Chapter 16
- Pan Davidson?
- Pan Manhunt, co pan tutaj robi? - spytał starszy, od razu lekko poprawiając się na krześle. Szczerze powiedziawszy nie wyglądał najlepiej w swojej piżamie, składającej się z bluzki z długim rękawem, oraz zwyczajnych długich spodniach w kratę. Zazwyczaj drugi widział go w idealnie dopasowanych garniturach oraz z włosami także dobrze, oraz schludnie ułożonymi co było zupełnym przeciwieństwem dzisiejszego wyglądu mężczyzny.
Blondyn chciał od razu odpowiedzieć prawdą, że przyszedł na rozmowę ze swoim psychiatrą, który przypisał mu kolejne opakowanie trójpierścieniowych leków przeciwdepresyjnych, które pomagały mu w ograniczeniu ataków paniki, które w ostatnim czasie nasiliły się dość mocno. Po jednak chwilowym zastanowieniu się stwierdził, że nie chciał aby brunet (który swoją drogą nawet w tych zwyczajnych ubraniach, wyglądał naprawdę atrakcyjnie) widział w blondynie osobę, która potrzebowała wręcz ciągłego przebywania na lekach, oraz powtarzających się wizytach u psychiatry.
- Byłem na zwykłych badaniach kontrolnych, wie pan, pobrali mi krew i te sprawy. - odpowiedział młodszy, potajemnie wsuwając receptę od lekarza do kieszeni bluzy, którą miał na sobie.
- Tak właściwie, czemu nie przejdziemy na ty. Mieliśmy parę można by rzec intymnych sytuacji, więc możemy chyba mówić do siebie po imieniu. - powiedział starszy mężczyzna, uśmiechając się miło do drugiego, który od razu odwzajemnił jego uśmiech.
- To, czemu tu jesteś George? - odpowiedział blondyn, siadając na wolnym miejscu obok niego.
- Cóż, w rodzinie Davidsonów nigdy nic nie może być normalnie. Aoide chyba złamała mi stopę, chcąc zrobić budyń. I tu skończyłem, obecnie czekam na wynik z rentgena ni pewnie po tym pojedziemy z asystentem, po jakieś kule lub coś, co pomoże mi chodzić. - opowiedział w skrócie businessman, na co drugi popatrzył na niego z otwartymi oczami, a następnie na jego stopę, która obecnie miała na sobie jedynie gazę, pod którą mógł zobaczyć jakiś żel, prawdopodobnie chłodzący.
- No nie powiem, do tego chyba trzeba mieć talent. Złamać komuś stopę robiąc budyń? - dopytał młodszy, na co oboje zaśmiali się lekko, jednak szybko odwrócili się do drzwi przed nimi które się otworzyły, a ze środka wyszedł lekarz ze zdjęciami rentgenowskimi prawdopodobnie bruneta.
- Pan George Davidson? - zapytał lekarz, na co siedzący podniósł dłoń pokazując, że jest na korytarzu. - Poproszę pana do gabinetu, omówimy sobie wynik. - dopowiedział, a następnie wrócił do gabinetu, gdzie chciał pokazać kontuzjowanemu jego wynik badań. George więc spróbował wstać na tyle na ile pozwalała mu zraniona noga, co oczywiście nie skończyło się dobrze, bo tak szybko, jak wstał, tak szybko ponownie siedział na krześle. Chciał już wyciągnąć telefon, aby zadzwonić do Alexa, który siedział w samochodzie czekając na niego, kiedy przerwał mu nagły ruch od strony blondyna.
- Pomogę ci, oczywiście przejść do gabinetu i jak będzie potrzeba to tez do samochodu, i tak nie mam nic zaplanowane na dzisiaj. - zaproponował blondyn, wstając ze swojego miejsca, a następnie stając przed brunetem. Ten uśmiechnął się do niego lekko, a następnie pokiwał głową zgadzając się na propozycję blondyna. Ten najpierw podłożył swoją rękę pod ramię bruneta i po wzrokowym ustaleniu synchronizacji mężczyźni podnieśli się, jednak szybko ich różnica wzrostu nie pozwoliła im na stanie w takiej pozycji, a więc blondyn szybko wymyślił inne rozwiązanie. Schylił się, a następnie jego wolna dłoń wsunęła się pod kolana drugiego podnosząc go na tak zwaną pannę młodą. Zaskoczony nagłym ruchem brunet nic nawet nie pozwolił a jedynie chwycił swoją dłoń, całkowicie powodując, że nawet jeśli drugi by go puścił ten nadalby wisiał na nim (jakkolwiek to nie brzmiało).
- Spróbuj mnie tylko puścić. - powiedział starszy, kiedy blondyn wszedł do gabinetu, od razu sadzając go na leżance naprzeciw biurka, przy którym siedział lekarz.
- Nie zamierzam, poczekam na korytarzu. - odpowiedział uprzejmie blondyn, a następnie skierował się do wyjścia, jednak niższy zatrzymał go trzymając jego rękaw.
- Możesz tutaj poczekać, nie przeszkadzasz nam. - rzucił niższy odwracając swój wzrok od twarzy wyższego lekko się rumieniąc. Clay, słysząc odpowiedź drugiego usiadł obok niego, patrząc po pomieszczeniu, ponieważ nie wiedział za bardzo gdzie patrzeć.
Lekarz dość szybko omówił kontuzję starszego dokładnie tłumacząc, że na jego szczęście, nie jest to złamanie, a jedynie stłuczenie. Dał mu dodatkowo zalecenia co do tego, jak ma zmniejszać obrzęk oraz kategorycznie zabronił mu przeciążać stopę. George oczywiście jak to on, nie zgodził się na to aby lekarz napisał mu L4 i po prostu poprosił o odpowiednie usztywnienie stopy, a następnie dopytał o parę rzeczy. Clay natomiast nadal pozostawał cicho, patrząc raz na lekarza, a raz na mężczyznę obok siebie.
Był naprawdę zaciekawiony tym, jak mężczyzna odpowiada z pełnym profesjonalizmem oraz powagą i pewnością siebie, nawet jeśli nie musiał. Siedział całkowicie wyprostowany na miejscu, w jakim go wcześniej posadził, a na jego ustach pomimo sytuacji, w jakiej się znajdował widniał lekki uśmiech. Utrzymywał kontakt wzrokowy z lekarzem, dopytując o szczegóły tego, jak powinien obchodzić się z kontuzją, a kiedy była taka potrzeba, to delikatnie gestykulował dłońmi to o co mu chodzi. Z każdym kolejnym ruchem dłoni niższego, Clay czuł się, jakby ten magicznie dawał na niego jakieś zaklęcie, że ten chciał ciągle go obserwować, w ogóle nie odrywać od niego wzroku.
- Clay, możemy iść. - powiedział brunet, pstrykając palcami przed oczami drugiego, co momentalnie go wybudziło z procesu zachwycania się CEO firmy muzycznej. Szybko popatrzył najpierw na lekarza, a następnie wstał od razu biorąc niższego na ręce tak jak poprzednio.
- Otworzyłby Pan drzwi? - spytał uprzejmie, uśmiechając się uprzejmie do lekarza, który wstał, a następnie otworzył dwójce drzwi, dzięki czemu wyszli na korytarz. Blondyn od razu skierował się do windy aby mogli zjechać na parter gdzie znajdowało się wyjście na parking przed szpitalem. Musieli chwilę poczekać aż winda przyjęte na ich piętro, a następnie weszli do środka, gdzie brunet nacisnął odpowiedni przycisk, dzięki któremu mogli zjechać w dół.
- Możesz mnie postawić, jestem dość ciężki. - powiedział brunet, patrząc na profil blondyna, który go obecnie trzymał na rękach.
- Wcale nie, jesteś lżejszy niż bym przypuszczał. - odpowiedział blondyn, uśmiechając się do drugiego, oraz patrząc na niego. Pomiędzy nimi zapanowała chwili ciszy, którą przerwała dopiero informacja o tym, że dojechali na odpowiednie piętro. Wyszli więc z windy i blondyn od razu skierował się w stronę wyjścia ze szpitala, przed którym był parking, na którym prawdopodobnie stało auto bruneta.
- Granitowo czarny Lexus. - powiedział CEO, a następnie tak jak wyższy, zaczął wzrokiem szukać swojego samochodu, który na ich szczęście nie znajdował się za daleko. Od razu powiedział do swojego (jakkolwiek to brzmi) nosiciela, gdzie stoi jego samochód a ten od razu ruszył w jego kierunku. Nie musieli także długo czekać, kiedy z miejsca kierowcy wysiadł Alex, który od razu widząc dwójkę zmierzającą w jego stronę, otworzył drzwi tylne drzwi od pojazdu, dzięki czemu blondyn mógł posadzić go na wolnym siedzeniu.
- Z góry dziękuję panu za pomoc mojemu szefowi. - usłyszał blondyn po swojej lewej więc odwrócił się przodem do asystenta, który do niego mówił. Ten też miał na sobie zwykłą bluzę oraz szare dresy więc najwyższy szybko się domyślił, że cała sytuacja także jego wyrwała z niedzielnego odpoczynku.
- Nie ma za co. Jak już zobaczyłem go na korytarzu to stwierdziłem, że pomogę, i tak nie mam większych planów na resztę dnia. - odpowiedział, a następnie uśmiechnął się do niego miło, zaraz po tym wyciągając portfel z kieszeni aby sprawdzić, czy zabrał z sobą jakąkolwiek gotówkę.
- Wsiadaj, odwieziemy cię do domu. Po co masz płacić za taksówkę. - powiedział brunet, ostrożnie przesuwając się na drugi koniec tylnych siedzeń aby zrobić miejsce dla mężczyzny.
- Nie trzeba, spacer dobrze mi zrobi na zdrowie a poza tym i tak nie mam daleko stąd do domu. - odpowiedział wyższy nie do końca prawdą jednak nie chciał już bardziej angażować dwójki w swoje rzeczy.
- To za to, że mnie nosiłeś tyle dzisiaj. Wsiadaj albo poproszę Alexa aby cię wepchnął do tego samochodu. A tylko cię uprzedzę, że on zrobi wszystko, co mu powiem. - powiedział do niego starszy zakładając ręce na swój tors, oraz patrząc na niego wyczekującym wzrokiem. Wyższy westchnął zrezygnowany, a następnie usiadł na miejscu, które zwolnił dla niego brunet. Za kierownicę wsiadł asystent bruneta i chwilę później uruchomił samochód wyjeżdżając z miejsca parkingowego.
- Na jaki adres pojechać? - spytał asystent, patrząc w lusterku na blondyna, który poprawił się na fotelu po zapięciu pasów.
- 1461 S Blue Island Ave. - odpowiedział Clay, zaraz po tym patrząc w telefon aby opisać swojej szefowej szybką wiadomość o tym, że przyjął do wiadomości, że musi jej zrobić opinie, o jakich klasach uczy.
- Masz może czas w następny weekend wyjść do kawiarni razem? - spytał nagle brunet, przez co drugi momentalnie zatrzymał się w połowie pisania wiadomości.
- Pytasz sie mnie? - dopytał blondyn, patrząc na starszego i dopiero wtedy zauważył, że ten siedział nawet nie patrząc w jego kierunku z lekkimi rumieńcami na policzkach. Swoją szczękę oparł na ręce, którą natomiast oparł o ramę okna, przy którym siedział. Clay na ten widok zaśmiał się cicho, ponieważ CEO w jego oczach teraz wyglądał bardzo uroczo, a następnie odpowiedział z uśmiechem.
- Jasne, gdzie mam czekać?
Witam ponownie.
x
x
x
W końcu zaczynamy budować lepsza relację pomiędzy tą dwójką.
x
x
x
Odpowiadając, już się lepiej czuje z zębem.
x
x
x
Jak zawsze czekam na wasze teorie, a także pytania.
x
x
x
Bywajcie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top