XXIII

LUKE's pow:
Wyszarpałem zza pasa mój miecz świetlny. -  buczące ostrze wyciągnęło się na całą długość. Ze wszystkich stron otoczył nas dym ze stopionej skały, na chwilę przesłaniając widok. Natychmiast przeszedłen w stan czujności wszystkich zmysłów. Słuchem wyśledziłem wycie silników i naddźwiękowe eksplozje manewrujących myśliwców. Robiły wzrot do kolejnego ataku. Skierowałem się w ich strone z ostrzem przygotowanym do odbijania strzałów.
- Zostańcie - syknąłem do Hana i Ashley.
- Sokół Millenium....
-Na chwile o nim zapomnij - odparłem - Musimy znaleźć schronienie.
- Uciekajmy statkiem! - nalegał Han - jest gotów do lotu.
Chwyciłem jedną ręką Hana, a drugą Ash i przycisnąłem nas do gładkiej powierzchni z kamienia. Odwróciło to moją uwage na tyle, że nie byłem w stanie na czas unieść miecza, by choć częściowo odbić nadlatującą kolejną salwę. Eksplozja odrzuciła mnie na kilka metrów i poturlała jeszcze dalej. Rozbite i stopione kamienie leciały w ślad za mną, paląc mi ubranie i wżerając się w ciało. Instynktownie podniosłem ramię, żeby osłonić twarz; a drugim miałem zamiar osłaniać moich przyjaciół.
Ale oni znajdowali się poza moim zasięgiem. Nie mogłem wstać. W splot słoneczny uderzyła mnie wielka kamienna bryła. Znalazłem w tym miejscu też plame krwi i dziure w tunice.
Potem usłyszałem tupot wielu nóg, krzyki ludzi, jęki bólu.
Zza dymnej zasłony usłyszałem głos Ashley: najpierw kaszel, a potem jęk, jakby została trafiona. Próbowałem się przetoczyć, by ją dosięgnąć, ale nie mogłem odzyskać kontroli nad własnym ciałem, nawet kosztem największej możliwej koncentracji.
W gęstym dymie zamajaczyła mi nagle jakaś postać i pochyliła się nade mną: wysoka, ubrana  w  ciemny błękit, o perłowatej skórze i wieloczłonowych kończynach. But spoczął na moim ramieniu i przycisnęła je do podłoża.
- Mogłbym Cię teraz zabić, Jedi. Twoja śmierć zwróci mi honor.
Małe czarne oczka wpatrywały się we mnie. Chwyciłem rękojeść miecza i włączyłem ostrze. Stopa raz jeszcze przycisnęła mi ramię, prawie je łamiąc, i wytrąciła mi miecz z dłoni. Ostrze obróciło się i z sykiem wbiło się w kamień.
~
Postaram się dzisiaj napisać jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top