09.Decyzja.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Zaraz po tym dotarło, że wtulam się w bok mojego pana, a on obejmuje mnie. Miał na sobie tylko szlafrok, więc pozwoliłem sobie zajrzeć pod kołdrę. Bardzo chciałem zobaczyć jego ciało. Zapragnąłem go od razu.
Odsunąłem się, układając tyłem do niego, blisko brzegu. Wziąłem oddech, próbując się uspokoić. Musiałem wstać.
Wziąłem jasne jeansy, białą koszulkę z długim rękawem oraz białą koszulę w złoto-srebrną kratę. Potrzebowałem chłodnej kąpieli.

Lucyfer obudził się. Zerknął na puste miejsce obok i usłyszał prysznic. Wstał, poprawił szlafrok, po czym wszedł do łazienki. Oparł się o futrynę drzwi, przyglądając się z zachwytem Yeon'owi. Oblizał wargi mierząc wzrokiem każdy skrawek ciała swojej ozdoby. Podszedł do kabiny, uchylił ją doznając szoku, bo woda była chłodna.

Wtem ktoś zakręcił mi kurek. To był Yun Sung.
- Dlaczego kąpiesz się w zimnej wodzie? - zapytał.
- Potrzebowałem chłodnego prysznica, panie. Było mi gorąco. - skłamałem, zwieszając czuprynę. Dostrzegłem, że zrzucił z siebie szlafrok i wchodzi, zamykając za sobą kabinę. Dotknął mojego, mokrego ciała i stwierdził.
- Jesteś chłodny. Teraz musisz się rozgrzać.
I wziął mnie w swoje ramiona. Przylgnąłem do niego posłusznie, wtulając się chętnie. Moje serce biło bardzo szybko. Po chwili przyparł mnie do ściany. Zbliżył do ust, w które wyszeptał.
- Nawet mokry jesteś zjawiskowy. Nigdy nie widziałem tak pięknej istoty w swoim, wiecznym życiu.
Puścił ciepłą wodę, pieszcząc w dłoniach moje policzki. Sapnąłem, bo to było takie przyjemne.

Yun z uwagą obserwował reakcje dawnego anioła. Kusiły go, prowokowały do niegrzecznych rzeczy, jakie chciałby z nim zrobić, lecz nie mógł, skoro jest możliwość odesłania go do Nieba.

Wziąłem prysznic z moim panem. Potem zjedliśmy razem śniadanie. Nim się rozeszliśmy w holu, odezwał się.
- Yeon Kuk, chciałbyś wrócić do Nieba?
- Ja...
- Posłuchaj, jest taka możliwość, bo nie utraciłeś swojej niewinności, czystości. - dodał.
- Jeżeli Wasza Wysokość tego chce, wrócę. - szepnąłem, czując ukłucie w sercu. Nie chciałem wracać, nie chciałem być już zwykłym aniołem. Tutaj było mi dobrze.
- Rozumiem. - rzekł.
- Panie, czy mogę odwiedzić Jun-hyunga? - zapytałem, a on się zgodził.
- Dziękuję. Wrócę popołudniu. - oznajmiłem, ruszając na piętro.

Nam odprowadził wzrokiem Yeonie'go. Serce podpowiadało mu, że nie powinien go oddawać, zaś rozum mówił zupełnie coś innego.

Wyszykowałem się i udałem do „Czerwonej Róży". Otworzył mi Lee. Był zaskoczony, ale bardzo się ucieszył. Przywitaliśmy się, by zaraz wejść do środka. W holu przebywali generałowie oraz żołnierz. Powitałem ich grzecznie.
- Dzień Dobry.
Ukłonili się, patrząc na mnie.
- Yeonie, a Ty sam? - zaczął Yang.
- Tak. Cesarz ma dużo pracy, lecz pozwolił mi wybrać się tutaj. - wyjaśniłem.
- Czy coś się stało, bo wyglądasz nie swojo? - wtrącił Kim.
- Myślę, że nie długo się pożegnamy. Lucyfer chce mnie odesłać do Nieba. Niestety plan, by go rozkochać przestaje istnieć. Przepraszam. - powiedziałem szczerze.
- Szlag, a jednak. Wraz z Min'em próbowaliśmy przekonać go, by tego nie robił i uczynił Cię swoim kochankiem, ożenił się z Tobą. Upiera się przy swoim. - palnął Shin.
- On traktuje mnie tylko jako ozdobę, panie Shin. Próbowałem go oczarować sobą, gotowałem, piekłem, wykonywałem jego polecenia, ale on mnie nie chce. - wyznałem.
- Ty chcesz zostać, nie Yeonie? - zapytał Jun Yong.
- Tak. Bardzo. Dobrze się tutaj czuje, choć jestem tu krótki czas. Mogę mieć przyjaciół jakich tylko chce, nie ma zasad, które niszczą osobowość. - dodałem cicho.
- Powiedz mu to. - ciągnął Generał Oddziału Apokalipsy.
- To nie ma sensu, skoro on już zdecydował. Jeśli tego sobie życzy, spełnię jego wolę. - rzekłem.
- Yeonie, jest sposób. Mój pan może uczynić Cię swoim sługą. - wyskoczył dawny anioł.
- Jun Yong, Lucyfer może się wściec. Lepiej nie ryzykować. - wymruczał Si Ha.
- Ale Yeonie chce zostać. Nie można go zmuszać. Z resztą Niebo go nie będzie chciało, wiem to. Musiałby stać się cud, by się zgodzili. - warknął pod nosem upadły.
- A może ktoś z arystokracji go zechce? Tylko pewnie go wykorzystają, więc to odpada. - odezwał się Min.
- Seung Hoon-hyung, błagam Cię. Przygarnij go. - zaczął prosić Junnie.
-...ech, no dobrze. Spróbuję, dla Ciebie, Jun Yong. Tylko nie bądź zazdrosny, bo będę musiał trochę inaczej to rozegrać. - zgodził się Generał Piekielnej Gwardii, obejmując swojego sługę, który wtulił się w jego bok. Uśmiechnąłem się, bo to znaczyło, że między nimi było już dobrze.

Gdy Lucyfer pracował, przeszkodził mu Dae Won.
- Wasza Wysokość, Yeon Kuk wrócił. Jest w towarzystwie pańskich przyjaciół, upadłego oraz Żołnierza Oddziału Apokalipsy.
Yunie poderwał się z miejsca, by zaraz przejść do holu.

Po tym jak wróciłem do Pałacu Mroku, pojawił się mój pan. Generałowie powitali go, tak jak Lee oraz Yang. Jego patrzałki były utkwione we mnie, więc odwróciłem wzrok, spuszczając głowę. Nagle Hoon otoczył mój pas, docisnął do swojego boku, mówiąc.
- Yun, przemyślałem sobie naszą rozmowę na temat Twojej ozdoby. Jeżeli chcesz go odesłać, to znaczy, że go nie chcesz. Uznałem, że chętnie go przygarnę. Jun Yong'owi przyda się pomoc w mojej rezydencji.
- Słucham? Po pierwsze, puść go. Tyle razy powtarzałem, że nikt nie ma prawa go dotykać, nikt nie może go skazić. Po drugie, rozmawiałem z niebiańskim posłańcem, który zabrał moją prośbę o jego powrót do Nieba. Za kilka dni dostaniemy odpowiedź. Ma szanse być na nowo aniołem. - oznajmił Władca Demonów.
Odsunąłem się od Seung Hoon'a. Podszedłem do Yun Sung'a, który dodał.
- Jutro wyjeżdżamy na prowincje. Muszę osobiście porozmawiać z demonami. Spakujcie się. Po śniadaniu ruszamy. Ty też jedziesz Yeon Kuk.
Przytaknąłem czupryną i udałem się do sypialni.

Pan Piekieł wrócił w milczeniu do gabinetu, zaś pozostali popatrzyli na siebie, bez radni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top