2.Z pamiętnika mamy 2/x Co tu się odwala

Nagle przed moimi oczami pojawiła się biała twarz. (Chyba twarz do tego najlepiej porównać to co zobaczyłam.) Nie, nie Jeffa.
-Witaj ślicznotko. Jeffrey chce cię tak bardzo oszpecić... Nie pozwolę mu na to.
I zniknął, po chwili do środka wparował chłopak. Przeszukał pomieszczenie, zabrał jakąś strzykawke i nic nie mówiąc wbił mi ją w szyję.
-Kolejna zrąbana próba... - westchnoł.

Powoli moje ciało stawało się lrzejsze, mniej stałe. Przed oczami miałam mleczno białą mgłę. Leżałam czując, że zaczyna mi brakować tchu. W mojej głowie wybuchła panika. "Co robić? Co robić?" krążyło po mojej głowie. Wreszcie jakaś najbardziej pierwotna część mnie kazała mi wziąść oddech. Nagle z przed moich oczu znikła mgła i znów zobaczyłam sufit i, teraz zdziwionego, Jeffa.
-Czy ty... Ty? Jak? Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Fo? Afe fefo?- usiłowałam powiedzieć z taśmą na ustach.
Jeff szybkim ruchem zerwał taśmę.
-Tłumacz się - syknoł mi do ucha.
-Ale z czego? Co się stało?! - nie rozumiałam o co mu chodzi.
-Pwróciłaś! Kurwa powróciłaś i jeszcze pytasz się co się stało?!
-Powróciłam z kąd? Byłam tu przez cały czas.
-Z zaświatów nikt ci tego nie tłumaczył?! Kto ciebie szkolił?! Od jak dawna jesteś S.Z.?! - wkużał się.
-Że co proszę!? Jakie sz?! O co ci człowieku chodzi?! - też zaczełam się irytować.
-Nikt, naprawdę nikt cie nie szkolił? Nikt nie uczył, nie tłumaczył? - Jeff był mocno zdezorientowany.
-N...Nie...? - odpowiedziałam nie pewnie.

Jeff już nic nie mówiąc zaprowadził mnie do ciemnego pomieszczenia i zamknoł drzwi. Po omacku znalazłam łóżko i się na nim położyłam po czym odpłynełam w objęcia Morfeusza, zmęczona ostatnimi wydarzeniami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top