Chapter 2

Aoide jak zwykle weszła do budynku od razu udając się do swojej szafki, przy której czekał jej znajomy od początku już podstawówki. 

Thomas jak to mówił jej ojciec był wysokim blondynem , o jasnych oczach i szalonej ale miłej osobowości. Często rozśmieszał dziewczynę i nie raz dostawali głupie (ich zdaniem) uwagi przez za głośne zachowanie na lekcjach. Jak zwykle ubrany był w jedną ze swoich bluz, a nogach miał zapewnię jedną z jego milionów par niebieskich jeansów. Kiedy dziewczyna do niego podeszła, chłopak zamykał swoją szafkę po wyciągnięciu z niej swoich podręczników. 

- Hej. - powiedziała do niego bruneta, a ten od razu uśmiechnął się do niej stając bliżej szafki aby nie zagradzać korytarza. 

- Pisałem do ciebie wczoraj. Mamy dzisiaj lekcje z nowym nauczycielem od muzyki. Coś słyszałem, że na początku lekcji klasy muzyczne będzie prosił o zagranie jakieś melodii na naszych instrumentach. - powiedział, na co dziewczyna po dużym przebywaniu ze swoim ojcem wywróciła oczami na to co powiedział jej przyjaciel. Jako perkusistka grała raczej piosenki typowo w kategorii ciężkiego metalu, więc kiedy jeden z jej nauczycieli kazał jej zagrać jakąś piosenkę typowo dla dzieci na perkusji, ta obiecała sobie, że już nigdy nie zgodzi się na zagranie czegoś, co zaproponuje jej nauczyciel.

- Czy jest coś, co jeszcze powinnam wiedzieć, zanim pójdziemy na lekcje? - spytała, chowając swoje książki do plecaka. 

- Od tego tygodnia mamy lekcje muzyki łączone z przeciwległą klasą muzyczną. - dopowiedział, a niższa pomodliła się wewnętrznie wiedząc jakich debili ma klasa na przeciwna. 

- Nice, musimy kupić jakąś melisę dla nas, abym przypadkiem nie rzuciła w żadnego z nich swoją pałeczką. Szkoda drewna. - odpowiedziała, na co chłopak zaśmiał się głośno idąc razem z nią do klasy. Zaczynali lekcją języka ojczystego, na której mieli swoją drogą pisać sprawdzian, nawet za bardzo oboje nie wiedzieli z czego. Zostało im jedynie modlenie się aby jakimś cudem wypociny, które napiszą były wystarczające na dwójkę. 

~~~

- Czy ja mogę kiedyś przyjść do tej roboty i nie mieć od rana podniesionego ciśnienia? - spytał brunet, widząc tak dużo niewykonanej oraz źle wykonanej pracy papierkowej przez swoich pracowników. - Jessica miałaś tylko dodać dwa punkty do tej umowy, a nie zmieniać ją całą. Jason, widzę tutaj tylko pięć kopii dokumentu, który ci dałem, miałeś wydrukować ich dziesięć. Pracy całego zarządu tekściarzy nawet nie będę komentował. 

"Czuję coś niezwykłego, czuję to teraz.

Wezmę Cię do ust jak kawałek sera.

Obwącham Cię, ocenię twój kolor.

Zjem Cię z większą subtelnością niż piję wino." 

Naprawdę? Takie teksty były popularne w dwa tysiące dwunastym. Mamy dwa tysiące dwudziesty rok, macie to poprawić a gotowe teksty widzę za dwa dni u siebie na biurku. - powiedział, a następnie wszedł do swojego gabinetu od razu przechodząc przez pokój, w którym siedział jego sekretarz Alex, a następnie zamknął masywne drzwi do swojego biura, niedługo po tym zasiadając za biurkiem z przyczepioną do niego tabliczką ze złotym napisem "Prezes wytórni - George Davidson". 

Na blacie, odkąd tylko powstała ta wytwórnia, widniało wspólne zdjęcie mężczyzny ze swoją ukochaną córką wykonane na jedne z jej urodzin kiedy mężczyzna zabrał ją za ciężko zarobione przez niego pieniądze do disneylandu. Codziennie kiedy praca czasami stawała się dla niego zbyt męcząca patrzył na piękny uśmiech młodszej, który dodawał mu siły w ciężkich momentach. Odchylił się na swoim fotelu, a chwilę później równo z wybiciem na zegarach godziny ósmej jak zawsze usłyszał głośne pukanie do swoich drzwi. 

- Proszę. - powiedział głośno, wyciągając z szafki potrzebne mu dzisiaj dokumenty, które zostawił tam poprzedniego dnia. 

- Dzień dobry szefie, przeczytam pana dzisiejszy plan na dzień. O godzinie dziewiątej zaczyna szef spotkanie z firmą od naszych instrumentów, planowane zakończenie o godzinie dwunastej. Następnie ma szef czas wolny do godziny trzynastej, kolejne spotkanie ma szef z organizatorem koncertu w Filadelfii, nie powinno ono zająć dłużej niż pół godziny, jeśli nie przedłuży się ono, to planowo o godzinie czternastej przyjdzie organizator koncertu w Waszyngtonie. Wszystkie koncerty dotyczą naszego solisty Sapnap'a. Pańska solistka Aimsey wraziła chęć na przedłużenie kontraktu i ma zaplanowane spotkanie z szefem w tej sprawie o godzinie piętnastej. Do końca dnia nie ma szef nic zaplanowane. - powiedział, czytając ze swojego dziennika prywatny sekretarz mężczyzny, Alex, zaraz po tym wyciągając z kieszeni marynarki swój długopis, którym mógł zapisać to co powie mu szef. 

- Jak wygląda wykres sprzedaży biletów na koncerty? - spytał szef, patrząc na niego lekko oceniającym wzrokiem. 

- Wykresem zajmuje się obecnie Kris, powiedział, że do końca dzisiejszego dnia będzie gotowy spis z całego miesiąca sprzedaży. - odpowiedział sekretarz, na co szef od razu pokiwał z zadowoleniem. 

- Przekaz mu, że masz do mojego ostatniego spotkania. Zaplanuj też na jutro spotkanie z Sapnap'em dotyczące jego trasy i koncertów. Jeśli cos się zmieniło to od razu mi powiedz. Jak zwykle odpowiadasz także za telefony, nie odbieram dzisiaj żadnych. - powiedział ostro, a następnie otworzył teczkę z dokumentami potrzebnymi do pierwszego spotkania, od razu czytając uważnie ich zawartość. Sekretarz jedynie pokiwał głową, a następnie opuścił pomieszczenie zostawiając szefa samego. 

Przez następną godzinę, jaką brunet miał do pierwszego spotkania spędził na zaznaczaniu sobie najważniejszych rzeczy, które chciał przede wszystkim omówić, oraz co go najbardziej interesowało umowie, jaką zawarł z firmą sprzętu muzycznego. Oczywiście jako szef tak dużej oraz znanej na cały świat dbał o swoich muzyków, aby mogli nagrywać swoje piosenki na najlepszej jakości instrumentów. Niektórzy nawet z jego solistów lub grup podczas swoich koncertów grali na instrumentach więc chciał utrzymać dobrą opinię o swojej firmie. 

Dziesięć minut przed planowanym czasem spotkania zebrał wszystkie potrzebne mu dokumenty, a następnie wyszedł ze swojego biura zamykając go magnetyczną kartą, którą nosił. Przy wyjściu na korytarz czekał na niego Alex, który także z dokumentami stał wyprostowany czekając na swojego szefa. 

- Przygotowałeś salę? - spytał szef kiedy ten otworzył mu drzwi na korytarz, na którym działo się o wiele więcej złych rzeczy niż George mógłby się spodziewać. Stanął w miejscu, patrząc na pracowników, którzy po usłyszeniu jak drzwi od jego biura się otwierają zatrzymali się natychmiast w miejscu. - Czemu nie widze was za biurkami wykonując swoją pracę? Natychmiast wracać do siebie, albo każdy w trybie natychmiastowym dostanie wypowiedzenie pracy. Myślicie, że po tym jak się tu dostaliście będziecie się obijać? Jeśli nie zobaczę wszystkich zleconych wam dokumentów na moim biurku do godziny szesnastej, każdy, kto nie oddał swojej pracy natychmiastowo zostanie zwolniony. To nie przedszkole, aby się tu bawić. Już nawet moja córka by sobie tutaj lepiej poradziła. Do roboty! - powiedział ostrym głosem, patrząc na każdego pracownika surowym oraz wyniosłym wzrokiem, a następnie stanowczym krokiem przeszedł przez korytarz zostawiając po sobie ciarki na plecach każdej osoby, która się znajdowała w pomieszczeniu. 

Z podwyższonym już ciśnieniem oraz widocznym zdenerwowaniem na twarzy wszedł do windy od razu klikając odpowiednie piętro. Chwilę przed zamknięciem się windy do środka wszedł asystent szefa, od razu stając prosto obok jego boku. 

- Przynieś mi proszę melisę na to spotkanie. Już mi wystarczająco wyczerpali nerwy, jak cos się dzisiaj jeszcze stanie, to chyba rozwalę coś. - powiedział opierając się o ścianę windy, oraz przykładając dłoń do swojego czoła aby chwilę chociaż minimalnie uspokoić nerwy na zbliżające się spotkanie. 

- Coś jeszcze? - spytał jego asystent nie pokazując głosem, że jest jakkolwiek przestraszony gniewem swojego szefa. 

- Na czas spotkań idź do tych idiotów i pilnuj ich, aby wykonali swoją robotę. Od tego zależy reputacja firmy oraz nowe kontakty z klientami. - odpowiedział a zaraz po tym, drzwi windy otworzyły się. Razem wyszli ze środka transportu, a następnie, dumnym krokiem ruszyli w kierunku sali konferencyjnej. Przed nią czekali już na dwójkę schludnie ubrani mężczyźni, z którymi George miał pierwsze spotkanie. Uśmiechnął się do nich swoim  firmowym uśmiechem, a następnie podał pierwszemu z nim swoją dłoń. 

- Witam państwa, zapraszam do środka. - powiedział, a następnie po otworzeniu drzwi swoją kartą wpuścił gości do środka. Wymienił jeszcze porozumiewawcze spojrzenie ze swoim asystentem, a następnie zamknął za sobą drzwi, zostawiając młodszego na korytarzu. Ten westchnął ciężko, a następnie odszedł w kierunku, z którego przyszli. 

Nawet po tak bardzo podniesionym ciśnieniu z wcześniej, po odnowieniu umowy, a także informacji o dostarczeniu nowych, lepszych instrumentów humor bruneta, wyraźnie się poprawił. Kiedy tylko goście opuścili salę, ten odchylił się zadowolony na krześle, uśmiechając się do siebie. Uwielbiał kiedy wszystko szło po jego myśli, a kiedy jeszcze miał z tego jakieś korzyści to już czuł się jak w niebie. 

Spojrzał na zegar, a następnie wstał, chcąc udać się do firmowej kawiarni, w której mógł kupić sobie swoje ulubione croissanty. Przy wychodzeniu jednak zderzył się z kimś, przez co szybko chwycił się szybko klamki od drzwi, aby nie upaść. Za niespodziewanym (prawie) upadkiem chłopaka, stał jego zdyszany asystent, trzymający teraz w dłoni telefon komórkowy swojego szefa.

- O co chodzi, mówiłem, że nie będę dzisiaj odbierał, żadnych telefonów. - powiedział na wstępie, idąc w kierunku, w którym znajdowała się kawiarenka.

- To ze szkoły pana córki. - odpowiedział, na co ten zatrzymał się, patrząc na niego, bardziej zainteresowany sprawą.

- Mówili, o co chodzi? Pewnie znowu Aoide udaje, aby na wychowaniu fizycznym nie ćwiczyć. - odpowiedział, kiedy Alex podał mu telefon z wyciszeniem z ich strony.

- Jest pan wezwany do gabinetu dyrektora, przez zachowanie Aoide. - powiedział, na co ojciec dziewczyny, od razu wyłączył wyciszenie, idąc w kierunku schodów, aby zejść na podziemny parking.

- Z tej strony ojciec Aoide. - powiedział do słuchawki, schodząc szybko po schodach. Słyszał jak za nim zbiega także jego asystent, na co zatrzymał się w połowie piętra, słuchając, co mówi osoba po drugiej stronie słuchawki.

- Dzień dobry, tutaj dyrektor szkoły, jest pan wezwany do gabinetu za naganne zachowanie pana córki. - usłyszał, na co zmarszczył swoje brwi zdziwiony. Jego córka nigdy nie dostała uwagi za swoje zachowanie, a tym bardziej nigdy nie była wzywana do gabinetu dyrektora.

- Dobrze, będę za kilka minut. - odpowiedział, a następnie rozłączył się, chowają swojego iPhone do kieszeni. - Muszę jechać. Jeśli nie zdarzę dojechać do następnego spotkania, zacznij je prowadzić beze mnie. - dopowiedział mężczyzna, a następnie wyszedł drzwiami dla personelu, do prywatnego podziemnego parkingu, na którym stało jego auto. Idąc do niego, zdjął swoją marynarkę, a kiedy otworzył drzwi od kierowcy, rzucił ją niechlujnie na fotel obok, od razu siadając za kółkiem. 

Co zrobiła Aoide?

x

x

Myślicie że George będzie na nią zły?

x

x

Czekam na wasze przemyslenia w komentarzach. 

x

x

Bywajcie.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top