Chapter 15

George w nocy nie mógł spać. Tak bardzo jak chciał, tak jak tylko zamykał oczy, w jego umyśle odtwarzała się scena wręcz przerażonego blondyna, który zbiega ze sceny jak najszybciej może. Chciał zrozumieć, co się stało? Czemu tak zareagował? Nie raz w jego branży widział jak ludzie dostają ataku paniki, czy przechodzą przez jakieś problemy ze zdrowiem mentalnym, jednak to, co zobaczył wtedy na scenie, nie wyglądało jak żaden atak paniki, lub czegoś innego.

Brunet podniósł się na łóżku, a następne usiadł na jego krawędzi opierając rękę na swoim udzie, aby zaraz po tym położyć na niej swoją głowę. Już od prawie dwóch dni (lub lepiej powiedzieć nocy, bo w dzień był na tyle zajęty, że nie myślał o niczym innym tylko pracy) nie mógł spać przez większość nocy, z powodu blondyna. Ostatecznie postanowił wstać ze swojego łóżka, a następnie udać się do kuchni, aby nalać sobie szklanki wody. 

Jak najciszej mógł zszedł, do którego pomieszczenia chciał, a następnie usiadł na jednym ze stołków barowych, a następnie ponownie oparł głowę na swoich rękach, myśląc nad tym co może mu pomóc w tej złej dla jego zdrowia sytuacji. Dopiero po parunastu minutach wymyślił w końcu co może mu pomóc i nawet nie musiał czekać dłużej kiedy jeszcze lepszy pomysł wpadł do jego głowy. Szybko więc wrócił do swojej sypialni, a następnie ze swojej teczki wyciągnął swojego Mac booka, którego od razu odpalił. 

W czasie kiedy jego komputer się odpalał, mężczyzna sięgnął po swoje etui z okularami, które od razu założył na oczy a przy okazji zapalił sobie lampkę nocną stojącą na jego biurku, aby tak bardzo nie zepsuć sobie wzroku. Otworzył jeszcze sobie okno, a następnie usiadł na swoim łóżku, opierając plecy o balustradę za nim. Na kolanach położył swojego laptopa, na którym po szybkim wpisaniu hasło, odpalił pierwszą lepszą przeglądarkę, zaraz po tym wchodząc na YouTube. W okienku wyszukiwań wpisał nazwę zespołu, do którego należał wcześniej blondyn, i włączył sobie kolejną piosenkę, której jeszcze nie słuchał. 

- Opublikowana 5 lat temu, 500 milionów wyświetleń. Byli dość popularni więc powinny być jakieś wiadomości na temat tego czemu zakończyli karierę. - powiedział sam do siebie, a następnie włączył piosenkę po tym jak założył do uszu słuchawki bezprzewodowe. 

- Gimme, gimme, gimme some time to think

I'm in the bathroom, looking at me

Face in the mirror is all I need (ooh)

Wait until the reaper takes my life

Never gonna get me out alive

I will live a thousand million lives 

- zaśpiewał mniej znany mężczyźnie blondyn (a przynajmniej tak wywnioskował po głosi jaki usłyszał w słuchawkach). Był on dość delikatny i pasujący do melodii, jednak mógł w nim brunet usłyszeć tę charakterystyczną chrypkę. 

- My patience is waning

Is this entertaining?

Our patience is waning

Is this entertaining? 

- Zaraz po tym usłyszał ten głos. Brunet był naprawdę zafascynowany tym jak bardzo głos mężczyzny potrafił się zmienić podczas śpiewania. Jego głos kiedy mówił był głęboką, ale ciepłą barwę bardzo przyjemną dla ucha, a natomiast kiedy śpiewał, jego głos zmieniał się w magiczną melodię, którą starszy mógł słuchać godzinami. Zawsze jak słyszał głos blondyna w jakiejkolwiek ich piosence, czuł się jakby ten rzucił na niego magiczne zaklęcie. 

- I-I-I got this feeling, yeah, you know

Where I'm losing all control

'Cause there's magic in my bones

I-I-I got this feeling in my soul

Go ahead and throw your stones

'Cause there's magic in my bones 

- Zaśpiewali teraz razem bracia, a brunet podczas słuchania piosenki, odpalił nową kartę w przeglądarce od razu wyszukując informacje, które potrzebował na temat tego jak rozpadł się zespół. Spędził nad wyszukiwaniem informacji co najmniej godzinę, jednak nic mu to nie dało. Nie znalazł żadnych danych, poza tymi które już wcześniej podał mu jego asystent. Zmęczony więc zamknął laptopa, a następnie spojrzał na godzinę na zegarze naprzeciw jego łóżka. Jedyne co go ratowało to to, że była już niedziela co oznaczało, że nawet jako pracoholik nie musiał iść do firmy i mógł pospać dłużej niż normalnie mógł. Po zobaczeniu godziny trzeciej czterdzieści sześć ściągnął z nosa okulary, zaraz po tym odkładając je na półkę obok, a następnie położył się na swoim łóżku z pewnym planem w głowie. 

Brunet obudził się naprawdę późno jak na samego siebie, bo dopiero o godzinie prawie dwunastej. Zaspany zszedł do ich głównego salonu i zatrzymał się na środku korytarza widząc na ich stole w jadalni kompletnie gotowe śniadanie. Na talerzach zostały rozłożone różnorodne wędliny, sery oraz warzywa, a w małym koszyczku leżało pieczywo, to białe jak i to czarne. Dodatkowo przy dwóch miejscach stały dwa kubki, jak mógł już poczuć kawą. W kuchni mógł jeszcze usłyszeć, że ktoś panował, a po chwili jak podszedł trochę bliżej stołu, mógł zobaczyć, że była to jego córka. 

To był chyba pierwszy raz w jego życiu kiedy zobaczył ją w fartuchu kuchennym. Oprócz tego dziewczyna miała na sobie jedne ze swoich ulubionych oversize dresów w kolorze baby blue, a na górze zwykły także oversize T-shirt. Na tym oczywiście miała chyba jedyny fartuch kuchenny, jaki mieli w domu w kolorze czarny, który zawiązała wokół swojego pasa niechlujnie. Teraz stała przy kuchence i mieszała coś w garnku z wielkim skupieniem, więc nawet nie zauważyła, że jej rodzic wszedł do pomieszczenia. 

- Budyń powinien być taki gęsty? Kurwa, łyżeczka mi się wygięła, ojciec mnie zabije. - powiedziała pod nosem dziewczyna, patrząc jak jeden z elementów jej śniadania, wygiął jedną ze złotych łóżeczek, które używali praktycznie w pół. 

- Ile dałaś do tego mleka? - odpowiedział nagle jej ojciec, patrząc na to co ona chciała wytworzyć w ten garnku. Ta słysząc głos swojego ojca podskoczyła nagle w miejscu, odsuwając się od kuchenki. Niefortunnie jednak w dłoni trzymała garnek, w którym próbowała coś ugotować i wraz z jej szokiem wypuściła go ze swoich dłoni, a jeszcze większym nieszczęściem było to, że ten gorący i dość duży oraz ciężki garnek wylądował na gołej stopie bruneta. Można było powiedzieć jedno. Oboje usłyszeli dźwięk, czegoś łamiącego się. Nie minęła sekunda a brunet podniósł swoją kontuzjowaną stopę od razu opierając się o blat i kląć z bólu. 

- Przepraszam tato, nic ci nie jest? - spytała przejęta dziewczyna, patrząc zmartwiona na swojego rodzica. Ten natomiast zacisnął dłonie z bólu, próbując więcej nie klnąć przy swoim dziecku. 

- Chyba będę musiał jechać do szpitala. Przyniesiesz mi mój telefon, albo zadzwonisz do Alexa? -  powiedział mężczyzna cicho, zaraz po tym skacząc na jednej nodze do krzesła, na którym mógł usiąść. Dziewczyna od razu wyciągnęła z kieszeni swój telefon wybierając numer do asystenta swojego rodzica. 

- Alex, mógłbyś przyjechać do naszego domu? Tata musi jechać do szpitala. - wytłumaczyła szybko dziewczyna, jednak nadal zaspany mężczyzna nie do końca zarejestrował, co tak właściwie przed chwilą dziewczyna powiedziała do niego na telefonie.

- Tak szefie, raport będzie na jutro o dziesiątej. - odpowiedział zaspany, a następnie można było usłyszeć ciche pochrapywanie. 

- Alex, przyjedź tutaj, tata musi jechać do szpitala. Chyba złamałam mu stopę. - powiedziała ponownie, jednak tym razem trochę bardziej naciskając głosem na ostatnie zdanie. 

- Stopę? Złamałaś? Tacie? - powtórzył za nią, a następnie zapanowała w słuchawce chwilowa cisza. - Czekaj złamałaś szefowi stopę?! Będę za pięć minut. - dopowiedział, a następnie połączenie się skończyło, więc dziewczyna odłożyła telefon, na blat patrząc na swojego ojca, który nadal siedział przy barku, z mocno zaciśniętymi dłońmi z bólu.

- Będzie za chwilę. Podać ci lód z lodówki? - spytała, a kiedy starszy pokiwał głową na znak zgody ta od razu wyciągnęła jedną z mrożonek a po zawinięciu jej w ścierkę podała ją swojemu rodzicowi, który od razu przyłożył ją do swojej stopy. 

Tak jak powiedział asystent, po niecałych pięciu minutach jego samochód, zaparkował jak najbliżej drzwi do domu Davidsonów, a następnie swoja parą kluczy wszedł do środka od razu pomagając swojemu szefowi przedostać się samochodu. W szpitalu byli po pięciu minutach gdzie od razu z pomocą pielęgniarek, od których dostali wózek inwalidzki, pojechali an poczekalnie do pokoju szybkiej pomocy. Ku zdziwieniu bruneta, jego stopa nie bolała aż tak bardzo jak na początku, więc teraz po prostu czekał na swoją kolej, przeglądając różne rzeczy na telefonie. 

- Pan Davidson?

Witam w kolejnym rozdziale. 

x

x

x

Tak wiem dawno nic nie było, jednak nauka w tym tygodniu mnie dobiła kinda. 

x

x

x

Pewnie i tak już wiecie kogo George spotkał w szpitalu.

x

x

x

Funfuct: MAM GEKONA. 

x

x

x

Jak zwykle czekam na wasze teorie. 

x

x

x

Bywajcie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top