Chapter 27

Blondyn czuł się naprawdę mały stojąc przed wielkim szklanym drapaczem chmur w centrum miasta. Kiedy podniósł swoją głowę do góry, aby zobaczyć, gdzie budynek się mógł potencjalnie kończyć, jedyne co zobaczył to bezchmurne niebo, dzisiejszego cieplejszego, ale nadal zimowego dnia. Dość niepewnie wszedł przez kręcące się drzwi, a następnie podszedł do recepcji gdzie siedziała młodsza kobieta, w eleganckim ubiorze.

- Dzień dobry, dostałem zaproszenie na rozmowę z prezesem Davidsonem. - powiedział zestresowany nauczyciel, patrząc na kobietę, która definitywnie nie wierzyła jego słowom.

- Ma Pan zaproszenie przy sobie? - spytała sekretarka, oczekując aż mężczyzna wyciągnie z kieszeni lub jakieś torby zaproszenie z autentycznym podpisem jej szefa.

- Dostałem je ustnie czy to problem? - odpowiedział blondyn, podnosząc brew w niepewności, chcąc brzmieć chociaż minimalnie przekonująco.

- Proszę Pana, nasza firma nie jest miejscem, w którym można robić sobie żarty. Albo Pan wyjdzie dobrowolnie, albo zadzwonię po ochronę, która pana wyprowadzi. - powiedziała kobieta, sięgając po słuchawkę, aby szybko wezwać wcześniej wspomnianą ochronę, jeśli stojący przed nią mężczyzna, nie opuści budynku dobrowolnie.

- Proszę Pani, nie mam powodu, aby Panią okłamywać, dlatego niech Pani zadzwoni albo do Prezesa Davidsona, albo do jego asystenta. Oni Pani potwierdzą, że sam prezes poprosił mnie o dzisiejsze przyjście tutaj. - odpowiedział mężczyzna, opierając się o ladę, patrząc twardym spojrzeniem na dziewczynę, która dość niechętnie sięgnęła po drugą słuchawkę od razu wybierając numer do asystenta jej przełożonego. - Dzień dobry Panie Maldonado, mam takie pytanie co do wizyt w planie Prezesa Davidsona, czy jest na dzisiaj zaplanowane jakieś spotkanie? - zapytała kobieta, patrząc raz na blondyna, a raz na monitor przez sobą, w którym miała zapisane wszystkie informacje co do planów jej szefa. - Jak się Pan nazywa? - spytała tym razem bezpośrednio do blondyna.

- Clayton Manhunt - odpowiedział mężczyzna, zakładając ręce na swój tors, równocześnie patrząc na kobietę tym samym wzrokiem, jakim uraczyła go brunetka.

- Clayton Manhunt. - powtórzyła do słuchawki, zaraz po tym nic nie mówiąc, pewnie słuchając tego co drugi mężczyzna ma do powiedzenia. - Mam go samego wpuścić, czy ktoś tutaj przyjdzie? - zapytała, a po kolejnej chwili ciszy podziękowała za informacje odrazu odkładając słuchawkę na swoją miejsce. - Tutaj ma Pan tymczasową kartę wejścia, musi Pan ją oddać po wyjściu ze spotkania. Proszę wjechać na dziesiąte piętro, później prosto. - wytłumaczyła kobieta, następnie podając nauczycielowi kartę magnetyczną, dzięki której mógł wejść do środka. Blondyn zabrał kawałek plastiku, od razu skanując jej kod QR na czytniku, kiedy drzwi się przed nim otworzyły, wszedł do głębszej części budynku od razu klikając przycisk od windy, kiedy drzwi od windy obok otworzyły się, a ze środka wyszedł wcześniej wspomniany asystent.

- Dzień dobry. - powiedział kulturalnie mężczyzna, zaraz po tym wchodząc do środka.

- Pan Davidson, czeka na Pana w swoim gabinecie. Może Pan wejść, ale proszę wcześniej zapukać. - poinformował go niższy, a kilka sekund później winda ruszyła do góry, na piętro, które wcześniej wybrał nauczyciel. Sama ta kilkunastosekundowa jazda windą przebiegła mężczyźnie dość przyjemnie. W środku grała przyjemna dla ucha muzyka, a całe pomieszczenie było dość nowoczesne. Na jednej ścianie monitor z informacjami o pogodzie, oraz newsami z całego świata, a naprzeciw drzwi lustro, w którym jeszcze orientacyjnie się przejrzał przed wyjściem.

Pomimo całego dnia lekcji w szkole, postanowił ubrać się dzisiaj dość elegancko. Niestety budynek, w którym pracował George nie był w kierunku jego domu, od budynku szkoły więc nie było szansy, aby ten pojechał do domu się przebrać, a dopiero po tym do firmy. Obecnie miał na sobie luźne materiałowe spodnie, do których włożył swój biały golf, a na całość założył długi kawowy płaszcz, który nie powodował, że wyglądał bardzo oficjalnie.

Udając, że jest bardzo pewny siebie, przeszedł przez korytarz prowadzący do biura, w którym obecnie siedział brunet. Przed samymi drzwiami pomieszczenia, mężczyzna wziął parę głębszych wdechów, aby się uspokoić, a następnie zapukał do ciężkich drzwi, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Dostał ją po chwili, więc nie czekając dłużej nacisnął na klamkę do drzwi chcąc je otworzyć. Coś jednak wyraźnie nie zadziałało bo drewniana powłoka ani drgnęła pomimo użycia siły przez mężczyznę.

- Pchaj, a nie ciągnij. - powiedział głos ze środka pomieszczenia, dzięki któremu blondyn tak właściwie wszedł do środka. Za masywnym biurkiem z ciemnego drewna, siedział brunet ubrany w jak zwykle garnitur, tym razem jednak jego cała lewa ręka, która była świeżo kontuzjowana była pod koszulą. Oprócz tego nic nie odbiegało od tego jak mężczyzna normalnie wyglądał w pracy.

- Hej, jak się czujesz? Boli cię ten obojczyk? - zapytał na wstępie blondyn, podchodząc do drugiego mężczyzny, który od razu uśmiechnął się na widok drugiego.

- Nie na szczęście. Przepraszam za problem na wejściu, zapomniałem ci dać jakiejś informacji o tym, że masz odemnie zezwolenie na wejście. - odpowiedział brunet, wstając z krzesła, aby podejść do dużego regału, na którym miał wszystkie foldery z dokumentacją firmy. Kiedy tylko spróbował sięgnąć po jeden z wyżej umieszczonych teczek, nagle poczuł na swojej talii ramię wyższego, który przyszedł mu z pomocą, z większą łatwością sięgając po rzecz, którą chciał chwycić starszy. Dzisiaj jednak miał dość pechowy jak dla siebie dzień, ponieważ podczas wyciągania czerwonej teczki, zahaczyła się o nią inna teczka, spadając prosto na głowę prezesa.

- Jezus Maryja, nic ci nie jest? Chciałem ci pomóc. - powiedział od razu wyższy oglądając uważnie czoło oraz głowę bruneta, który jedynie zaśmiał się lekko na reakcje drugiego.

- Nic mi nie jest. Dzisiaj jakiś taki roztargniony. Wszystko okej? W szkole po przerwie dali ci w kość? - zapytał brunet wracając do biurka, aby wyciągnąć z jednej z koszulek w środku folderu, wcześniej przygotowaną przez jego asystenta umową.

- Dużo się ostatni dzieje w mojej głowie, trochę trudniej jest mi się skupić. - odpowiedział blondyn siadając na przeciwko niższego, aby posłuchać co ten ma mu do przekazania.

- Tutaj masz podstawową umowę naszej wytwórni. Wytwórnia jest odpowiedzialna za zapewnienie tobie, jako naszemu artyście, profesjonalne warunki nagrywania utworów, pomoc w pisaniu tekstów, promocję albumów, zapewnienie zakwaterowania podczas tras koncertowych oraz koncertów w innych miastach, jesli się na takie zdecydujesz. Dodatkowo podczas przemieszczania się na tereneie kraju jak i poza terenem kraju, to dotyczy tylko tras koncertowych lub promocji w innych krajach, wytwórnia jest zobowiązana zapewnić ci odpowiedni stopień ochrony oraz w razie wypadku pokryje koszty leczenia. Po podpisaniu umowy zapewnimy ci w wytwórni pomieszczenie, w którym będziesz mógł w ciszy popracować nad swoimi tekstami, melodiami lub po prostu będziesz mógł z niego skorzystać jako pomieszczenie do odpoczynku. Oczekujemy od ciebie, regularnie dostarczanych tekstów piosenek jeśli będziesz sam pisał swoje teksty, regularnego uczęszczania na zajęcia z śpiewu, które na celu mają poprawę lub korekcję twojego głosu, aby nie narazić cię na choroby zawodowe, oraz w razie gdyby na koncercie była taka potrzeba, zajęcia z choreografem, który nauczy cię prostych przygotowanych pod piosenki układów na występy na galach muzycznych. Nasi artyści mają całkowity zakaz palenia tytoniu, korzystania z dopalaczy lub innych środków odurzających, oraz publicznego niszczenia wizerunku swojego jak i wytwórni. Jakiekolwiek zaszkodzenie wytwórni w postaci sprzedaży tekstów, melodii lub wyjawianie poufnych informacji, które dotyczą wytwórni, zostanie ukarana w sądzie. Masz jakieś pytania? - powiedział prezes pokazując długopisem poszczególne punkty, które zostały wymienione w umowie. Nauczyciel uważnie go słuchał, wzrokiem przejeżdżając po tekście, aby upewnić się, że to co mówił brunet zgadzało się z literami na papierze przed nim.

- Jak wygląda kwestia zarobku? Jestem świadomy, ze dopiero mogę zacząć liczyć na jakiekolwiek mówienie o zarobku po wypuszczeniu pierwszego utworu. - zapytał wyższy, opierając się na krześle, na którym obecnie siedział.

- Z uwagi na twoją pracę w szkolę, która z tego co się orientuję jest pracą na pełny etap, na razie proponujemy ci pracę na pół etatu, czyli 4 godziny dziennie. Godzinowo twoja stawka wynosi 20 $ brutto. Miesięcznie będziesz zarabiał 2240 $ brutto, w skali roku daje to 26 880 $ brutto. Chciałbym abyś przez pierwszy rok swojej działalności pracował na pół etatu, zapobiegnie to potencjalnym braku sprzedaży oraz spadku zainteresowania na rynku muzycznym. - wytłumaczył brunet, podsuwając drugiemu bliżej długopis, aby ten mógł podpisać umowę. - Podpisujesz się pełnym imieniem i nazwiskiem wraz z dzisiejszą datą na dole strony. - dopowiedział, patrząc na niego poważnym wzrokiem starszy. Minęło parę dobrych minut ciszy, w których blondyn przeczytał całą umowę, a następnie na dole stronie złożył swój wyraźny podpis wraz z datą tak jak wcześniej powiedział mu brunet. Kiedy to już zrobił oddał kartkę niższemu, który na dokumentach złożył także swój podpis, zaraz później podbity pieczątką z logo wytwórni. - Witamy w wytwórni, Clay. - powiedział prezes a następnie wstał, aby podać wyższemu swoją dłoń, którą spodziewał się, że ten uściśnie. Blondyn także wstał, uścisnął dłoń brunetowi, a następnie pochylił się nad niższym całując jego usta lekko.

- Skusisz się może na wspólny lunch? Ja stawiam. - zapytał cicho nauczyciel, utrzymując pomiędzy nimi dość imtymną chwilę.

- Muszę niestety odmówić, mam za dziesięć minut spotkanie z nowym partnerem urządzeń nagrywających dźwięk. - odpowiedział równie cicho prezes zaraz później odsuwając się od drugiego. Zabrał wczesniej przygotowane dokumenty do spotkania i razem z blondynem za sobą udał się w kierunku wyjścia z jego gabinetu.

- Jest w takim razie szansa, że cię odprowadzę?

- Do windy na pewno. Jadę w górę a ty w dół. - powiedział starszy i otworzył drzwi, aby opuścić pomieszczenie, jednak te szybko ponownie zostały zamknięte poprzed dłoń blondyna, który przycisnął delikatnie ciało niższego do ich powłoki, ponownie całując prezesa, który tym razem oddał pieszczotę, od razu przymykając oczy, aby cieszyć się tą krótką chwilą. Niższy odsunął się pierwszy, przerywając ich pocałunek, jednak nie odsuwał się od blondyna, który patrzył na niego z lekkim uśmiechem.

- Masz jakies plany na sylwestra? - zapytał wyższy, odgarniając zwisające pasmo włosów drugiego z jego czoła.

- Proponujesz coś?

- Wspólny wieczór, lampka wina i jak będziesz miał dobry humor i chęci, gorąca odprężająca kompiel?

- Ale z ciebie romantyk Panie Manhunt. - odpowiedział prezes, a następnie pocałował szybko policzek wyższego, od razu po tym otwierając drzwi i wychodząc z biura. Oboje dotarli do windy i brunet wszedł do pojazdu pierwszy, od razu wybierając odpowiednie piętro. - Zastanowię się, nad pańską propozycją. - powiedział zanim winda z nim w środku odjechała zostawiając blondyna samego przed zamkniętymi drzwiami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top