1
Obudziłam się o 7 rano, niewyspana i poszłam do łazienki. Szybko postarałam ogarnąć swój wygląd, zjadłam sniadanie, umyłam żeby. Wzięłam swój plecak i wyszłam z domu na przystanek. Czekałam kilka minut za moim autobusem. Wsiadłam do autobusu i pojechałam do miejsca które naprawdę nie lubię z całego serca. Czuję się w nim jak w więzieniu. Ale co ja gadam. Szkoda, że nie mogę wiedzieć teraz co przydarzy mi się za jakiś czas. Szkoła w porównaniu tego co wydarzy się niedługo to pestka.
Po kilku godzinach spędzonych w szkole wreszcie mogłam opuścić ten budynek. Zmęczona po ostatnich dwóch godzinach poświęconych matematyce wyszłam z moim przyjacielem z starszej klasy na szkolne podwórko.
- I jak tam poszło ci na matematyce? Jak sprawdzian? - zapytał Alex
- Całkiem dobrze o dziwo, ale zawsze jest tak, że jak czuję że w miarę dobrze mi poszło to potem przy oddawaniu sprawdzianów rzeczywistość jest zupełnie inna.
- Matma to nie koniec świata. Don't worry be happy - powiedział Alex podśpiewując ostatnie kilka slow ze słynnej piosenki
-Może tak pójdziemy po ciężkim dniu sie zabawić na tą ogromną imprezę którą mają robić w domu największej szychy w naszym mieście?
-No nie wiem... Wiesz, że nie lubię ludzi i imprez
- No choooodź. Będzie fajnie. Cały czas narzekasz, że nie możesz poznać fajnych nowych osób a sama siedzisz tylko z tym tyłkiem w domu . Plus popatrzysz sobie na ładnych chłopów. Co ty na to? A co ja się ciebie pytam! Idziemy i koniec.
- A.. L.. E.. Noo...
-NIC NIE MÓW. Idź do domu znaleźć jakąś odpowiednią kiece, ja pójdę do swojego, przebiorę się i przyjdę po ciebie. Impreza zaczyna sie o 18.
- No dobra noo- powiedziałam z nie zadowoleniem
Naprawdę nie lubię imprez. Czuję się zawsze na nich tą gorszą i najbrzydsza. Plus naprawdę nie lubię ludzi. Tak w ogóle to mam dziwną relację z ludźmi. Z jednej strony pomagam większości osób które o to poproszą i kibicuję innym w ich życiu ale tak naprawdę nie lubię tego jak większość ludzi kryje w sobie to co najgorsze i zawsze po czasie wylewają ten siajs na mnie.
- Także idę. Tylko ty Alex ubierz się w coś normalnego ok?
- Nie bój się. Będę wyglądać hot hot. Kupiłem ostatnio zajebista koszule.
-Dobra idę na serio bo się nie wyrobimy. Do zobaczenia w moim domu
- Paaa Lucy - powiedział z uśmiechem na twarzy
Odwróciłam się i poszłam wzdłuż ulicy do swojego domu. Blondyn skręcił w ulicę po prawo. Po kilkunastu minutach byłam w domu.
- Część mamo! Tata jeszcze w pracy?
-Część kochanie, tak jeszcze w pracy, wziął dodatkowe zlecenie.
- Ahh rozumiem. Idę dzisiaj na imprezę z Alexem. Uparł się, żeby wyciągnąć mnie z domu.
- Bardzo dobrze. Mądry chłop. Gdzie ta impreza? - zapytała się zaciekawiona mama
- U tego właściciela najlepszej willi w naszej okolicy który wrócił po kilku latach z zagranicy - odparłam
-To idź. Pewnie będzie dobre żarcie - powiedziała mama
- Ty tylko o jedzeniu mamo... Ale racja. Może znajdzie się coś dobrego. Idę się naszykować.
- Załóż coś ładnego. Tylko błagam nie zakładaj trampków do sukienki bo chyba coś Ci zrobię.
-Ha! Zobaczy się - odparłam z śmiechem
Poszłam na górę, otworzyłam szafę i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. Pewnie będzie tam dużo ważnych osób więc muszę się ubrać trochę lepiej niż na zwykła domówkę. Wybrałam czerwoną obcisłą sukienkę zapinaną przy szyi która będzie odkrywać moje ramiona i nogi. Do tego czarne szpilki na nie za wysokim obcasie. Na wysokim bym się napewno zabiła. Założyłam to co wybrałam. Zrobiłam szybki makijaż w którym postawiłam na Czerwone usta i kreskę na oku. Popsikałam się perfumami. Przyszykowanie zajęło mi jakoś ponad godzinę. Gdy zeszłam na dół zauważyłam Alexa czekającego za mną który leży na kanapie i ogląda telewizję.
-Jestem gotowa - powiedziałam do zajętego oglądaniem programu kulinarnego chłopaka
-Ekkkkmmmm. Jedzenie będzie na imprezie nie ślin się do ekranu- powiedziałam głośniej by mnie zauważył
Alex odwrócił się i spojrzał na mnie
-Woooo. Postarałaś się. BOŻE. Nie założyłaś trampków. ŚWIĘTO.
-Cieszę się z twojego szczęścia a teraz chodź bo się spóźnimy - odparłam
-Mamo my wychodzimy! Będę około 23.
-Paaa skarbie! - odpowiedziała mama która była w kuchni
-Dowidzenia pani! - krzyknął Alex
- Dowidzenia, dowodzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top