07.Wizyta w Czerwonej Róży.

Nastał poranek. Lucyfer obudził się pierwszy. „Rzucił" okiem na śpiącego obok Yeon'a. Mógł znów przyjrzeć się ciałku tej istotki. Zbliżył się do niego, ujął delikatnie podbródek, dotknął koniuszkami palców różowych warg upadłego. Pragnął go pocałować, lecz powstrzymał się.

Poczułem czuły oraz lekki dotyk. Uchyliłem powieki. Nad sobą ujrzałem Nam'a. Przyglądał mi się. Gdy spostrzegł, że nie śpię, odsunął się, chrząkając.
- Dzień Dobry, Wasza Wysokość. Już szykuję odzienie. - zacząłem, wstając z łóżka.
- Dzień Dobry.. - wyszeptał.
Podszedłem do szafy, by wyciągnąć biały mundur. Sobie przygotowałem milusi, puchaty, biały sweterek, oraz białe jeansy. Zerknąłem za siebie, na mojego pana. Siedział ze spuszczoną głową, trzymając dłoń na swojej klatce. To mnie zmartwiło. Podszedłem do niego, przyklęknąłem przy łóżku, chcąc popatrzeć w ślepia Pierwszego Upadłego. Zaraz zapytałem cichutko.
- Panie, wszystko dobrze? Boli Cię coś?
Skierował na mnie patrzałki i powiedział.
- Wszystko dobrze. Zbierajmy się. Pora na śniadanie.
Skinąłem czupryną, uśmiechając się.

Tuż po posiłku zabrałem się za szykowanie ciasta oraz babeczek na wizytę w domu Generała Piekielnej Gwardii. „Buszując" po kuchni, usłyszałem Kim'a oraz Yang'a, którzy się przywitali.
- Dzień Dobry.
Odwróciłem się do nich twarzą, również witając.
- Dzień Dobry.
Obaj zlustrowali mnie, zaś Min skomentował.
- Yeon Kuk, wyglądasz jak taka żoneczka. Ładnie Ci w tym fartuszku. Lucyfer był by zachwycony.
- Min-hyung.... - jęknął Yangie i zasłonił swoje usta. Generał Oddziału Apokalipsy cmoknął z westchnięciem. Wywnioskowałem, że Żołnierz zdradził to, że są ze sobą blisko. Mniejszy demon zrobił skruszoną minę, natomiast wyższy pogłaskał go czule.
- Macie ochotę na babeczkę i pyszne kakao? - zaproponowałem.
Uśmiechnęli się, zasiedli przy wyspie kuchennej, grzecznie czekając.
Kiedy przygotowywałem ciepły napój, popatrzyłem na nich. Si Ha oparł czoło o Min Hyuk'a, który go objął. Podałem im słodką przekąskę oraz kakao, mówiąc.
- Ślicznie razem wyglądacie. Przy mnie nie musicie się ukrywać. Cieszę się, że mogę patrzeć na zakochanych. Pewnie trudno wam ukrywać wasze uczucia, zwłaszcza gdy pracujecie.
- Masz rację, Yeon Kuk. Ostatnio coraz ciężej. - potwierdził Minnie.
- Rozumiem, ale przy mnie nie musicie. Czujcie się swobodnie i okazujcie sobie uczucia. - dodałem, przyglądając się, jak zajadają się babeczkami, tacy wpatrzeni w siebie. Miłe to było dla oka. Chciałbym doświadczyć takiej miłości, ale tutaj pewnie to niemożliwe. Do tego jestem upadłym. Jestem na szarym końcu.

Ocknąłem się na dźwięk głosu Yun Sung'a.
- A co to za spotkanie w kuchni?
Wraz z diabłami spojrzeliśmy w stronę wejścia, gdzie stał. Wkroczył do środka, podszedł do wyspy kuchennej obserwując Kim'a oraz Yang'a, a potem mnie. Zmieszałem się, więc wróciłem do ozdabiania babeczek. Głupia ze mnie istota. Myślę o miłości, choć mój los jest już przypieczętowany.
- Yun, nie gniewaj się. Miałeś spotkanie, a Si Heon powiedział, że Yeon Kuk jest kuchni, dlatego do niego zajrzeliśmy. - wyjaśnił Min.
- Nie gniewam się. Wybierzecie się z nami po obiedzie do „Czerwonej Róży"? - zapytał Władca Demonów, zaś Ci dwaj przytaknęli z chęcią.
- Wspaniale... - rzekł mój pan i stanął za mną, zerkając przez mój bark. Dostałem dreszczy, które rozeszły się po skórze.
- Śliczne babeczki... - wymruczał Nam, będąc blisko mnie. Chwycił moją, prawą rękę, uniósł, by zaraz zalizać bitą śmietanę. Zawstydziłem się słodko.
- Yun, Yeon Kuk, pasujecie do siebie. - stwierdził Generał Oddziału Apokalipsy.
Odwróciłem wzrok, z szybko bijącym sercem. Pan Piekieł puścił moją rękę i zmienił temat.
- Min, możemy omówić sprawy.
I wyszedł, natomiast Minnie ruszył za nim „puszczając" mnie oraz Yangyang'owi oko.

Popołudniową porą spakowałem koszyk ze słodkościami, Opuściłem pałac w towarzystwie Lucyfera, Min Hyuk'a i Si Hy. Skierowaliśmy się dróżką do rezydencji Shin'a. Trochę się stresowałem, przez co zacisnąłem łapki na wiklinowej rączce.
Wtem koszyk wziął ode mnie Cesarz. Podarował mi czarujący uśmiech, splótł nasze dłonie, a ja jakoś tak ucieszyłem się. W końcu dotarliśmy do posiadłości. Była ona wielka, w kolorach czerwieni i czerni. Gospodarz powitał nas z progu, po czym zaprosił do środka. Wkroczyliśmy do holu, a on zaczął.
- Czym sobie zasłużyłem na wizytę mojego Pana i przyjaciela?
- Niczym. Yeon Kuk tęsknił za Jun Yong'iem. Pomyślałem, że was odwiedzimy. Min oraz Si Ha przyłączyli się do nas. - wyjaśnił mój pan.
- Jun Yong jest w swojej sypialni na poddaszu, odpoczywa. Miał intensywny wieczór. - mruknął Hoon.
- Mógłbym do niego zajrzeć? Choć na chwilę, a potem zaparzę herbatę i podam słodkości. - zaproponowałem.
- Dobrze. Możesz iść, a was zapraszam do salonu. - rzekł właściciel domu, za którym podążyli Yun oraz Min, natomiast ja i Yangie wdrapaliśmy się na poddasze, do kwatery dawnego anioła. Zapukałem, zajrzałem. Widząc śpiącego Jun'a, otoczonego misiami, białymi poduszkami, białą, satynową pościelą, uniosłem brwi. Wyglądał tak niewinnie, choć wiedziałem co zaszło.
Po chwili otworzył ślepka, więc podszedłem z żołnierzem do niego, witając go.
- Dzień Dobry, hyung. Miło Cię wiedzieć. Generał Shin mówił, że odpoczywasz. Podać Ci coś? Potrzebujesz czegoś?
Upadły podniósł się do siadu, dotknął mojego policzka, szepcząc.
- Co? Jakim cudem tutaj jesteś, Yeonie? Jak udało Ci się przekonać mojego pana, by Cię do mnie wpuścił?
- Jestem tutaj z Yangie'm, Generałem Kim'em oraz Lucyferem. Słyszałem, że masz areszt domowy, hyung. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że to moja wina. - dodałem szczerze.
- Mój pan boi się, że stracę dla Ciebie głowę, dlatego mnie zamknął. Tylko on nie wie, że to nie możliwe.. bo... - urwał Junnie.
- Bo jesteś mu oddany i go kochasz.. dlatego mu pozwoliłeś posiąść siebie. - powiedziałem cicho. Potwierdził skinieniem. Zaraz wtuliłem się do niego. Następnie zostawiłem go w towarzystwie Yang'a. Zszedłem do kuchni, by przygotować herbatę oraz pokroić ciasto.

Tymczasem Władca Demonów oraz jego generałowie rozsiedli się w pokoju dziennym. Nam nie czekając na nic przeszedł do konkretów.
- Hoony, mam do Ciebie prośbę. Chodzi o Jun Yong'a. Pozwól mu odwiedzać Yeon Kuk'a. Wiesz, że są braćmi i łączy ich więź.
- Nie obchodzi mnie to. Jun należy do mnie. Muszę ich nieco od siebie odizolować. - rzekł Shin.
- Hoony, daj spokój. Ty się boisz, że Junnie zakocha się z Yeon'ie i tyle. - palnął Kim.
- Nie Twój interes, Minnie. - warknął pod nosem Generał Piekielnej Gwardii.
- Hoony, Jun Yong jest i będzie Ci oddany. On nie zakocha się w Yeon Kuk'u. Między upadłymi rzadko to się zdarza. Zwłaszcza, że Jun jest sługą. Dałem Ci go w prezencie, byś nie był taki samotny, byś dostrzegł, że nie tylko praca jest najważniejsza. - wyznał Yunie.
- A co jeśli Jun i Yeon zakochają się? - zapytał Hoon.

Zapatrzyłem ciepły napój, który wraz z filiżankami i pokrojonym ciastem umieściłem na tacy. Ruszyłem z nią do salonu. Zatrzymałem się w progu salonu, słysząc pytanie gospodarza.
- Nie zakochamy się w sobie, Generale Shin. - wtrąciłem, podchodząc do ławy.
- To nie możliwe. Jun-hyung jest dla mnie tylko bratem i nigdy w nim nie widziałem obiektu miłosnego, do tego jest starszy. Odszedł z Nieba, gdy byłem dzieckiem. - oznajmiłem.
- Skąd to możesz wiedzieć? - wymruczał właściciel posiadłości.
- Wiem, bo dostrzegłem coś, czego pan nie widzi u niego. Niech pan pomyśli, przypomni sobie każde jego spojrzenie, gest, jakim pana obdarował i wyciągnie wnioski. - powiedziałem, by zaraz postawić tacę na ławie oraz podać wszystko. Gdy chciałem odejść Seung Hoon złapał mój nadgarstek, pytając.
- O czym Ty mówisz?

Pierwszy Upadły zrobił nie zadowoloną minę. Nie podobało mu się, że jego przyjaciel trzyma rękę dawnego anioła. Zauważył to Generał Oddziału Apokalipsy, który tylko się uśmiechnął.
- To proste, panie Shin. On pana kocha. To czysta i szczera miłość. Oddał się panu, nie dlatego, że jest sługą, tylko dzięki uczuciom, jakimi pana darzy. - wyjaśniłem, zabierając łapkę. Hoon zamilkł. Nie wiedział, co ma powiedzieć?
Zerknąłem na mojego pana. Nie miał humoru. Momentalnie otoczył mnie strach. Bałem się, że wybuchnie. Zwiesiłem czuprynę, mówiąc.
- Przepraszam. Nie chciałem się wtrącać.
- Yeon Kuk, nic nie zrobiłeś. Może nasz Hoony w końcu coś zrozumie. - stwierdził Min.
- Ale mój pan jest niezadowolony. Ja wiem, że to nie wypada, ale tutaj chodzi o mojego hyunga. - miauknąłem, trzęsąc się.

Cesarz zareagował na słowa nowego upadłego. Wyraz jego twarzy nieco złagodniał.

- Yeon Kuk... - zawołał Lucyfer.
Podniosłem na niego ślepka. Przywołał mnie palcem, więc podszedłem do fotela, na którym siedział. Chwycił moją rękę i wyszeptał.
- Nie jestem na Ciebie zły, tylko na Hoon'a. Tyle razy powtarzam, że nikt nie ma prawa Cię dotykać, a on nie posłuchał. Rozumiesz?
Przytaknąłem. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym udałem się do Lee oraz Yang'a.

Po powrocie do domu czułem się o wiele lepiej. Miałem tylko nadzieję, że Shin nie będzie zły na Jun Yong'a, że nie ukarze go, tylko zrozumie, że to miłość.

Gdy niespodziewani goście opuścili „Czerwoną Różę", Generał Piekielnej Gwardii wszedł do sypialni swojego sługi. Junnie poderwał się na jego widok. Demon podszedł do łóżka, wdrapał się na nie, przyciskając upadłego do materaca. Zwisł nad nim, wpatrując się w oczy.
- Panie... - zaczął Jun, ale Hoon uciszył go pocałunkiem. Potem oparł głowę o ciało dawnego anioła, który pogłaskał swojego pana, uśmiechając się.

Usiadłem na łóżku, nieco zamyślony. Ocknąłem się, gdy do komnaty zawitał Władca Demonów. Podniosłem się, a on stanął naprzeciw mnie, pytając.
- Yeon Kuk, wszystko dobrze?
- Mam nadzieję, że Twój generał panie, nie będzie zły na Jun-hyunga i go nie ukarze za to, że się wtrąciłem. - odpowiedziałem.
- Spokojnie. Myślę, że Twoje słowa dadzą mu do myślenia. Nie martw się. Wykąpmy się. - dodał, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top