Chapter 26
Brunet nie chciał tego pokazywać, ale naprawdę starał się opóźnić proces wejścia na tafle lodu. Od samego udawania problemu z założeniem łyżew do momentu wiązania sznurówek. Później jedynie cicho siedział na ławce mając nadzieje, że dwójka zapomni o jego istnieniu, jednak los nie był dzisiaj po jego stronie i dość szybko nad sobą zobaczył blondyna gotowego do jazdy.
- Gotowy? - zapytał nauczyciel, kucając przed niższym, oraz ostrożnie opierając dłonie na jego kolanach, aby na niego spojrzeć.
- Niekoniecznie. - odpowiedział prezes, patrząc na niego dość niepewnie, cały czas pocierając swoje dłonie o siebie, czując jak te marzną dość mocno. Nauczyciel wyciągnął ze swojej kieszeni wcześniej zabrane z domu rękawiczki podając je niższemu, aby ten je założył.
- Boisz się lodu? - zapytał wyższy wstając, kiedy na dużej hali, na której obecnie byli rozbrzmiał dźwięk tego, że rozpoczęła się nowa tura i można ponownie wejść na lodowisko.
- Nie umiem kompletnie jeździć. Moje ciało nie posiada czegoś takiego jak koordynacja ruchowa. - odpowiedział drugi, ostrożnie wstając z ławki i powoli ruszając za blondynem, który dość pewnie chwycił jego dłoń, aby dać mu jakieś wsparcie.
- To w takim razie proponuję ci lekcję z Panem Manhuntem. Co prawda uczę czegoś innego, ale to można uznać za lekcje dodatkowe. - zaproponował wyższy, pierwszy wchodząc na lód nadal trzymając dłoń drugiego, pomagając mu znaleźć się na lodzie, gdzie od razu dość powoli odsunął się od poręczy powoli ciągnąc mężczyznę na środek lodowiska, gdzie zazwyczaj było mniej ludzi więc mieli mniejsze prawdopodobieństwo uderzenia kogoś.
- Chciałem zaznaczyć, że byłem na lodowisku raz w życiu i skończyło się na pobycie w szpitalu, bo złamałem nogę. Więc nie licz na zbyt wiele. Jeśli zrobię jakikolwiek ruch to już będzie rekord. - powiedział prezes, wystawiając przed siebie rękę, aby mieć minimalną równowagę stojąc w miejscu.
- Dobrze, że powiedziałeś mi to wcześniej. - odpowiedział blondyn, śmiejąc się nerwowo, jednak nie tracą swojej nadziei w to, że uda mu się nauczyć starszego jeździć na łyżwach. - Także zacznijmy od twojej postawy. - zaczął tłumaczyć nauczyciel i tak przez następne minuty lekcja pomiędzy dwójką mężczyzn trwała.
W tym samym czasie najmłodsza z gromadki, co chwilę wyprzedzała innych oraz pięknie jak łabędź sunęła po lodzie oglądając co się dzieje na około. Przez to, że jej ojciec nie był raczej typem sportowca, który przy każdej wolnej chwili razem z córką robi coś aktywnego, na lodowisku była dość rzadko. Czasami w okresie zimowym wyszli z Tommym na łyżwy lub pod opieką dziadków sama jeździła po lodzie, kiedy ci siedzieli na zewnątrz lodowej powłoki. Jednak takie jeżdżenie w kółko jak można się domyślić, jest dość nudzące, więc tak bez kompana, który mogły podłożyć ci nogę lub porobić wyścigi nie ma na lodzie takiej zabawy. Zatrzymała się na chwilę na uboczu patrząc na swojego ojca, który nadal trzymając dłonie jej wychowawcy powoli stawał kroki do przodu, minimalnie poruszając się wraz z nim.
- Aoide? Coś często ostatnio na siebie wpadamy. - usłyszała nagle głos obok siebie, obróciła głowę w jego kierunku od razu uśmiechając się do chłopaka miło.
- Blake, miło cię widzieć, jesteś tutaj sam? - zapytała oglądając się naokoło chłopaka, aby zobaczyć, czy nie rozpoznaje nigdzie tutaj znajomej jej twarzy.
- Z moimi znajomymi tutaj jestem, a ty? - odpowiedział pytaniem, patrząc z uśmiechem na twarz szatynki.
- Na środku jest mój ojciec, uczy się jeździć. - powiedziała, zaraz po tym uświadamiając sobie kto tam także jest.
- To przypadkiem nie jest Pan Manhunt?
- Pan Manhunt, tutaj? Ty, patrz faktycznie, no musiał wyraźnie rozpoznać mojego ojca i zobaczyć jak tragicznie mu idzie więc zaoferował mu swoją pomoc. - odpowiedziała wielce zdziwiona, patrząc z udawanym (miała nadzieję, że nie zauważonym przez chłopaka) zaskoczeniem na środek ringu, gdzie obecnie na swoim tyłku siedział jej ojciec po tym jak prawdopodobnie się wywrócił.
- Blake, zarywasz już do dziewczyny?! - usłyszeli nagle zza pleców chłopaka głos jednego z jego znajomych, którzy niedługo po tym podjechali do dziewczyny kompletnie okrążając ją, od razu zaczynając pytać ją o to jak się znali z rudym. Aoide dość chętnie odpowiadała na ich pytania, nie zwracając zbyt dużej uwagi na jej rodzica, który z małą pomocą Pana Manhunta podnosił się właśnie po raz trzeci z ziemi.
- Znasz tych ludzi naokoło Aoide? - zapytał dość cicho blondyn, dyskretnie pokazując na grupkę chłopaków, którzy zebrali się naokoło młodszej. Jej rodzic, kiedy tylko dojrzał zaistniałą sytuację, podniósł się na swoje nogi, a następnie podjechał (a raczej zaczął poruszać się w miejscu, bo jechać to on nie umiał) w kierunku grupki, od razu krzycząc coś do chłopaków, którzy stali naokoło jego córki.
- Samce alfa odsunąć się od mojej córki! - krzyczał w miejscu próbując utrzymać równowagę na łyżwach, które już parę razy go zdradziły. Na takie zachowanie są jedynie dwie reakcje. Jedna, udawanie, że się nie zna prezesa, co zrobił blondyn dyskretnie odjeżdżając od niego, aby zaraz po tym wtopić się w tłum jeżdżących ludzi naokoło. Drugą reakcją, którą mężczyzna dostał od swojej córki było zażenowanie jego zachowaniem, bo nie miała, jak uciec od tego, że jest jego córką.
- Tato, naprawdę? Zaraz się wywalisz i znowu skończysz w szpita- zaczęła mówić, jednak szybko skończyła swoją wypowiedź widząc jak to, co powiedziała szybko stało się prawdą i jej ojciec poleciał prosto na swoją twarz, zaraz po tym upadając na lód. No to tyle by było z ich wyjścia na lodowisko.
- Ma pan złamany obojczyk. Założymy zaraz panu ortezę barkową, która usztywni bark. Przypiszę panu także leki przeciwbólowe, gdyby ból się nasilił oraz napiszę skierowanie na rehabilitację. Chce pan zwolnienie do pracy? Okres gojenia się wynosi około sześć tygodni. - powiedział lekarz, pokazując prezesowi zdjęcia rentgenowskie, które wykonali, na co prezes westchnął cicho słysząca wyniki.
- Nie trzeba, nie wykonuję bardzo ciężkiej pracy. Dziękuję bardzo. - odpowiedział prezes, siadając prosto, aby lekarz mógł założyć mu wcześniej wspomnianą ortezę. Kiedy to już zostało wykonane mężczyzna odebrał od drugiego wszystkie kartki, a następnie wyszedł z gabinetu na korytarz, na którym czekali na niego jego córka oraz jej wychowawca.
- I co? - zapytał od razu blondyn, delikatnie zakładając na ramiona bruneta jego kurtkę, bo jednak na zewnątrz było dość zimno.
- Złamany obojczyk, sześć tygodni leczenia plus rehabilitacja. - odpowiedział brunet, idąc w stronę wyjścia.
- Ale patrz tato, przynajmniej to twoja niedominująca ręka. - przyznała jego córka, próbując rozśmieszyć tym mężczyznę co nawet jej wyszło.
- Wróćmy już do domu, zmęczyło mnie to lodowisko. Clay zawieziesz nas? - zapytał brunet, patrząc na blondyna, który od razu ruszył żwawo na przód, wyciągając z kieszeni kluczyki do swojego samochodu.
- Jasne, zapraszam do limuzyny. - odpowiedział nauczyciel, a następnie otworzył brunetowi drzwi od samochodu, aby ten nie musiał ich sam otwierać.
Cała trasa minęła trójce dość miło, na wspólnej rozmowie o planach, jakie mają na najbliższe kilka dni. Oczywiście blondyn nie byłby sobą, gdyby nie przypomniał Aoide o zapowiedzianym przez niego sprawdzianie, który miał się odbyć na najbliższej ich lekcji, na co szatynka, od razu powiedziała, żeby ten dał jej odpowiedzi. Jak można się było spodziewać jej słowa spotkały się z dość krótką i zwięzłą odpowiedzią od nauczyciela brzmiącą "naucz się, nie jest trudny". Dokładnie dwadzieścia minut później, Clay zaparkował pod willą dwójki. Oboje zaczęli wychodzić z samochodu, kiedy ten nagle złapał starszego za nadgarstek tym samym zatrzymując go w miejscu.
- Zostaniesz na chwilę? Chciałbym z tobą porozmawiać. - wytłumaczył powód zatrzymania, a następnie, CEO podał swoje klucze do mieszkania młodszej, która zdążyła wyjść z samochodu, bezsłownie mówiąc jej, aby poszła do domu. - Będziesz dzwonił po Alexa, aby po ciebie przyjechał rano? - zapytał blondyn, uderzając się mentalnie w głowę, bo nie po to zatrzymał George'a na rozmowę.
- Raczej tak, ma po drodze do firmy więc raczej tak będę jeździł do pracy. Po to mnie zatrzymałeś? - dopytał mężczyzna, patrząc na drugiego z podniesioną brwią.
- Nie, nie. Przemyślałem sobie wszystko w głowie i chciałem ci powiedzieć, że jednak jestem zainteresowany dołączeniem do twojej wytwórni. - odpowiedział blondyn, na co drugi wyraźnie zaskoczony zatrzymał w nim swój wzrok.
- Skąd taka nagła zmiana? Sam nie byłem w stanie cię przekonać.
- Po prostu przemyślałem sobie wszystko, a wcześniejsza rozmowa z Olivią, po prostu uświadomiła mi, że nie jestem całkowicie teraz szczęśliwy z tym co robię. Jasne, praca w szkole jest zadowalająca i zarobki z niej są naprawdę dobre, ale brakuje mi fanów, tego uczucia, że daje komuś innemu szczęście swoimi czynami. - wytłumaczył blondyn, od razu przypominając sobie swoje koncerty, trasy koncertowe, uśmiechy fanów na fan meetup'ach oraz miłe listy, jakie dostawali.
- Przyjdź jutro do firmy, kiedy będziesz miał czas. Będę czekał. - powiedział prezes, a następnie wyszedł z samochodu, od razu ostrożnie kierując się do drzwi swojego domu. Clay momentalnie wybiegł za nim, ponownie go zatrzymując, tym razem jednak starszy nie był w stanie nic powiedzieć, ponieważ tak szybko, jak się obrócił przodem do nauczyciela, na jego ustach znalazły się te drugiego, składając na nich miły pocałunek.
- Do jutra, George. - odpowiedział wyższy, uśmiechając się do prezesa, który stał jak słup soli na chodniku, podczas gdy, młodszy zarumieniony odjechał spod podjazdu jego domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top