszędzie.
I tego nienawidziłam.
Włożyłam telefon do kieszonki kardiganu. Usłyszałam ogromny huk pochodzący z salonu. Następnie hałas przeniósł się na drzwi od łazienki. Walenie nie ustawało dopóki nie pękły drzwi. Słyszałam ciężkie kroki na podłodze i wyszedł z powrotem sprawiając, że jeszcze bardziej naciskałam na ścianę za mną. Wydawało mi się, że ta osoba wyrywa szafki i szuflady. Słychać było coraz więcej trzasków.
-Charlotte, to nie będzie długo trwało, jeśli będziesz moja. Dlaczego się chowasz? To nie ma sensu, kochanie- odezwał sie czyjś głos.
To nie był Aiden, ani Charlie, ani Jake. Nie Austin.
Panika owładnęła moje ciało i zaczęłam się jeszcze bardziej cofać. Nawet jeśli już napierałam na ścianę. Klamka gwałtownie zaczęła się ruszać. Trzęsła się jakby było trzęsienie ziemi.
-Wychodź- nalegał, gdy potrząsał ją bardziej, a ja napierałam na ścianę.
-Wychodź natychmiast!- warknął. Poczułam jak łzy opadają na moje policzki, kiedy pospiesznie się rozglądałam, aby znaleźć coś czym mogłabym się bronić.
I cisza.
Zupełna cisza.
Trzaśnięcie drzwiami i szybkie kroki idące w kierunku drzwi. Otworzyły je kopniakiem. Schowałam się głębiej i opatuliłam się rękami. Wcisnęłam się bardziej i chwyciłam wieszak.
-Char, uspokój się skarbie- powiedział delikatnie mężczyzna.
-Jest dobrze. To ja.
Poczułam jak moje ciało się rozluźnia w jego ramionach, gdy powiedział te słowa, ponieważ;
To był Harry.
Wtuliłam twarz w jego cienką czarną koszulę i objęłam ciasno jego ciało.
-Hej, jest dobrze. Wszystko w porządku- wyszeptał mi do ucha, jego usta lekko je dotykało, a ręką podciągnął moją koszulkę i pocierał mi łagodnie plecy. Moje ciało zaczęło się trząść pod jego dotykiem, jego usta delikatnie napierały na moją szyję, a jego ręka kontynuowała robienie kółek na moich plecach.
Drżałam. Czułam jak wszystkie uczucia we mnie uderzają; pożądanie, nienawiść, miłość, złość, strach. Jego delikatne, mokre pocałunki pozostawały ślad na mojej szyi, gdy jego twarz pojawiła się przede mną.
Podziwiałam jego uderzający wygląd.
Jego oczy koloru głębokiej zieleni przenikały ciemność pomieszczenia, linia szczęki była perfekcyjnie wyrównana, a jego wargi wyglądały na miękkie i wilgotne. Przed dłuższy czas, wpatrywałam się w niego, uświadamiając sobie, że był piękny. Przypuszczam, że zapomniałam, jak konkretnie wygląda, jak doskonały był. Jego usta były skierowane w moją stronę, tak blisko moich. Nie mogłam oddychać przez ten jego dotyk.
Łzy zaczęły formować się w moich oczach, zanim się zorientowałam. Nie chciałam tego robić. Nie chciałam go całować. Nie chciałam pamiętać. Nie chciałam ponownie tego czuć, tego strasznego uczucia w moim żołądku ilekroć coś złego się dzieje. Nie chciałam być znowu zależna od niego. Nie chciałam ponownie mu zaufać.
Natychmiast opuszki jego palców objęły mój policzek. Głaskały moją twarz delikatną dłonią, jego usta były coraz bliżej moich. Czułam jego ciężki oddech na mojej ręce, która spoczywała na jego klatce piersiowej, gdy patrzyłam jak językiem oblizuje wargę.
-Zamknij oczy- wyszeptał, a ja trzymałam je jeszcze bardziej otwarte.
-Zamknij oczy- szepnął znowu, jego miętowy oddech uderzył w moją twarz.
Zamknęłam oczy, gdy delikatnie smakował moich warg. Sprawiał, że pragnęłam go jeszcze bardziej. Czułam jak moje serce upada, gdy jego usta muskały moje. Przez ułamek sekundy, napierał na nie i przyciągnął mnie do siebie bliżej trzymając moją twarz bliżej swojej. Nasze usta poruszały się w tym samym rytmie.
To było to uczucie, którego potrzebowałam, którego pragnęłam. Ale równocześnie obawiałam się, nie chciałam, żeby to się wydarzyło, ponieważ wiedziałam, co się stanie, kiedy to zrobię. I to uczucie nadeszło, gdy jego usta atakowały moje brutalnie, a jego palce lekko ciągnęły za moje włosy. Odsunęłam się.
Zrobiłam krok w tył. Złapałam jego wzrok. Był oszołomiony. Miał oniemiały wyraz twarzy tak samo jak ja.
To nie powinno się wydarzyć.
_____________________________________________________________________________
Koniec wakacji=popadanie w depresję ;_________________;
Ja chcę znowu koniec czerwca :cccc
Kolejny rozdział pojawi się dopiero za tydzień w weekend :/
Do zobaczenia Miśki xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top