XXV

ASH's pow:
Byłam zdana sama na siebie. Podczas gdy Vader przetrząsnął wnętrze statku w poszukiwaniu innych techników, przystąpiłam do odrzucenia wszelkich uraz, wszelkich uczuć, poniżenia i klęski, a co najważniejsze, gniewu na samą siebie, że idiotyczną troską o statek odwróciłam uwagę Luke'a.

Ta troska nie była wcale idiotyczna, mówił głos.
Przez chwilę sądziłam, że to głos Luke'a, albo Obi-Wana, ale szybko odgadłam, że się myliłam. Jeśli ten głos miał jakiegoś właściciela, to był on mną samą, a raczej moją starsza, bardziej dojrzałą osobowością.
*
Usiłowałam wyczuć żywą obecność mojego przyjaciela, ale na zewnątrz statku było zbyt wiele głosów, zbyt wiele zamieszania - nie potrafiłam uchwycić spokojnego kontaktu z Luke'iem. Jeśli nie został ranny, bez wątpienia przeżyje nawet najbardziej zajadłe ataki Vadera.

Vader wygramolił się z drugiego fotela i długim ramieniem sięgnął w tył, do włazu.
-Przyjmuje, że milczenie oznacza upór i że nie polecisz. A więc moja misja poniosła klęskę. Teraz zabije Luke'a- powiedział.
- Nie! - Wrzasnęłam - polecę. Zostaw go.
Jeszcze raz sięgnęłam myślą i westchnęłam z ulgą. Wyczułam Luke'a. - Był ranny, ale żył. Nie potrafiłam wyobrazić sobie wszechświata bez niego.

Przesunęłam dłonią po pulpicie. Przyciski nie były oznaczone, ale ich układ wyglądał znajomo.
Statek raz jeszcze przedstawił mi swój stan. Był gotów do lotu, ale miał mało paliwa.
- Nie mamy dość paliwa, by polecieć gdzieś dalej - poinformowałam Vadera. Ten chwycił garścią przód mojej szaty i przyciągnął mnie do siebie. Gorący oddech o zapachu pikantnego pieprzu owionął moją twarz.
- To prawda - upierałam się - Nie kłamie.
- To leć do miejsca, gdzie jest paliwo. Musimy zachować statek.
Położyłam dłonie na sterach, pociągnełam tylne dopalacze i silniki natychmiast, gładko i ze śpiewem obudziły się do życia.
Właz sam się zamknął.
Pchnęłam do przodu dźwignie sterów. Konsola uniosła się wokół moich palców.
Statek przemawiał do mnie i mówił mi co mam robić. Ze swojej strony sugerowałam, że statek może się unieść z kolebki i polecieć w góre na kilkaset metrów, potem wyrównać i skierować się na południowy zachód.
Statek posłusznie wykonał moje polecenia.
~
Niezbyt bardzo podoba mi się ten rozdział :///

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top