XXIX
ASH's pow:
Przyszłam już do siebie i teraz natychmiast wyczuwam reakcje statku : cudownie szybkie fale energii, ślizg przez powietrze tak gładki, jakbyśmy znajdowali się w próżni. Kadłub był wyjątkowo znakomicie trzymał się w powietrzu i był wyjątkowo stabilny. Wyląduje idealnie na każdej planecie z atmosferą.
Jednak całą radość, jaką czerpałam z pierwszego lotu, skaziła obawa o życie Luke'a. Moją twarz zniekształcał grymas bólu.
Vader przyglądał mi się. Fałdy nosowe miał złożone w ostrą klingę.
- Nie zabiłem Luke'a. - rzekł - To by się na nic nie zdało.
- Ale kiedyś chciałeś zabić mnie - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Lot pochłaniał tylko niewielką część mojej uwagi.
- Wypełniałem rozkazy - odparł.
- A więc jesteś płatnym zabójcą. - powiedziałam
Vader nic nie odpowiedział.
*
Darth Vader spojrzał na swoją część pulpitu. Przed samym nosem pojawił mu się wyświetlacz. Cofnął się w fotelu, który nie pozwalał mu na przyjęcie trochę wygodniejszej pozycji.
- Ściga nas jakiś statek. To ten, który was przywiózł na tą planetę. A dalej jeszcze jeden. Leć szybciej.
Spojrzałam na niego spod zmrużonych powiek.
- Kieruj się na górę Magistra. Szybko - rozkazał Vader lodowatym głosem.
- Lecimy tak szybko, jak tylko się da! - krzyknęłam. Położyłam dłonie na pulpit.
Obraz pierzastej osoby wrócił natychmiast, wypełniając mój umysł i oczy. Nie było sensu z nim walczyć. Wyraz twarzyczki istoty był gniewny i poważny, a wielkie, skośne oczy rozglądały się na prawo i lewo jakby w poczuciu jakiegoś zagrożenia.
Teraz ją rozpoznałam. Jabitha.
- Jedi - usłyszałam w umyśle - Kimkolwiek jesteś. Niewiele czasu mi zostało. Odlatuje z przybyszami, którzy rozpętali tu wojne i starli z połowe powierzchni planety. To jedyny sposób, żeby ich poznać i uniknąć jeszcze większej wojny i ocalić ten świat.
Usiłowałam zachować spokój.
- Ludzie nazywają ich Przybyszami z Dali. - Słuchałam dalej - Są odmienni od wszystkich żywych istot, jakie do tej pory poznaliśmy. Przybysze z Dali nic nie wiedzą o Mocy, a Moc nic nie wie o nich. A jednak to nie maszyny, lecz z całą pewnością żywe istoty. Mogą dla nas stanowić wielkie zagrożenie. Jade z nimi, aby poznać ich tajemnice. Na razie pragnę odciągnąć ich od planety, którą kocham. Wiedz, Jedi ...- Twarz Jabithy zdawała się płonąć entuzjazmem. Jest tu wielka tajemnica, którą może z czasem odkryje. Jabitha nagle odwróciła się bokiem i wiadomość urwała się nagle. Koniec.
- Na co się gapisz? - zapytał Vader, uderzając lancą w ściankę nad moją głową. Ostry szpic pozostawił rysę, która błyskawicznie zaklepiła się i znikła.
- Pozwól mi lecieć - rzekłam, marszcząc brwi.
Nagle wszystko - statek, entuzjazm do maszyn, pretensje do losu, który tak pokierował moim życiem to, co do tej pory na moją osobowość. - stało się nagle mgliste i nieważne.
Jabitha być może poświęciła życie, aby przekazać tę informacje jakiemuś Jedi.
Wiedziałam, dlaczego jestem ważna, dlaczego musze pokonać Vadera i wszystkich, którzy próbują mnie zniszczyć.
Stawką może być życie moje i życie Luke'a.
~
Dzisiaj troszkę dłuższy ;)
Jeśli przeczytałeś/aś zostaw ★ i komentarz XDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top