2.4 Bliżej prawdy
Negan wciąż był w sporym szoku. Nie spodziewał się, że Lucille mogła ukrywać tak istotny fakt, ale znał ją na tyle, aby wiedzieć, że musiała mieć ku temu powód. Mimo to podszedł bliżej chłopca, do którego się nachylił, chcąc mu się przedstawić.
-Cześć. Jestem Negan, a ty?
-Thomas Smith – chłopiec wydawał się być dosyć pewny siebie jak na swój młody wiek. Patrząc mu w oczy uścisnął jego dłoń.
-Thomas.
-W jednej skrzynce są cukierki – kobieta wskazała mu kierunek. - Poproś o nie Matta i podziel się z innymi dziećmi.
Chłopiec nie czekając dłużej ruszył w stronę samochodu, przy którym znajdowali się jej ludzie, a Lucille wiedziała, że Negan będzie miał do niej pytania.
-Nie wspomniałaś mi o takim szczególe.
Smith potrzebował chwili, aby to sobie przyswoić. Nie było jej tam kilka lat, nie do końca wiedział o co powinien zapytać, a co wypadałoby przemilczeć.
-On jest ojcem? - spojrzał na Matta, przy którym znajdował się chłopiec.
Lucille jednak nie odpowiedziała od razu, tylko spuściła na chwilę wzrok, po czym zajęła się rozpakowywaniem rzeczy.
-Mają świetną relację.
Mężczyzna nie zamierzał dopytywać, uznając, że nie chce mu o czymś powiedzieć.
-Muszę go chronić za wszelką cenę. Dlatego nie powiedziałam o nim tobie, ani...
-Dixonowi? - domyślał się o co tak naprawdę chodziło.
-Thommy jest dla mnie wszystkim – starała się jak tylko mogła, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo, dlatego uznała, że im więcej osób będzie o nim wiedziało, tym lepiej. - Możesz go poznać, jeśli chcesz.
-Oczywiście, że chcę.
Negan nie zamierzał oceniać jej decyzji, ani dawać nieprzemyślanych rad. Szanował ją, a jej zdanie było dla niego ważne.
Postanowił wykorzystać czas w jej osadzie na poznanie chłopca, z którym spędzał chwile w głównej mierze na zabawie. Thomas słyszał o nim z opowieści, ale były to pojedyncze historie. W końcu miał dopiero sześć lat, pewnych rzeczy nie mógłby zrozumieć.
-Co lubisz robić? - Smith nie do końca wiedział jak podjąć z nim rozmowę, o co spytać, albo jaki temat może poruszyć. - Oprócz grania w chowanego.
-Lubię... Wspinać się po drzewach. Wujkowie czasem mi na to pozwalają w tajemnicy przed mamą.
-Nie martw się, nic jej nie powiem.
-Teraz ty szukasz – powiedział, uciekając za budynki z zamiarem kontynuowania zabawy, jaką prowadzili do tej pory.
-Chyba cię polubił – zaobserwowała to Lucille, która z daleka miała na nich oko, a w końcu przyszła sprawdzić co u nich.
-Pozwolisz mi mieć z nim kontakt?
-Nie mam zamiaru ci tego zabraniać. Jesteś rodziną.
Nie myślał, że będzie mu dane spotkać się jeszcze z córką, a co dopiero mieć wnuka. Był z tego powodu niezmiernie szczęśliwy.
-Tak swoją drogą, widziałaś gdzie się schował? Zajmie mi to całą wieczność.
Lucille doskonale to wiedziała, ale wzruszyła ramionami, chcąc, aby mężczyzna trochę się wysilił. Ten przewrócił oczami, ruszając w kierunku gdzie udał się Thommy.
Wieczorem zostało rozpalone ognisko, przy którym znalazło się kilku członków jej grupy. Większość czasu spędziła przy nim Lucille, Negan i chłopiec, z którym Smith tego dnia spędzał niemal każdą chwilę.
-Musiało być ci trudno z małym dzieckiem.
-Nie poradziłabym sobie bez nich – patrzyła na swoich ludzi, którzy w tamtej chwili bawili się w berka z jej synkiem. - Dwa lata po narodzinach Thommy'ego zniknęłam z jego życia na niemal półtora roku. Dla malucha to bardzo długo. Bałam się, że po tym czasie nie dopuści mnie do siebie. Ale jak widać teraz jest już całkiem dobrze.
-Zaczynam rozumieć dlaczego wróciłaś.
Negan nie chciał wracać do Alexandrii, ale nie miał zamiaru sprawiać Lucille kłopotów. Obawiał się, że druga grupa mogłaby przenieść nienawiść do niego, właśnie na kobietę. Z tego też powodu o poranku był już gotowy do drogi.
-Będę się zbierał. Dave mnie odwiezie – powiedział po wcześniejszym uzgodnieniu tego z mężczyzną.
Lucille pokiwała głową, a kiedy Smith chciał pójść pożegnać z wnukiem, kobieta go zatrzymała.
-Negan? - odwrócił się do niej, widząc delikatny uśmiech wypisany na jej twarzy. - Cieszę się, że jesteś.
Kilka dni później Daryl razem z kilkoma ludźmi z Alexandrii, wyruszył do miasta na poszukiwanie zapasów. Wiele budynków było już pustych pod względem jedzenia, musieli poświęcić sporo wysiłku, aby znaleźć coś nadającego się do spożycia. Czasy były trudne. Po tylu latach od początku apokalipsy, coraz rzadziej natrafiali na niezepsute rzeczy.
Zbierali też ubrania oraz środki higieny, wszystko co mogło przydać się w tak licznej osadzie. Podczas przeszukiwania jednego z domów, Daryl udał się na wyższe piętro, aby rozejrzeć się po innych pokojach. W jednym z nich znajdowała się sypialnia, a w niej jego uwagę przyciągnęła komoda, którą postanowił przejrzeć. Wśród dokumentów i rodzinnych pamiątek znalazł trochę biżuterii.
Jeden wisiorek znacząco przyciągnął jego uwagę. Zawieszony na łańcuszku szmaragdowy kamyk idealnie odzwierciedlający kolor oczu Lucille, w które mógł wpatrywać się bez końca. Daryl nie był typem romantyka, średnio radził sobie z okazywaniem uczuć, ale dzięki niej powoli się tego uczył. Schował przedmiot do kieszeni, zamierzając podarować go kobiecie przy kolejnym spotkaniu.
Jego ludziom udało się wypełnić oba samochody przeróżnymi zapasami, co musiało wystarczyć na jakiś czas. Zdążyło się już ściemnić, dlatego musieli zostać tam na noc. Dla Dixona był to czas na przemyślenia.
Po odejściu Ricka myślał, że został na tym świecie sam. Ciężko było mu się odnaleźć. Kiedy po tylu latach ponownie zobaczył Lucille, wszystko co do tej pory czuł, odżyło w nim na nowo. Miał nadzieję, że uda mu się rozwinąć z nią relację i być obecnym w jej życiu.
Z samego rana wyruszyli do Alexandrii. W drodze powrotnej dostrzegli idącego poboczem mężczyznę, w którym rozpoznali Negana. Zatrzymali samochody, a Daryl wyszedł do niego, aby dowiedzieć się dokąd zmierzał.
-Dostałem pozwolenie na odwiedzenie córki – powiedział, uprzedzając jego pytania.
-Wiesz gdzie się zatrzymała?
-Jeśli zechce, sama ci powie.
Mimo nienawiści do tego człowieka, Dixon dał mu wolną drogę. Nie zamierzał jednak wracać do Alexandrii, zależało mu, aby zobaczyć się z kobietą. Postanowił wykorzystać do tego Negana i udał się po jego śladach do miejsca gdzie się kierował.
Jeszcze tego samego dnia Smith dotarł do osady Lucille i razem z nią oraz jej dzieckiem wyszli poza ogrodzenie.
-Jesteś pewna, że chcesz go zabrać? To niebezpieczne – obawiał się, że chłopiec jest jeszcze za mały na takie wyprawy.
-Powinien się uczyć – Lucille nie zamierzała pozwolić, aby cokolwiek mu się stało. Nie zamierzali też oddalać się za daleko.
Z odległości obserwował tę sytuację Daryl, którego widok chłopca mocno zaskoczył. Pamiętał, że kobieta miała dobry kontakt z dziećmi, dlatego pomyślał, że po prostu spędza z jednym czas.
-Zaczekajcie! - nagle wybiegł do nich Matt, trzymając w ręku zabawkę. - Mały zapomniał pana wiewióra.
Podał ją Thomasowi, który uśmiechnął się na jego widok.
-Jak mogłam o nim zapomnieć? Dzięki Matt – uśmiechnęła się do niego, czując, że prędzej czy później nie obyłoby się bez pluszaka. Schowała go do plecaka dziecka, aby miało świadomość, że jest blisko niego.
-W kontakcie. Dosłownie, jeśli nie odpowiecie na wezwanie zaraz się tam zjawię.
-Wiem, było tak nie raz.
Matt wrócił do środka, a pozostała trójka zaczęła się powoli oddalać.
-Rzeczywiście jest w tym dobry – skomentował jego zachowanie Negan.
-Stara się. Zarówno on jak i pozostali.
Lucille miała dziwne uczucie, że ktoś znajduje się niedaleko nich. Początkowo myślała, że może to któryś ze zwiadowców, ale rozejrzała się dookoła, na wszelki wypadek kładąc dłoń na broni, aby być w gotowości. Po chwili jednak poluzowała ścisk, mogąc odetchnąć ze spokojem.
-Wyjdziesz do nas czy będziesz tylko podglądał? - spytała, zauważając kto tak naprawdę ich obserwuje.
Po chwili zawahania wyszedł do nich Daryl, który nie miał się jak wycofać. Nie chciał, aby wyszło na to, że ich śledził.
-Od kiedy stałeś się taki nieuważny? - Lucille spojrzała pytająco na Negana, który mógł spodziewać się takiego zagrania po Dixonie.
-Mamo, kto to jest? - spytał Thommy, mierząc mężczyznę wzrokiem. Widząc, że nikt nie stresuje się jego obecnością, on także się go nie obawiał.
-Mamo? - Daryl zdziwił się tym co usłyszał. - To twój syn?
Nie wspomniała nic o dziecku. W jego głowie natychmiast pojawiło się na ten temat wiele myśli.
-To kochanie jest Daryl. Mój przyjaciel.
-Cześć młody – zwrócił się do niego, zbijając z nim żółwika. Thommy uśmiechnął się do niego, ukazując wyżynające się zęby.
Negan zajął się chłopcem na czas, kiedy Lucille udała się na rozmowę z Darylem. Była winna mu wyjaśnienia.
-Mówiąc, że masz dużo do stracenia nie spodziewałem się dziecka. Rozumiem czemu nic nie powiedziałaś. Boisz się o niego.
-Bardzo. Zwłaszcza, że mieliśmy długą rozłąkę. Bałam się, że nie będzie do mnie przekonany. Ale moi ludzie zadbali o to by wiedział kim jestem.
-Ile ma lat?
-Sześć – Lucille miała nadzieję, że ta informacja da mężczyźnie do myślenia.
-Matt jest dobrym człowiekiem – nie wiedzieć czemu Dixon był niemal pewien, że to właśnie jej przyjaciel był ojcem Thomasa. Kobieta nie wyprowadziła go z tego błędu.
Sytuacja ta była stresująca dla Lucille, która nie spodziewała się zapoznać Daryla z pewnymi faktami tak szybko. Wiedziała, że ta sytuacja wywarła w nim niemałe zszokowanie i nie dziwiła się temu. Miała nadzieję, że z czasem uda jej się wyjaśnić mu niektóre rzeczy, jednak na tamten moment nie była jeszcze na to gotowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top