Chapter 24

Pierwsze co poczuł George po obudzeniu się to na pewno lekki ból głowy, spowodowany kacem, z wina które wczoraj wypił. Podniósł się ledwo na przedramionach chcąc zobaczyć, która jest godzina i widząc na jego zegarku elektronicznym godzinę szóstą dwadzieścia od razu włożył głowę w poduszkę po raz pierwszy nie chcąc iść do swojej pracy.

- Obudziłeś się? - zapytał nagle głos drugiego mężczyzny, na co brunet zatrzymał się jak posąg. W jego głowie pojawiły się obrazy wczorajszego wieczoru, jaki przeżył z leżącym obok niego blondynem, na co momentalnie poczuł jak jego policzki zalewają się rumieńcem.

- Muszę wstać do pracy. - odpowiedział cicho, próbując się podnieść jednak ból, jak i jego pleców (w dolnej części) jak i jeszcze niżej części ciała mu w tym nie pozwolił.

- Zadzwonię do Alexa i coś wymyślę, śpij jeszcze, należy ci się. Chcesz jakieś leki przeciwbólowe? - spytał nauczyciel, który w przeciwieństwie do CEO podniósł się do siadu bez większego problemu. Niższy obrócił swoją głowę w jego kierunku, patrząc jak ten rozciąga lekko swoje mięśnie nadal siedząc na materacu.

Delikatna smuga porannego słońca opatuliła sylwetkę nagiego ciała mężczyzny, delikatnie je grzejąc, a także pozwalając brunetowi lepiej zobaczyć zarys jego mięśni, jak i każdy szczegół na jego skórze. Mógł teraz dostrzec lekkie zadrapania na jego plecach, które bardzo prawdopodobnie były jego sprawką (nawet jeśli ten nie do końca pamiętał, w którym momencie mógł je zrobić). Oprócz tego teraz kiedy ten rozciągał swoje mięśnie i te napinały się i rozluźniały mógł dokładnie to zobaczyć i delektować się tym miłym dla oka widokiem.

- Masz numer do Alex'a? - zapytał CEO, dokładnie obserwując jak wyższy mężczyzna wstaje z łóżka idąc do wyjścia z pomieszczenia.

- Myślałem o zadzwonieniu z twojego telefonu, jeśli to nie problem. - odpowiedział, na co brunet od razu zaczął szukać urządzenia pod swoją poduszką jednak nie mógł nigdzie jej znaleźć.

- Pewnie zostawiłem go w salonie. Kod to 1208. - powiedział brunet, obracając się na plecy, aby dać im trochę ulgi.

- Moje urodziny? - powiedział do siebie blondyn, wychodząc z pomieszczenia, przez co drugi nie mógł już nic więcej odpowiedzieć. Starszy tak szybko jak zamknął oczy, aby tak jak polecił mu blondyn dalej pójść spać, poczuł jak jego ciało ponownie się rozluźnia, a następnie ponownie zasypia jak dziecko, delektując się tym, że nie musi iść do pracy.

W tym samym czasie Clay, który finalnie znalazł telefon prezesa w kuchni, odblokował go wcześniej podanym mu kodem, a następnie wszedł w kontakty od razu wybierając ten do asystenta mężczyzny. Nie musiał czekać długo, kiedy ten odebrał słuchawkę odpowiadając mu.

- Tak szefie? - usłyszał jego głos, a następnie mógł usłyszeć jak drugi wsiada do samochodu, aby prawdopodobnie dotrzeć do firmy.

- Dzień dobry Alex, z te strony Clay. Dzwonię, bo George nie jest za bardzo w stanie dzisiaj przyjechać do pracy. Trochę chyba przesadził wczoraj z alkoholem. - powiedział na poczekaniu blondyn, prosząc, aby to starczyło, aby przekonać mężczyznę po drugiej stronie słuchawki.

- To do niego nie podobne, przecież szef nie raz z kacem szedł do pracy. Zrobiłeś mu coś?

- Nie nic mu nie zrobiłem. Po prostu wymiotuje jeszcze w łazience więc nie wiem czy będzie w stanie dzisiaj pójść gdziekolwiek dalej. - dopowiedział lekko zmieszany, próbując wymyślić jakąś spójną historię, która nie wydałaby tego, że jego szef nie może przyjść do pracy, bo nie może wstać po wspólnej nocy z blondynem.

- Mam przyjechać? Mogę się nim zająć. - zapytał mężczyzna, na co drugi od razu otworzył szerzej oczy.

- Nie, nie. Dam sobie z nim radę, i tak się przed chwila położył. Po prostu nie wiem to co musi zrobić może wyślij mu w mailu? Nie wiem czym on się zajmuje w tej wytwórni, ale przekaże mu jak coś od ciebie informacje. - powiedział blondyn, opierając się o blat wyspy kuchennej równocześnie skanując wzrokiem salon, który wyglądał jakby przeszedł przez niego huragan.

- Możesz mu przekazać, że wszystkie dokumenty dostanie ode mnie mailem, a wszystko co musi podpisać będzie u niego w gabinecie na biurku. -  odpowiedział, a następnie rozłączył się, zostawiając blondyna bez słowa. Ten od razu zablokował ekran telefonu starszego idąc do jego sypialni, aby go odłożyć obok (jak zauważył) śpiącego bruneta. Poprawił jego kołdrę, aby dokładnie zakrywała jego nagie ciało i pozwolił sobie otworzyć okno na pół klamki, aby w pomieszczeniu było chociaż minimalna ilość świeżego powietrza.

- Włącz mi, powietrze. - usłyszał nagle cicho głos bruneta, który chyba nie zdążył jeszcze całkowicie zasnąć, na co nauczyciel zatrzymał się nagle.

- Co? Jakie powietrze? - dopytał wyższy, patrząc zakłopotanym wzrokiem na bruneta, który obrócił się na drugi bok tak, że teraz leżał tyłem do niego.

- Nawilżacz powietrza mi włącz, bo później katar mam. - odpowiedział prezes, przytulając się do kawałka kołdry, którą miał przed twarzą. Clay zaśmiał się cicho, a następnie włączył dość niewielkiej wielkości urządzenie stojące na szafce obok.

Kiedy już to zrobił bezdźwięcznie wyszedł z pomieszczenia od razu idąc do salonu, z którego zabrał parę brudnych naczyń z poprzedniego wieczoru, a następnie włożył je do zmywarki od razy ją włączając (oczywiście po daniu do niej kapsułki do naczyń). Kiedy ogarnął kuchnie z innych rzeczy (takich jak puste opakowania, po przekąskach które jedli lub opróżniona butelka po winie) postanowił przenieść się do salonu, gdzie wszystko się zaczęło. Pierwsze co zrobił to wszystkie nakrycia (koc, którym był przykryty George oraz koc, który normalnie był położony na kanapie jako forma ochrony jej materiału) od razu zaniósł do łazienki, w której od razu zdziwił go brak pralki. Nie chciał budzić w takiej (dla niego) błahej sprawie właściciela domu więc postanowił zrobić sobie wycieczkę krajoznawczą po reszcie domu rodziny Davidsonów, w której go jeszcze nie było.

W piwnicy domu znalazł między innymi kolejny salon (z tego co naliczył w całym domu było ich trzy), barek, pomieszczenie na alkohole, domową siłownie oraz co go najbardziej zainteresowało to pomieszczenie z tabliczką na drzwiach "Uwaga hałas i gniew". Kiedy zajrzał do środka pierwsze co rzuciło mu się w oczy to piękna perkusja firmy DW Collector series ssr, w biało niebieskim kolorze. Była to dość droga firma więc jakoś nawet nie był bardzo zdziwiony tym, że akurat tę firmę brunet wybrał dla swojej córki. Postanowił jednak nie siedzieć zbyt długo w pomieszczeniu, więc szybko wyszedł z niego, porządnie zamykając za sobą drzwi, a następnie ruszył do ostatniego pomieszczenia, w którym jeszcze nie był. Uśmiechnął się sam do siebie widząc, że w końcu znalazł pomieszczenie, którego szukał. Dość sprawnie włożył wszystko do pralki, a następnie włączył ją od razu wsypując do odpowiedniej przegródki proszek. Kiedy zobaczył jak urządzenie prawidłowo zaczęło prać, wrócił do salonu, od razu podchodząc do stolika, który przez niego został uszkodzony.

"- Ten stolik kosztował 500$ jak pęknie pode mną. - powiedział George, patrząc na wyższego, który uciszył go kolejnym pocałunkiem.

- Nie martw się, nie jesteś ciężki. - odpowiedział, a następnie dwójka mogła usłyszeć dźwięk pękającego szkła. Blondyn momentalnie podniósł drugiego, który obrócił się, aby popatrzeć na szkody.

- Clay! Mówiłem?! - powiedział głośniej mężczyzna, śmiejąc się lekko tak jak blondyn, który tym razem położył go na czymś, co na pewno nie załamałoby się pod drugim.

- Zakryjesz obrusem i nie będzie widać. - odpowiedział Clay, nachylając się z szerokim uśmiechem nad drugim, który chwycił kołnierz bluzy, którą ten miał na sobie, ponownie całując jego wargi."

- Może na razie go przełożę w jakieś inne miejsce, aby nikt sobie nie pomyślał, że on nadal działa. - powiedział sam do siebie, zaraz po tym ostrożnie podnosząc stolik, aby go przenieść, kiedy ten nagle rozleciał się na drobniejsze kawałki, zostawiając go z dwoma większymi kawałkami szkła w dłoniach i metalowym stelażem nadal na podłodze. - I tyle by było z mojej najbliższej wypłaty. - dopowiedział od razu odkładając szkło na ziemię. Na chwilę stanął nieruchomo nasłuchując czy przypadkiem nie obudził śpiącego mężczyzny w pokoju wyżej, jednak dzisiaj (oprócz tego stolika) szczęście było po jego stronie i ten nadal smacznie spał. 

Najpierw metalowe części ostrożnie podniósł idąc z nimi do garażu, ponieważ zakładał, że tam właśnie mają jakieś kosze na śmieci jednak niczego nie znalazł więc po prostu położył je gdzieś tak, aby się nikt nie zabił. Następnie poszukał trochę po różnych miejscach w domu szufelki, i z jej pomocą zamiótł całe szkło do worka na śmieci, który wyciągnął wcześniej, i tego też położył obok stelażu, aby przy najbliżej okazji właściciel domu mógł go wyrzucić razem.

Ostatnie co zrobił to rozłożył znaleziony w środku kanapy koc, na miejsce tego poprzedniego oraz poprawił poduszki, a następnie usiadł na meblu wyjmując z kieszeni swój telefon, na którym od razu wszedł na dziennik mobilny szkoły, chcąc za pamięci, wpisać sprawdzian dla paru klas, o którym mówił przed świętami. Nie zauważył nawet kiedy na telefonie spędził kolejną godzinę i zanim się obejrzał, w około jego nadal nagiej talii, poczuł czyjeś ręce, a następnie do jego pleców, przykleił się policzek niższego.

- Nie chcesz już spać? - zapytał, odkładając telefon na bok, aby delikatnie się obrócić, by móc popatrzeć na drugiego mężczyznę. Ten w przeciwieństwie do niego, miał na sobie koszulkę, z miękkiego materiału.

- Nie jest ci zimno? - odpowiedział pytaniem drugi nadal lekko zaspany, na co mógł usłyszeć cichy chichot blondyna, który od razu na jego twarzy wywołał niekontrolowany uśmiech.

- Przeszkadza ci? - powiedział Clay, odwracając się tak, że teraz był bokiem do bruneta, który zaspany oparł się o oparcie kanapy.

- Nie bardzo. Jeszcze mniej mi będzie przeszkadzać, jak zrobisz mi kawę. - odpowiedział CEO, a niedługo po tym, dostał krótkiego buziaka od nauczyciela, który od razu wstał idąc do kuchni.

- Jaką kawę prezes sobie życzy?- Niebieska kapsułka do ekspresu. - odpowiedział, zaraz po tym odbierając swój telefon, który zaczął dzwonić, od razu uśmiechając się, kiedy usłyszał głos po drugiej stronie.

Blondyn nie musiał długo słuchać jego rozmowy, aby domyślić się, że osobą, która zadzwoniła była prawdopodobnie mama bruneta. Podczas czekania aż maszyna, przygotuje dla drugiego rozbudzający napój, obserwował to jak niższy uśmiechał się szeroko do słuchawki, parę razy nawet podśmiewając pod nosem. Na chwile odwrócił od niego swój wzrok, a następnie wziął z lodówki mleko, delikatnie pukając w blat, aby zwrócić na siebie uwagę drugiego. George spojrzał na niego, od razu po zauważeniu mleka w jego ręce pokiwał głową na znak zgody, zaraz po tym niemo powiedział liczbę jeden, więc wyższy szybko się domyślił, że chodziło o ilość cukru jaką starszy dawał sobie do kawy. Po dodaniu wszystkich rzeczy jakie powiedział mu wcześniej prezes, wziął kubek w dłonie, podchodząc do rozmawiającego mężczyzny, ostrożnie mu ją podając.

Dalszy czas, w którym George, nadal rozmawiał ze swoją rodzicielką, blondyn spędził na słuchaniu głosu bruneta, w międzyczasie, kładąc się tak że jego głowa była na udzie drugiego, który w czasie słuchania jakiejś opowieści delikatnie przeczesywał jego włosy dłonią. Był to na tyle przyjemny proces, że nauczyciel pozwolił sobie na zamknięcie oczu i po prostu korzystaniu z obecnie towarzyszącej mu bliskości starszego.

Witam was w kolejnym dziale. 

x

x

x

Miał być wczoraj (miał być w poniedziałek) dział ale rzyganko mnie pokonało. 

x

x

x

Spokojnie to nie ciąża. 

x

x

x

Jak zwykle czekam na wasze przemyślenia. 

x

x

Bywajcie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top