XI

Rozdział ogólny:
Córka przyglądała im się z progu drzwi do małej pracowni Magistra. Tu gospodarzowi najwyraźniej wystarczały małe biurko i krzesło, ustawione pośrodku pomieszczenia.
Ostatnie przebłyski zachodzącego słońca wpadały przez sferyczne okno, złocąc po drodze skłebione chmury i rozsiewając złotopomarańczowy
pył po blacie biurka i stosie wypisów i czytników.
Pokój czuć było siarczkami ze źródeł na zewnątrz.
-Nie mieliśmy zamiaru się ukrywać - oznajmił Luke.
-Ale nie przedstawiłeś się jako Jedi. -zwrócił uwage Magister. Nerwowo poruszał palcami. - Cóż nie było potrzeby trzymać tego w tajemnicy. Nie mam nic przeciwko Jedi, ba, zawdzięczam im bardzo wiele. Nie mam także nic przeciwko Twoim przyjaciołom. - oznajmił.
Han stał rozluźniony.

Coś tu było nie w porządku. Coś tu nie pasowało.
Powietrze w dużym pokoju wydawało się lekko drżeć. Han potrząsnął głową. Miał zamiar zadać jakieś pytanie, ale uleciało mu bez śladu pamięci.
- Nasz sposób życia jest dla mnie bardzo cenny - spokojnie tłumaczył Magister. - Postacie przybywają tu i odjeżają, zachowując tylko niewyraźne wspomnienie z tego co widzieli i gdzie byli - uśmiechnął się - Nie sądze, aby nasze sztuczki podziałały również na Was.

Z drzwi po przeciwnej stronie pokoju wyszła druga dziewczynka. Była identyczna jak pierwsza, w tym samym wieku i tego samego wzrostu.
Han przyglądał jej się z zadumą.
Podejrzliwość Luke'a rosła z minuty na minute. Ktoś tu się nami bawi, myślał. Albo nas sprawdza. Albo coś ukrywa.
-A jednak ciesze się z waszego przybycia - ciągnął Magister.
-Interesował się pan Jedi?
-Nie - odparł Magister z lekkim grymasem, jakby naszło go nieprzyjemne wspomnienie. - Byłem obiecującym uczniem. Oczywiście zdarzały się trudności, nie zawsze z mojej winy. No, ale to było 50 lat temu.

Luke oceniał, że stojący przed nim mężczyzna ma nie więcej niż 40 lat. Ale gdzieś głeboko tliło się pytanie : co to za człowiek? Wygląda na fałszywego.

Magister podniósł obie dłonie.
-A teraz proszę mi wybaczyc. Mam dużo pracy. Mam nadzieje, że powrót do naprawionego statku będzie przyjemna.
Magister usmiechnął się do nas i wyszedł z pokoju.

_________________________________________________
To kolejny rozdział z "maratonu" rozdziałów.
Dzieki za przeczytanie.
Ps. Tak te rozdziały będą krótsze. 👌

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top